1. Wstęp
W rozwoju Kościoła Chrystusowego na przestrzeni wieków zaobserwować można ciągłe powtarzanie się dwóch podstawowych struktur życia religijnego. Pojawiają się one i przeobrażają się ciągle na nowo z taką regularnością, że nie można tu z pewnością mówić o przypadku. Chodzi raczej na pewno o regułę, a może nawet o pewien rodzaj prawa, rządzącego procesami duchowego rozwoju. Przypatrzenie się mu i zwrócenie uwagi na pewne cechy charakterystyczne tego procesu ma także i w naszym czasie duże znaczenie.
Wszelkie działanie religijne w chrześcijaństwie w skali zbiorowej przyjmuje na początek zawsze postać ruchu. Rozpoczyna się od jednostki lub też małej grupki osób, a konkretnie od szczególnego przeżycia tych osób z Bogiem czy też poczynienia przez nie pewnych „odkryć” na terenie Pisma Świętego. Jedno i drugie idzie w parze, gdyż każde autentyczne przeżycie społeczności z Bogiem jest odkrywcze i wiąże się z nowym objawieniem w szerokim sensie tego słowa. I właśnie to objawienie jest źródłem mocnej inspiracji jego uczestników, która staje się siłą napędową, dzięki której ruch powstaje i bardzo szybko się rozprzestrzenia.
2. Cechy ruchu
Niektóre charakterystyczne cechy ruchu ująć można bardzo skrótowo
w następujących punktach:
Jest rzeczą oczywistą, że nie każdy prąd w dzisiejszym świecie ani we współczesnym chrześcijaństwie jest ruchem w tym pozytywnym, przedstawionym tu znaczeniu. Jest wiele prądów fałszywych, choćby wymienić najróżniejsze odmiany „New Age”, ale na ogół nie ma kłopotów z ich rozpoznaniem, gdyż rażąco odbiegają one od Słowa Bożego, a właściwie nie kierują się nim wcale. Sprawdzian stosunku do Biblii, i to nie tylko deklaratywny, ale faktyczny można więc uznać za główny element oceny, czy jakiś prąd jest ruchem w przedstawionym tutaj sensie.
Po początkowym okresie rozwoju, w którym przejawiają się powyższe cechy, każdy ruch zaczyna ulegać przemianom. Wiąże się to z pewnymi cechami ludzkiej mentalności, ze „zmianą pokoleń” i z innymi jeszcze czynnikami, które można i warto by rozwinąć szerzej, ale na tym miejscu ograniczymy się do samego faktu. Nie wchodząc więc w szczegóły tych przemian, ich przyczyn, charakteru ani przebiegu, zwróćmy uwagę na ich wynik, na ich efekt końcowy.
3. Cechy denominacji
Postacią ostateczną przemian ruchu jest denominacja, druga
podstawowa struktura życia religijnego. W swojej ustabilizowanej
postaci, czyli w stadium, kiedy proces przeobrażenia w denominację
został już w zasadzie zakończony, strukturę tę można skrótowo
scharakteryzować w następujących punktach:
4. Stosunek denominacji do ruchu
Jak widać, różnice pomiędzy ruchem a denominacją są dość znaczne. Pod wieloma względami ich cechy są wręcz przeciwne. Jak to możliwe, że z taką regularnością następuje przeobrażanie się ruchów w denominacje, jednej struktury w drugą, tak bardzo różną? Jest to niewątpliwie sprawa mocno zastanawiająca.
Aby sprawę tę naświetlić jeszcze nieco bardziej, przyjrzyjmy się
obu tym strukturom w ich wzajemnym stosunku.
5. Przykłady i wnioski
Pewne przykłady ruchów i denominacji można by podać jeszcze ze Starego Testamentu. Jako ruchy w sensie tego opracowania można by określić z pewnymi zastrzeżeniami to wszystko, co nastąpiło na skutek spotkania się z Bogiem Mojżesza czy Nehemiasza — z zastrzeżeniami, gdyż nie było wtedy jeszcze denominacji. W Nowym Testamencie pierwszy ruch został zapoczątkowany przez Jana Chrzciciela, a następny, niejako główny, przez Jezusa Chrystusa. Rolę denominacji pełniła wtedy ustabilizowana religia żydowska. Ale prawdziwy wysyp ruchów i denominacji obserwujemy w historii Kościoła chrześcijańskiego, zwłaszcza zaś począwszy od reformacji. Trwa on aż do dnia dzisiejszego. Można bez przesady powiedzieć, że każdy krok na drodze odnowy Kościoła następował w drodze nowego ruchu i że z reguły każdy ten ruch pozostawiał po sobie denominację.
Po tym skrótowym i bardzo uproszczonym przedstawieniu cech obu
tych struktur należałoby zapytać o duchową ocenę tych zjawisk i
związanych z nimi regularności. Jakie należy z tego wyciągnąć wnioski
i jak się do tego ustosunkować? Spróbujmy odpowiedzieć na te pytania
także w formie punktów.
6. Jak uniknąć denominizacji
Powiedzieliśmy, że przedstawiony tu schemat jest pewnym uproszczeniem. Chodzi o to, że nie zawsze jest rzeczą łatwą odróżnienie ruchu od denominacji. Podane punkty rozróżniają je wprawdzie wyraźnie, ale w praktyce mamy do czynienia z różnymi stadiami pośrednimi albo, inaczej mówiąc, z różnymi etapami w procesie denominizowania się ruchów. Komplikuje to sprawę i zaciera jej jednoznaczność.
Jest w wielu denominacjach mnóstwo szczerych ludzi, którzy usiłują iść wyłącznie za Chrystusem i kierować się wyłącznie Słowem Bożym, i są przekonani, że jest to bez przeszkód możliwe w środowisku, w którym się znajdują.
Z kolei istnieją środowiska, które z naciskiem podkreślają swoje odcięcie się od denominacji i denominacjonizmu, w praktyce jednak okazuje się, że rozwój w nich natrafia na wiele przeszkód.
Istnieje wiele środowisk, które niedawno były jeszcze ruchami albo nawet są nimi jeszcze w pewnym sensie, którym jednak zagraża widmo denominacjonizmu i do których wkradają się stopniowo coraz to nowe jego cechy. W nadrzędnym interesie królestwa Bożego należy sprawy te badać wnikliwie i bez uprzedzeń, usuwając świadomie na bok ambicję i chęć uchodzenia za nienagannych.
Można też na ten problem spojrzeć od strony historycznej. W bardzo wielu przypadkach tworzenie denominacji było niezamierzone, było wręcz sprzeczne z intencjami twórców, a mimo to doszło do ich utworzenia. Wskazuje to, jak delikatna i perfidna jest to sprawa. Okazuje się, że denominacje powstają wbrew woli ich twórców, podobnie jak Aaronowi „ulał się ten cielec” (2Moj. 32: 24 wg. BG).
Jak więc ten zgubny proces rozpoznać i jak go unikać? Spróbujmy na
to znowu odpowiedzieć w punktach:
7. O co dziś chodzi
Jaki jest główny cel tych rozważań? Biorą się one z przekonania,
że temat ten jest bardzo aktualny w czasie, w którym żyjemy. Spróbujmy
najważniejsze realia przedstawić w następujących punktach:
Józef Kajfosz
Poniżej podajemy w charakterze przykładu garść cytatów z czasu początków ruchu zielonoświątkowego. Pochodzą one z lat dwudziestych i trzydziestych naszego stulecia, a wybrane zostały z miesięcznika „Głos Prawdy”, który ukazywał się w Cieszynie, a wydawany był przez Stanowczych Chrześcijan. W cytatach pozostawiono pisownię oryginału. W odnośnikach podane są: rok, numer i strona.
W tej mierze, w jakiej ta stara istota Heliego spadnie z zajmowanego dotąd stanowiska i zostanie osądzona, przebije i objawi się prawdziwy prorocki kościół duchowny, przez który pokaże się przed całym światem moc Boża.
O gdy Pan Bóg będzie mógł swój drugi dom oblec „większą wspaniałością, jako on pierwszy”, a kiedy około swojego ludu znowu „ognisty mur” utwierdzi, poznamy rzeczy, o których mądrość nauczonych w piśmie dziś ani nie śni!
Czy pójdzie potem wszystko „biblijnie” podług ich ludzkiego mniemania, o to nie będzie się ich Pan pytał.
GP–1921–8–1
Nie powstały jeszcze nigdy przebudzenia i nowe czasy błogosławieństwa, by wprzód nie znalazły się naczynia, które byłyby gotowe nosić, przeżywać te bóle rodzących, które to są połączone z objawieniem się nowego, duchowego życia… Tylko te kapłańskie dusze, którym wszelkie nowe życie stoi wyżej, jak ten ból z tym połączony, będą gotowe te walki i boleści duchowe dobrowolnie wziąć na się…
Jest to jedno spostrzeżenie, które można robić przy wszystkich starzejących się osobach, iż oni nie mogą znieść tego hałasu i nieprzyzwoitości dzieci. Oni miłują więcej to stare, co raz było, aniżeli to tworzące się. Dusza ich wciąż szuka i chce to uporządkowane, to dojrzałe i to wyklarowane. Czy nie jest to cecha, znamię które noszą niektóre osobistości, spółeczności i kościoły w dzisiejszym czasie?… Oto mamy zestarzałe chrześcijaństwo… Lecz jest wielka różnica, czy tętni i szumi przez kościół rozwijający się życie, lub też tylko z biedą trzymie się to zestarzałe i wciąż starzejące się życie duchowe.
Przez ono rozwijające się życie z Ducha bywa dostarczane światu nowe światło i tryska siła nowa, budząca naokoło życie nowe. Zgrzybiałe, zestarzałe życie jest zdolne zachowywać to i pielęgnować, co kiedyś istniało. Brakuje li ale naszym kościołom takich proroków i tej mocy twórczej, które są zdolne lud Boży prowadzić dalej wewnątrz, wtedy straciliśmy tę służbę pierworodnych dla naszego pokolenia i czasu.
GP–1922–6–1,2
Nie chcemy tworzyć nowej sekty na wzór tych, które zamykają się i opancerzają na zewnątrz. Chcemy tylko budzić ludzi z martwoty duchowej i wierzymy, że Pan Bóg sam wskaże im, co dalej uczynić będą mieli — pozostać w tym wyznaniu, w jakim stoją obecnie, lub też przyłączyć się do jakiegokolwiek innego.
GP–1922–10–2
Lecz niejeden myśli: my tworzymy ten kościół Boży, my są ci najlepsi! Nasza społeczność jest dobra, a nawet lepsza, jak tamtych, my z nimi nic nie mamy wspólnego, oni do nas nie uczęszczają na zgromadzenia, nie chodzą z nami, innego ducha mają itd. Tak z pogardą spoglądają dzieci Boże na siebie i zamiast zbliżenia stoją daleko od siebie…
Idzie czas, w którym ogień Pański pożre wszystkie te płoty, ogródki i nazwy różnych kół wierzących i zburzy wszystkie myśli i przekonania ludzkie, które są szczerą marnością przed Jego obliczem. A wtenczas będzie imię Pańskie wywyższone w kościele Jego.
GP–1923–4–2
A jakże stoi to z nami? Gdzie my jesteśmy? Przez wylanie „deszczu wieczornego” (deszcz żniwowy) zostaliśmy przeniesieni do pewnego stopnia w stan, podobny pierwszemu chrześcijaństwu. Cóż ale teraz Pan Bóg chce z nami? Pragnie nas wwieść napowrót w wiarę i praktykę (życie) pierwotnego kościoła.
GP–1925–9–3
Również aż do dnia dzisiejszego ta praca porodowa dzieje się, czego ostatecznym wynikiem będzie narodzenie syna — mężczyzny, który będzie porwany, zachwycony do Boga, do tronu Jego. Do tego czasu żadnemu gronu wierzących nie przysługuje prawo zwać się „zborem oblubieńczym” lub „zborem wybranych i pierworodnych”. W takim składzie, jako dziś wyglądają zbory, raczej zbór wierzących, to jest ona niewiasta pracująca ku porodzeniu, mająca wydać z łona swego ów zbór oblubieńczy — onych pierworodnych. Kto zaś mniema, że jego grono, gdzie on należy, jest to zupełne, to prawdziwe, to uprzywilejowane zwać się „Oblubienicą Chrystusową”, ten się myli, a może zostać strasznie rozczarowany, gdy zostanie za drzwiami.
GP–1925–10–6
Cóż więc jest zadaniem ruchu zielonoświątkowego? Czy powinien założyć na ziemi Kościół zielonoświątkowy? Powinien zrodzić, wydać „zbór świętych”? Powinien przedstawiać „ciało Chrystusowe”? Albo ma dołożyć do tylu nazw i denominacyj ludu Bożego nowy zielonoświątkowy zbór? — Nie, nie, to nie jest naszą myślą. Zbór Pański — ciało Jezusowe — jest tu; a nam stało się zadaniem na ten fakt wskazać. Chcielibyśmy tylko służyć całemu zborowi, jak swego czasu wywiadowcy służyć mieli ludowi Izraelskiemu.
GP–1929–2,3–2
Wierzymy, że wszystkie te ruchy (denominacje) miały i jeszcze mają odpowiednie zadania dla całego zboru. Jesteśmy dalekimi od myśli, jakobyśmy my dopiero przynosili to właściwe. Całkiem przeciwnie, głęboko jesteśmy o tym przekonani, że jesteśmy niczym i że nic przynieść nie możemy. Naszym zadaniem jest jedynie na to wskazać, że Duch Jezusa Chrystusa i Ciało Jezusa Chrystusa muszą przyjść do swojego zupełnego prawa.
GP–1929–4–3
W siedmiu listach do zborów chrześcijańskich w Małej Azji, dyktowanych Panem i Zbawicielem naszym, mamy pewien obraz całokształtu chrześcijaństwa wszystkich wieków aż do przyjścia Pana. Z pośród tych siedmiu okresów chrześcijaństwa odpowiadałyby naszym czasom ostatnie dwa, a to list do zboru filadelfskiego i zboru Laodycei…
Nastąpiło to, co zawsze się powtarzało po takich przebudzeniach duchowych, że ten prąd czystej, żywej wody, wypływającej spod ołtarza świątnicy niebieskiej (Ezech. 47, 1–12) został skierowany od jego właściwego łożyska, jakie mu sam Pan Bóg wytknął, do pobocznych własnych koryt, które są obecnie na wyschnięciu, jeżeli z nich nie są barzyny cuchnące, gdzie życie z Boga zamiera.
GP–1929–7–3
Najboleśniejsze przy tym jest to, jak się wzajemnie ci przezeń odkupieni nie uznawają, nie uwzględniają, jedni drugim odmawiają dzieciństwa Bożego, jedni na drugich szukają plam, by mieć dowód na swoje twierdzenie, a tak się przegrzeszają na ciele Chrystusowym.
GP–1929–9,10–4
…A jeżeli przez jego (pastora Jonatana Paula) świadectwo i jego służbę w związku z innymi cały „ruch” powstał, to dla tego „ruchu”, jeżeli on się dobrze rozwinie, nie istnieje żadna inna droga, jako ta, po której jego Pan i Mistrz raz na zawsze go wyprzedził. Gdyby więc te dzwony pogrzebowe, które nad grobem br. Paula dzwoniły, równocześnie też i przedstawiać miały dzwonienie pogrzebowe tego przez niego kierowanego „ruchu”, to nam to nie byłoby przykre. Za cenę ciała Chrystusowego w takiej postaci, jaką mu nasza wywyższona niebieska Głowa tu na ziemi stworzyć za dobre uzna, jest nam każdy „ruch” tani do zbycia.
GP–1931–7–2
Wszyscyśmy do dalekiego kraju odeszli, a powrót aż do serca Bożego jest zatem daleką drogą — biorąc pod uwagę całość… Rozłamy w obrębie ruchu zielonoświątkowego w ich dzisiejszej postaci świadczą przeciwko niemu, że to nie jest prawy ruch zielonoświątkowy, że w nim nie zostało to uchwycone, do czego on został uchwycony. Dlatego się u nas w żaden sposób nie może rozchodzić o to, aby ten ruch zielonoświątkowy usprawiedliwiać albo go zalecać… Ruch zielonoświątkowy jest tylko jedną falą tego przez zbór Boży płynącego morza błogosławieństw, które go do dokończenia poniesie. Jest łatwo możliwym, że ta fala już się kończy. Ale niebawem nowe fale następują. Bóg zaskoczy lud Swój. W naszych czasach wielkie jeszcze rzeczy się odegrają.
GP–1932–4–4,5
Widzenie w duchu Widzę rozległe morze… tu i tam jest wyspa… na tych wyspach byli ludzie… cieszyli się i czuli się bezpiecznymi. Potem po morzu płynął okręt… na tym okręcie była tylko jedna osoba, wyglądająca jako młodzieniec. Zapraszał on wszystkich tych ludzi opuścić swoją wyspę… a wejść do okrętu… Ludzie ci wzdrygali się opuścić swoją wyspę aż na pojedynczych… A tym… powiedział ów młodzieniec: „wszystkie te wyspy zatoną… bezpiecznymi będą tylko ci, którzy wstąpili na ten okręt”… Naraz ujrzeli, że znajdowali się w arce Nowego Przymierza… Byli skrytymi w Chrystusie…
I widziałem całkiem wyraźnie, owe wyspy były to doświadczenia, które porobiły kościelne i duchowe społeczności. Wszystko zatonie, zniknie, a z wyspami utoną ci, którzy na swoich wyspach pozostali… kto zważa na Jego głos, ten wejdzie do onego prawdziwego Kościoła, do tej prawdziwej arki, ten wyjdzie z kościoła a wejdzie do tego Kościoła.
GP–1933–2–4,5
…to, co się nazywa chrześcijaństwem i ma Jego Kościół stanowić, nie jest jednym ciałem, lecz zbiorowiskiem między sobą się potępiających różnych organizacyj… Jego Kościół — Jego zbór, ten widzimy na pierwszych chrześcijanach; w nim widzimy oblubienicę Pana; oni byli jednej myśli i jednego serca. Ale dzisiejsze chrześcijaństwo zewnętrzne to wszetecznica… wszyscy ci, którzy „naśladują sprawiedliwości, wiary, miłości”… znajdują się poza tymi martwymi organizacjami, albo przynajmniej wyprowadza ich to stamtąd.
GP–1933–5,6–8
Kto uwierzy w Jezusa, wierzy w to, że jest członkiem ciała Chrystusowego, że należy do Jego zboru i takiemu się o to jedno rozchodzi, aby Pan był wywyższony i wysławiany w Duchu i prawdzie; a te wszystkie zrzeszenia i organizacje szukają swojej własnej chwały, aby każdy tylko ich podziwiał, uwielbiał, wyróżniał, za coś świętego i wielkiego miał… Każdy, który za łaską Bożą się przebudzi, pragnie i dąży do tego, aby się to prawdziwie stać miało (stracić własną duszę i odnaleźć ją), a jednak wszystko zawsze po niejakim czasie ustaje i umiera, a z tych najwspanialszych przebudzeń i ruchów religijnych pozostaje tylko puste rumowisko, bo nie budzą się do tego, aby iść aż do Jeruzalemu… Na tej drodze nie umrze żadne przebudzenie się duchowe, ale dojdzie aż do celu i na wieki potrwa.
GP–1934–6–3,4
Jak daleko jesteśmy od tej rzeczywistości, że Chrystus Pan jest przytomnym przez swojego św. Ducha swojemu zborowi, świadczy najlepiej stan dzisiejszych wierzących. Większe czy mniejsze obwarowania, oddzielania się od drugich z powodu różnicy zasad, wyznania wiary, dogmatów i pojmowań, często całkowicie ludzkich, co jest równoznaczne z myślą diabła (Mat. 16, 23). Spotyka się również „kałuże” i „bagna”, które powstały wskutek zmieszania się owej wody życiowej, wychodzącej spod ołtarza i progu świątyni z ziemskim zmysłem człowieka skażonego (Ez. 47, 1–12)… a byłoby trzeba krzyczeć na całe gardło: „Nawróćcie się, ludu mój, mówi Bóg, nawróćcie się do mnie samego!”
GP–1935–11–4.