Czym jest serce człowieka?

  Audycja nr: 336
Przygotował: Pastor Henryk Zagrodnik
Tekst biblijny: List do Filipian 3:7,8
Data opublikowania: 06. 05. 2006
Czas odtwarzania: 21:13 min
Rozmiar pliku: 2865 kB
                        Posłuchaj/Pobierz

Nic nie przemawia do serc, co z serca nie pochodzi, nic też nie przenika sumienia, co nie pochodzi od człowieka, którego sumienie jest prawdziwie żywe. Jeden z kaznodziei wyraził się tak: „Z rana zwykle więcej uwagi przywiązywałem do przygotowania mego umysłu niż do przygotowania mego serca, co było błędem często przeze mnie popełnianym; następstwa tego błędu odczuwałem jako wielkie zło, szczególnie w modlitwie. Zechciej, zatem odmienić to, PANIE! Rozszerz serce moje, a będę prawdziwie głosił Słowo Twoje”! Głoszenie Słowa, w którym głowa miała więcej do powiedzenia aniżeli serce, nie będzie mogło skutecznie dotrzeć do serc słuchaczy.

Moc modlitwy objawia się w różny i wszechstronny sposób; ona to dopomaga ustom w opowiadaniu prawdy w całej jej pełni i z całą swobodą. O usługującego Słowem należy się modlić, gdyż człowieka BOŻEGO czyni się kaznodzieją, modląc się o niego. Należy się modlić o usta kaznodziei; usta jego powinny zostać otworzone przez modlitwę i napełnione modlitwą. Usta stają się święte przez modlitwę – i to przez wiele modlitw. Odważne usta są owocem modlitwy i to wytrwałej modlitwy. Kościół i świat zawdzięczają wiele ustom Ap. Pawła, a jego usta z kolei zawdzięczają swoją moc modlitwie. W jakże w nieograniczony i skuteczny sposób działa modlitwa w życiu kaznodziei! Jeden z największych wartości jej polega na pomocy, jakiej udziela mu jego sercu.

To modlitwa sprawia, że kaznodzieja przemawia w sposób serdeczny i poruszający serca. Modlitwa dopomaga do tego, że można w jego głoszonym Słowie odczuć serce. Modlitwa też kładzie kaznodziei treść Słowa na serce. Serce świadczy o kaznodziei. Ludzie o wielkim sercu są wielkimi kaznodziejami. Ludzie o małych sercach mogą w pewnej mierze przyczynić się do czegoś dobrego, lecz to raczej należy do rzadkości. Tylko dobry pasterz, mający serce dobrego Pasterza, będzie dla owiec prawdziwym błogosławieństwem. Jesteśmy przyzwyczajeni do przygotowywania głoszenia Słowa, ale nie należy zapominać o sercu. Przygotowane serce jest o wiele lepszą rzeczą, aniżeli przygotowane Słowo.

Napisano całe tomy na temat sposobów i form obowiązujących w przygotowaniu Słowa, podczas gdy w rzeczywistości jest to tylko rusztowanie, ale o właściwym „gmachu,” który mamy budować - zapominamy. Młodym kaznodziejom kładzie się na serce, aby całą swą energię użyli na przygotowanie Słowa pod względem formy i stylu. W ten sposób słuchacze więcej zwracają uwagę na retorykę, smak wymowy i talent aniżeli na pobożność i objawienie Słowa. Owszem, nie wyklucza się tych rzeczy, ale na pierwszym miejscu musi być objawienie i świętość wypowiedzianego Słowa. W przeciwnym wypadku traci się istotę prawdziwego chrześcijańskiego charakteru i moc w opowiadaniu Ewangelii. Z chrześcijańskim charakterem łączy się bogate przeżycie w stosunku do sumienia i życia słuchaczy, którego rezultatem jest głoszenie Słowa w mocy DUCHA Świętego.

Nie byłoby też słuszne powiedzieć, że usługujący Słowem zbyt wiele studiują. Niektórzy z nich w ogóle nie poświęcają czasu na studia; a wielu z nich nie studiuje we właściwy sposób, aby się okazać doświadczonymi robotnikami na niwie PAŃSKIEJ. Jednak największą naszą potrzebą nie jest kultura „głowy,” ale raczej kultura serca. Nie tyle jest brak wiadomości, ile raczej brak świętości. I to jest nader smutnym i widocznym brakiem.

Nie to jest najważniejsze, że dużo wiemy, lecz za mało rozmyślamy o BOGU i Jego Słowie, nie czuwając w postach i modlitwach tak, jak to czynić powinniśmy. Stan naszego serca może być największą przeszkodą w głoszeniu Słowa. Przecież Słowa BOŻEJ prawdy znajdują się w naszych sercach. Jeżeli zatem jest tam coś, co nie przekazuje tej mocy, podobnie jak prąd bywa zatrzymywany przez izolator, to wtedy wypowiadane Słowa są martwe i nie mogą dać życia.

Czy jest możliwe, aby ktoś pyszny i zarozumiały i chciwy chwały i wysokiego stanowiska, mógł głosić Ewangelię o PANU JEZUSIE, który Samego Siebie wyniszczył i przyjął kształt niewolnika? Czy taki może głosić Ewangelię o TYM, który był pokorny i który się poniżył aż do śmierci krzyżowej? Czy człowiek kipiący złością, pożądliwością, egoizmem, twardością i nieustępliwością, tym wszystkim, co cechuje ludzi tego świata, może głosić o Królestwie BOŻYM, którego cechami szczególnymi są: Cierpliwość, wyrzeczenie się samego siebie, delikatność, i które z całą stanowczością domaga się odłączenia od wszelkiej wrogości i obumarcia dla tego świata? Czy sztywny w swoich zewnętrznych formach najemca, będący bez serca i obojętny, może głosić Ewangelię, która wymaga, aby Pasterz oddał życie Swoje za owce? Czy może głosić Słowo BOŻE chciwiec, liczący skrzętnie każdy zarobiony grosz swego uposażenia, i czy może taki człowiek dojść do takiego stanu serca, w którym by mógł wraz z Ap. Pawłem zawołać:, „Ale wszystko to, co mi było zyskiem, uznałem ze względu na CHRYSTUSA za szkodę. Lecz więcej jeszcze, wszystko uznaję za szkodę wobec doniosłości, jaką ma poznanie JEZUSA CHRYSTUSA, PANA mego, dla którego poniosłem wielkie szkody i wszystko uznaję za śmiecie, żeby zyskać CHRYSTUSA? (Filip.3,7-8).

To właśnie poddanie swego intelektu i talentu mocy DUCHA Świętego, uczyniło Pawła największym z apostołów. To również dawało moc wielu innym mężom BOŻYM. Naszą największą potrzebą jest przygotowanie serca. Nie twierdzimy, że ludzie nie mogą się mylić używając swej inteligencji; ale ten człowiek będzie używał swego intelektu, który najstaranniej przygotuje swoje serce. Nie twierdzimy, że ten, który usługuje Słowem, nie powinien studiować; twierdzimy jednak, że najważniejszym i największym powinno być studiowanie Biblii. A najlepiej studiują ją ci, którzy z największą pilnością strzegli swego serca. Nie twierdzimy, że kaznodzieja nie powinien znać ludzi, ale największym znawcą ludzkiej natury stanie się ten, kto przeniknął głębokości tajemnic własnego serca. Twierdzimy, że jakkolwiek narzędziem, służącym do samego głoszenia Słowa jest umysł, to źródłem jest zawsze serce.

Można pogłębiać i rozszerzać i udoskonalać to narzędzie, ale stanie się ono czymś suchym i splamionym, jeśli na pierwszym miejscu nie będziemy strzegli czystości i głębi źródła. Twierdzimy, że niemal każdy człowiek o przeciętnej inteligencji ma dostateczną ilość rozumu, aby móc opowiadać Ewangelię, ale bardzo niewielu ma dostateczną ilość łaski, aby móc to czynić. Twierdzimy, że ten, który walczył ze swoim własnym sercem, nauczył je pokory, wiary, miłości, prawdy, miłosierdzia i odwagi, a potem umie te bogactwa serca w ten sposób wyćwiczonego przelać na sumienie swoich słuchaczy, używając swego uświęconego intelektu przy zawsze czynnej mocy Ewangelii, ten będzie wg. oceny swego PANA najprawdziwszym i największym powodzeniem cieszącym się kaznodzieją. Serce ma decydujące znaczenie w życiu z BOGIEM. Ono musi przemawiać z kazalnicy. Cześć oddawana BOGU głową nie zostaje przyjęta. Jednym z najgroźniejszych i najbardziej rozpowszechnionych we współczesnym kaznodziejstwie jest właśnie głowa a nie modlitwa. Służący Słowem przyciąga do siebie ludzi i w ten sposób staje się dla nich autorytetem. Mogą podziwiać jego dary, ale źródłem jego mocy jest zawsze jego serce.

Dobry Pasterz dał życie Swoje za owce. Jeszcze nikt nie został męczennikiem dzięki swojej głowie. Tylko serce oddaje życie dla miłości i wierności. Aby być wiernym sługą Ewangelii potrzeba wielkiej odwagi, ale tylko serce może takiej odwagi dostarczyć. Jest rzeczą o wiele łatwiejszą napełnić głowę, aniżeli przygotować serce. Łatwiej jest przygotować Słowo z głowy, aniżeli z serca. To właśnie serce sprowadziło SYNA BOŻEGO z Nieba i dlatego tylko to serce może pociągnąć ludzi do Nieba. Świat potrzebuje takich mężów, którzy by mieli takie serca i ukoili smutek i nędzę tego świata. CHRYSTUS PAN był Mężem boleści, ponieważ był w sposób ponad wszystkich się wybijający.

„Daj MI serce twoje!” – Oto, czego żąda od nas BÓG. „Daj mi serce twoje!” – Oto żądanie człowieka w stosunku do człowieka. Najczęściej zawodowe kaznodziejstwo jest kaznodziejstwem pozbawionym serca. Gdy w usługiwaniu poważną rolę spełnia uposażenie, to serce spełnia z pewnością mniejszą rolę. Może być i tak, że można uczynić głoszenie Słowa swą pracą zawodową, a potem nie poświęcić się tej pracy całym sercem. Ten, kto w głoszeniu Słowa na pierwsze miejsce wysuwa swoje „ja,” umieszcza serce w tyle. Ten, kto nie sieje sercem w swojej „komorze” nigdy nie będzie zbierał plonu dla BOGA. „Komora” jest pracownią serca. Tam możemy więcej się nauczyć na temat, jak głosić Słowo BOŻE i o czym mówić, aniżeli z tego, co znajduje się w naszych bibliotekach. „I zapłakał JEZUS” – to jest chyba najkrótszy, ale też i najpotężniejszy wiersz w Biblii. Ten, bowiem, który „wychodzi z płaczem rozsiewając drogie nasienie, będzie wracał z radością niosąc snopy swoje.” (Ps.126,6).

Modlitwa daje właściwe pojmowanie, przynosi mądrość, rozszerza horyzonty umysłu i wzmacnia go. „Komora” jest doskonałym nauczycielem i najlepszą szkołą dla kaznodziei. Myśl nie tylko ulega rozjaśnieniu i skrystalizowaniu, ale się rodzi w modlitwie. Możemy się więcej nauczyć w czasie jednej godziny modlitwy, – jeśli się modlimy właściwie – aniżeli w czasie wielu godzin spędzonych przy biurku. W „komorze” znajdują się takie książki, których nigdzie nie można znaleźć, ani czytać w żadnym innym miejscu. Tam też BÓG daruje objawienia, których w żaden sposób nie można otrzymać gdzie indziej.

Módlmy się!

BOŻE ŚWIĘTY naucz mnie modlić się do CIEBIE całym sercem, bo bardzo za tym tęsknię i pragnę naśladować mojego ZBAWICIELA, który w gorących modlitwach i we łzach przynosił cały rodzaj ludzki i mnie przed Twoje oblicze i złożył największą i najświętszą ofiarę. Te modlitwy i ta ofiara sprawiły, że dzisiaj w tym niedoskonałym ciele mogę z radością oczekiwać na mojego PANA aż przyjdzie i zabierze mnie do domu OJCA. Amen.

(84–B2)