Przebudzenie

Rick Joyner


Część 3



Spotkania w Aberdare

W niedzielę rano, 13 listopada, Evan i 5 młodych kobiet w wieku między 18-20 rokiem życia (Priscilla Watkins, Mary Davies, Livina Hooker, Annie M. Rees oraz Annie Dawies) czuło się przynaglanych do tego, aby jechać pociągiem ze Swansea do Aberdare. Te młode dziewczęta pochodziły z okolic Gorseinon i każda z nich była ochrzczona Duchem Świętym. To Pan przygotował je, aby rozniosły płomień przebudzenia po całej Wielkiej Brytanii przez następne 18 miesięcy. Niedzielne nabożeństwo otwarte w Aberdare było rozczarowaniem. Miejscowi chrześcijanie krytykowali młody wiek zespołu przebudzeniowego i widać było, że Duch Święty był zasmucony. Jednak młodzi ewangeliści nie dali się tak szybko zrazić czy pokonać. Byli bowiem przekonani, że to Bóg posłał ich do Aberdare i że tylko On może ich stamtąd odwołać.

Następnego wieczoru około tysiąca ludzi zebrało się w Ebenezer Congregational Chapel. W dalszym ciągu nie było żadnego znaku, aby Pan zamierzał uczynić coś niezwykłego. Nieoczekiwanie następnego dnia rano całe miasto nie wyruszyło do pracy, gdyż wszyscy chcieli być na porannym nabożeństwie. W niewyjaśniony sposób (dlatego, że nie było żadnej informacji) ogromne tłumy zaczęły nadchodzić z wielu stron. Tego wieczoru na nabożeństwie Evan Roberts poddał do śpiewu pieśń, która miała stać się kolejnym wielkim hymnem przebudzeniowym: „Niebiański Jezusie, przybądź zwycięsko, opasz na biodrach twój miecz”. Uwielbienie, chwała, modlitwa przelewały się spontanicznie. Gdy spotkanie to zaczęło osiągać swój szczyt, Evan zaczął w wielkim autorytecie prorokować, że do wszystkich Walijczyków nadchodzi potężne przebudzenie, a tutaj są dla niego otwierane drzwi. Zanim skończyły się spotkania w Aberdare, już cała Brytania wiedziała, że do Walii przyszedł Duch Święty.



Przebudzenie rozprzestrzenia się

Po spotkaniach w Aberdare Evan podróżował jeszcze po kilkudziesięciu miastach w całej Walii. Na każdym miejscu czekało już przygotowane suche drewno. Potrzebna była tylko iskra, aby je rozpalić. Bojaźń Pana spoczywała na każdym człowieku, a Jego obecność była wyczuwalna wszędzie. Po kopalniach, fabrykach, szkołach, sklepach odbywały się spontaniczne nabożeństwa. Nawet wesołe miasteczka napełniały się bojaźnią Pana, kiedy młodzi ewangeliści przechodzili przez nie. Mężczyźni przychodzący do knajp „na jednego”, pozostawiali nietknięte kieliszki i wychodzili przejęci bojaźnią Bożą i przekonani do nawrócenia. Po całym kraju Duch Święty przelewał się fala za falą. Pochwycił On społeczeństwo do takiego stopnia, że nawet ulubiony sport walijski — futbol (soccer) został porzucony, choć wcześniej cały naród był jego wiernym kibicem; robotnicy potrafili myśleć i rozmawiać tylko o nim. W trakcie meczów prowadzono spekulacje handlowe. Lecz gwiazdy futbolu nawracały się do Pana, brały udział w otwartych nabożeństwach pod gołym niebem i składały świadectwo o niezwykłych rzeczach, jakie Pan im uczynił. Wkrótce potem gracze całkowicie stracili zainteresowanie dla swojego sportu i drużyny piłkarskie zostały rozwiązane. Stadiony stały puste! Ten cud porównany do naszej rzeczywistości lat 90- tych byłby podobny do sytuacji typu: w niedzielne popołudnie włączamy telewizor, aby obejrzeć mecz kadry narodowej i słyszymy spikera, który wyjaśnia telewidzom, że na stadion nie przyszedł żaden zawodnik, gdyż wszyscy poszli na ewangelizację miasta. Również nie pokazał się tam żaden kibic, ponieważ kibice uczynili to samo! Nikt nie głosił przeciwko futbolowi! Ludzie po prostu zapłonęli miłością i oddaniem względem Pana. Tego typu gry przestały ich interesować, podobnie jak przestały interesować samych zawodników.



Cichy tydzień

Na trzy miesiące przed przebudzeniem Evan Roberts bardzo mało sypiał, gdyż wstawiał się na modlitwach za ukochaną Walię i szukał głębszej społeczności z Bogiem. Podczas pierwszych miesięcy Przebudzenia z trudem znajdował on czas na zjedzenie czegokolwiek nie mówiąc o spaniu. Tysiące nowonarodzonych chodziło za nim, gdziekolwiek się pojawił. Kiedy wkładamy na siebie jarzmo Pana i pracujemy razem z Nim, wtedy ta praca nas odświeża zamiast nas w sposób naturalny męczyć. Ludzie często doświadczają ponadludzkiej wytrzymałości, ale nawet Pan odpoczął zakończywszy dzieło stworzenia. Dlatego też Bóg ustanowił dla nas prawo regularnego odpoczynku po naszej pracy. Evan pracował długie tygodnie bez odpoczynku i było to pogwałceniem tego prawa. Pod koniec lutego 1905 roku był bliski wyczerpania. Bóg nie odpoczął siódmego dnia dlatego, że był zmęczony (Iz 40,28). Pan również nie wzywa ludzi do zaprzestania pracy, ale „wysyła” ich na odpoczynek po to, aby jeszcze bardziej przylgnęli do Niego. Z Niego bowiem pochodzi nasza moc do życia. W tym czasie Duch objawił Evanowi, aby zrobił sobie tydzień ciszy. 22 lutego Evan oznajmił, że nie będzie głosił słowa w Briton Ferry, gdzie został zaangażowany. Przez cały następny tydzień nie wychodził ze swojej sypialni i z nikim nie rozmawiał — nawet z krewnymi. Zatrzymał się w domu państwa Jonesów, którzy wiernie strzegli go przed setkami ludzi, słynnymi głosicielami, dziennikarzami z całego świata — wszyscy oni chcieli go zobaczyć. Cały świat został ogromnie zadziwiony tym tygodniem ciszy, tak jak poprzednio zadziwiło go samo przebudzenie. Jak to możliwe aby lider tak wielkiego Bożego poruszenia całkowicie usunął się i to jeszcze w szczytowym momencie? Ale Evan wiedział, że to nie on jest źródłem przebudzenia i że gdyby została odjęta obecność Pana, wszystko skończyłoby się w jednej chwili, niezależnie od tego, jak ciężko by pracowali: on i jego ewangeliści. Ci, którzy chodzą w Duchu wiedzą, że posłuszeństwo jest ważniejsze od ofiar. Evan wolał obrazić słynnych głosicieli czy dziennikarzy z całego świata, niż zaryzykować utratę aprobaty u Pana. Ujmując to najkrócej — jest to fundament prawdziwego duchowego przywództwa. Wielki duchowy przywódca to ten, który chodzi w bliskości Pana.



Następne cztery zasady

Evan nie dzielił się publicznie tym, co wydarzyło się w czasie jego spotkań z Panem w cichym tygodniu, ale każdy zauważył, że po tym krótkim czasie izolacji od świata Evan wyszedł z jeszcze większym namaszczeniem. W prowadzonym wówczas przez siebie dzienniku, odnotował cztery kolejne zasady, którym postanowił być wierny. Brzmią one następująco:

1. Muszę przede wszystkim zwrócić ogromną uwagę na to, aby czynić wszystko to, co Bóg mówi — i tylko to. Mojżesz tu się zgubił — uderzenie w skałę.

2. Przynosić do Boga w modlitwie każdą sprawę, choćby wydawała się mniej ważna. Jozue zgubił się tu — wszedł w przymierze z Gibeonitami, którzy powiedzieli mu, że pochodzą z bardzo odległego kraju, a tym czasem mieszkali w okolicy.

3. Być posłusznym Duchowi Świętemu.

4. Oddać chwałę Jemu.

Szóstego dnia „cichego tygodnia” Evan zanotował osobiste proroctwo od Pana: „Ja jestem Panem, który wyniósł cię z głębokości i wywyższył. Ja ciebie podtrzymuję aż dotąd. Podnieś swoje oczy i popatrz na pola — oto bieleją. Na moje życie — mówi Pan — otworzę okna w niebie i spuszczę deszcz na wysuszoną ziemię. Okryję pustynię kwiatami, sprawię, że na łąkach będzie mieszkanie królów. Ziemia będzie rozwijać się i zakwitać w całej swej krasie, a niebiosa będą z radością spoglądać w dół na ukryte skarby ziemi, oddając chwałę Bogu. Otwórz twą rękę, a wypełnię ją mocą. Otwórz twe usta, a wypełnię je mądrością. Popatrz na zachód i wezwij tysiące, popatrz na południe i zawołaj: „Przyjdźcie!”, zwróć się ku północy i powiedz: „Przybliżcie się!”. Popatrz na wschód i mów: „Niech wzejdzie słońce i niech rozleje swoje ciepło. Niech wybuchnie życie! Niech narody, które odrzuciły Moje Imię żyją!” Zwróć się do królów i powiedz: „Zegnij się!”, do sług głoś: „Bądźcie poddani!”, mów do kleru: „Sądźcie we współczuciu i przebaczajcie!”. Wy: wyspy, morza i królestwa nadstawcie ucha ku Mnie; To Ja jestem Wszechmogący. Czy mam podnieść na was moją rózgę? Czyż nie przysiągłem przez proroka Izajasza: „Przysiągłem na siebie, z moich ust wyszła prawda, słowo niezmienne, że przede mną będzie się zginać wszelkie kolano, będzie przysięgał każdy język?”



Znak proroczy

Później, gdy przyjaciele zapytali Evana, co było zasadniczym powodem „tygodnia ciszy”, wyjaśnił im tak: „Ten tydzień nie miał być odpoczynkiem dla mojego umysłu i dla mojego ciała, ale znakiem. Kiedy zapytałem Pana, dlaczego mam się na siedem dni usunąć, odpowiedział mi wyraźnie: „Tak, jak twój język będzie związany przez siedem dni, tak siedemkroć związany będzie szatan”.

Znaki prorocze tego typu są często zagadką dla naturalnego (cielesnego) umysłu. Kiedy król Izraela przyszedł zapytać Elizeusza czy ma walczyć przeciwko Aramejczykom, prorok kazał mu uderzyć w ziemię łukiem i strzałami. Gdy król uderzył w ziemię tylko trzy razy, prorok rozgniewał się na niego i powiedział, że gdyby uderzył 5 lub 6 razy całkowicie zniszczyłby swoich nieprzyjaciół. Skoro jednak tego nie uczynił, więc tylko trzy razy ich pokona. (2 Krl 13,14-19). Co ma wspólnego uderzanie w ziemię łukiem i strzałami z zamierzonymi walkami? Dlaczego Bóg wymagał od Evana siedmiodniowego milczenia, aby związać siedmiokroć szatana? Wymiar duchowy jest o wiele głębszy od wymiaru naturalnego. Nasze posłuszeństwo wobec najdelikatniejszych poruszeń Ducha Świętego może mieć ogromne konsekwencje w wymiarze duchowym, których umysł nie jest w stanie pojąć. Ci, którzy upierają się przy tym, iż swoim naturalnym umysłem rozumieją drogi Pańskie, potykają się o duchowe kamienie zgorszenia. Pan ostrzega nas przez Izajasza: „Bo myśli moje, to nie myśli wasze, a drogi wasze, to nie drogi moje — mówi Pan. Lecz jak niebiosa górują nad ziemią, tak moje drogi są wyższe niż drogi wasze i myśli moje niż myśli wasze”. Wielkie poruszenia Ducha Świętego wymagają wielkiego posłuszeństwa wobec Bożych dróg. Ciało walczy zawsze przeciwko Duchowi i niewielu jest w stanie zwyciężyć tę bitwę. Tylko Duch może zrodzić to, co jest Duchem. Evan zaprzeczał każdej zasadzie rozwoju Kościoła. Nie był wykształcony ani elokwentny. Jedyna rzecz, którą posiadał, to było namaszczenie — ale to było wszystko, czego potrzebował. Ci, którzy ufają Duchowi, są całkowicie zależni od Ducha. Gdzie Duch Święty nie pokazywał się, tam Evan nie mógł nic uczynić, jak tylko się wycofać. Nie miał programu, który mógłby dalej realizować, czy jakiegoś starego kazania, które mógłby odgrzać. Kiedy masz tylko Ducha Świętego, to wszystkim czego potrzebujesz jest posłuszeństwo Duchowi. Niewielu jest takich, którzy są gotowi ufać Panu do takiego stopnia i z tego powodu niewielu mogło oglądać prawdziwe przebudzenie. Jeżeli Pan nie przychodzi na nasze nabożeństwa, to my mimo wszystko zawsze mamy jakiś dobry program. A kiedy już Pan całkowicie odejdzie od Kościoła, to niewielu to sobie uświadomi.



Bóg używa ludzi, ale nie jest przez ludzi ograniczony

Prawie każde wielkie przebudzenie czy poruszenie Ducha Świętego, zarówno zapisane w Piśmie jak i w historii rozpoczynało się od pojedynczej osoby. Jego dalsze trwanie nie było już całkowicie zależne od tej osoby ale od wielu innych współdziałających z Duchem Świętym. To samo okazało się prawdą w Walii. Prawie każdy rozpoznał, że Evan Roberts był tą osobą, którą Bóg użył do rozpoczęcia i podtrzymywania przebudzenia, choć było jeszcze wielu innych, którzy dokładali drew do ognia, aby płomień rozniecić po całym kraju. To nie obecność Evana sprowadziła przebudzenie, ale obecność Boga. Jakkolwiek wielkie byłoby naczynie, które używa Pan, zawsze pozostaje ono tylko ziemskim naczyniem. Kiedy wreszcie uda nam się utrzymać Bożą obecność, ludzkie naczynia tracą na swojej atrakcyjności. W porównaniu do Pana Jezusa, nawet apostoł Paweł jest tylko człowiekiem, pustym naczyniem. Mimo to niewielu wierzących pokonało tę granicę, aby nie oddawać czci Świątyni Pańskiej, ale samemu Panu, właścicielowi tej Świątyni. Reporterzy i głosiciele, którzy przyjechali do Walii, chcieli koniecznie widzieć się z Evanem Robertsem. Ci zaś, którzy byli żniwiarzami przy przebudzeniu, nie zawsze dostrzegali, kiedy Evan w ogóle przychodził na spotkanie. Ich serca były całkowicie pochwycone przez chwałę Syna Bożego. Ponieważ ludzie rozkochali się w Bogu, dlatego kochali i szanowali Jego sługi — ale nie oddawali im czci. Kiedy tylko raz zobaczymy chwałę Syna Bożego, niemożliwe jest, aby ludzie zrobili na nas wrażenie — bez różnicy, czy są to królowie, czy prezydenci, czy nawet najwięksi mężowie Boży. Evan był naczyniem całkowicie poddanym w ręku Pana, dlatego Pan go używał. Lecz całe szeregi innych pastorów i ewangelistów było również poddanych Panu i On używał również ich, aby wszyscy razem mogli zebrać ogromne żniwo, na którego przedzie wyszli Evan i Dan Roberts, Sydney Evans, Sam Jenkins i „Singing Sisters”. Przebudzenie zaczęło dochodzić do najdalszych zakątków Walii, chociaż czołowi ewangeliści nigdy tam nie dotarli. Przebudzenie Walijskie było dobrym studium tego, jak Pan w sposób suwerenny może użyć różne naczynia, a nawet może poruszać się bez używania kogokolwiek. Pan nigdy nie ogranicza się do działania tylko według jednego określonego planu.



Wspólny mianownik

Wszędzie tam, gdzie wybuchało przebudzenie, wyraźnym wspólnym mianownikiem było wywyższenie Syna Bożego i przyciągnięcie wszystkich ludzi do Niego. Główny nacisk nauczania kładziony był na świętość i posłuszeństwo. Działo się to tylko dlatego, że Syn był święty i każdy chciał Mu się we wszystkim podobać. Obecność Pana była tak mocna, że nikt nie chciał mówić złych słów, czy podle się zachowywać. Ci, którzy byli tam obecni, nie byli w stanie opisać Jego obecności. Było to coś absolutnie poza wszelkim opisem! Poruszanie się Ducha Świętego było tak wyraźne, że tysiące ludzi jednocześnie padało na kolana w uwielbieniu. Ci, którzy byli tego świadkami, mówili o tym jak o cudzie. Czasem chwała Pańska tak jaśniała od pulpitu, że pastor czy ewangelista zmuszony był uciekać z tego miejsca, aby nie zostać całkowicie pochłoniętym. Wielu z obecnych składało świadectwo, że na niektórych spotkaniach nie byli w stanie znieść jasności bijącej z chwały Pańskiej. Tysiące nowonawróconych rozchodziło się po całym kraju głosząc Dobrą Nowinę, którą właśnie odnaleźli. Nie mieli żadnego kredytu zaufania u ludzi, czy autorytetu otrzymanego przez ludzi. Wszystko, co mieli to był Duch Święty — i to było wszystko ,co im było potrzebne. Oto powtarzały się na nowo historie z Księgi Dziejów Apostolskich. Małe dzieci zdobywały wiele dusz dla Chrystusa. Nowonarodzeni prowadzili wielkie spotkania modlitewne i studia biblijne. Czasami wszyscy ludzie, zgromadzeni na studiach biblijnych, czy spotkaniach modlitewnych, wychodzili i maszerowali ulicami miast wyśpiewując chwałę Pańską, aż do wczesnych godzin porannych. Największe i najbardziej wpływowe gazety były coraz bardziej zdominowane przez wiadomości o przebudzeniu. Nagłówki, wcześniej mówiące o zbrodniach, przemocy i skandalach, zmieniły się na informujące o liczbie nawróconych, wiadomościach ze spotkań, słowach nowych hymnów oraz pokazywały mapy z naniesionymi na nie miejscami najmocniejszych poruszeń Ducha Świętego. Zniknęły reklamy napojów alkoholowych. Na ich miejsce przyszły reklamy wydawnictw chrześcijańskich, które usiłowały zaspokoić rosnące zapotrzebowanie na Biblie i śpiewniki. Oto kilka wycinków prasowych opracowanych przez Jamesa E. Stewarta z gazety zatytułowanej „Doings of the churches”, które zostały opublikowane w jego książce pt.: „Inwazja Ducha Świętego na Walię”:

Bryncethin. Od piętnastu tygodni prowadzone są tu nocne nabożeństwa. Wolne kościoły zapełniają się wielką liczbą nowonawróconych. Aby sprostać ich nauczaniu zdecydowano się na wprowadzenie studiów biblijnych dwa razy w tygodniu. Te cieszą się ogromną frekwencją.

Bhos. Na spotkania przebudzeniowe napływają przyjezdni z Lakę District, Birkenhead, Liverpool i sąsiednich powiatów.

Tremadoc. Przebudzenie trwa. Widać jego wyraźne efekty. Kaplice są pełne ludzi do drugiej, trzeciej nad ranem.

Cardigan. Spotkanie prowadzone przez Rev. Seth Joshua, odbywające się w Tabernacle Calvinist Methodist Church, zostało przedłużone aż do północy. Było to cudowne zgromadzenie i długo będzie wspominane, gdyż wylany został na nim Duch Święty. Większość z 1.200 ludzi tam obecnych jednocześnie padło na kolana i pozostało w tej pozycji przez dwie godziny. Wiele osób poznało tam Jezusa.

Holyhead. W tym ważnym mieście pijak to zjawisko z przeszłości. Policja nie ma pracy. Odnotowano 500 nawróceń.

Pontypool. Entuzjazm misjonarzy osiąga szczyty. Zanotowano 200 nawróceń w kościele w Tabernade. Na ostatnim spotkaniu zdecydowano podzielić ich na dwie grupy i prowadzić nabożeństwa w różnych domach. Widoczna była zmiana w ruchu ulicznym, spowodowana brakiem ludzi na ulicach. Nie było już żadnych walk ulicznych na High Street, którą nazywano „Prize ring of Pontypool”. Oto jeden z wielu dobrych wpływów przebudzenia w tym miejscu.

Coedboeth. Od około trzech miesięcy to spokojne miasteczko przeżywa nawiedzenie Ducha Świętego. Liczba nawróceń na dzień dzisiejszy wynosi 210 osób, a oczekuje się wielu więcej. Odbywały się zjednoczone spotkania modlitewne przez trzy noce w tygodniu, przez resztę wieczoru Kościół prowadził nabożeństwo z uwielbieniem we własnym budynku. Składano świadectwo o wielu prawdziwych wydarzeniach. Kobiety miały codzienne spotkania modlitewne, rano i wieczorem. Młodzi mężczyźni i młode kobiety głosili na otwartym powietrzu z dużym sukcesem. Nawróciło się wielu pijaków. Zreformowane zostało życie wielu kościołów.

Bertillery. Skutkiem jednego tygodnia poświęconego głoszeniu Słowa było 1500 nawróconych.

Ammanford. Jeżeli przypadkowo na ulicy zbierze się około 6 młodych ludzi — nie mogą nie zacząć oddawać chwały Jezusowi. Ostatnio grupa dzieci zebrała się na The Cross i rozpoczęło śpiew i modlitwę. Przyłączyli się do nich mężczyźni i kobiety i zakończyło się to wielkim spotkaniem modlitewnym. Ammanford jest nowym miastem. Młodzi ludzie, pełni entuzjazmu pokonują często 3 — 4 mile przez góry, aby prowadzić spotkania modlitewne w wioskach, osadach i farmach.

Rhondda Valley. W wielu kopalniach południowej Walii wczesnym rankiem o godzinie piątej powtarza się ta sama scena. Po nocnej zmianie grupy górników zbierają się przed wyjściem do domu na nabożeństwie. Prowadzący rozpoczyna śpiew. Echo niesie się po całej kopalni. Stary mężczyzna, o siwej głowie przyprószonej pyłem węglowym upada na kolana modląc się. Inni czynią to samo. Nabożeństwo przyciąga mężczyzn z różnych stanowisk pracy. Widać, jak migoczące światełka zbliżają się do zaimprowizowanej świątyni. „No, chłopcy, ci z was, którzy kochają Jezusa, lampa w górę!” — krzyczy młody górnik. Przez sekundę wiele lampek górniczych migocze w górze i po chwili pieśń dziękczynna rozbrzmiewa po całej kopalni.

Abertillery. Praca trwa. W hali Armii Zbawienia dzieją się wielkie rzeczy. Nabożeństwa prowadzone są nocami prawie w każdej kaplicy w sąsiedztwie. Jest już około 2500 nawróconych.

Anglesey. Przebudzenie wstrząsnęło wyspą od jednego do drugiego końca. W 55 kaplicach metodystów jest 1116 nawróconych, w 15 kaplicach niezależnych — 276 nawróconych, w 24 kościołach baptystycznych — 366 nawróconych. Ogólna liczba nawróconych w 102 kaplicach wynosi 1673 osoby.

Ogień przebudzenia w Durham (Anglia). Przebudzenie rozprzestrzenia się w północno zachodniej części Durham. Od 20 lat nie pamięta się tutaj tak dużego przebudzenia. Wydarzenia te, są taką sensacją, że stały się głównym tematem rozmów w całej prowincji. W całym Durham dzieją się cudowne rzeczy — nocami kaplice są pełne po brzegi od ludzi dostępujących zbawienia.

Garw Valley. Prawie we wszystkich kaplicach prowadzone są spotkania modlitewne. Nowo nawróceni są najbardziej gorliwymi pracownikami przebudzenia — ich wysiłki dają wiele sukcesów. Na jednym z takich podziemnych spotkań nie mniej jak 36 mężczyzn oddało swe życie Chrystusowi.

Glynneath. Dwa kościoły niezależne Addoldy i Capelly-Glynn, które przez prawie 12 lat były wrogo do siebie nastawione — pojednały się ze sobą i przeprowadzają wspólne spotkania modlitewne. Dwóch pastorów podało sobie ręce w obecności około 400 członków zjednoczonego kościoła.

Carnarvon. Właśnie dotarły do nas szczegółowe informacje ze wspaniałych spotkań modlitewnych. Zarówno mężczyźni, jak i kobiety odczuwają w potężny sposób działanie Ducha Świętego. Mocni mężczyźni bledną i drżą. Młodzi mężczyźni i kobiety szturmują bramy nieba z ogromną natarczywością i z niesamowitymi skutkami. Całe zgromadzenie odnajduje Pana. Dwóch dobrze znanych rozpustników wyszło do przodu, padło na kolana i zaczęło się bić w piersi. Towarzystwa Biblijne podają, że od czasu wybuchu przebudzenia trzykrotnie zwiększyła się ilość sprzedawanych Biblii. Sprzedawcy mówią, że nie jest problemem sprzedać Biblię, ale ją kupić. Opowiadana jest prześliczna historia o czteroletnim dziecku, będącym w klasie dziecięcej, które podniosło swoją rączkę, aby zwrócić uwagę nauczycielki na siebie.

— Słucham — odpowiedziała nauczycielka — O co chodzi? — Prędko padły słowa:

— Przepraszam panią nauczycielkę, czy pani kocha Jezusa? —

Strzała trafiła do celu. Od tej pory nauczycielka przyszła do Pana, a później wyjechała do Indii na misję. Ktoś przypadkowo usłyszał rozmowę dwojga dzieci:

— Wiesz, co się dzieje w Rhos?

— Nie. Poza tym, że jest tam teraz codziennie niedziela.

— Nie wiesz, dlaczego?

— Nie wiem.

— Bo teraz Jezus Chrystus zamieszkał w Rhos. —

Winkie Prantney opublikował w swojej książce „Revival” (Whitaker House, str. 190-191) taki fragment artykułu prasowego:

Tej sceny nie da się prawie opisać słowami. Rząd po rządzie, mężczyźni i kobiety, wypełniali każdy centymetr powierzchni, Ci, którzy nie mogli wejść, stali ma zewnątrz i słuchali przez drzwi. Inni zbierali się wokół okien, gdzie było słychać każde słowo. Gdy o siódmej nabożeństwo rozpoczęło się — było już zebranych około 2000 ludzi. Wyczuwało się niczym nie skrępowany entuzjazm. Kobiety śpiewały i krzyczały aż do utraty tchu. Jedna po drugiej składały świadectwo ma cześć Pana. Jedna z nich drżącym głosem opowiadała o swoim pijackim życiu. Górnik mówił, jak doświadczony orator. Można sobie wyobrazić, jakim zainteresowaniem cieszyło się świadectwo pewnej Cyganki, gdy ubrana w swoje najlepsze rzeczy mówiła o nawróceniu i przemianie życia. O godzinie dziesiątej spotkanie nie straciło jeszcze żadnego uczestnika. Modlitwa szła za modlitwą i nawet czterej posługujący, którzy stali za pulpitem i chcieli zaintonować hymn na koniec — czynili to daremnie. Przebudzenie ogarnęło ludzi i nawet Mr. Roberts nie potrafił go kontrolować. Ostatnim z dzisiejszych nowonawróconych był policjant, który najpierw narzekał, że ludzie zwariowali z powodu religii i sam poszedł to zobaczyć. Potem wybuchł łzami, wyznał grzeszność swoich dróg i pokutował.

William T. Stead, wydawca słynnej „Pall Mall Gazette”, był uważany przez niektórych współczesnych za najbardziej wpływowego człowieka w Wielkiej Brytanii. Wybrał się on osobiście z wizytą na spotkanie przebudzeniowe. „London Methodist Times” opublikował wywiad, przeprowadzony z nim po powrocie (opublikowany w Great Revival in Wales, Shaw, str. 56):

— A więc, panie Stead, był pan na spotkaniu przebudzeniowym. Co pan sądzi?

— Należy raczej zapytać, co to przebudzenie sądzi o mnie, o panu i o reszcie z nas. Ponieważ jest ono bardzo realną rzeczą, która wydaje się mieć moc i trzymać w ręku wielu z nas, nawet tych, którzy dziś uważają się tylko za obserwatorów.

— Myśli pan, że przebudzenie idzie dalej? — Przebudzenie jest jak rewolucja. Ma zdolność pochwycenia cudownie coraz to większej ilości ludzi.

— Mówi pan tak, jakby się pan obawiał, że przebudzenie wejdzie panu w drogę?

— Nie, tak nie jest. Strach to nie jest odpowiednie słowo. Moje uczucia oddaje lepiej „bojaźń”, gdyż znajduje się w obecności nieznanego. Czytał pan na pewno historie o duchach. Proszę sobie wyobrazić, jakby pan się czuł pozostawiony o północy w starym zamku, nawiedzanym przez duchy, gdzie nagle słyszy pan powolny, skradający się krok w miejscu, w którym zawsze straszy. Podobnie będzie się pan czuł, jeżeli pójdzie pan do południowej Walii zobaczyć tamtejsze przebudzenie. Ma tam miejsce coś nie z tego świata. Nie można powiedzieć, skąd przychodzi i dokąd idzie, ale na pewno to coś porusza się, żyje, dosięga cię w każdym czasie. Będzie pan widział mężczyzn i kobiety powalonych na ziemię w śmiertelnej agonii i niewidzialną Rękę, która ściska ich serca. Na pewno poczuje pan dreszcze. Wygląda to bardzo srogo. Jeżeli boi się pan mocnych emocji, to niech pan lepiej omija przebudzenie z daleka.

— Czy są to tylko emocje? Czy nie ma tam nauczania?

— Drogi panie! Pan myśli, że przebudzeni ludzie chcą właśnie nauczania? Ci ludzie, jak wszyscy inni w naszym kraju, są nauczani aż do znużenia; głosi się im Słowo aż do znieczulenia. Wszyscy oni znają podstawowe prawdy. Wiedzą, że nie żyją tak, jak powinni i żadne wzmożone nauczanie, czy jego jakość nic nie zmieni w ich przekonaniu.

— Które z pańskich wrażeń mógłby pan opisać jako najbardziej oddające rzeczywistość?

— Przede wszystkim dotyk niewidzialnej Ręki. Radosny śpiew zbawionych, który potwierdzał, że znaleźli prawdę. Oczywiście wszystko to jest podobne do tego, co widziałem w Armii Zbawienia. Rozradowałem się wreszcie widząc kościoły walijskie, które uznają równorzędność posługi kobiet i mężczyzn. W tym wszystkim jest cudowna spontaniczność i jak dotychczas owoce tego przebudznia są dobre -same dobre owoce.–



Czy owoce będą trwać?

Nic nie trwa na wieki w tym zmieniającym się świecie. Jeśli wspomnienia z wcześniejszych przebudzeń pobudzają do szukania Boga, tak również i to przebudzenie religijne będzie wpływać na życie niezliczonej liczby osób, trudzących się i służących w Królestwie Bożym jeszcze długo, długo po nas.

Nawet najbardziej wpływowi politycy i członkowie rządu, szanowani intelektualiści i religijni liderzy nie mogli nie uznać ogromnego wpływu, który przebudzenie wywarło na całą Walie. Spłacano długi, oddano skradzione dobra, zamykano opustoszałe knajpy, kopalnie spotykały się z poważnym problemem — otóż konie przewożące węgiel reagowały tylko na przekleństwa. Nawróceni górnicy wydawali im polecenia normalnym, zdrowym językiem — konie nie mogły ich wykonać. Odwołane zostały spotkania polityczne, ponieważ członkowie parlamentu chodzili na spotkania przebudzeniowe. Grupy teatralne rezygnowały z odwiedzin Walii, gdyż nikt nie przyszedłby na ich przedstawienia. Urzędnicy w wielu miastach chodzili w białych rękawiczkach na znak, że w miejskich aresztach nie było nikogo. Więzienia pustoszały. Sceny typowe dla przebudzenia działy się po wszystkich uniwersytetach, dzień za dniem prze długie miesiące. Gazety odnotowały imiennie ponad 70 tysięcy osób nowonarodzonych tylko na przestrzeni dwóch miesięcy.



Czas był sługą, a nie mistrzem

Na spotkaniach modlitewnych zapomniano o tzw. przymusie czasowym. O wiele godzin wcześniej ludzie zbierali się na spotkanie modlitewne zapowiedziane o konkretnej godzinie. Nikt nie wiedział, kiedy jakieś spotkanie miało się kończyć. Zegarki były całkowicie ignorowane. Spotkania zaczynały się natychmiast, gdy tylko zebrała się jakaś część zgromadzenia. Nie czekano na ludzkiego lidera. Prawdopodobnie nie było jeszcze takiego ruchu religijnego, który w tak niewielkim stopniu był poddany prowadzeniu przez umysły jego liderów.

Gdy spotkanie modlitewne rozpoczynało się o 7 wieczorem, a kończyło o 3 nad ranem, na zewnątrz czekały już inne tłumy gotowe do wejścia do kaplicy. W wielu miastach ustawała wszelka praca, gdy przyjeżdżał ewangielista. Czasem zamykano na pewien czas sklepy i fabryki, aby umożliwić ludziom uczęszczanie na spotkania modlitewne.

Pewien słynny reporter dziennika london Daily odwiedził spotkanie młodego proroka z Loughor po to, aby opisać Londyńczykom niesamowite sceny, o których już zaczęły rozchodzić się słuchy. Pisał:

Walijski płomień religijnego entuzjazmu jest podobnie jak walijski węgiel — bez dymu. Nie ma tu żadnych reklam, orkiestr dętych czy plakatów. Nie ma tu niczego, co zwykle towarzyszy dużym spotkaniom modlitewnym — i ta nieobecność bardzo rzuca się w oczy. Nie ma żadnej muzyki instrumentalnej. Organy stoją nieużywane. Nie widać też żadnej potrzeby, dla której należałoby ich używać. Modlący się i śpiewający pieśni chwały tłum jest swoją najlepszą orkiestrą. Ogromne zgromadzenia są trzymane w trzeźwości umysłu i w porządku, jak i we wzajemnym poszanowaniu osób — jak to można na przykład zobaczyć w katedrze św. Pawła. Setki poważnych mężczyzn i myślących kobiet siedzą bardzo ciasno w rzędach aż do najwyższych miejsc na galerii, a jeżeli jest taka potrzeba również stoją. Ich oczy zwrócone są ku górze, na platformę lub też gdziekolwiek wewnątrz budynku, gdzie wydaje się poruszać Duch Święty. Ogromną większość zgromadzenia stanowią silni górnicy.

„Musimy być posłuszni Duchowi Świętemu” — jest hasłem Evana Robertsa. l on sam jest tak bardzo poruszony, jak najbardziej pokorny z jego słuchaczy. Nikt nie używa śpiewników, nikt nie podaje melodii śpiewanych hymnów. Ostatnią osobą, która w jakikolwiek sposób chciałaby kontrolować spotkanie jest sam Evan Robertsa. l czuje się, że te 1000 czy 1500 poszczególnych osób zgromadzonych na tym miejscu stało się jedną duszą i umysłem. Można zaobserwować wpływ mocy Ducha, jak oni sami to wyznają, który wieje między nimi, jak cichy powiew. Bardzo wyraźne było poddanie tłumu delikatnym, niewidzialnym impulsom. Nie było to tylko dostrzegalne dla osób wewnątrz, ale również dla tych, którzy stali na zewnątrz kaplicy. Podczas tego spotkania, jego porządek został dwukrotnie zmieniony i to właśnie przez osoby stojące na zewnątrz, które pod wpływem jakiegoś tajemniczego impulsu rozpoczęły śpiewać hymn, natychmiast podjęty przez modlących się wewnątrz kaplicy. Evan Roberts, prowadzący spotkanie, natychmiast zrobił miejsce dla śpiewu. Spotkania zawsze rozpoczynały się mocną, jednoznaczną pieśnią, dopóki solista nie odzyskał oddechu i nie podniósł się z kolan, aby rozpocząć nową pieśń.

Tak modlitwa, jak i śpiew, były cudowne. Największe wrażenie wywoływały jednak przerwy, które pojawiały się między modlitwami, gdy rozległo się wzdychanie, które przechodziło w swoistego rodzaju melodię. Nie było żadnej potrzeby dla organów. Zgromadzenie samo było swoimi organami, jak gdyby tysiące zasmuconych lub rozradowanych serc znajdowało swój wyraz w psalmodii walijskich pagórków. Nawrócenie, publiczne wyznawanie grzechów, modlitwy wstawiennicze i ponad to wszystko jeszcze ta cudowna liturgia muzyczna, nigdzie nie zapisana, wydobywająca się z chóru serc w potężnym przypływie, jakby fali morskiej lub też w delikatnym dźwięku fletu śpiewających sióstr. Siostry śpiewały słodko i spontanicznie, jak delikatny szum lasu. Śpiewający, modlący się i rozradowany tłum był świadomy wpływu niewidzialnej rzeczywistości, poruszającej się między nimi w sposób bardzo wyraźny i namacalny. Oni nazywali to Duchem Bożym.



Krzyż stał się centrum

Poniżej podajemy jedną z zanotowanych modlitw Evana Robertsa. Oddaje ona dokładnie charakter pobożności młodego ewangelisty: „Panie Jezu, pomóż nam teraz przez Ducha Świętego stanąć twarzą w twarz z krzyżem. Oddajemy pod Twoje panowanie to nabożeństwo i wszystkie możliwe przeszkody. Okryj nas wszystkich Twoją Krwią. O, Panie! Połóż Twoją Krew na całą naszą przeszłość aż do tego momentu. Dziękujemy Ci za Twoją Krew. W imieniu Pana Jezusa Chrystusa. To jest nasz krzyż, przyjmujemy Jego zwycięstwo. Objaw nam krzyż przez imię Jezusa. O, otwórz niebiosa! Zstąp na nas teraz! Rozedrzyj nasze serca, daj nam wejrzenie na to, co się wydarzyło na Kalwarii, aby nasze serca zostały złamane. O, Panie, zstąp teraz! Otwórz nasze serca, aby przyjęły to serce, które krwawiło za nas! Jeżeli mamy stać się głupimi- to uczyń nas głupimi dla Ciebie! Weź nas, naszego ducha, duszę i ciało. Jesteśmy twoi! To Ty nas nabyłeś. Objaw nam krzyż ze względu na Jezusa. Objaw nam krzyż, który zdobył świat. Postaw nas pod Twoją Krew. Spraw, abyśmy się nie bali tego, co ludzie będą o nas mówić. Mów do nas Ty — mów — mów — mów — Panie Jezu! Twoje słowa są rzeczywiście „winem”. Ach, objaw Twój krzyż drogi Jezu — krzyż w jego chwale. Sprawuj rządy w każdym sercu ze względu na Jezusa. Panie, pomóż nam zobaczyć umierającego Zbawiciela. Uzdolnij nas, abyśmy widzieli, jak zwycięża moce ciemności. Ogłoś zwycięstwo Twojego Syna — Pana dziś! Ty jesteś Bogiem Wszechmogącym, och, ogłoś to zwycięstwo! Oddajemy całą chwałę Twojemu imieniu. Nikt więcej nie ma prawa do tej chwały — lecz tylko Ty, Panie. Weź ją, Panie. Uwielbij Twojego Syna na tym spotkaniu. O, Duchu Święty — czyń teraz swoje dzieło przez nas i w nas. Mów Swoje Słowo w mocy dla sprawy Twojego imienia. Amen i amen!”

Tematem każdego spotkania były: miłość, cierpienie, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa. Każde kazanie, każda modlitwa sprawiały rozpalenie się namiętności do Jezusa w sercach obecnych. Ludzie nie nawracali się do nowej doktryny, dominacji, osobowości, czy nawet nowego ruchu — nawracali się do Jezusa. Liderzy przebudzenia trzymali się mocno napomnienia apostoła Pawła: „Również ja, gdy przyszedłem do was, bracia, nie przyszedłem z wzniosłością mowy lub mądrości, głosząc wam świadectwo Boże. Albowiem uznałem za właściwe nic innego nie umieć między wami, jak tylko Jezusa Chrystusa i to ukrzyżowanego” (1 Kor 2,1-2).

Nawrócenia w Walii nie były tylko statystykami — były to nowe narodziny. Kobiety i mężczyźni byli tak radykalnie zmienieni, że bycie nowonarodzonym nie było hasłem, ale ich rzeczywistością. Takie pierwsze spotkanie nowego wierzącego z Panem nie polegało na poznaniu obietnic, ale na głębokim doświadczeniu stanu własnej grzeszności. Kiedy Duch Święty pociągał ich, aby potwierdzić swoją „decyzję”. Ludzie ci, powodowani torturami świętej desperacji, upadli na podłogę jakby pod wpływem fizycznego bólu. Ci, na których przychodziło przekonanie Ducha Świętego o grzechu, leżeli w spazmach i we łzach na podłodze dopóki nie uzyskali pewności przebaczenia. Wtedy ich smutek zamieniał się w radość tak głęboką, że była prawie niemożliwa do uniesienia. Gdy spotkania miały się ku końcowi, bardzo często nowonawróceni nie mogli po prostu opuścić miejsca, ale trwali dalej na śpiewie, modlitwie i czasem w radosnym śmiechu aż do następnego spotkania, które rozpoczynało się o świcie.