Poznanie i zaufanie BOGU

  Audycja nr: 216
Przygotował: Pastor Henryk Zagrodnik
Tekst biblijny: Ewangelia św. Mateusza 6:25–33
Data opublikowania: 17. 01. 2004
Czas odtwarzania: 19:54 min
Rozmiar pliku: 2687 kB
                        Posłuchaj/Pobierz

„Nie troszczcie się o życie swoje, co będziecie jedli albo, co będziecie pili, ani o ciało swoje, czym się przyodziewać będziecie....Spójrzcie na ptaki niebieskie, że nie sieją ani żną ani zbierają do gumien, a OJCIEC wasz Niebieski żywi je; czyż wy nie jesteście daleko zacniejsi niż one?... A co do odzienia, czemu się troszczycie? Przypatrzcie się liliom polnym, jak rosną; nie pracują ani przędą....Jeśli więc tak BÓG przyodziewa trawę polną, która dziś jest, a jutro będzie w piec wrzucona, czyż nie o wiele więcej was o małowierni?...Szukajcie najpierw Królestwa BOŻEGO i sprawiedliwości Jego, a wszystko inne będzie wam dodane.” (Mat.6,25-26;28;30;33).

Pragnąc sercem poznać BOGA, trzeba szukać samotności i ciszy. BÓG nie może objawić się w gwarze ziemskich marności. Chcąc uzdrowić niewidomego od urodzenia, PAN JEZUS wyprowadził go za miasto, poza tłum. Zrobił błoto ze śliny i pomazał nim oczy niewidomego. Czynił to nie, dlatego, że uważał swoją ślinę za element cudotwórczy, lecz po to, aby doświadczyć wiarę tego człowieka. Skoro wiara ta nie była zupełna, jego oczy nie otworzyłyby się w pełni. „Widzę ludzi jak poruszające się drzewa”- odpowiada ten człowiek. Wtedy PAN JEZUS kładzie Swoje ręce na jego oczy i wtedy otworzyły się zupełnie. Jednak jego duchowe oczy pozostawały zamknięte. W PANU JEZUSIE nie widział on BOGA. Należy pamiętać o tym, że prócz wzroku fizycznego, posiadamy jeszcze wzrok duchowy, dzięki któremu widzimy BOGA. U większości ludzi duchowe oczy są przykryte zasłoną. Ustami mówimy o BOGU a duchowym wzrokiem nie widzimy GO. Jakaś mgła przesłania nam Jego widok. Kto osobiście nie przekonał się o boskości PANA JEZUSA, to nie powinien sprzeciwiać się temu stwierdzeniu. Przyszedł ON na świat w postaci człowieka, aby się do niego zbliżyć i objawić nam Swoja naukę.

ON powiedział: „Trwajcie we MNIE a JA w was.” PAN JEZUS pragnie, abyśmy, chociaż przez kilka chwil codziennie przebywali z NIM sam na sam, abyśmy szukali GO przez modlitwę. Jakże jednak rzadko ludzie szukaj GO, jak mało dziękują MU! Jakże powinniśmy być BOGU wdzięczni, że urodziliśmy się w chrześcijańskich rodzinach. Jest to wielki przywilej! Od chwili, kiedy PAN JEZUS dał mi się poznać jako mój osobisty ZBAWICIEL, od tej chwili całe moje życie należy do Niego. Każdy poszukujący znajdzie CHRYSTUSA PANA w samym sobie, ponieważ Jego miłosierdzie jest jednakowo wielkie ku wszystkim ludziom. Przebywając w tym świecie w śród różnego rodzaju ludzi przekonujemy się, jak bardzo nieszczęśliwymi są ludzie żyjący bez BOGA. Dlatego tak wielką wartość posiada praca misyjna tam, gdzie brak tego prawdziwie chrześcijańskiego życia. Należy podkreślić, że o ile poganie czczą swoich bożków, to tutejsi tak zwani chrześcijanie ubóstwiają swoje „ja.”

Ktokolwiek doświadczył trudów życia i potrafi obserwować własne życie oraz życie innych ludzi, siłą rzeczy ma trudności w bezpośrednim przyjęciu przytoczonych słów Ewangelii. Bo czyż można zaniedbać obowiązki wobec siebie i rodziny, nie pracować, nie troszczyć się, zdać się na to, co los łaskawie przyniesie? Przecież świat współczesny uczy nas na każdym kroku nie tylko myśli o przyszłości, ale także zadyszanej i zagonionej zapobiegliwości. Nikt nam nie pomoże, jeśli nie pomożemy sobie sami - mówi przysłowie. Nikt nas nie będzie karmił darmo i przyodziewał. Wszyscy, którzy tego biegu nie wytrzymują i tempa poszukiwań, trosk i zachodów, z jakich składa się każdy nasz dzień, musi wraz ze swymi najbliższymi skazać się na jedzenie suchego chleba. Można powiedzieć, że odpowiedzialność za taki stan rzeczy ponosi jakaś nienormalność społeczna, że dojrzały dziś człowiek powinien umieć przeciwstawić się tym naciskom i nie pragnąć tego, czym upaja się całe nasze otoczenie.

Możemy jeszcze opierać się na różnych koniecznościach i modach. Jednak lepszy dzień w spokoju niż dzień zagoniony i zapracowany. Lepiej być sobą niż zarabiać więcej, ulegając „owczemu pędowi” tego świata. To prawda, ale cała cywilizacja oparta na pracy a nie na posiadaniu, wytwarza to napięcie i ten pośpiech. Nawet w przypadku niemożliwości pracy, cywilizacja nasza nie zapewnia człowiekowi minimum egzystencji. A zatem sprężyny obłędnego pośpiechu i tempa życia w krajach uprzemysłowionych należy szukać w strukturze współczesnej cywilizacji. Współczesna kolizja życia z Ewangelią nie dotyczy pokoleń epoki przemysłowej i ludzi ulegających naciskom pracy i zarobków. Człowiek, bowiem zawsze musiał i musi patrzeć w przyszłość, obliczać, planować, ulepszać i przewidywać. Robi to z większym lub mniejszym pośpiechem, umiejętnie lub nieumiejętnie. Spokój ptaków niebieskich czy lilii polnych jest mu w zasadzie obcy, bo nie posiada instynktu, który go ostrzeże przed niebezpieczeństwem. Jako duch nosi w sobie tęsknotę do lepszego życia i posiadania czegoś więcej, smak ryzyka i potrzebę doświadczenia. Jest zawsze pełen niepokoju, bo jako duch, poszukuje, rozwija się, przeżywa ekstazy młodości, smutku rozłąki i łzy starości. Jego dzień jest wypełniony falowaniem nadziei, triumfu, niepokojów, zaciekawień i goryczy. Stale patrzy przed siebie, interesuje go właściwie tylko to, co leży przed nim.

CHRYSTUS PAN nie żąda od nas spokoju zwierząt czy roślin. ON żąda od nas pokoju wewnętrznego, opartego na nadziei i przeciwstawiającego się wszystkim niepokojom świata. Świat wszelkimi sposobami szarpie nas wizją wartości i zagrożeń, sukcesów i klęsk. Nie wiemy w zasadzie, co przyniesie nam dzisiejszy pokój oparty na „równowadze strachu.” Nie wiemy, czego doczeka się ludzkość, uparcie lekceważąca los narodów głodnych. Czym będzie za kilkanaście lat nasza młodzież? Prawie każda minuta niesie takie pytanie. Zaś obok tego stawiamy sobie bardzo osobiste pytanie dotyczące naszej egzystencji, wychowania dzieci, ich przyszłości itp. Odpowiedzią PANA JEZUSA na te i wiele innych pytań jest wskazanie na dobrotliwego OJCA, który jest w Niebiesiech i ufającą MU modlitwę, która uczy nas przyjmowania wszystkiego jako daru woli BOŻEJ. W modlitwie tej ma pulsować świadomość, że drogi BOŻE nie są drogami naszymi, a zatem dobroć OJCA Niebieskiego może inaczej ocenić dobro i zło, wartość i niebezpieczeństwo dla nas, niż oceniamy to sami. W nadziei naszej mamy udźwignąć nie tylko ciężar tajemnicy przyszłości, ale również, niepewność dla nas boskiej oceny. Wiemy przecież, że ocena nasza i Jego, mogą całkowicie się różnić. ON jest nieskończonym poznaniem i miłością, skałą wieczności i doskonałą wizją wszechrzeczy.

Dlatego ufność i nadzieja położona w BOGU jest tak zupełnie odmienna od nadziei zakotwiczonej w człowieku. Człowiek może nas zawieść w naszych oczekiwaniach. Jednak BÓG nigdy nie może nas zawieść. Jego spełnienia mogą mieć zupełnie inną treść od tej, jakiej oczekujemy. Ufać BOGU znaczy także przyjmować z pokojem wewnętrznym szok spełnień naszych nadziei i oczekiwań. CHRYSTUS PAN pragnie, byśmy posiedli taką nadzieję i boską troskliwość, nawet wtedy, gdy wyrazi się ona w odbieraniu tego, przed czym drżymy i czego się lękamy. Wtedy będziemy skłonni upaść na kolana przed OJCEM i całą Jego miłością ku nam, zsyłającą pogodę i słotę, pociechy i krzyże z miłością najwyższą i niepojętą.

W podsumowaniu tego, co było powiedziane, zgodnie stwierdzamy, że życie jest pełne okazji do uczenia się miłości. Świat nie jest miejscem zabawy, lecz szkołą. A życie to nie igrzyska, ale nauka. Zadaniem naszym jest, aby coraz więcej poznawać BOGA. W życiu duchowym nie ma przypadków i dowolności. Nasza dusza podlega tym samym ćwiczeniom, co ciało i umysł. Jeżeli człowiek nie ćwiczy ramion, to nie rozwiną się mięśnie. Podobnie, jeżeli nie ćwiczy się duszy, to nie osiągniemy siły charakteru i nie umocnimy swych zasad moralnych, które ujawniają piękno naszego wzrostu duchowego. Miłość jest trwałym wyrazem chrześcijańskiego charakteru objawionego w naturze PANA JEZUSA. A to można zdobywać tylko przez nieustanne ćwiczenie. Kiedyś Goethe wypowiedział mądre słowa, że: „Talent rozwija się w samotności, a charakter w nurcie życia.” Inaczej mówiąc: charakter kształtuje się i wzmacnia wśród wydarzeń świata. Jest to miejsce, gdzie człowiek ma się uczyć miłować.

Czytając opis Sądu Ostatecznego zauważamy, że wartość człowieka mierzy się nie wiarą, lecz miłością. Nie religijność, lecz miłość jest sprawdzianem wiary. W Dzień Sądu wyjdzie na jaw to, czego nie uczyniliśmy, sądzone będą grzechy zaniedbania. Przed PANEM JEZUSEM zgromadzą się ci, nad którymi nie ulitowaliśmy się, którymi wzgardziliśmy. Pierwotny Kościół tworzył większą jedność, gdyż w czasach prześladowania panowała większa spójnia między wierzącymi. Dla wielu już było pięknych początków, ale zawsze „koniec wieńczy dzieło.” Zastanówmy się, co moglibyśmy uczynić w przeddzień zjawienia się PANA JEZUSA.

Módlmy się!

PANIE JEZU dopomóż mi, aby mój duch zawsze zwyciężał ciało a DUCH Św. niech będzie mocą i kierownikiem mego postępowania. PANIE JEZU bądź moją mocą, radością i zwycięstwem we wszystkich okolicznościach mego życia. Amen.

(54–B2)