Kiedy słyszymy jakieś nawoływanie do odrodzenia duchowego, obojętne czy z ust księdza, biskupa, papieża, jakiegoś ewangelisty czy nawet muzułmanina, znaczna część z nas odruchowo zajmuje postawę obronną. Dlaczego? Ponieważ podświadomie tłumaczymy to sobie tak, że żąda się od nas, abyśmy poddali się jakiemuś odgórnie narzuconemu systemowi reguł oraz ludzkim hierarchom, pilnującym ich przestrzegania. I to w dodatku reguł, których dobrze nie znamy i o słuszności których nie jesteśmy do końca przekonani, oraz hierarchom, którym nie do końca ufamy. Utrzymuje się bowiem dosyć rozpowszechnione przekonanie, że to „Kościół” przez całe wieki przymuszał ludzi do kierowania się „jedynie zbawiającą prawdą”, surowo karząc i tępiąc opornych, a przy okazji utrudniając rozwój intelektualny, społeczny, kulturalny, artystyczny, gospodarczy, naukowy, techniczny. Jest to niewątpliwie spojrzenie nieobiektywne, tendencyjne, gdyż na rachunek Kościoła trzeba także zaliczyć wiele szlachetnych wysiłków i inicjatyw, zmierzających do eliminowania lub łagodzenia krzywdy społecznej. Niemniej jednak, aczkolwiek niesłusznie, duchowość często kojarzona bywa z zacofaniem, a dążenie do jej wzrostu z usiłowaniem powstrzymania postępu.
Mówiąc bardziej konkretnie, odwoływanie się do wartości chrześcijańskich odbierane jest często jako chęć nawrotu do nieciekawej przeszłości, a wskazywanie na ewangeliczny program odnowy jako sięganie po środki już stosowane, które okazały się nieskuteczne. I rzeczywiście, patrząc na liczne fragmenty historycznej „chrześcijańskiej” przeszłości, a nawet i teraźniejszości, wiele osób z całym przekonaniem mówi: „Nie! Ślicznie dziękujemy. To już przerabialiśmy”.
Postawa taka bierze się stąd, że istnieje ogromna przepaść między programem wynikającym z treści Ewangelii, a jego karykaturalną realizacją historyczną, czyli tym wszystkim, co człowiekowi niewierzącemu kojarzy się z pojęciem „chrześcijaństwo”. Boża oferta dla ludzkości jest doskonała, natomiast czynnik ludzki jest źródłem zniekształceń i wypaczeń. Kościoły instytucjonalne zawiodły i zawodzą na wiele sposobów, jednak Kościół jako organizm duchowy pokonuje przeszkody i pod kierownictwem Ducha Świętego podąża do wytyczonego celu. Aktualnie mamy na to więcej dowodów niż kiedykolwiek w przeszłości.
Koniecznym warunkiem skutecznej odnowy społecznej i podążania w kierunku dobra jest wolność sumienia, wyznania, przekonań. Ponieważ kościoły instytucjonalne nieraz ją gwałciły, panuje prawie powszechne przekonanie, że jest ona osiągnięciem humanizmu i wywalczona została w starciu z ówczesnym chrześcijaństwem, które było jej przeciwne. Taka jest niestety prawda historyczna. Pod hasłami wolności, równości i braterstwa walczyli wolnomyślicielscy rewolucjoniści, a instytucjonalny Kościół bronił raczej starego porządku. Filozof Voltaire rozmawiał podobno kiedyś z przedstawicielami jakiejś sekty, którzy przyszli go „nawracać”. Słuchał ich przez chwilę, po czym przerwał i odpowiedział: „Nie wierzę ani słowa z tego, co mówicie, ale oddałbym życie za to, aby było wam wolno to mówić”.
Trzeba jednak zauważyć, że wielu twórców tych idei było ludźmi głęboko wierzącymi, oddanymi Bogu i ceniącymi Pismo Święte. I to między innymi jego treść doprowadziła ich do wniosku, że żmudne dochodzenie do prawdy wymaga wolności i nie może przebiegać pod nadzorem ludzi przypisujących sobie nieomylność. Tak, to prawda, że „wiarę” chrześcijańską czy raczej jakiś jej konkretny wariant narzucano niejednokrotnie ludziom siłą, jednak nie działo się to nigdy w myśl Ewangelii, lecz zawsze wbrew Ewangelii.
Wielce istotne jest zrozumienie, jak bardzo głęboko wolność człowieka jest osadzona w Piśmie Świętym i w nauczaniu Chrystusa. Horace Greeley wyraził to w następujących słowach: „Jest rzeczą niemożliwą zniewolenie umysłowe lub społeczne ludzi czytających Biblię. Zasady biblijne są fundamentem ludzkiej wolności”. [38]
Zauważmy, że już od pierwszych kart Starego Testamentu Bóg stawia człowieka raz po raz przed wolnym wyborem. W środku ogrodu Eden stało drzewo poznania dobra i zła. Ze względu na dobro człowieka Bóg ostrzegł go przed spożywaniem z niego owocu, jednak nie uczynił nic, aby mu to uniemożliwić. Nie otoczył tego drzewa zasiekami z drutu kolczastego ani nie umieścił tam uzbrojonych wartowników. Widząc dyszącego zazdrością i gniewem Kaina Bóg ostrzegł go dobitnie przed grzechem i pouczył, że powinien nad nim panować, ale nie zrobił nic, by uniemożliwić mu zabójstwo Abla.
— Dlaczego tego nie zrobił? Przecież zapobiegłby w ten sposób strasznej tragedii upadku w grzech, której skutki nękają nas po dzień dzisiejszy! — Właśnie. Czasem, kiedy widzimy zło, popełniane przez ludzi, nasuwa nam się myśl, że byłoby lepiej, gdyby Bóg traktował nas jako istoty niepoczytalne i uczynił nam wybór zła niemożliwym. Ale to zdegradowałoby nas do roli niewolników. Najwyraźniej Bóg nie przeznaczył nas do takiej roli. Chce mieć partnerów, cieszących się wolnością. To widać wyraźnie także z wszystkich dalszych przypadków Jego postępowania z człowiekiem. Bóg mówi: …kładę przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo. [39] Jest to jednak zawsze zaproszenie i zalecenie, a nigdy przymus.
To samo dotyczy nauki Chrystusa. Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu. [40] W imię Jego głoszone będzie nawrócenie i odpuszczenie grzechów wszystkim narodom. [41] Wszelkie Boże nakazy są propozycjami, które człowiekowi wolno przyjąć lub odrzucić. …gdzie jest Duch Pański — tam wolność. [42] Człowiek odpowiada za swoje wybory i ponosi ich konsekwencje. Jakże szaleńczy wydaje się pomysł narzucania ludziom Bożej woli przymusem, siłą i gwałtem! Kiedykolwiek widzimy takie postępowanie, podejmowane rzekomo w imię Boga, możemy mieć całkowitą pewność, że Bóg nie ma z tym nic wspólnego.
— Jak więc mogą chrześcijanie wypełnić swoje posłannictwo i pozyskać dla Chrystusa wszystkie narody? — Tylko głosząc i nauczając, to znaczy w mocy Ducha Świętego przekonując wszystkich ludzi, że Boże propozycje i rozwiązania są dla każdego człowieka i każdego społeczeństwa optymalne. W grę wchodzi więc tylko „pozyskiwanie”, a nigdy nakazywanie, zmuszanie, naciskanie, szantażowanie itp. Jezus Chrystus nazwał siebie dobrym pasterzem. Za dobrym pasterzem owce podążają dobrowolnie. W odróżnieniu od złych pasterzy, którzy usiłują pędzić owce przed sobą.
Zachwyceni jakąś ideą jesteśmy w pokusie wprowadzania jej w życie za wszelką cenę, nie przebierając w środkach. Jeśli jednak użyjemy środków, naruszających czyjąś wolność, to tym samym zaprzepaszczamy daną ideę i wykluczamy możliwość wprowadzenia jej w życie. Idea bowiem naprawdę wartościowa może zwyciężyć i utrzymać się dzięki swojej wartości, natomiast idea wprowadzona siłą będzie mogła utrzymać się tylko dzięki tej sile.
Mieliśmy w XX wieku dwie bezbożne idee, które ich zagorzali zwolennicy narzucili siłą. Obie one okazały się ideami zła i upadły mimo prób utrzymywania ich przemocą. Na horyzoncie są jeszcze dalsze takie idee i być może znajdą się tacy, którzy nie wyciągnęli nauki z tych lekcji historii i zechcą jeszcze raz powtórzyć tę beznadziejną próbę, z góry skazaną na niepowodzenie. Prawdziwy lud Boży, wierny nauce Chrystusa, jest naturalnym wrogiem wszelkiego totalitaryzmu. Tak było zawsze w przeszłości i tak będzie aż do upadku ostatniego z nich. Kiedykolwiek widzimy kogoś, uciekającego się w lansowaniu swoich celów do ograniczania ludzkiej wolności, możemy być pewni po pierwsze tego, że jego cele są niewiele warte, a po drugie tego, że prędzej czy później ten ktoś poniesie klęskę. Tyrania może utrzymywać się przez pewien czas i dokonać wielkich spustoszeń, ale w końcu upadnie, ponieważ Panem historii jest Bóg.
Jako uczniowie Chrystusa, zachwyceni wspaniałością i skutecznością Jego nauki, nie mamy ani żadnej chęci, ani żadnej potrzeby uciekania się do nacisków czy manipulacji w trakcie wprowadzania jej w życie. Jest ona wystarczająco atrakcyjna, aby pozyskać wszystkich ludzi dobrej woli. Mamy nadnaturalne wsparcie mocą Ducha Świętego i mamy liczne biblijne obietnice, w których Bóg zapewnia nas o tym, że Jego program zostanie zrealizowany. Aby tak jednak było w naszym konkretnym przypadku, musimy upewnić się, że stosujemy konsekwentnie strategię Mistrza opartą o bezwzględne dobro, a unikamy wszelkich elementów zła.
Jest to szczególnie ważne w sytuacji, kiedy działają różne orientacje polityczne, podające się za chrześcijańskie i występujące pod hasłami chrześcijańskimi. Jednym z bardzo ważnych kryteriów ich oceny powinien być ich stosunek do wolności. Słysząc jednoznacznie wrogie uwagi na temat ludzi niewierzących lub nastawionych krytycznie do religii, widząc przejawy nietolerancji od sarkastycznych aluzji aż po obraźliwe wyzwiska i pogróżki pod adresem mniejszości religijnych, etnicznych czy seksualnych, możemy być pewni, że mamy do czynienia z ludźmi dalekimi od charakteru i nauki Chrystusa. I nie trudno odgadnąć, że gdyby tacy ludzie doszli do władzy, mielibyśmy niechlubną powtórkę z historii.
— Ale czy to znaczy, że ma istnieć wolność popełniania zła? — W pewnym sensie i w pewnym stopniu tak, gdyż sami będąc złymi nie jesteśmy w stanie wykorzenić zła bez stosowania zła. Mówi o tym Ewangelia, zwracając naszą uwagę na to, iż Bóg sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. [43] Jeszcze wyraźniej widać to w przypowieści Chrystusa o chwaście. [44] Chwastem na roli są synowie Złego w świecie. Gospodarz zabrania swoim sługom go wyrywać i każe pozwolić mu róść aż do żniwa.
Władza ma oczywiście obowiązek bronić społeczeństwo przed przestępczością. Od tego jest prawo karne i wymiar sprawiedliwości. Dotyczy to jednak tylko ograniczonego zakresu czynów ewidentnie destrukcyjnych. Idea wymiaru sprawiedliwości ulega wypaczeniu, jeśli dochodzi do poszerzania tego zakresu o czyny, będące złymi tylko w subiektywnym przekonaniu rządzących. Rozgraniczenie w konkretnych przypadkach może być trudne i wymaga wielkiej rozwagi i mądrości Bożej, z pewnością jednak nie jest zgodna z tą mądrością sytuacja, kiedy „prawda” rządzących jest przymusowa dla wszystkich.
To samo dotyczy stosunków wewnątrz Kościoła. Duchowe przywództwo nie może nikomu narzucać swojej woli ani nikogo zmuszać. Nie jest ono powołane do tego, by panować nad duszami, lecz by być dla nich wzorem. [45] Każdy człowiek jest przed Bogiem odpowiedzialny osobiście i przede wszystkim musi kierować się własnym sumieniem. Mądry przyjmie oczywiście dobrą radę, ale nie może przekazać nikomu odpowiedzialności za swoje postępowanie. Przywódcom należy się szacunek, ale nie bezwzględne posłuszeństwo. Prawo państwowe zabrania zakładania organizacji, w których obowiązywałoby bezwzględne posłuszeństwo rządzącym. Organizacje takie słusznie uważane są za ekstremistyczne. Wolność człowieka w żadnym wypadku nie może być gwałcona.
Próby wcielenia w życie etyki chrześcijańskiej przez akty legislacyjne i naciski administracyjne to pomieszanie z poplątaniem. Świadczy to o moralnej i socjologicznej niekompetencji tych, którzy takie wysiłki podejmują. Nie tylko nikogo nie można w ten sposób pozyskać, lecz w dodatku wszystkim nie do końca przekonanym do chrześcijaństwa można je w ten sposób skutecznie obrzydzić. Ponieważ zaś w przeszłości to już się działo na wielką skalę i tkwi w ludzkiej pamięci, mamy aktualnie do czynienia z dosyć powszechną niechęcią lub przynajmniej podejrzliwością. Wielu naszych rodaków, słysząc hasła duchowej odnowy, podejrzewa, że o to właśnie chodzi tym, którzy ją lansują. Że marzą oni o wprowadzeniu wartości chrześcijańskich pod przymusem. A podejrzenia takie potwierdza istnienie i działalność tych, którzy faktycznie zdają się mieć takie zamiary.
Wypada więc na koniec raz jeszcze dobitnie stwierdzić: Bóg
obdarzył człowieka wolnością wyboru i wolność ta jest jego
niezbywalnym prawem. Każdy, kto powstaje, aby człowieka tej wolności
pozbawić, narusza Boże prawa. Bóg dobitnie ostrzega człowieka przed
złem i jego skutkami i Kościół z Bożego upoważnienia i nakazu także ma
prawo i obowiązek to robić. Powinien to robić apelując do ludzkich
sumień, prezentując swoim wysokim przykładem moralnym wspaniałość
życia wyzwolonego od zła i wskazując ludziom drogę do owego
ewangelicznego wyzwolenia. Każdy człowiek ma jednak wolność tę Bożą
ofertę przyjąć lub ją odrzucić. Bez względu na to, czy ją przyjmuje,
czy odrzuca, Bóg kocha go niezmiennie i dlatego także ze strony ludu
Bożego człowiek taki powinien doświadczać Bożej miłości.
Przypisy
[38] Amerykanin Horace Greeley (1811–1872) był politykiem, wydawcą wpływowego dziennika New York Tribune, założycielem Partii Republikańskiej, działaczem na rzecz zniesienia niewolnictwa. Cytat pochodzi z: Henry H. Halley, Halley’s Bible Handbook, Zondervan, Grand Rapids, Michigan 1964, s. 22 (tłum. autora).
[39] Księga Powtórzonego Prawa 30,15–20.
[40] Ewangelia według św. Marka 16,15.
[41] Ewangelia według św. Łukasza 24,47.
[42] 2 List do Koryntian 3,17.
[43] Ewangelia według św. Mateusza 5,43–48.
[44] Ewangelia według św. Mateusza 13,24–30; 13,36–43.
[45] 1 List św. Piotra 5,1–3.