Józef Kajfosz: „Życie ma sens”



20

Owocne cierpienie


W życiu ludzi, niezależnie od ich najróżniejszych cech indywidualnych, zdarzają się rzeczy wielce nieprzyjemne, przykre i bolesne. Nieuleczalne choroby, wypadki powodujące kalectwo, niedorozwój fizyczny albo psychiczny, zbrodnie, klęski żywiołowe, epidemie, klęski nieurodzaju i głodu, wojny, prześladowania — oto niektóre zaledwie z wielu przyczyn udręki ludzi na ziemi, z powodu których planeta nasza nazywana jest padołem płaczu i narzekania. Problem cierpienia jest jednym z najbardziej palących problemów ludzkości. Wiele najróżniejszych dążeń i wysiłków stawiało lub stawia sobie za cel rozwiązanie lub przynajmniej złagodzenie tego problemu, lecz wiele z takich dążeń i wysiłków utraciło swą wiarygodność na skutek tego, że okazały się one w obliczu problemu cierpienia bezsilne. Nie ma przecież sensu łudzić się nadziejami, które okazują się nierealne, chwytać się środków, które okazują się nieskuteczne.

Owszem, cywilizacja dokonała pewnego postępu — opanowaliśmy na przykład niektóre choroby i wyeliminowaliśmy niektóre formy bezprawia, lecz na ich miejscu pojawiły się inne, nieznane dawniej choroby i formy bezprawia — na przykład AIDS i terroryzm. Nie wydaje się więc, by osiągnięcia cywilizacji, gdy chodzi o eliminację cierpień, były znaczące, tym bardziej, że arsenały broni chemicznych, bakteriologicznych i jądrowych zawierają tak ogromny potencjał nieszczęść i udręk, że nie ma on w przeszłości żadnego precedensu. Kiedy powodzi się nam dobrze, możemy się tematem cierpień nie przejmować, zagrożeni jednak jesteśmy wszyscy, a ci z nas, którzy aktualnie cierpią, potrzebują na swe pytania odpowiedzi.

Przekonaliśmy się, że Boża dokumentacja zawiera skuteczny przepis na życie radosne i szczęśliwe, że u Boga znajduje się rozwiązanie wszystkich ludzkich problemów. Jeśli tak, to musi się w tym zawierać także rozwiązanie problemu cierpienia. Od poznania Bożej dokumentacji w tym zakresie zależy, czy cierpienia i różne zagrożenia panować będą nad nami, czy też przeciwnie — zdołamy zapanować nad nimi.

Czego więc uczy Biblia, gdy chodzi o to zagadnienie? Czy jako pojednani z Bogiem możemy liczyć na to, że wszelkie przykre przeżycia zostaną od nas odjęte? Czy człowiek w Chrystusie jest poza zasięgiem chorób, nieszczęść, udręk i najróżniejszych zagrożeń związanych z życiem na ziemi? — W myśl tego, czego uczy Bóg w Swoim Słowie, możemy na te pytania odpowiedzieć całkiem wyraźnie i jednoznacznie: Nie! Bóg nie zapewnia człowiekowi wolności od cierpień, lecz zapewnia mu pomoc i zwycięstwo w cierpieniach.[571] Jeśli po tym stwierdzeniu czujesz się zawiedziony i zniechęcony, jest to oznaką, że twoje stanowisko w tym zakresie nie pokrywa się z Bożym, że zatem nie rozumiesz jeszcze Bożej woli w odniesieniu do cierpień. W takim razie masz okazję czegoś wartościowego się nauczyć — doznać przeobrażenia w bardzo ważnej dziedzinie życia. Wszystko, co pochodzi od Boga, jest dla nas obiektywnie najlepsze i najkorzystniejsze. Pozostawanie w zgodności z wolą Bożą jest dla nas błogosławieństwem w każdej sytuacji. Buntowanie się przeciwko woli Bożej w jakiejkolwiek rzeczy jest dla nas szkodliwe. Jeśli Bóg nie odejmuje nam cierpień, lecz pomaga je znosić, znaczy to, że znoszenie cierpień jest obiektywnie lepsze niż wolność od cierpień. Dla ludzi, dla których własne samopoczucie stanowi priorytet numer jeden, będzie to niepojęte i nie do przyjęcia, ale przeobrażeni umysłem przez Ducha Świętego rozumieją, że miarodajna jest wola Boża, a nie własne odczucia.

Tak więc pierwszym warunkiem owocności cierpienia w życiu chrześcijanina jest jego bezgraniczne zaufanie Bogu. Kto oddał się bez zastrzeżeń w ręce Boże, przyjmuje też bez zastrzeżeń wszystko, co Bóg mu daruje, zarówno rzeczy przyjemne, jak i przykre i trudne. Człowiek będący własnością Bożą wie, że wszystko bez wyjątku, co w życiu go spotyka, przeszło najpierw przez Bożą aprobatę i dzieje się z Bożego przyzwolenia. Nie może go spotkać nic, co wcześniej nie zostałoby zweryfikowane przez jego Pana.[572] W życiu takiego człowieka nie ma więc przypadków, nieszczęśliwych zbiegów okoliczności, tragicznych wydarzeń. Cokolwiek go spotka, bez wszelkich wyjątków, może przyjąć z wdzięcznością jako z ręki Bożej i oddać za to Bogu chwałę. Może żyć w absolutnej pewności, że ogólny bilans dobra i zła każdego wydarzenia i każdej okoliczności jest dla niego zawsze korzystny. Pozycja taka daje człowiekowi Bożemu trwały, niczym nie zakłócony spokój i nienaruszalne poczucie bezpieczeństwa. Dzięki takiej ufności w stosunku do Boga człowiek taki nieprzerwanie panuje nad okolicznościami i nigdy nie zostaje przez nie pokonany. Jest to zdobycz cenna, będąca istotnym czynnikiem i składnikiem naszej szczęśliwości, z drugiej zaś strony zdobycz ludziom tego świata zupełnie nieznana, której są oni całkowicie pozbawieni. Komu brak takiej pewności, powinien usilnie zabiegać przed Bogiem o to, by ją otrzymać i przez wiarę strzec, gdyż bez niej jego szczęście nie będzie zupełne.[573]

Na czym polega błogosławieństwo cierpienia? Dlaczego Bóg wolał wspierać nas w cierpieniach, niż nas od nich uwolnić? — Sprawa ta ma wiele aspektów, toteż poruszymy krótko tylko niektóre. Okazuje się, że jest nie jeden, lecz wiele powodów, dla których warto i trzeba cierpieć. Ich zrozumienie może wzbogacić i utwierdzić nasze życie duchowe.

Po pierwsze, cierpienie nie jest częścią składową pierwotnych Bożych zamiarów z ludźmi. Weszło ono na widownię jako jeden ze skutków grzechu, upadku duchowego człowieka — jego buntu przeciwko Bogu.[574] Skutki tego obejmują całą ludzkość i trwają do naszych czasów, przychodzi nam więc cierpieć z racji przynależności do upadłego rodzaju ludzkiego. Jest to ogólnym wynikiem naruszenia i naruszania Bożych praw, który w pewnym stopniu dotyka nawet tych, którzy pojednali się z Bogiem i przestrzegają tych praw. Nie jest to niesprawiedliwe, gdyż zanim zostaliśmy zbawieni, naruszaliśmy te prawa i buntowaliśmy się przeciwko Bogu, jesteśmy więc współwinnymi istniejącej sytuacji.

Do tych skutków grzechu ogólnego dochodzą często w życiu człowieka przykre skutki grzechów własnych. Dręczące następstwa życia w rozwiązłości, nałogach, egoizmie w postaci steranego zdrowia, rozdartych stosunków rodzinnych, zmarnowanych szans towarzyszą nam już jako wierzącym nieraz przez długie lata, a czasem nawet przez całe życie. Chociaż Bóg może uleczyć i wiele leczy, nie mamy żadnego prawa domagać się, by usunął wszystkie skutki naszego grzechu. Otrzymujemy pełne odpuszczenie i usprawiedliwienie, ale okropności grzechu w jego skutkach nieraz jeszcze mogą nam się dać we znaki. Winno nas to upokorzyć przed Bogiem i pobudzić do trwałej skruchy, gdyż nikogo prócz siebie samych nie mamy prawa za to oskarżać. [575]

Wiąże się z tym częste zjawisko oskarżania Boga z racji cierpień ludzi pozornie niewinnych, w szczególności bezbronnych, starców i dzieci. Wiele zarzutów, a nawet bluźnierstw wypowiadanych jest w związku z tym przeciwko Bogu, wielu też fakt cierpienia niewinnych przytacza jako argument przeciwko wierze w Boga. Jest to całkiem niesłuszne. Zło i cierpienie pochodzi nie od Boga, lecz rodzi się ze sprzeciwu przeciwko Bogu. Okrutny jest nie Bóg, lecz okrutny i koszmarny jest grzech. Właśnie najdobitniej ujawnia się jego potworność na cierpieniach niewinnych. Przypisywanie winy za cierpienia Bogu jest sprzeczne z wszelką logiką.[576] Bóg jest miłością i jest przeciwny wszelkiemu złu w każdej postaci.[577]

Po drugie, istnieje świat duchowy, a w nim najróżniejsze zależności, stosunki i zmagania. W pewnym zakresie mamy w te rzeczy wgląd dzięki Słowu Bożemu, istnieje jednak wiele spraw w sferze duchowej, których nie jesteśmy w stanie, przynajmniej na razie, zrozumieć.[578] Coś z tych tajemniczych relacji odsłania nam biblijna księga Joba. Tak się złożyło, że właśnie ona prawie w całości dotyczy problemu cierpienia. Możemy się z niej nauczyć, że ludzkie cierpienie ma czasem swoje źródło w tym niewidzialnym duchowym konflikcie dobra i zła, Boga i Jego przeciwnika szatana.[579] Charakter tego konfliktu wymagał, by Job wystawiony był na najgorsze cierpienia, a jednocześnie, by nie znał przy tym ich sensu. Istota sporu polegała na tym, że szatan w zgodności ze swoim charakterem sugerował, że ludzie, a konkretnie Job, służą Bogu z pobudek egoistycznych, z wyrachowania, dla otrzymywanych za to korzyści i błogosławieństw, a nie z prawdziwej miłości. Zaszła więc konieczność wystawienia na próbę motywów pobożności Joba, gdyby bowiem okazało się, że jest tak, jak twierdził szatan, Job okazałby się zwykłym najemnikiem, o mentalności w istocie rzeczy szatańskiej. Wiemy, że Job mimo całkowitego braku zrozumienia sensu swoich cierpień pozostał wierny Bogu, zadając przez to kłam roszczeniom diabelskim. Job buntował się przeciwko cierpieniom, których celu nie rozumiał, co jest zrozumiałe, choć było to niewłaściwe. Widzimy to wyraźnie obecnie, mając wgląd za kulisy tej sprawy, trzeba nam jednak pamiętać, że Job o tym konflikcie duchowym w czasie swoich cierpień nic nie wiedział.[580]

Czego zatem uczy nas ta biblijna księga cierpienia? W poprzednim punkcie mówiliśmy o cierpieniach, mających swoją przyczynę w grzechach. W tych kategoriach myślał Job i jego przyjaciele, poszukujący uporczywie lecz bezskutecznie przyczyny cierpień Joba. Bóg poprzez tę historię ujawnił, że prócz tych cierpień "z przyczyny" są jeszcze cierpienia "w celu". Job pytał ustawicznie "dlaczego?", podczas gdy należało pytać "po co?". Historia Joba zawiera więc ważną naukę, iż istnieją cierpienia, związane z walkami w sferze duchowej, których znoszenie przyczynia się do rozstrzygnięcia tych walk. Ludzie Boży, cierpiąc zgodnie z wolą Bożą, uczestniczą w duchowej walce, nie zawsze tego świadomi, a ich postawa w cierpieniach może w sposób znaczący przyczynić się do zwycięstwa sprawy Bożej.

A tak nawiasem mówiąc, czy szatan w swojej interpretacji stosunku ludzi do Boga nie ma sporo racji? Czy wielu z nas nie opowiada się po stronie Bożej tylko dla korzyści czy błogosławieństw? Czy nawet żona Joba, która sama bezpośrednio nie cierpiała, nie radziła mu złorzeczyć i bluźnić Bogu?[581] Póki nasz stosunek do Boga nie zostanie wystawiony na próby, będzie on niepewny i chwiejny. Dopóki naszej miłości do Boga, sprawiedliwości i prawdy nie zweryfikują doświadczenia, sami nie będziemy wiedzieć i możemy bardzo się mylić co do jej trwałości i głębi.

Tak więc z jednej strony historia Joba uczy nas widzieć w cierpieniach środek walki duchowej, przy pomocy którego mamy okazję przyczyniać się do zwycięstw dla chwały Bożej, z drugiej strony zaś sprawdzian naszego własnego stosunku do Boga, przy pomocy którego możemy badać siłę naszej więzi duchowej z Bogiem. Jedno i drugie wymaga naszej bezgranicznej ufności do Boga, cierpliwości i wytrwałości.[582] Buntując się, utyskując i narzekając dowodzimy naszej słabości i źle służymy sprawie Bożej, natomiast przyjmując z ręki Bożej kornie wszystko, co zechce nam darować, dowodzimy naszej uległości i przyczyniamy się do Bożej chwały. Ponadto, bezsilny sprzeciw wewnętrzny nic nam nie pomoże, lecz utrudni nam znoszenie doświadczeń, natomiast uległość woli Bożej daje w cierpieniach ulgę i otuchę.

Mówiąc o znoszeniu cierpień dla chwały Bożej mamy na myśli nie tylko ten ich cel, jaki poznaliśmy z historii Joba. W Nowym Testamencie mamy inny przykład tego rodzaju w człowieku, który urodził się niewidomy.[583] Także i tutaj uczniowie szukali przyczyny, podczas gdy Jezus kierował ich myśli na cel. W tym przypadku chwała Boża ujawniła się przez jego uzdrowienie. Można w związku z tym stwierdzić ogólnie, że o wiele ważniejsze w cierpieniach jest zajmowanie się ich celem niż ich przyczyną. Poznawszy cel swoich przeżyć, możemy przyczyniać się do jego osiągnięcia. Kiedy cel ten zostanie osiągnięty, cierpienia się zakończą.[584]

Bardzo powszechnym celem cierpień dzieci Bożych jest interes głoszenia ewangelii, Kościoła i królestwa Bożego. Chodzi tu o znoszenie najróżniejszych niewygód, wyrzeczeń, udręk i prześladowań z tytułu przynależności do żywego, duchowego ciała Chrystusowego i pracy w nim. Tego rodzaju cierpienia spotykają nas jako chrześcijan dodatkowo i nie są one udziałem ludzi tego świata. Ponosimy je dla sprawy Bożej dobrowolnie, albo też są one skutkiem naszego zaangażowania się dla Boga. Dzięki temu, że godzimy się na nie i znosimy je cierpliwie, może być skuteczniej głoszona ewangelia, może szybciej rozwijać się Kościół, może Bóg być więcej uwielbiony w Swoim ludzie. Czy na tym nam zależy? Mówiliśmy o patriotyzmie w odniesieniu do naszej ziemskiej ojczyzny, lecz istnieje również patriotyzm duchowy. Jeśli cała nasza istota związała się z Bogiem, wiecznością i niebem, to będziemy gorącymi patriotami królestwa Bożego, czyli gotowi będziemy ponosić ofiary osobiste w jego interesie. Na przykład, kto rozwiódł się będąc jeszcze młody, potem zaś nawrócił się i pojednał z Bogiem, jeśli niemożliwe jest scalenie jego małżeństwa, winien w myśl Bożych praw pozostawać w stanie wolnym aż do śmierci rozwiedzionego współmałżonka.[585] Kto daje pierwszeństwo interesom osobistym, będzie czuł się przez to prawo skrępowany, będzie poszukiwał sposobu, jak się od tego uchylić i ponownie wstąpić w stan małżeński, jeśli zaś pozostanie w stanie wolnym, będzie litował się nad sobą z powodu tego "cierpienia". Patriota królestwa Bożego natomiast podda się prawu Bożemu bez sprzeciwu, gdyż utrzymanie w ważności i poszanowaniu Słowa Bożego stawia nad swoje przyjemności i korzyści osobiste i chętnie przyjmie na siebie dla sprawy Bożej potrzebne wyrzeczenia. Podobnych okazji do wyrzeczeń w interesie królestwa Bożego napotykamy w naszym życiu chrześcijańskim wiele. Słowo Boże bardzo dużo mówi o tego rodzaju cierpieniach, o potrzebie ich znoszenia, o błogosławieństwach z nimi związanych i o ich doniosłych skutkach.[586]

Życie Kościoła Bożego na ziemi jest walką, a toczenie zwycięskiej walki wymaga ofiar. Jest to jedno z podstawowych praw świata duchowego. Najwyraźniej przejawiło się ono w życiu i dziele Jezusa Chrystusa.[587] Ogrom Jego cierpień określił wielkość i znaczenie Jego zwycięstwa. Wielkość wykonanego przez Niego dzieła ma swoje źródło w głębokości Jego samozaparcia i goryczy poniesionych mąk. Ta sama zasada rządzi owocnością pracy Kościoła. Jego osiągnięcia duchowe biorą się nie z edukacji, organizacji ani finansów, lecz z wytrwałego kroczenia drogą wyrzeczeń, ofiar i cierpień. Byli tego świadomi apostołowie, toteż przy każdej okazji mocno podkreślali, a przede wszystkim sami dawali przykład wytrwałości w znoszeniu udręk i prześladowań dla Chrystusa.[588] Biblia świadczy z całym naciskiem, że wyrzeczenia i cierpienia są nieodzowną częścią składową życia chrześcijańskiego i służby dla Boga. Zrobimy dobrze mając to zawsze w świadomości i godząc się na to bez zastrzeżeń raz na zawsze.[589] Modne w naszych czasach chrześcijaństwo płycizny i łatwizny, polegające na unikaniu i stronieniu od wszystkiego uciążliwego, trudnego, bolesnego i upokarzającego — poszukiwanie Boga wyłącznie dla korzyści i błogosławieństw — nie jest chrześcijaństwem biblijnym. Owszem, już w czasach początków chrześcijaństwa byli zwolennicy takiej drogi, ale Słowo Boże zajmuje względem nich stanowisko zdecydowanie negatywne.[590] Nie będzie znaczącym członkiem żywego Kościoła i nie będzie się cieszył pełnią błogosławieństw duchowych ten, kto wzdryga się przed wyrzeczeniami i cierpieniami dla Chrystusa.

Jakiej miary cierpień ma Bóg prawo od nas żądać? Jaki ciężar doświadczeń może na nas nałożyć? — Nie do nas należy ustalanie w tym jakichś granic. Nasze oddanie się Bogu winno być zupełne, bezwarunkowe i nieodwołalne. Oznacza to, że Bóg zażądać może wszystkiego i że winniśmy być gotowi na wszystko. Jeśli bowiem ustalilibyśmy jakąś granicę, oznaczałoby to, że są rzeczy ważniejsze dla nas od Boga, z którymi związani jesteśmy mocniej niż z Nim. Nie dzieje się to zawsze, lecz musimy pamiętać, że Bóg nie rzadko żądał od Swoich wiernych ofiary zdrowia, wolności, a nawet życia. Piotr i Szczepan mieli przywilej przyczynienia się do Bożej chwały swoją śmiercią.[591] Nie uważali tego za tragedię ani katastrofę, nie żałowali, że weszli na drogę, która do tego doprowadziła, lecz przyjęli to w pokorze, jako część Bożej woli dla siebie. Nikt z nas nie wie, jakie przeżycia oczekują nas w przyszłości. Najlepiej przygotuje nas na nią i pozbawi wszelkich obaw przed nią nasza gotowość przyjęcia z ręki Bożej bez zastrzeżeń wszystkiego, przez co zechce nas dla Swojej chwały prowadzić. Dla miłujących Boga gorąco cierpienie dla Niego jest przywilejem.[592]

Dalsza ważna sprawa, związana z cierpieniem, jest taka, że przez cierpienia człowiek doznaje przemiany. Nie wszystkie cechy naszego nowego, niebiańskiego charakteru stają się naszym udziałem od razu, jak tylko zamieszka w nas Duch Święty. Z tą chwilą otrzymujemy je potencjalnie, stają się one dla nas dostępne, aby jednak stały się w naszym życiu rzeczywistością, potrzebne jest ich przyoblekanie, ćwiczenie się w pobożności.[593] Okoliczności, w jakich żyjemy, przyczyniają się do tego bardzo istotnie. Dobrze wiemy z praktycznego życia, że środowisko uczestniczy w kształtowaniu charakterów. Już z opowiastek dziecięcych wiemy o kapryśnych, niecierpliwych, upartych i zarozumiałych królewiczach czy też wydelikaconych, rozpieszczonych i rozkapryszonych królewnach. Cechy takie są skutkiem trybu życia w rozkoszach, przesycie, panowaniu. Człowiek, którego wszyscy słuchają na słowo i który natychmiast otrzymuje wszystko, czego zapragnie, będzie zniecierpliwiony każdą zwłoką i poirytowany każdą odmową. Człowiek, który nigdy nie doznał bólu, będzie nieczuły na ból innych. Kto nigdy nie zaznał krzywdy, nie będzie w stanie współczuć czy pomagać skrzywdzonym. Gdyby Bóg umieścił nas w cieplarni, wiele wspaniałych cech Chrystusa nie miałoby szansy uwidocznienia się w naszym charakterze. Bóg nie potrzebuje rozkapryszonych, wychuchanych królewiątek, lecz ludzi pełnych hartu, zdolnych nieść poważne ciężary związane ze służbą dla Niego. Dziwne to, ale nawet Jezus Chrystus musiał przechodzić przez cierpienia ze względu na doskonałość. Dzięki nim doskonałe stało się Jego posłuszeństwo, dzięki nim może On ratować kuszonych, dzięki nim może okazywać współczucie cierpiącym i rozumieć nasze słabości.[594]

Jeśli dotyczyło to Jezusa, o ileż bardziej dotyczy to nas, podległych najróżniejszym słabościom i ograniczeniom. Potrzebne są wszelkie środki, aby się z nich wydostać, potrzebna jest solidna szkoła nauki nowego życia na Boże upodobanie. Właśnie okoliczności zewnętrzne, zaplanowane i sterowane przez Boga, są taką szkołą, w której dzięki ćwiczeniom przyswajamy sobie stopniowo cechy Chrystusowe. Znosząc przeciwności i walcząc z przeszkodami uczymy się cierpliwości i wytrwałości. Znosząc ból i krzywdy uczymy się współczucia ze skrzywdzonymi i zbolałymi. W ten sposób zdobywamy umiejętność pokonywania różnych przeszkód w życiu duchowym, różnorodnej usługi współczłonkom w ramach ciała Chrystusowego, okazywania pomocy ludziom w najróżniejszych potrzebach. Przeciwności i udręki życia są więc kuźnią naszych charakterów, w której przechodzimy obróbkę, by być zdolnymi do wypełniania zaszczytnych duchowych zadań. Człowiek obrobiony w takiej szkole posiada szczególną wrażliwość, szczególną głębię spojrzenia na rzeczywistość, szczególną równowagę i stabilność, i wiele innych cennych walorów, które czynią go szlachetnym, a jego życie wyjątkowo owocnym. Czy mamy tego wszystkiego lekkomyślnie się pozbawiać tylko dlatego, że jest to w pewnym sensie nieprzyjemne? Przecież ludzie uczą się wytrwale, aby zdobyć pewne umiejętności, pracują ciężko, aby się dorobić, sportowcy trenują aż do wyczerpania, aby poprawić swą formę.[595] Cel, który przyświeca nam, chrześcijanom, wart jest daleko większych wysiłków, wyrzeczeń i ofiar.

Czy nasza przemiana pod wpływem różnych cierpień i ciosów potrzebna jest tylko do naszego życia tu na ziemi? Wszystko wskazuje na to, że jest ona konieczna ze względu na całą wieczność. Także w królestwie Bożym niepotrzebne są rozpieszczone królewięta. Strojem obowiązkowym dla uczestników weselnej uczty Baranka są sprawiedliwe czyny świętych.[596] Dlaczego? Zapewne dlatego, że wieczność w królestwie Bożym nie będzie miejscem ciągłego świętowania, ucztowania i próżnowania, jak niektórzy sądzą, lecz miejscem obfitego, wszechstronnego życia i owocnej, twórczej działalności. Poddając się więc cierpliwie urabianiu przez Boże dłonie w postaci różnych przeciwności naszego ziemskiego życia, przygotowujemy się na całą wieczność. Bez końca korzystać będziemy z tych różnorodnych umiejętności, zdobytych w tej Bożej szkole życia. Jest to powodem, dla którego ten Boży proces obróbki winniśmy nie tyko bez szemrania tolerować, lecz w najwyższym stopniu cenić.[597]

Tak więc dochodzimy do poznania, że człowiek, przechodzący z ciemności do światłości, ze śmierci do życia, spod władzy szatana do Boga, nie zostaje na resztę swojego życia wyzwolony od cierpień, lecz w świetle Bożej prawdy ulega całkowitej zmianie ich ocena. To, co dla człowieka ziemskiego, zmysłowego jest strasznym ciosem, dla człowieka duchowego okazuje się pożyteczne i błogosławione.[598] To, o czym ten pierwszy myśli z przerażeniem, może ten drugi spokojnie przyjąć, dziękując za to Bogu. Jest tak dlatego, że ludzie cieleśni pokładają nadzieję tylko w tym życiu, a wszystkie swoje nadzieje wiążą z materią. Takie rzeczy, jak brzydka twarz, ślepota, zachorowanie na raka, pożar domu czy śmierć osoby bliskiej godzą więc w ich stan posiadania niezmiernie dotkliwie. Te same rzeczy dla człowieka Bożego są przykre i bolesne, lecz w niczym nie naruszają fundamentalnych walorów jego życia: pojednania z Bogiem, przynależności do Królestwa Niebios, dziedziczenia z Chrystusem, życia wiecznego. Jakiekolwiek cierpienia nie naruszą żadnej z tych wartości duchowych, gdyż są one nienaruszalne.

Sprawdzian cierpień ujawnia zatem rodzaj stanu posiadania człowieka, prawdziwe jego bogactwo i obiektywną jego wartość. Kto ma tylko rzeczy ziemskie, musi drżeć przed cierpieniem, które może go ich pozbawić. Kto jest w Bogu bogaty, może sobie bez wielkiej rozpaczy pozwolić na utratę rzeczy ziemskich, wiedząc, że i tak korzysta z nich tylko chwilowo.[599] Nie trzeba dodawać, że daje to człowiekowi wierzącemu wspaniałe poczucie bezpieczeństwa, pogody ducha i szczęścia, jeśli tylko trafnie ocenia rzeczywistą wartość wszystkiego.

Ale to wszystko, co dotychczas powiedzieliśmy o cierpieniu, nie wyczerpuje całej biblijnej prawdy w tym temacie. Pozostaje do omówienia rzecz najważniejsza i najradośniejsza dla cierpiących. Okazuje się, że z cierpieniem związane są szczególne Boże obietnice, że zatem cierpiący uzyskują z tytułu swoich cierpień szczególne błogosławieństwa i szczególne przywileje u Boga.[600] Jest tak dlatego, że Bóg jest bezwzględnie sprawiedliwy i nie dopuści, by najróżniejsze okoliczności i przypadki losowe w sposób rażąco nierówny dotykały poszczególnych ludzi. Takie Boże postępowanie wynika nie z Bożego obowiązku, lecz z Bożej miłości. Sprawia ona, że Bóg wynagradza krzywdy, wyrządzone przez innych, nawet przez Jego wrogów. Złe traktowanie Łazarza przez bogacza było powodem, że po śmierci udziałem Łazarza były rzeczy dobre.[601] Cierpiący niewinnie skarbią sobie dobra na wieczność.

W jeszcze większym stopniu dotyczy to cierpiących dla sprawiedliwości, dla ewangelii, dla królestwa Bożego. Bóg straty ich nagradza stokrotnie już w tym życiu, a w dodatku czeka ich życie wieczne.[602] Przed tronem Bożej chwały staną ci, co "przychodzą z ucisku wielkiego", ci, co "Barankowi towarzyszą, dokądkolwiek idzie".[603] W tej przyszłej rzeczywistości wszystkie nasze obecne straty i utrapienia będą wydawać się niczym w porównaniu z tym, co dzięki nim stanie się naszym udziałem.[604]

Jakie więc wnioski ogólne wynikają z naszego tematu? Zgodnie ze Słowem Bożym dla ludzi pojednanych z Bogiem cierpienie nie jest nieszczęściem, lecz posiada głęboki sens. Nie jest ono wrogiem człowieka Bożego, lecz jego sprzymierzeńcem. Mamy prawo prosić naszego niebiańskiego Ojca o uzdrowienie, o ochronę przed złem, o zachowanie od wypadków, o rozwiązanie problemów. Bóg często modlitwy takie wysłuchuje, lecz nie są też rzadkością przypadki, kiedy odpowiedź Jego brzmi: "nie". Możemy mieć pewność, że w każdym bez wyjątku z takich przypadków Boże "nie" jest dla nas obiektywnie korzystniejsze, niż byłoby Boże "tak". Życie w takiej pewności jest wspaniałe. Dlatego człowiek duchowo dojrzały i doświadczony nie będzie pochopny w przedkładaniu Bogu tego rodzaju próśb, lecz badał będzie najpierw starannie, co jest wolą Bożą, jakie dobrodziejstwa duchowe niesie z sobą dana sytuacja. Im ściślejsze będzie zjednoczenie naszej woli z wolą Bożą, tym mniej będzie w naszym życiu niepewności co do sensu różnych naszych przeżyć. Będziemy wtedy w stanie przyjmować z rąk Bożych bez sprzeciwu wszystko, ufając niezachwianie, że także przeżycia bolesne i kruszące są częścią Bożego planu dla naszego życia. Postawa taka podoba się Bogu, a dla człowieka jest źródłem trwałego i głębokiego szczęścia.

Na zakończenie sprecyzujmy wyraźnie, co rozumiemy pod pojęciem szczęścia. Niektórzy rozumieją szczęście jako pomyślny zbieg okoliczności. "Miał szczęście" — mówią o człowieku, który znalazł banknot, uniknął wypadku, dobrze się ożenił itp. Dla innych szczęście jest stanem, w którym wszystkie okoliczności są dla człowieka dogodne i przyjemne, a więc obfitość wszystkiego potrzebnego, brak zmartwień, kłopotów, bólów, chorób itd. Szczęście, o jakim mówimy tutaj, nie jest ani jednym, ani drugim. Jest czymś znacznie mocniejszym i cenniejszym niż jedno i drugie. Pod pojęciem szczęścia rozumiemy tutaj trwałe, głębokie poczucie wewnętrznego pokoju, zadowolenia i radości, oparte o niewzruszone fakty. Szczęście takie posiadać może tylko człowiek pojednany z Bogiem i żyjący z Nim w społeczności, gdyż tylko fakty duchowe są niewzruszone. Szczęście w tym znaczeniu jest niezależne od okoliczności w świecie materialnym, toteż nie mogą go zakłócić żadne, najbardziej nawet bolesne przeżycia.

W Chrystusie Bóg rozwiązał więc wspaniale wszelkie problemy związane z cierpieniem. "Przestań się lękać tego, co masz cierpieć" — mówi niebiańska Głowa Swojemu Kościołowi. Mimo wszelkich doświadczeń i bólów, jakie przychodzi nam znosić, szczęście nasze pozostaje nienaruszone, gdyż szczęściem naszym jest być blisko Boga.[605]

"Nie, nie, niełatwa droga ta!
Nie, nie, niełatwa droga ta!
Lecz śmiało kroczę naprzód, bo Jezus jest ze mną,
On dobrze moją drogę zna."



Przypisy biblijne

[571]     Ps 34,20     Ps 37,39.40     Ps 91,14.15     Jr 15,20.21     2Kor 1,8–10     2Tm 3,11     2Tm 4,14–18
[572]     Łk 12,6.7     Ps 121,4–8     Rz 8,28
[573]     Mt 6,25–34     Iz 57,19–21     Flp 4,6.7     1P 5,7
[574]     Rdz 3,14–19     Rdz 4,10–12     Rz 5,12     Rz 2,2–6
[575]     Rz 1,27     1Kor 15,9     2Kor 12,7–9
[576]     Pwt 32,4     Hi 34,10     Mt 7,11     Jk 1,13     Jk 1,17
[577]     Ps 25,8–10     Ps 33,5     Ps 36,6–10     Ps 45,7.8     Za 8,17     1J 1,5     1J 4,8
[578]     1Krl 22,19–22     Hi 38,1–7     Dn 10,13     Ef 6,12
[579]     Hi 1,6–12     Hi 2,1–8
[580]     Hi 1,20–22     Hi 2,10     Hi 3,1–26     Hi 42,1–5
[581]     Hi 2,9
[582]     Rz 12,12     Hbr 10,32–38     Jk 5,7–11
[583]     J 9,1–3     J 11,4
[584]     Pwt 30,1–3     Hi 42,10–17     Dn 4,31–34     Ap 2,21.22
[585]     Mt 19,9     Łk 16,8     Rz 7,2     1Kor 7,39
[586]     Dz 9,16     2Kor 4,9     Ga 5,11     Kol 1,24     1Tes 2,2     Hbr 13,13     1P 4,16.17
[587]     Mt 16,21     Łk 24,26.46     Dz 17,3     Hbr 13,12     1P 2,23
[588]     Dz 14,19     1Kor 4,9–13     2Kor 1,8–10     2Kor 11,24–27     2Tm 1,12     2Tm 2,3
[589]     Mt 16,24–26     Łk 21,12     J 15,20.21     Dz 14,22
[590]     Flp 3,18.19     1Tm 1,18–20     1Tm 6,9.10     2P 2,1–3     Ap 2,14
[591]     J 21,18.19     Dz 7,54–60     2P 1,14
[592]     Dz 5,40.41     Rz 5,3     Flp 1,27–30     1P 4,12.13
[593]     Rz 13,14     Kol 3,12.14     1Tes 5,8     1Tm 4,7.8
[594]     Hbr 2,10     Hbr 2,17.18     Hbr 4,15     Hbr 5,8.9
[595]     Rz 5,3–5     1Kor 9,24–27     Jk 1,12     1P 1,6.7
[596]     Mt 22,11–14     Ap 7,13     Ap 19,7.8
[597]     Ga 6,17     Hbr 12,4–12     Jk 1,2–4
[598]     Mt 5,4.6.11     Mt 6,19.20     2Kor 4,16.18
[599]     Łk 12,4.5     Hbr 10,34     1P 4,12–14     Ap 12,11
[600]     Mt 5,12     Rz 8,17     2Tes 1,6.7     2Tm 2,11.12
[601]     Łk 16,19–25
[602]     Mt 5,10     Da 12,3     2Kor 4,17     2Tm 2,8–10
[603]     Ap 7,14     Ap 14,4
[604]     Rz 8,18     Rz 8,35.36
[605]     Ps 73,23–28     Ps 91,1–16     Ap 2,10.11