Józef Kajfosz: „Życie ma sens”



17

Owocna praca


Kiedy Bóg umieścił człowieka na ziemi, zlecił mu pewne określone zadania. Człowiek miał zarządzać powierzonymi mu przez Boga wartościami, lecz nie wywiązał się należycie z tego obowiązku, zawiódł Boże oczekiwania. Kiedy zjawił się na ziemi drugi Człowiek — Jezus Chrystus, przyszedł również w tym celu, aby wykonać zadania zlecone Mu przez Boga. Miał wypełnić wolę Bożą, zrealizować Boży plan.[491] Spełnił On chwalebnie wszystkie Boże polecenia, a owoce Jego doskonałego dzieła aż do dziś są dla nas ratunkiem i błogosławieństwem. Chrystus oddał Swoje ciało w służbę Bogu i wykorzystał je optymalnie dla Bożych celów, najpierw głosząc i prezentując światu królestwo Boże, potem zaś składając ofiarę za nasze grzechy. Ponieważ celem Bożym był ratunek i dobro człowieka, więc służąc Bogu Chrystus służył człowiekowi, ofiarując samego Siebie Bogu poświęcił się dla człowieka.[492] Będąc Stwórcą wszystkiego nie przyszedł jednak, by Mu służono, by dążyć do własnych celów, by ubiegać się o własną chwałę, lecz od początku do końca dążeniem Jego był Bóg. Dzięki tej postawie osiągnął szczyty znaczenia, władzy i chwały.[493] W tym wszystkim przejawiły się zasady, prawa i mechanizmy królestwa Bożego, o których już wspominaliśmy. Powinniśmy o tym pamiętać, gdyż jest to ważne ze względu na naszą własną postawę i jej skutki.

Kiedy Jezus opuścił tę ziemię, zstąpił Duch Święty, aby dać życie Kościołowi — Jego nowemu duchowemu ciału.[494] Jak Bóg działał przez Ducha w postaci Chrystusa, tak i w tej nowej postaci Kościoła Bóg przez tego samego Ducha kontynuuje Swe dzieło w dalszym ciągu. Zadaniem Kościoła jest prezentowanie światu żywego, zmartwychwstałego Chrystusa — głoszenie całemu stworzeniu dobrej nowiny o ratunku i o królestwie Bożym, o nowym wspaniałym życiu w wolności, sprawiedliwości i świątobliwości na Boże upodobanie. Wypełnianie tego zadania przez członki Kościoła jest więc kontynuacją pracy, którą wykonywał Chrystus, kiedy żył w ciele na ziemi. Bóg nie zlecił tych zadań aniołom ani żadnym innym stworzeniom, lecz zlecił je Swoim dzieciom, ludziom odrodzonym, odkupionym krwią Chrystusa.[495] Członki Jego ciała są więc jedynymi narzędziami, środkami, jakie Bóg aktualnie posiada, aby prowadzić Swą pracę na ziemi. Może zdziałać tylko tyle, ile udostępnimy Mu naszych rąk, nóg, ust, by dla Niego chodzić, pracować i mówić. Ktoś wyraził się, że Bóg podjął ogromne ryzyko, powierzając Swe dzieło w ręce ludzi. Nie do nas należy udzielanie Bogu rad, natomiast należy do nas uświadomienie sobie ogromnej odpowiedzialności, jaka na skutek tej Bożej decyzji na nas spoczęła. Od naszej postawy bowiem, od naszej uległości, naszego uniżenia i posłuszeństwa zależy los dzieła Bożego na ziemi. To od Kościoła zależy stan znajomości Boga, stan znajomości Bożych praw i Jego królestwa, stan znajomości Chrystusa, jak również opinia ludzi o Bogu i ich stosunek do Chrystusa. Ludzie sądzić będą o Bogu to, co wywnioskują o Nim obserwując Jego dzieci. Od nas zależy, czy znać będą Boga jako potężnego, bliskiego i wspaniałego, czy też jako słabego, dalekiego i nieciekawego.[496]

Wynika z tego, że zadaniem Kościoła nie jest tylko skupianie sygnatariuszy przymierza z Bogiem celem wspólnego przeżywania społeczności z Nim i między sobą, lecz że zadaniem tym jest przede wszystkim praca. Praca dla Boga, praca w służbie Chrystusa, praca pod kierownictwem Ducha Świętego. Jest to praca w ramach królestwa Bożego i dla królestwa Bożego. Celem jej jest budowanie tego królestwa i prezentowanie jego walorów na świecie oraz zapraszanie do niego wszystkich ludzi.[497]

Jak wygląda wypełnianie tych zadań przez Kościół w praktyce? Praca ta rozpoczęła się bezpośrednio po napełnieniu uczniów Chrystusa mocą z wysokości i kontynuowana jest po dzień dzisiejszy.[498] Uczniowie Chrystusa używając nóg, rąk i ust głoszą radosną wieść, a tych, którzy uwierzą, zanurzają w Chrystusa, czynią uczniami i uczą przestrzegać praw królestwa Bożego, których nauczyli się od Chrystusa. Postępując w ten sposób zdobywają coraz to nowe tereny, zakładają kościoły lokalne w coraz to nowych miejscowościach, podbijają pod posłuszeństwo Chrystusowi coraz to nowe serca ludzkie, powiększając w ten sposób zakres królestwa Bożego — tego przyczółka niebios na ziemi. Dzięki ścisłej łączności z Bogiem, wysokiej jakości prezentowanego życia, dokładnemu przestrzeganiu Bożych instrukcji i wyposażeniu w nadnaturalną Bożą moc podbój ten w początkowej fazie przebiegał niezmiernie szybko i skutecznie, dzięki czemu Kościół rozprzestrzenił się niebawem prawie po całym ówczesnym świecie.[499] Nie znaczy to jednak, że tereny, raz zdobyte dla chrześcijaństwa, pozostawały już na zawsze chrześcijańskie. Pod względem nazwy przeważnie tak, natomiast pod względem przynależności do królestwa Bożego i jakości życia z reguły nie. Życia duchowego nie można bowiem zakonserwować, utrzymuje się ono na bieżąco tylko dzięki nieprzerwanej łączności z niebem. Jak tylko łączność ta zostaje przerwana, wszystko wraca szybko do pogaństwa i martwoty duchowej, choćby pozostały pozory — zewnętrzne cechy chrześcijańskie. Dlatego często już po jednej generacji zachodzi konieczność ponownego głoszenia ewangelii na poprzednim terenie, tym trudniejszego, że skierowanego do ludzi uważających się za chrześcijan.

Z biegiem czasu ewangelia o ratunku dotarła na wszystkie kontynenty, budząc do życia duchowego ludzi najróżniejszych narodów i plemion. Pismo Święte, przetłumaczone na setki języków i narzeczy, umożliwia budowanie życia duchowego w najodleglejszych zakątkach globu. Duch Święty nie zaprzestał pracy, nie zniknęła też Jego nadnaturalna moc, przejawiająca się pod postacią darów duchowych. Aktualnie w całym świecie chrześcijańskim ma miejsce ożywienie duchowe, polegające na tym, że nominalni chrześcijanie z najróżniejszych wyznań pod wpływem Słowa Bożego odkrywają autentyzm życia duchowego — przeżywają nowe narodzenie, nawiązują osobisty kontakt z Bogiem i otrzymują dary duchowe — charyzmaty. Przeobrażająca moc Boża najbardziej widocznie przejawia się pod postacią całkowitej zmiany życia ludzi z marginesu społecznego: gangsterów, bandytów, alkoholików, narkomanów itp., którym żadne inne środki nie były już w stanie pomóc. Na polach misyjnych w krajach pogańskich Afryki i Azji żywa ewangelia głoszona z mocą całkowicie zmienia życie wielu tysięcy ludzi, czego dowodem bywają płonące stosy naznoszonych przedmiotów, takich jak środki i narzędzia służące do czarodziejskich praktyk, rzeczy skradzione, bożki, amulety, niemoralne książki, narzędzia zbrodni, narzędzia grzechu itp. W krajach, których władze tępią życie duchowe, moc tego życia przejawia się w niebywałej wytrwałości i ofiarności chrześcijan, którzy nocami zgromadzają się po lasach, przepisują Pismo Święte ręcznie, głoszą ewangelię z narażeniem swej wolności, rezygnują z niedostępnych dla nich studiów, wyższych stanowisk, znoszą najróżniejsze szykany. Nawet najsurowsze prześladowania, podejmowane z jawnym celem wytępienia chrześcijaństwa, nie są w stanie złamać chrześcijan, dla których prawda i miłość do Boga cenniejsze są niż życie.[500] Historia Kościoła stale na nowo potwierdza prawdziwość Pisma Świętego, stwierdzającego, że Kościół, choć ciągle atakowany, jest niezwyciężony.[501]

Jakie wynikają z tego konkluzje dla chrześcijanina jako jednostki? Kiedy zawarłeś przymierze z Bogiem, narodziłeś się na nowo i włączony zostałeś do ciała Chrystusowego, przestałeś być własnością szatana i stałeś się własnością Bożą. Sam swój nigdy nie byłeś ani nie będziesz. Wielu ludzi wprawdzie łudzi się, że są sami swoi, gdyż ich właścicielowi złudzenie to jest na rękę, ale kiedyś, ku ich przerażeniu, ono pryśnie. Zostanie własnością Bożą nie powinno w nas wywoływać żadnych przygnębiających uczuć upokorzenia, gdyż jest tym najlepszym, co na tej ziemi może być naszym udziałem. Jeśli rzeczywiście gorąco miłujemy Boga, to fakt, iż jesteśmy Jego własnością, będzie budził w nas radość i dumę. Mamy tu możliwość ponownego sprawdzenia naszego stanu duchowego — stopnia przeobrażenia naszej duszy pod wpływem Ducha. Biblia nie tylko stwierdza, że jesteśmy własnością Bożą, lecz poleca nam, byśmy żyli w świadomości tego faktu i dostosowywali do niego konsekwentnie nasze postępowanie.[502]

Fakt naszego należenia do Boga nie może pozostawać samą deklaracją słowną, artykułem wiary, faktem "na niby", jednym z wielu frazesów chrześcijańskich, lecz winien być rzeczywistością. Rzeczywistość ta przejawia się po prostu tym, że Bóg ma możliwość ze Swej własności korzystać, dysponować nią według Swej woli. W praktyce więc nasza przynależność do Boga winna przejawiać się w naszej gotowości służenia Bogu, czynnego włączania się w realizację Jego celów na ziemi — w pracę w ramach Jego Kościoła. Jeśli więc odkrywasz u siebie jakieś braki pod tym względem, masz ponownie możliwość utwierdzenia swego przymierza z Bogiem, przywrócenia ważności tym jego postanowieniom, które dotychczas w twoim życiu leżały odłogiem, i ściślejszego związania się z Nim w miłości i posłuszeństwie. Udostępniając Bogu nowe dziedziny twego życia, dotąd dla Niego niedostępne, przekonasz się, że także Bóg udostępnia ci Siebie w nowy, dotychczas nieznany ci sposób, co jeszcze bardziej cię wzbogaci, uszlachetni i uszczęśliwi.

Czego więc Bóg oczekuje pod tym względem od ciebie? Po prostu, że nie będziesz żył dla siebie, tylko dla Niego. Nie znaczy to ani, że masz pójść do klasztoru, ani też, że masz wstąpić do seminarium duchownego, lecz że będąc związany z Bogiem miłością z całego serca, myśli, duszy i siły, którą Duch zapisał na tablicach twojego serca, masz udostępnić Mu samego siebie i to, co posiadasz, by On mógł tobą dysponować. Na początek możesz więc wstrzymać się od wszelkich pochopnych działań i zmian i zrobić tylko remanent swoich myśli, uczuć, sił, zdolności, czasu i środków, aby zorientować się, do kogo i do czego należały one dotychczas, ile z nich potrzebujesz koniecznie dla zaspokojenia niezbędnych, bieżących potrzeb swoich i swojej rodziny, a ile mógłbyś od zaraz ofiarować Panu. Są ludzie, którzy tłumaczą swoją bezczynność brakiem czasu, lecz jest to na pewno argument nieuzasadniony, ponieważ wszyscy mamy dokładnie taki sam przydział czasu, mianowicie 24 godziny na dobę. Bóg jest pod tym względem całkowicie sprawiedliwy, przydziela dokładnie tyle samo premierowi, ile motorniczemu, tyle samo sprzątaczce, ile królowej Anglii. Nie chodzi więc o brak czasu, tylko o cele, na które go przeznaczamy — o nasze priorytety. Kto na mocy pierwszego przykazania najwyższy priorytet przypisze Bogu, znajdzie także dla Niego czas. Zwróciliśmy już uwagę na to, że człowiek cielesny, realizujący w swoim życiu żądze ciała, uganiający się za przyjemnościami, korzyściami i sukcesami, przeznacza na te cele ogromną część swojego potencjału. Wyzwoliwszy się z niewoli swoich zmysłów i usunąwszy ze swego codziennego życia szkodliwe przejawy życia według ciała, wygospodaruje łatwo mnóstwo czasu, sił i środków, które będzie mógł przekazać na pracę dla Boga.

Co konkretnie ma stanowić naszą pracę dla królestwa Bożego? W pierwszej kolejności jest nią opieka nad naszym własnym stanem duchowym.[503] Ponieważ jesteśmy członkami ciała Chrystusowego, dbałość o zdrowie członka jest dbałością o zdrowie całego ciała, gdyż choroba jednego członka byłaby chorobą ciała, utrudniającą lub uniemożliwiającą jego funkcjonowanie lub wzrost. Możemy też sprawę odwrócić i stwierdzić, że jeśli jakiś członek zaniedbuje swój stan duchowy i przez to choruje duchowo, szkodzi całemu Kościołowi, niszcząc tym jego zdrowie i umniejszając jego zdolność działania i budowania się. Z tego powodu pierwszą dziedziną naszej pracy winno być utrzymywanie w należytym stanie naszych stosunków z Bogiem.

Dalsza dziedzina naszych zadań wiąże się z naszą organiczną przynależnością do ciała Chrystusowego. W żywym organizmie nie ma miejsca na część, nie biorącą udziału w tym wspólnym życiu, nie związaną z resztą ciała, zajętą tylko sobą. Byłaby to część obca, nie należąca do ciała, jakiś rodzaj nowotworu. Jeśli więc należysz do Chrystusa, należysz do ciała, zatem jesteś organicznie związany z innymi członkami i uczestniczysz w ich wspólnym życiu. Przyjmujesz od nich duchową pomoc i usługę w najróżniejszej postaci i takiej samej udzielasz im w miarę posiadanych przez ciebie dóbr duchowych.[504] Twoją pracą dla dobra ciała jest nie tylko to dawanie, lecz również to przyjmowanie, ponieważ twój wzrost przyczynia się do wspólnego wzrostu. Szczególnie w początkowym okresie twojego życia duchowego więcej będziesz musiał przyjmować, niż dawać, aby sam wzrastać i utwierdzać się. Robiąc to starannie będziesz bezpośrednio budował ciało dzięki temu, że przyjmując usługę duchową od innych wytwarzasz w sobie zdolność podobnego usługiwania innym w przyszłości, przygotowujesz się więc sam do usługi dla ciała. Poznając więc Boga i Jego Słowo, modląc się z innymi, słuchając ich doświadczeń i przeżyć, przypatrując się ich życiu i przyjmując ich rady, upomnienia i wskazówki, budujesz w sobie zdolność dopomagania innym w poznaniu Boga i Jego Słowa, udzielania pomocy przez modlitwę, dzielenia się swoimi doświadczeniami i przeżyciami, służenia przykładem swojego życia i udzielania innym rad, napomnień i wskazówek. Twój wzrost nie jest więc bynajmniej sprawą prywatną, lecz sprawą całego ciała.

Nie myśl, że twoje przyjmowanie kiedyś się skończy i potem będziesz już tyko dawać. Powinieneś starać się, by móc dawać jak najwięcej, zawsze jednak będziesz musiał także przyjmować i pod wieloma względami zdany będziesz na pomoc innych. Pomoże ci to uniknąć pychy i zarozumiałości, na które nie ma miejsca w ciele.[505] Z drugiej strony jednak unikać musisz także zbytniej skromności i przesadnie niskiego mniemania o swoich możliwościach. Jesteś powołany do usługiwania innym w ramach ciała, jest to twoim obowiązkiem i przywilejem, nie możesz się więc od tego uchylać. Sami z siebie nie jesteśmy w stanie zdziałać dla Boga niczego; nasza zdolność pochodzi całkowicie od Niego. Udostępniamy Mu tylko nasze słabe, kruche gliniane naczynie, On zaś bierze je i wkłada w nie wspaniały, cenny niebiański skarb.[506] Trzeba sobie wyraźnie uświadomić wzajemną relację pomiędzy naczyniem a tym skarbem. Dla usługiwania Bożym skarbem naczynie jest koniecznie potrzebne, chodzi jednakże wyłącznie o usługiwanie Bożym skarbem, nie własnym naczyniem. Innymi słowami, nasze ciało, siły, zdolności, umiejętności są do naszej usługi niezbędne, nie chodzi jednak w żadnym wypadku o usługę tymi siłami, zdolnościami czy umiejętnościami. Bez Bożego skarbu, czyli bez treści duchowych, wlanych w nasze naczynie przez Boga, nasze siły, zdolności i umiejętności nie przydadzą się w Bożej pracy na nic. Wynikają z tego dwa praktyczne wnioski. Po pierwsze, aby móc coś dawać, trzeba pozostawać w kontakcie z niebem i najpierw przyjąć. Po drugie, wszystkie owoce naszej pracy są dziełem Bożym i nie mamy żadnej podstawy do przypisywania sobie zasługi. Udostępniliśmy wprawdzie naczynie, lecz ono jest przecież także dziełem Boga i prawowitą Jego własnością. Nie martwi nas jednak wcale brak własnej zasługi, gdyż nie żyjemy dla siebie, lecz dla Boga; nasze własne "ja" rozpłynęło, roztopiło się w Chrystusie, Jego sukces jest naszym sukcesem. [507]

Kolejna dziedzina naszej pracy wiąże się z zadaniem Kościoła prezentowania Chrystusa i królestwa Bożego w tym świecie. Jako ludzie Boży w otoczeniu ludzi tego świata jesteśmy przeznaczeni do tego, by promieniować życie Boże do tego otoczenia.[508] Takie jest nasze posłannictwo, po to Bóg trzyma nas na świecie; toteż w żaden sposób nie możemy się od tego zadania uchylić, gdyż byłoby to sprzeniewierzeniem się Bożym rozkazom. Nie znaczy to jednak, że obowiązek ten jest dla dzieci Bożych jakimś ciężarem. Przeciwnie, ponieważ miłują one Boga, są pod wrażeniem Jego wspaniałości i znana im jest nieporównywalna wyższość życia Bożego nad życiem zmysłowym, pali się w nich pragnienie dzielenia się z innymi tymi odkryciami, które zmieniły całe ich życie i zaspokoiły na zawsze ich zapotrzebowanie na szczęście.[509] Do tego aspektu pozytywnego dochodzi jednak jeszcze nie mniej istotny aspekt negatywny. Życie zmysłowe, prowadzone w grzechu, zmierza nieuchronnie do śmierci i wiecznej zguby. Jedynym ratunkiem jest osobiste skorzystanie z ofiary Chrystusa, pojednanie z Bogiem, nowe narodzenie — czyli zanurzenie się w Chrystusie. Człowiek zanurzony w Chrystusa jest wyratowany i wie o tym, że przeszedł ze śmierci do życia.[510] Wie także, że ci ludzie, którzy nie przeszli, giną. W tych okolicznościach każdy człowiek zbawiony ma moralny obowiązek ostrzegania tych, którym grozi zguba, i wskazywania im drogi ratunku, podobnie jak człowiek, który cudem uniknął upadku w przepaść, ma obowiązek przestrzegania tych, którzy idą za nim. Uchylanie się od tego byłoby karygodnym zaniedbaniem, obciążającym danego człowieka nieprzebaczalną winą.[511] Wina ta obciąża uczni Chrystusa, lekceważących swoje posłannictwo.

W jaki sposób pojedyncze członki ciała Chrystusowego wypełniać mogą swe zadania świateł na świecie? Przede wszystkim przez ścisły osobisty kontakt z Bogiem, umożliwiający utrzymywanie wysokiego poziomu życia duchowego. Światła wcale nie muszą się wysilać, aby świecić. Świecenie jest po prostu naturalną właściwością ciał ogrzanych do odpowiedniej, dostatecznie wysokiej temperatury. Ciało wystarczająco gorące świeci, podgrzewane — świeci coraz jaśniej, ochładzane — świeci coraz mniej, aż staje się całkiem ciemne. To prawo fizyczne, tak jak inne, ma swój odpowiednik w sferze duchowej. Gorący chrześcijanin jest światłością świata, letni i zimny jest ciemnością.[512] Aby być gorący, musi być bez przerwy mocno ogrzewany niebiańską energią Ducha Świętego, a wtedy ta stale dopływająca energia, zamieniana w światło, promieniować będzie do otoczenia. Ogrzewanie to dochodzi do skutku przez kontakt z Bogiem, przebywanie w sferze niebiańskiego, duchowego życia. Utrzymując ten kontakt umożliwiamy przepływ duchowych, niebiańskich treści z wysokości do głębi naszej istoty, przez co następuje napełnianie naszego naczynia skarbami niebios. Z naczynia napełnionego rozlewa się płyn na zewnątrz — z człowieka duchowo rozgrzanego może emanować do otoczenia Boża światłość.

Aby to miało miejsce, trzeba też utrzymywać swe naczynie w należytym stanie, aby zaś nasza usługa duchowa mogła wzrastać, powinniśmy starać się, by nasze naczynie było coraz bardziej zdatne do użytku, przede wszystkim przez jego oczyszczanie i uświęcanie.[513] Oczyszcza nas wyłącznie krew Chrystusa, naszym poświęceniem jest Chrystus, nie znaczy to jednak, że dzieje się to automatycznie. Jak środek czyszczący musi być zastosowany i nie wystarczy trzymać go w butelce, tak i krew Chrystusowa musi być na bieżąco stosowana. Kiedykolwiek zauważymy na sobie jakąś plamę duchową, czy to patrząc w zwierciadło Słowa Bożego, czy to w snopie światła Ducha Świętego, czy przez zwrócenie nam uwagi współczłonka ciała, musimy poddać splamione miejsce oczyszczającemu działaniu krwi Chrystusowej. Świętość z kolei nie jest niczym innym, jak tylko oddzieleniem się dla Boga i Jego sprawy, odłączeniem się od wszystkiego tego, co nie jest Boże, czyste i chwalebne.[514] Człowiek ulegający swym zmysłom, korzystający z pokarmów ze stołu księcia tego świata, związany uczuciowo z rzeczami ziemskimi, rozpraszający swą uwagę na mnóstwie pospolitych spraw doczesnych, nie będzie błogosławieństwem ani dla członków Kościoła, ani dla świeckiego otoczenia.

Co konkretnie i jak powinieneś robić? Prace i usługi dla królestwa Bożego są bardzo różnorodne i obejmują wiele różnych dziedzin. Nie powinieneś decydować sam ani decydować pochopnie. Jako uczeń Chrystusa jesteś sługą, współpracownikiem Bożym i On powinien ustalać zakres twojej pracy. Niektóre rodzaje usługi wymagają sprawności umysłowej lub fizycznej i nie każdy się do nich nadaje. Dlatego sprawę zaangażowania w pracę dla Pana należy rozwiązywać w modlitwie, zważając na prowadzenie Ducha, wskazówki współczłonków ciała, istniejące w Kościele potrzeby oraz otrzymane od Boga wyposażenie. Niektórzy ludzie już od dzieciństwa noszą pewne cechy i pewne skłonności, które później określają rodzaj ich pracy dla Chrystusa, lecz zdarza się także i tak, że Bóg w sposób nadnaturalny przygotuje kogoś do pracy, do której nie miał wcale zdolności wrodzonych. Boża nadnaturalna moc nie zna pod tym względem żadnych granic i nawet z beznadziejnego jąkały może ukształtować kaznodzieję Słowa. Istnieją dwie skrajności, których trzeba unikać. Jedna to przekonanie, że nie nadaję się do niczego i nic nie jestem w stanie zrobić dla Boga. Niezależnie od wszelkich braków, Bóg ciebie chce używać i ma dla ciebie pracę, choćbyś nawet był analfabetą lub inwalidą. Pan potrzebował nawet osiołka.[515] Na pewno możesz się przynajmniej modlić, a modlitwa to praca, dająca w królestwie Bożym bodajże najwspanialsze rezultaty.[516] Drugą skrajnością jest gardzenie drobnymi i zwykłymi zadaniami, uleganie górnolotności i porywanie się na działania, przewyższające aktualne możliwości duchowe. Bóg na pewno nie skąpi Swym dzieciom wielkich darów i wielkich zadań, takich jak urząd apostolski, prorocki, nauczycielski i inne, obowiązuje jednak zasada stopniowego awansu: ci, którzy sprawdzili się w małym, otrzymują więcej.[517] Dlatego nie ograniczaj w swym wewnętrznym nastawieniu zakresu swej służby dla Boga ani od dołu, ani od góry; nie uchylaj się ani przed szorowaniem podłogi w sali zgromadzeń, ani przed głoszeniem Słowa Bożego do wielkich tłumów. Po prostu przynieś swoje naczynie i niech niebiański Dyspozytor używa go według Swej woli. Zakres i jakość twojej służby będzie proporcjonalna do twojej miłości, uległości, wierności i wytrwałości.

Jeśli będziesz pracownikiem z miłości, to nie będziesz oglądał się na wynagrodzenie, nie będziesz ograniczał godzin pracy, nie będziesz liczył poniesionych kosztów ani żałował doznanych strat. Praktycznie oznacza to, że będziesz stale świadomy tego, że żyjesz dla Boga po to, aby budować Jego królestwo, i stopniowo całe swoje życie przystosujesz do tego powołania. Uczulisz się na potrzeby Kościoła i potrzeby otaczających cię ludzi i niejako automatycznie, na bieżąco, współdziałać będziesz z Bogiem. Kiedy doznasz jakiegoś błogosławieństwa, podzielisz się nim z innymi. Kiedy usłuży ci jakiś człowiek, zaprowadzisz go do tych, którym potrzebna jest podobna usługa. Kiedy zobaczysz kogoś w potrzebie, której sam nie będziesz mógł zaradzić, poszukasz dla niego i skontaktujesz go ze źródłem skutecznej pomocy. W ten sposób, otrzymując błogosławieństwo, będziesz na bieżąco źródłem błogosławieństwa dla innych. Robiąc to będziesz kontynuatorem dzieła Chrystusa, który "chodził, czyniąc dobrze".[518] Robiąc to stwierdzać będziesz coraz wyraźniej, że towarzyszy ci Boża obecność, Boża moc i Boża aprobata. Jeśli będziesz wierny i szczery, poddany woli Bożej, Bóg potwierdzać będzie twoją służbę znakami i cudami. Nie ma nic niemożliwego dla tych, którzy działają w imieniu Pańskim i którymi kieruje Bóg.[519] W pracy tej nie będziesz osamotniony. Pracować będziesz w ramach Kościoła, jako jeden z członków wielkiej drużyny Bożych oraczy, siewców, żniwiarzy, winiarzy czy rybaków.[520] Praca ta mimo trudów będzie dla ciebie niewyczerpanym źródłem radości, szczęścia i satysfakcji.

„O Panie, to Ty na mnie spojrzałeś,
Twoje usta dziś wyrzekły me imię.
Swoją barkę pozostawiam na brzegu,
Razem z Tobą nowy zacznę dziś łów.”



Przypisy biblijne

[491]     Hbr 10,7.9     J 4,34     J 5,30     J 17,4
[492]     J 6,38–40     J 3,16.17     Hbr 2,9.10     1P 3,18
[493]     Mt 20,28     J 7,18     J 8,50     Flp 2,9.10
[494]     J 16,7–15     Łk 24,45–49     Dz 1,7     1Kor 12,12.13
[495]     J 17,18     J 20,21.22     Mt 28,18–20     2Kor 5,18–20
[496]     2Kor 2,14     2Kor 3,2.3     Dz 4,33     Dz 5,11.13     1Kor 14,25
[497]     Mt 9,37.38     J 4,35–38     Mt 10,5–15     Mt 20,1–7     Rz 12,11     1Kor 15,58
[498]     Dz 2,37–41     Dz 5,12–16     Dz 8,4–8     Dz 10,44–48     Dz 11,21–26     Dz 14,1–7     Dz 17,10–15     Dz 28,14–31
[499]     Dz 1,8     Rz 15,18–20     2Kor 10,4.5     1J 5,4
[500]     Dz 8,1–4     Dz 13,50–52     Dz 14,19.20     Hbr 10,32–34
[501]     Mt 16,18     Rz 8,36.37     2Kor 4,8–15     1J 4,4
[502]     1Kor 6,19.20     Rz 14,7–9     2Kor 5,15     Rz 6,11.13
[503]     1Tm 4,16     Dz 20,28     1Kor 12,26.27
[504]     1Kor 12,7.25     J 13,14.35     Rz 15,7.14     Ga 5,13     Ef 4,2.25.32     Kol 3,13     1P 1,22     1P 4,8.9     1J 4,7.11.12
[505]     Łk 16,15     1Kor 12,21.22     Ga 5,26     Jk 4,6
[506]     Rz 9,20.21     2Kor 4,7     1Tes 4,4     2Tm 2,20.21     1P 4,10
[507]     1Kor 1,28–31     1Kor 4,7     2Kor 10,17     Flp 3,3
[508]     Ef 3,10     1P 2,9.12     Mt 5,16
[509]     Dz 4,20     1Kor 9,16     Ef 3,8     Ps 107,2–9
[510]     J 5,24–29     1J 3,14.15     Mk 16,16     Ga 6,8
[511]     Ez 3,18–21     Dz 20,26.27     Jk 5,19.20     Jud 1,22.23
[512]     Mt 5,14     Prz 4,18     Ef 5,8     Ap 3,15.16
[513]     2Tm 2,21     2Kor 7,1     1Tes 4,3.7     1J 3,3
[514]     2Kor 6,14–17     1Tes 5,22     1Kor 10,21–23     Flp 4,8.9
[515]     Mt 21,2.3     Mk 11,2.3     Łk 19,30.31
[516]     Dz 4,24.31     Dz 12,5.11     Rz 15,30.31     Kol 4,12     1Tm 2,1–3     1Tm 5,5     Flm 1,22     Jk 5,15–18
[517]     Mt 25,21.23     Mt 24,45–51     1Kor 4,2     2Tm 2,2     1Tm 3,10.13
[518]     Rdz 12,1.2     Dz 10,37.38     Ga 6,9.10     2Tes 3,13
[519]     J 14,12–14     Mk 16,17.18     Flp 4,13     Łk 10,19     Dz 3,6     Dz 16,18
[520]     Jk 5,7.8     1Kor 3,9     Mt 21,28.33     Mt 4,19