Już w czasie studiów fizyki napotkałem problem, polegający na trudności zrozumienia tez eisteinowskiej teorii względności, ogólnie podziwianej i szeroko propagowanej jako genialne, epokowe odkrycie. Byłem już wtedy człowiekiem wierzącym i wierzyłem, że świat podobnie jak i człowiek został stworzony przez Boga. Z tego fundamentalnego założenia mojej wiary wynikał prawie oczywisty wniosek, że ponieważ Bóg przeznaczył człowieka, aby żył na tym świecie, to musiał go odpowiednio do tego zadania „oprogramować”. A więc po prostu, że umysł człowieka (stworzony przez Boga) musi być zdolny poznawać świat (stworzony przez tegoż Boga) lub inaczej mówiąc, że świat jest przez człowieka poznawalny.
Tymczasem einsteinowska teoria względności zawiera tezy, które są pogwałceniem tzw. „zdrowego rozsądku” czy też, jak często się mówi — intuicji. (Nie wchodząc w szczegóły można wymienić dla przykładu choćby tylko tezę o nieaddytywnym „składaniu prędkości”). W związku z tym w nauczaniu tych nowoczesnych teorii fizyki lansowane bywa hasło, oparte na wypowiedzi Einsteina, że intuicja to nic innego, jak tylko zbiór przesądów, nagromadzonych przez człowieka w jego młodości. Aby więc móc zrozumieć i podziwiać te nowe, genialne odkrycia, należy te rzekome przesądy odrzucić. Podejście takie było dla mnie nie do przyjęcia. Intuicję uważam bowiem za podstawowe „oprogramowanie” mojego umysłu, dane mi przez Stwórcę. Dlatego uczyłem się tych rzeczy niejako warunkowo, bez przekonania, z wewnętrznymi zastrzeżeniami.
Mój dociekliwy umysł nie mógł przejść nad tą sprawą do porządku dziennego, toteż w wolnych chwilach poszukiwałem w myślach takiego wyjaśnienia wszystkich zaobserwowanych doświadczalnie faktów, które nie byłoby w sprzeczności ze „zdrowym rozsądkiem”. Oficjalna wersja głosi, że jest to niemożliwe i że właśnie dlatego odkrycie Einsteina jest takie genialne. Takie podejście zdominowało całą fizykę i skierowało ją na całkiem nowe tory.
Jakież było moje zaskoczenie, kiedy po pewnym czasie takie proste, zgodne z intuicją wyjaśnienie znanych faktów udało mi się znaleźć! Początkowo wydawało mi się, że odkryłem coś wiekopomnego, moja euforia trwała jednak krótko, ponieważ niebawem stwierdziłem, że to, co odkryłem, znane jest od wielu lat. Literatura naukowa zawiera wiele tego dowodów.
Powstało wtedy pytanie, dlaczego w takim razie nic o tym się nie mówi studentom fizyki i dlaczego opinię publiczną utrzymuje się w błędnym przekonaniu, że fizyka zgodna z intuicją upadła raz na zawsze na początku 20 wieku pod naciskiem faktów doświadczalnych. Zacząłem wtedy przypatrywać się temu zagadnieniu i zobaczyłem, że liczni zwolennicy tej prostej, zgodnej z intuicją teorii, alternatywnej do powszechnie przyjętej einsteinowskiej szczególnej teorii względności, od wielu dziesięcioleci starają się zainteresować nią opinię publiczną, ale bezskutecznie. Są w fizyce dysydentami, uważani są za niedouczonych maniaków, „poprawiaczy” genialnej i niepodważalnej teorii Einsteina, ich prace naukowe przeważnie są bojkotowane i nie mają nawet szans opublikowania.
Dlaczego tak się dzieje? Z moich obserwacji wiem, że relatywiści, czyli fizycy, zajmujący się zawodowo teorią względności, dzielą się na dwie grupy. Liczniejszą tych, którzy o istnieniu tej alternatywnej teorii nie wiedzą, oraz mniej liczną tych, którzy o niej nie chcą wiedzieć i udają, że nie wiedzą. Zapewne dlatego, że chcą uniknąć szoku, jaki przeżyłaby fizyka, gdyby ta poglądowa alternatywa upowszechniła się. Wymagałoby to bowiem przeprowadzenia wielu drastycznych korekt nie tylko w teoriach naukowych, ale i w panującej teraz filozofii nauki. Ucierpiałby też do pewnego stopnia prestiż Einsteina, a z nim także prestiż tych, którzy przez tak długi czas bezkrytycznie go wychwalali. Być może właśnie to tłumaczy niechęć i sprzeciwy relatywistów. Nie wiem, czy kiedyś taki przełom nastąpi, ale jeśli tak, będzie to dla nauki niezmiernie doniosłe wydarzenie. Lecz może także okazać się, że Einstein był rzeczywiście wielkim geniuszem, znał alternatywę, o której tutaj mowa, lecz celowo skomplikował sprawę, aby ludzkość przed czymś ochronić.
Był czas, kiedy tą dziwną sytuacją w fizyce emocjonowałem się i
usilnie myślałem o tym, jak tu przekonać relatywistów do tej prostszej
i o wiele logiczniejszej koncepcji alternatywnej. Powstało wtedy kilka
moich artykułów na ten temat, z których jeden udostępniam teraz w tym
serwisie. Obecnie jestem już w tej kwestii całkiem na luzie i tylko
bez emocji obserwuję dalszy rozwój tej sprawy. Mam jednak wielką
satysfakcję z tego, że niczego nie musiałem skorygować w mojej wierze.
Co więcej, w świetle tej alternatywnej interpretacji teorii
względności mądrość mojego Stwórcy jeszcze bardziej mnie zdumiewa.
Porządek Jego stworzenia jest zadziwiająco prosty, mądry i piękny. A
człowiek otrzymał od Niego zdolność poznawania, zrozumiewania i
podziwiania tej mądrości, prostoty i piękna Jego dzieł.
O alternatywnej interpretacji
szczególnej teorii względności
(20 stron formatu A4, 202 kB)
Czytaj / Drukuj
[PDF]