Żyj dla Pana teraz!


Jako ludzie na nowo narodzeni, pojednani z Bogiem dzięki odkupieńczej ofierze Jezusa Chrystusa, powołani jesteśmy do służby dla swojego Mistrza i Pana. Do Niego należy nasze całe życie i wszystko, co posiadamy. Dlatego bez przerwy powinniśmy żyć w świadomości tego powołania. Powinniśmy pamiętać, że czy żyjemy, czy umieramy, Pańscy jesteśmy. Nasze życie jest przed wszystkim innym pracą w służbie dla naszego Króla i Jego Królestwa. Wszystko inne jest i być powinno na drugim planie, podporządkowane temu nadrzędnemu celowi.

Jeśli na to jesteśmy nastawieni i możemy powiedzieć, że tak jest ustawione nasze życie, to będziemy żyć w pełnej, nieustannej radości, a wszystkie nasze rzeczywiste potrzeby wszelkiego rodzaju będą w pełni zaspokojone. Ponadto życie nasze będzie wtedy owocne i pożyteczne dla Pana i dla innych. W przeciwnym razie będziemy na wzór nieodrodzonych ludzi tego świata żyć dla siebie, dla swoich pragnień, celów i ambicji, zaś nasza służba dla Boga będzie tylko teoretyczna, jakimś jednym z wielu innych elementów naszego życia, uplasowanym gdzieś wśród licznych innych naszych zajęć, aspiracji i działań. W wyniku tego najprawdopodobniej bardzo często będziemy się borykać z niezliczonymi kłopotami, trawić nas będą różne zmartwienia i gnębić nierozwiązane problemy. Będziemy odnosić wrażenie, że wszystko jest przeciwko nam, że wszystko działa na naszą niekorzyść, toteż będziemy mieli na bieżąco do czynienia z przygnębieniem, zniechęceniem i poczuciem bezsilności.

— Zaraz, zaraz! Przecież to jest „ewangelia sukcesu”! Głosisz nam tu „prosperity”. Sugerujesz, że służąc Bogu doznajemy samych przyjemności, brodzimy w szczęściu i dobrobycie i nie mamy wtedy żadnych zmartwień. Nie chcemy słuchać takich jaskrawych wypaczeń Bożej prawdy! — Tylko nie tak szybko! Nie powiedziałem nic o przyjemności, sukcesie ani dobrobycie. Nasze spory i kłótnie na wiele tematów wynikają najczęściej z pochopnego wyciągania wniosków, zanim jeszcze sprawdziliśmy, o co właściwie chodzi. A biblijna mądrość poucza nas, że „kto odpowiada, zanim wysłucha, zdradza swoją bezmyślność i naraża się na hańbę” (Prz 18:13).

Ludzie Boży wszystkich czasów przechodzili przez wielkie trudności i zmagania. Byli wystawiani na próby aż do granic swojej wytrzymałości. Często poruszali się na samej krawędzi klęski i całkowitego załamania. Doświadczali niesamowitych braków, strat, wyrzeczeń, szykan i tortur. Ale jeśli trwali w tym wszystkim na pozycji wiernej służby dla Pana, doznawali Jego błogosławieństwa z wszystkimi różnorodnymi tego konsekwencjami, a dzięki temu mogli doznawać pełni głębokiej radości i cieszyć się z pozycji zwycięzców. Bo taka jest Boża logika, bo takie są zasady w służbie dla Niego.

„Szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane” (Mt 6:33). „Kto by chciał duszę swoją zachować, utraci ją, a kto by utracił duszę swoją dla mnie i dla ewangelii, zachowa ją” (Mk 8:35). „Poczytujcie to sobie za najwyższą radość, bracia moi, gdy rozmaite próby przechodzicie” (Jk 1:2). „Ale w tym wszystkim zwyciężamy przez tego, który nas umiłował” (Rz 8:37).

Fatalny błąd popełnia człowiek wierzący, jeśli kierując się własnymi naturalnymi odczuciami stara się uniknąć pewnych ujemnych skutków naśladowania Pana, poszukuje łatwiejszej drogi, rezygnuje z poniesienia pewnych ofiar, kiedy cena wydaje mu się zbyt wysoka. Jest to skutkiem kłamliwego, zwodniczego sposobu widzenia i myślenia, gdyż każda poniesiona ofiara jest równoważona przez Bożą nagrodę stukrotnie większą w życiu doczesnym, a nieskończenie większą w życiu wiecznym (Mt 19:29). Jeśli nasz duchowy wzrok i nasze myśli zostały uzdrowione dzięki pracy Ducha Świętego nad nami, nigdy nie popełnimy tak wielkiego błędu i nie narazimy się na tak ogromną stratę.

Kiedy przypatrujemy się ludziom Bożym w Biblii, zauważymy pewną wyraźną prawidłowość. Im trudniejsze było ich położenie i im bardziej dramatyczne ich przeżycia, tym większe znaczenie miała ich postawa i tym większa czekała ich nagroda. Inaczej mówiąc, punkt kulminacyjny przeżywanego przez nich kryzysu był dla nich zarazem punktem kulminacyjnym doniosłości wykonywanej przez nich pracy dla Pana, a także punktem kulminacyjnym, określającym ich duchowy dorobek i jego znaczenie. Zrozumienie tego faktu może być dla nas bardzo odkrywcze i ważne, może nawet zmienić zupełnie nasz stosunek do otaczającej nas rzeczywistości. Może człowieka zrezygnowanego i pokonanego uczynić zwycięzcą.

Prześledźmy działanie tej zasady na przykładzie Hioba. Jego historia jest na ogół dobrze znana. Był on człowiekiem bogobojnym i Bogu miłym, a także bogatym i ogólnie szanowanym, znanym z dobroczynności i wielu innych cnót. Służył Bogu wiernie przez wiele lat. Spotkał go jednak straszny cios, kiedy w jednej chwili utracił całe potomstwo i mienie, a sam znalazł się na krawędzi śmierci. Nie miał pojęcia, dlaczego tak się stało i nic nie wiedział o duchowym tle tych wydarzeń, które dla nas stanowi teraz logiczne wyjaśnienie jego przeżyć. Wszystko w jego życiu się zawaliło pozornie bez żadnego powodu. Wiemy, że to przeżycie po pewnym czasie minęło. Z łaski Bożej Hiob odzyskał zdrowie, otrzymał nowe potomstwo, a jego majątek jeszcze się podwoił. Mógł wtedy ponownie służyć Bogu, kontynuując swoje bogobojne życie i uprawiając dobroczynność.

Ktoś mógłby podsumować historię Hioba tak, że służył on Bogu wiernie przez całe swoje życie za wyjątkiem krótkiego okresu, kiedy jego służba została drastycznie zakłócona przez klęski i chorobę. Ale podsumowanie takie byłoby zupełnie nieprawdziwe. W rzeczywistości było zupełnie odwrotnie. To właśnie ten krótki okres klęsk i choroby był okresem kulminacyjnym jego służby dla Boga. To nie przedtem ani potem, lecz właśnie wtedy wykonywał służbę najbardziej znaczącą i doniosłą. To właśnie ten okres najtrudniejszy, kiedy otaczała go całkowita duchowa ciemność, kiedy był na krawędzi załamania i beznadziejności, kiedy skrobał swoje ciało skorupą, a na jego usta cisnęły się wyrazy bluźnierstwa przeciwko Bogu — to był czas, kiedy Hiob toczył najbardziej znaczące bitwy, kiedy wydawał najwięcej owocu dla Boga i kiedy wykuwała się jego tożsamość i kształtował jego duchowy dorobek.

To, kim był i jest Hiob, zaledwie w nikłym stopniu zależało od jego postawy w czasie tych długich lat spokojnej służby dla Pana, a głównie zależało od jego postawy w tym dramatycznym zmaganiu. Jeśli ktoś ma co do tego wątpliwości, niech zauważy, że Pismo Święte opisuje długie lata jego służby przed tym okresem prób w pięciu początkowych wersetach 1 rozdziału, a kolejnych sto czterdzieści lat jego służby po tym okresie prób w ośmiu końcowych wersetach 42 rozdziału, natomiast ponad czterdzieści rozdziałów poświęconych jest jego służbie dla Boga w tym trudnym, krytycznym i kulminacyjnym jej okresie.

Dziś wiemy o tym, że to, co Hiobowi wydawało się bezsensowną i niesprawiedliwą udręką, było niezmiernie doniosłym elementem w wielowiekowej walce Boga z Jego przeciwnikiem, który podstępnie zwiódł ludzkość do buntu przeciwko Stwórcy i zapanował nad światem. Tocząc te pozornie bezsensowne zmagania Hiob wnosił swój wielce znaczący wkład do wspaniałego zwycięstwa dobra nad złem, prawdy nad fałszem, światłości nad ciemnością. W tym niezmiernie doniosłym czasie każda jego myśl, każde wypowiedziane słowo, każdy nawet jego odruch miały ogromne znaczenie w ważących się losach historii ludzkości.

Podobne przykłady można by mnożyć. Czy duchowy dorobek życia Dawida kształtował się w trakcie jego czterdziestoletniego królowania? Wiemy i możemy sprawdzić w Biblii, że Bóg kształtował go przy owcach, kiedy musiał walczyć z dzikimi zwierzętami i znosić pogardę swoich braci. Takie epizody z jego życia jak pojedynek z Goliatem, czas ukrywania się przed Saulem czy okres ucieczki przed Absalomem były niewątpliwie najważniejszymi momentami jego służby dla Boga. W tych momentach była ona o wiele bardziej znacząca i owocna niż przez późniejsze lata jego panowania, gdyż to właśnie wówczas od jego postawy zależało o wiele więcej niż w czasie normalności i spokoju.

Możemy też sięgnąć do historii Kościoła. Także tam zobaczylibyśmy, że służba w najtrudniejszych okolicznościach jest służbą najbardziej odpowiedzialną, najbardziej znaczącą i najbardziej owocną. Przypomnijmy w tym kontekście Johna Bunyan'a, autora „Wędrówki pielgrzyma”, który służył Panu przez wiele lat, zanim znalazł się w celi więziennej. Ale to właśnie tam powstało to jego ponadczasowe dzieło, nieskońcenie przewyższające pod względem znaczenia wszystkie inne jego dokonania, które do dziś inspiruje kolejne pokolenia pielgrzymów do górnej ojczyzny.

Przypomnijmy także brata Watchmana Nee, jednego z najbardziej znaczących mężów Bożych 20 wieku. Bóg używał go przez wiele lat, kiedy na seminariach dla liderów i na konferencjach międzynarodowych wygłaszał objawione mu przez Ducha Świętego głębokie prawdy biblijne, które inspirują nas aż do dzisiejszego dnia i mają ogromny wpływ na aktualnie przebiegające procesy przemian. Jednak ostatnich dwadzieścia lat życia spędził on w strasznych warunkach w komunistycznym więzieniu, poddawany fizycznym i psychicznym torturom, całkowicie pozbawiony wszelkiej możliwości służby i wszelkiego kontaktu z kimkolwiek wierzącym. Czy były to zmarnowane lata jego życia? Dopiero wieczność objawi niewątpliwie, że były to lata służby najbardziej owocnej i najbardziej znaczącej, daleko przewyższającej cały jego pozostały dorobek. Dowiemy się zapewne w swoim czasie, że stoczone przez niego w tym czasie walki i odniesione przez niego w tym czasie zwycięstwa duchowe legły u podłoża potężnego duchowego poruszenia, które jest teraz udziałem jego kraju.

To nie są wyjątkowe przypadki lecz żelazna reguła. Im cięższa walka, tym wspanialsze zwycięstwo. Im bardziej beznadziejne okoliczności, tym większa okazja do dokonania wspaniałego przełomu dla sprawy Bożej. Im trudniejsze wyzwanie, tym większa odpowiedzialność i tym większe znaczenie danej sprawy i danego żołniera w strategii Królestwa Bożego.

Jakże nierozsądnie i bezmyślnie postępujemy, kiedy w obliczu przeciwności, trudnych wyzwań i nierozwiązalnych problemów zaczynamy panikować, użalamy się nad sobą, narzekamy na okoliczności, stawiamy zarzuty innym ludziom lub nawet Bogu, zaprzestajemy walki i nastawiamy się na przeczekanie tej niesprzyjającej sytuacji! Jakże wielki błąd popełniamy, sądząc, że teraz sytuacja jest tak zła, że nic nie można zrobić, jak tylko odstawić służbę dla Pana i oczekiwać na lepszy obrót sprawy! Jeśli jesteśmy zniecierpliwieni, ulegamy zgorzknieniu, narzekamy na zmarnowany czas i oskarżamy innych, to chybiamy celu, rozmijamy się z wolą Bożą, marnujemy daną nam ogromną szansę i nie spełniamy Bożych oczekiwań.

Jakaż to tragedia widzieć człowieka, który zmarnował szereg lat albo nawet całe życie w oczekiwaniu na bardziej dogodne warunki, aby coś zrobić dla Pana, podczas gdy przez cały ten czas stał przed wspaniałymi, danymi mu przez Boga okazjami, aby dla Niego pracować i odnieść wspaniałe zwycięstwa! Trzeba tylko było w tych niesprzyjających okolicznościch zobaczyć szansę i podjąć wyzwanie. To dotyczy każdego chrześcijanina. To dotyczy ciebie i mnie tu i teraz.

Okoliczności, w jakich teraz się znajdujesz, są wspaniałą, daną ci przez Boga szansą, aby w nich podjąć pracę i walkę, wyszkolić, uzbroić, zahartować się i zwyciężyć. W służbie dla Pana nie ma sytuacji niesprzyjających, nie ma przeszkód nie do pokonania. Jeśli takie widzimy, to jesteśmy w błędzie, a błąd nasz wynika z tego, że patrzymy na okoliczności i na swoje ograniczenia, zamiast na Pana i Jego wszechmoc.

— Teoretyzujesz, bo nie znasz mojej sytuacji. Gdybyś ją poznał, zobaczyłbyś i uznałbyś, że rzeczywiście nie da się nic zrobić. Można tylko narzekać i czekać.

— Tak myślało a może nawet jeszcze myśli wielu z nas, ale kiedykolwiek tak myślimy, jesteśmy w wielkim błędzie. Cały problem tkwi w błędnym sposobie naszego patrzenia. Jest to nasz problem subiektywny, bo w służbie dla Pana nie ma problemów obiektywnych. Są tylko wspaniałe okazje, które należy wykorzystać. Wspaniałe wyzwania, które należy podjąć. To nasz wielki przywilej jako sług i żołnierzy Chrystusa.

— Może jak Hiob borykasz się z ciężką chorobą, która toczy twoje ciało i lekarze nie dają ci żadnej nadziei? — To wspaniała okazja owocnej i znaczącej służby dla Pana!

— Może jesteś chrześcijanką, żoną alkoholika, ktory doprowadził cały dom do ruiny, tyranizuje dzieci i fizycznie maltretuje ciebie? — To wspaniała okazja owocnej i znaczącej służby dla Pana!

— Może twój współmałżonek cierpi na zaburzenia psychiczne i wymaga twojej nieprzerwanej opieki, tak że nie możesz oddalić się ani na pięć minut, toteż musiałaś wycofać się z wszelkiej usługi, nie możesz bywać nawet na nabożeństwach i jesteś więźniem w swoim własnym domu? — To wspaniała okazja owocnej i znaczącej służby dla Pana!

— Może jak Dawid uciekasz tropiony przez obłąkanego króla? Może prowadziłeś owocną pracę dla Pana, ale cię od niej odsunięto, oskarżono o herezję, odtrącono, pomówiono i teraz traktują cię jak trędowatego albo jeszcze gorzej? — To wspaniała okazja owocnej i znaczącej służby dla Pana!

— Może zbudowałeś piękny zbór, ale przyszedł jakiś Jeroboam, zbuntował ludzi, wprowadził zamieszanie, rozłamy i podziały, tak że teraz walczą wszyscy przeciwko wszystkim? — Ależ to wspaniała okazja owocnej i znaczącej służby dla Pana!

— Może w twoim kraju zapanował ustrój totalitarny i chrześcijanom zabroniono wszelkiej działalności, a nawet są prześladowani i tępieni za swoje przekonania? — To wspaniała okazja owocnej i niezmiernie ważnej służby dla Pana!

— Może znalazłeś się w więzieniu za głoszenie ewngelii i teraz jesteś bezczynny i cierpisz szykany i zniewagi? — To wspaniała okazja owocnej i znaczącej służby dla Pana!

— Może… (W tym miejscu wstaw sobie krótką charakterystykę swojej własnej sytuacji i okoliczności, w jakich się aktualnie znajdujesz). — To wspaniała okazja owocnej i znaczącej służby dla Pana!

A co według ciebie jest przeszkodą, uniemożliwiającą podjęcie takiej służby? To, że inni cię nie szanują? Że nie mianowali cię pastorem ani biskupem? To, że nie masz dostatecznie pełnego konta bankowego? To, że nie tryskasz zdrowiem fizycznym? To, że twoje słowa natrafiają na sprzeciwy? To, że za swoje czyny jesteś pomawiany i oskarżany? — Jeśli widzisz takie albo jakiekolwiek inne przeszkody, to jesteś w błędzie. Bo w rzeczywistości to, co wydaje ci się bezsensowną i niesprawiedliwą udręką, jest niezmiernie doniosłym elementem w walce duchowej o ostateczny triumf Królestwa Bożego.

Odrzuć wszelkie swoje własne wyobrażenia o tym, jak powinna by wyglądać twoja służba i jakie miałyby być wokół ciebie okoliczności. Przypatrz się sobie i swojemu otoczeniu i zaakceptuj te realia, jakiekolwiek byłyby, jako twoją, daną ci przez Pana okazję do wspaniałej i owocnej służby dla Niego. Jeśli tak postąpisz, powiesz Bogu „tak” i staniesz na wyznaczonym ci przez Niego posterunku, doświadczysz tego, co powiedzieliśmy na samym wstępie. Ustąpią wszelkie rozterki, wszelkie frustracje, zniknie poczucie bezradności, bezsilności i zniechęcenia, a napełniać cię zacznie coraz większa radość i poczucie pełnej satysfakcji i zadowolenia.

Zmiana twojego subiektywnego podejścia sprawi, że swoją sytuację zobaczysz w całkiem nowym świetle. Ogarnie cię nieopisana radość z wspaniałej perspektywy, jaka się przed tobą roztacza. I to będzie już twoim pierwszym znaczącym zwycięstwem dla Pana, po którym następować będą dalsze, w miarę jak Pan będzie cię uczył, przemieniał, uzbrajał i wyposażał aż do momentu, kiedy staniesz na wysokości zadania i odniesiesz pełne zwycięstwo nad twoją konkretną sytuacją.

Nie rób sobie jednak wyobrażeń, jak ma wyglądać to zwycięstwo, ponieważ byłbyś rozczarowany, gdyby okazało się, że twoje wyobrażenia rozmijają się z Bożym planem. Rzeczą najważniejszą nie jest bowiem rozwiązanie twojego czy twoich bliskich problemu zdrowotnego, bytowego, duchowego czy jakiegokolwiek innego. Rzeczą najważniejszą jest uwielbienie Boga, rozwój Jego Królestwa i wypełnienie Jego woli. Bardzo możliwe, że Bóg będzie uwielbiony poprzez rozwiązanie problemu, ale nie musi tak być zawsze.

Uczestniczymy w tej wielowiekowej walce Boga z szatanem, dobra ze złem, światłości z ciemnością. Mamy przywilej kontynuować bitwę, którą przed nami toczył Hiob, Dawid, John Bunyan, Watchman Nee i niezliczone rzesze innych naszych współbraci w wierze. Tego przede wszystkim musimy być świadomi i do tego dążyć. Dopiero na drugim miejscu są nasze doczesne, cząstkowe cele jak odzyskanie zdrowia, nawrócenie bliskiej osoby, zbudowanie kwitnącego zboru.

Jedno i drugie jest z sobą ściśle powiązane, ale nie możemy tego utożsamiać. Liczni Boży zwycięzcy osiągnęli bowiem swoje cząstkowe cele i cieszyli się wspaniałą Bożą nagrodą jeszcze w życiu doczesnym, ale wielu innych Bożych zwycięzców zostaje nagrodzonych i uhonorowanych dopiero w wieczności. Wcale nie zmniejsza to ich dorobku lecz wręcz przeciwnie. Dlatego nie koncentrujmy się na celach doczesnych. Domaganie się uhonorowania i nagrody w doczesności byłoby bowiem oznaką pewnej naszej niedojrzałości duchowej. Pan często nagradza obficie w sposób widzialny i wielu z nas będzie tego doświadczać, ale nie na tym powinniśmy się skupiać. Najwłaściwszym naszym motywem jest uwielbienie imienia Bożego, rozwój Jego Królestwa i wypełnienie Jego woli.

Podsumowaniem tych rozważań niech będzie proste i łatwe do zapamiętania wezwanie: Żyj dla Pana teraz! Służ Panu teraz! Nie czekaj na dogodniejsze warunki. Zaakceptuj każde warunki jako wyzwanie, szansę zwycięstwa i uwielbienia Boga. To wprowadzi cię na drogę wspaniałego duchowego sukcesu, którego nikt i nic nie będzie w stanie ci odebrać. Zostań zwycięzcą! Teraz!

J. K.