Wiara chrześcijańska oparta jest na prawdzie objawionej. Wierzymy, że Sam Bóg przemówił do człowieka Swoim Słowem i objawił mu Siebie samego. Słowo Boże uczy, że źródłem prawdziwej mądrości jest jedynie Bóg (Jb 13:13. Prz 2:6), i że człowiek powinien zaufać temu, co mówi Bóg, a nie polegać na własnym rozumie (Prz 3:5)
Niewielu jednak ludzi poszło w poszukiwaniu mądrości Bożą drogą, drogą wiary w Boże Słowo. Od dawnych czasów człowiek poszukuje mądrości na własną rękę, a za kryterium prawdy wbrew zaleceniom Bożym służy mu własny rozum. Świat, w którym żyjemy, jest pełen podziwu dla osiągnięć i możliwości umysłu ludzkiego i młode pokolenie wychowuje się w tym nastroju wiary w rozum ludzki i mądrość człowieka. W tej atmosferze wiara w Boga i wiara Bogu uchodzi za pozycję niezmiernie chwiejną, słabą, pozbawioną podstaw racjonalnych i uzasadnienia logicznego.
W tej sytuacji często bronimy zasad naszej wiary, stojąc na pozycji Pisma Świętego, co jednak nie przekonuje tych, da których Biblia jest nie liczącą się książką w porównaniu z ogromem mądrości ludzkiej, zawartej w niezliczonych dziełach, będących produktem ludzkiego intelektu. Z uwagi na to warto, być może, spojrzeć na sprawę z przeciwnej strony, trzeźwo ocenić zdobycze mądrości ludzkiej i obalić niczym nie uzasadniony mit o ich ogromie.
Przyjrzyjmy się na tym miejscu krótko tym „osiągnięciom” rozumu ludzkiego, które najściślej związane są ze sprawami będącymi przedmiotem wiary chrześcijańskiej. Chodzi o dyscyplinę zwaną filozofią, co w dokładnym tłumaczeniu znaczy „umiłowanie mądrości”. Rozpatrzmy zatem, do czego doszli miłośnicy mądrości na przestrzeni wieków i czego możemy się od nich nauczyć gdy chodzi o zagadnienia nas interesujące.
Każdy podręcznik historii filozofii rozpoczyna się od stwierdzenia, że z zakresu zagadnień wchodzących w ramy filozofii nie sposób ująć żadną definicją i że zakres ten zależy od danej szkoły filozoficznej. Zatem każda szkoła, kierunek filozoficzny, a były ich setki, po swojemu rozumie cel dociekań filozoficznych. W każdym podręczniku historii filozofii znajdziemy też stwierdzenie, że problemy wysuwane przez filozofów wszystkich czasów aż do najnowszych, były już w tej czy innej formie przedmiotem dociekań filozofów starożytnych, takich jak Demokryt, Platon, Arystoteles, Sokrates. Od czasów starożytnych datują się też różne podejścia do przedmiotu filozofii. Jedni filozofowie sądzili, że filozofia ma być wiedzą o świecie i o ogólnych prawach nim rządzących, inni natomiast stali na stanowisku, że świat jest tylko jakąś konkretyzacją nadrzędnej rzeczywistości pozamaterialnej bóstwa, ducha, idei, absolutu, i że ta właśnie sfera powinna być przedmiotem dociekań filozofii. Jeszcze inni za główny przedmiot rozważań filozoficznych uważali człowieka, sens jego istnienia i jego życia Neopozytywiści widzieli w filozofii teorię poznawania, metodę analizy ogólnych zagadnień naukowych, zaś sprawy człowieka wyrzucali poza ramy filozofii, a większość klasycznych zagadnień filozoficznych odrzucali jako bezsensowne. W przeciwieństwie do nich niektóre kierunki proponują i uprawiają filozofię żywiołowej ekspresji poetyckiej kontemplacji, wyzwolonej z więzów metodologii naukowej.
Ta różnorodność podejścia do przedmiotu filozofii trwa do dziś i nie ma żadnych widoków na ujednolicenie. Nie jest to sprawą specjalizacji, gdyż ci, których interesuje świat, zaprzeczają istnieniu rzeczywistości pozamaterialnej, a człoweka uważają za nieistotny element rzeczywistości, natomiast ci, których interesuje człowiek, uważają poznawanie świata za niecelowe, a nawet wątpią w obiektywne istnienie świata. Wreszcie, szereg kierunków pośrednich kojarzy w sobie wspomniane podejścia w najróżniejszych proporcjach, dając barwną gamę rozmaitych, sprzecznych ze sobą poglądów.
Podobnie zróżnicowane są poglądy filozofów, co do sposobu prowadzenia rozważań i źródeł poznania. Jedni są zdania, że filozofia korzystać winna z doświadczenia i obserwacji, że powinna opierać się o syntezę zdobyczy naukowych i uogólnienie poznanych praw przyrody, podczas gdy dla innych podejście takie jest absolutnie nie do przyjęcia. Twierdzą oni, że dociekana filozoficzne winne być oparte wyłącznie na rozumie i na zasadach logiki, jako że zmysły dają nam zniekształcony i nieprawdziwy obraz rzeczywistości. Jedni chcą się przy tym opierać wyłącznie o rygorystyczne racjonalne metody dedukcji, inni odwołują się do intuicji, jeszcze inni apelują do zdrowego rozsądku i proponują trzymać się powszechnie przyjętych ocen słuszności i poprawności. W sumie stosowane przez filozofów metody pracy nie mają żadnych ogólnie obowiązujących reguł, żadnych ogół nie zaakceptowanych zasad. Reguły stosowane przez jednych są nie do przyjęcia dla innych, stąd wzajemne zarzucanie sobie nieścisłości, podważanie wysuwanych wniosków i nieuznawanie przeprowadzonych „dowodów”, albo nawet całkowite wzajemne ignorowanie się i odmawianie podejmowania dialogu.
Wszelkie rozważania mają sens tylko wtedy, jeżeli wychodzą z jakichś ustalonych założeń początkowych, czyli jeśli mają jakiś przyjęty punkt wyjścia. Jest to niezmiernie istotne, gdyż do słusznych wniosków można dojść tylko, wychodząc ze słusznych założeń. Wszelka dyskusja ma również sens tylko wtedy jeśli prowadzona jest na jakiejś wspólnej podstawie, stanowiącej uzgodniony punkt wyjścia. W filozofii daremnie szukalibyśmy ogólnie przyjętych twierdzeń, mogących służyć za platformę wyjściową. Filozofowie nie są zgodni co do tego, czy istnieje świat, czy naturą rządzą jakieś prawa, czy człowiek jest zdolny cokolwiek poznawać, czy istnieją związki przyczynowe. Od najdawniejszych czasów obok tych, którzy wierzyli swym zmysłom, przyjmowali istnienie świata takiego, jaki postrzegamy, istnieli sceptycy, którzy mają co do tego poważne wątpliwości i zastrzeżenia. Według nich obrazy, czy wrażenia zmysłowe są albo zupełnie nieprawdziwym odtworzeniem rzeczywistości, albo wręcz powstają w umyśle obserwatora i nie mają nic wspólnego z obiektywnie istniejącą rzeczywistością. A zatem nie można nic pewnego powiedzieć o świecie, nie wiemy nawet, czy istnieją inni ludzie, wszystko jest tylko jakimś złudzeniem, a wiara, że obserwowany przez nas świat naprawdę istnieje, jest lekkomyślnością, gdyż nie potrafimy tego udowodnić. Po przełamaniu impasu średniowiecza przez sądy oświecenia, pozytywizm, racjonalizm, będące nawrotem do wiary w rozum i realizm, po wielkich odkryciach naukowych, kiedy pracowały już maszyny i człowiek zaczął przetwarzać świat, gdy wydawałoby się, że istnienie świata nie powinno już ulegać żadnej wątpliwości, jak grzyby po deszczu zaczęły na nowo powstawać kierunki, podważające taki realistyczny pogląd, idealizm subiektywny, nowe formy sceptycyzmu i agnostycyzmu, empiryzm, irracjonalizm, psychologizm i wiele innych. Tak więc po dwu tysiącach lat nawet tak podstawowy pewnik, jak istnienie świata, nie może służyć za punkt wyjścia rozważań filozoficznych. Ale nawet ci, którzy uznają jego istnienie, nie są w stanie posunąć się dalej. Już w starożytności istniał spór między szkołą efeską, twierdzącą, że wszystkie rzeczy ulegają ciągłym zmianom (panta rei) a eleatami, dowodzącymi niezmienności bytu i niemożliwości wszelkich zmian. Za wiekopomne uchodzi osiągniecie Descartesa (znanego pod nazwiskiem Kartezjusz), który doszedł do pewności, że on sam istnieje, a upewnił się o tym na podstawie faktu, że myśli (cogito ergo sum), niemniej całe szkoły filozofów w dalszym ciągu nie wyzbyły się wątpliwości co do tego, czy Kartezjusz istnieje, lub czy myśli.
Od najdawniejszych czasów filozofowie podejmowali zagadnienie istnienia bytów ponadmaterialnych, istnienia Boga, a także istnienia w człowieku elementu niematerialnego — duszy względnie ducha. Wymagałoby setek lat nieprzerwanej pracy przeczytanie wszystkiego, co na ten temat napisano, od skrajnego idealizmu, według którego świat i człowiek istnieją tylko w myśli Boga, do skrajnego materializmu, według którego Bóg istnieje tylko w myśli człowieka. Zwolennicy takich czy innych poglądów nie mieli żadnej wątpliwości co do słuszności swych tez i tysiące razy „obalali” punkt widzenia strony przeciwnej, przytaczając najbardziej karkołomne i skomplikowane „dowody” istnienia względnie nie istnienia Boga. Tysiące razy „udowodniono” poprawność tez Biblii i tysiące razy rozbijano je w puch. Szereg filozofów uważało cuda biblijne za coś zrozumiałego i oczywistego, szereg innych wiarę w nie za szczyt naiwności i głupoty. Dla jednych filozofia i religia były rodzonymi siostrami, dla innych nieprzejednanymi wrogami. Jedni w filozofii widzieli narzędzie do utrwalenia religii i poparcia jej tez, inni narzędzie do zwalczania i obalenia religii. Nie zawsze robiono to, wychodząc z przeciwstawnych założeń. Na przykład uczniowie Hegla podzielili się na dwa obozy, jeden — popierający i broniący chrześcijaństwo, drugi — zwalczający je zawzięcie, oba wychodzące z tejże platformy filozoficznej Hegla. Nie trzeba nawet dodawać, że na przestrzeni wieków istnienia Boga ani nie udowodniono, ani nie zaprzeczono, podobnie jak istnienia Ducha czy duszy, istnienia nieba, istnienia rzeczywistości niematerialnej, i wszelka gimnastyka myślowa na gruncie filozofii nie posunęła tych spraw ani na krok naprzód.
Ta część filozofów, która cel filozofii widziała w nawiązywaniu problemów życia człowieka, dążyła do wypracowania konkretnych wskazówek dotyczących sensu życia ludzkiego i sposobu jego godnego prowadzenia. Wystarczy pobieżny rzut oka, aby zorientować się co do wartości tych zdobyczy. Według Euklidesa wszelkie dobro ma swoje źródło w rozumie, człowiek winien więc poszukiwać mądrości rozwijając swoje zdolności intelektualne. Sceptycy, przeciwnie, uważali, że zdobywanie mądrości skazane jest z góry na niepowodzenie, gdyż wszelkie poznanie jest niepewne, a zatem bezwartościowe. Cynicy zalecali dążenie do szczęścia przez maksymalne ograniczenie wszelkich potrzeb, natomiast cyrenaicy wyprowadzili wniosek przeciwny — że naczelnym celem człowieka jest poszukiwanie i zażywanie rozkoszy. Stoicy bronili stanowiska, że człowiek powinien być obojętny na wszystko, nie przejmować się ani cierpieniem, ani przyjemnościami. Jedni zalecali zamknięcie się w sobie, separację od świata i szukanie zadowolenia w kontemplacjach wewnętrznych, podczas gdy inni dowodzili, że należy zapomnieć o sobie i poszukiwać pełni życia we współżyciu z innymi. Jedni głosili konieczność panowania nad sobą i przestrzegania twardych zasad moralnych, podczas gdy inni zalecali wyzbycie się wszelkich więzów i ograniczeń moralnych. Z powyższego widać, że filozofia nie doprowadziła do sformułowania i przyjęcia żadnej tezy, dotyczącej sensu życia i sposobu jego prowadzenia.
Nie mniej kontrowersyjnie wyglądają wnioski, do których doszli filozofowie, gdy chodzi o sprawy społeczeństwa, państwa, władzy, stosunków międzyludzkich. Jedni głoszą konieczność podporządkowania interesów jednostki interesom ogółu, inni domagają się niczym nieskrępowanej wolności osobistej. W rodzinie jedni filozofowie widzą podstawową i najistotniejszą jednostkę społeczną, warunkującą zdrowy rozwój społeczeństwa, inni przejaw degeneracji społecznej przeznaczony do likwidacji. Według jednych państwo jest nieodzownym wyrazem i symbolem ładu i rozwoju społecznego, według innych narzędziem przemocy i nacisku, które koniecznie należy rozbić, albo które samo ulegnie stopniowo likwidacji. Jedni, powołując się na stosunki panujące w przyrodzie, domagają się rygorystycznych rządów społecznych, inni, powołując się również na stosunki panujące w przyrodzie, dążą do zniesienia wszelkiej władzy. Jedni dowodzą konieczności istnienia podziału klasowego, drudzy — konieczności zniesienia wszelkich różnic klasowych. Jedni nawołują do podejmowania wysiłków w celu zmiany stosunków społecznych na lepsze, inni dowodzą niecelowości, a nawet szkodliwości wszelkich takich dążeń i zmian.
Niewiele ludzkich koncepcji zmiany świata na lepsze doczekało się
prób realizacji. Przykładem skrajnie negatywnym jest faszyzm, który
wywodzi się z Filozofii Nietschego, zagorzałego wroga moralności
chrześcijańskiej. Głosił on, że świat należy uratować przez zrobienie
radykalnego porządku. Myśl tę podjął Rosenberg, który opracował
konkretny program działania. Według niego do zrobienia tego porządku
los wyznaczył naród niemiecki, który historia przez wieki
przygotowywała i uszlachetniała do tej zaszczytnej misji dziejowej.
Porządek miał polegać na wytępieniu sprawców wszelkich nieszczęść —
Żydów, a także Cyganów, pozbyciu się balastu ludzi słabych, ułomnych,
niedorozwiniętych, starych, słowem wszystkich darmozjadów, a przy
okazji takich niedołężnych narodów jak polski, serbski, białoruski,
ukraiński, rosyjski, niegodnych, by nosiła je ta uporządkowana ziemia.
Realizacji planu podjął się Hitler. Przez sześć lat wylęgały się kadry
nosicieli tego nowego porządku, wychowywane w uwielbieniu przemocy i
siły fizycznej, w pogardzie dla słabych, ułomnych, niedołężnych,
ćwiczone w kopaniu, tratowaniu i zabijaniu. Wiemy dobrze, jak
wyglądało w praktyce sześć lat tych nowych porządków w Europie,
wcielanych w życie na wzór i według przepisu opracowanego przez
człowieka.
Jakie z tego pobieżnego przeglądu „osiągnięć” filozofii wynikają wnioski? Filozofia postawiła sobie ambitne cele rozwiązywania zagadnień bytu, człowieka, świata, bóstwa, intelektu, i nie rozwiązała ani jednego. Sformułowała mnóstwo intrygujących pytań i nie odpowiedziała ani na jedno. Nie rozwiązała zagadnienia istnienia Boga, ani istnienia ducha, czy duszy, nie znalazła odpowiedzi na to, czy nasze zmysły dają nam prawdziwy obraz świata i czy nasz umysł jest zdolny poznawać i zrozumiewać, nie wyjaśniła, skąd wziął się świat i człowiek, ani jaki jest sens i cel istnienia. Wytyczne, dotyczące życia ludzkiego, opracowane przez filozofów, nie mają żadnego obiektywnego uzasadnienia i praktyka raz po raz obala ich słuszność. Filozofowie nie udowodnili ani jednej tezy, ani jednego twierdzenia, czy zadania, co więcej nie uzgodnili nawet między sobą, jakie twierdzenia uznawać będą za przyjęte, by móc na nich oprzeć dalsze wnioskowanie. Nie uzgodnili nawet między sobą, które zagadnienia będą rozwiązywać i jakimi metodami, nie zdefiniowali podstawowych pojęć.
Czy oznacza to, że filozofia nie nadaje się do niczego? Niezupełnie. Przede wszystkim nadaje się doskonale na długie wieczory zimowe dla tych, którzy nie mają nic lepszego do roboty. Nadaje się też dla tych, którzy chcą udawać mądrych. Wystarczy przeczytać wstęp do historii filozofii, czy kilka rozpraw lub streszczeń, oswoić sobie żargon filozoficzny, zapamiętać kilka nazw, nazwisk i dat, aby móc olśniewać towarzystwo erudycją i „mądrością”.
Brzmi to wesoło, ale filozofa nie jest niewinną zabawą. Słowo Boże ostrzega przed łatwowiernym podchodzeniem do mądrości ludzkiej: „Baczcie, aby was kto nie sprowadził na manowce filozofią i czczym urojeniem, opartym na podaniach ludzkich i na żywiołach świata, a nie na Chrystusie” (Kol. 2:8). Na czym polega niebezpieczeństwo? Są dwa, w zasadzie przeciwstawne niebezpieczeństwa.
Kto nie zdaje sobie sprawy z bezsilności filozofii gdy chodzi o rozwiązywanie problemów świata, życia i człowieka, czytając jakąś pracę filozoficzną, odnosi wrażenie, że rozumowanie jest poprawne, że wysuwane wnioski są słuszne i że praca ma wszelkie cechy wiarygodności, lub nawet nie wychodzi z podziwu, jak to jest „mądre”. Często nie zauważa, że całe rozumowanie opiera się na niczym nie uzasadnionych, dowolnie wybranych przesłankach, że wnioskowanie jest nieścisłe, że wybór tekstów jest tendencyjny, że istnieją liczne inne prace, mające również wszelkie cechy wiarygodności, które dochodzą do wniosków zupełnie innych, a nawet dokładnie przeciwstawnych. Na tej zasadzie znajdujemy wielu zwolenników takiego a nie innego kierunku filozoficznego, którzy są nimi tylko dlatego, że wpadła im do ręki akurat taka książka, a me inna.
Inne niebezpieczeństwo grozi tym, którzy lepiej znają się na rzeczy i zrozumieli już, że filozofia nie posiada żadnych obiektywnych rozwiązań ważnych problemów ludzkich i nie daje żadnych wiarygodnych odpowiedzi na nurtujące człowieka pytania. Wyciągają oni z tego często niesłuszny wniosek, że rozwiązania i odpowiedzi takie nie istnieją, i że człowiek zdany jest na niepewność i bezradność. Słysząc świadectwa ludzi, którzy znaleźli rozwiązanie wszystkich swoich problemów i odpowiedzi na wszystkie pytania, wzruszają z politowaniem ramionami i jest to dla nich albo zgorszeniem, albo głupstwem. Zatruci są powątpiewaniem o wszystkim i przyjmowaniem wszystkiego bez przekonania, co uniemożliwia im zrozumienie i przyjęcie absolutnej prawdy.
A jednak jest pewien bardzo pozytywny wynik rozważań filozoficznych, dla którego warto było prowadzić przez tysiące lat żmudne poszukiwania rozwiązań zagadnień bytu. Historia filozofii jest naocznym dowodem, że rozum ludzki i mądrość ludzka zagadnień tych nie rozwiąże, że zrobić tego nie umie i nie może. Dwa tysiące lat temu apostoł Paweł napisał „Gdzież jest mądry? Gdzież uczony? Gdzie badacz wieku tego? Czyż Bóg nie obrócił w głupstwo mądrości świata? Skoro bowiem świat przez mądrość swoją nie poznał Boga w jego Bożej mądrości, przeto upodobało się Bogu zbawić wierzących przez głupie zwiastowanie. Bo głupstwo Boże jest mędrsze niż ludzie… Ale to co u świata głupiego, wybrał Bóg, aby zawstydzić mądrych” (1Ko 1:20,21,25,27). Filozofia, mądrość ludzka miała dwadzieścia wieków czasu, aby się zrehabilitować, aby obalić te tezy i udowodnić swoją potęgę. Zamiast tego za tych dwa tysiące lat historia filozofii wystawiła mądrości ludzkiej gorzkie testimonium peupelifitis — wymowne świadectwo ubóstwa i niekompetencji. Słowa Pawła nie tylko są nadal w pełni aktualne, lecz dwadzieścia wieków praktyki filozcificznej potwierdza je w całej rozciągłości. Dzięki temu mamy teraz większą pewność niż kiedykolwiek, że ludzkie dociekania prowadzą do nikąd i że człowiek potrzebuje mądrości Bożej.
Bóg wiedział o ograniczeniach umysłu ludzkiego i dlategu wyszedł na spotkanie człowieka ze Swoim Słowem, ze Swoja mądrością. Biblia zawiera odpowiedzi na wszystkie bez wyjątku zagadnienia bytu, człowieka, jego pochodzenia i przeznaczenia, świata materialnego i niematerialnego, a są to odpowiedzi zdumiewające swą głębią i logiką. Biblia nosi wyraźne ślady autorstwa ludzkiego, gdy chodzi o formę i wyraźne cechy, wykluczające autorstwo ludzkie, gdy chodzi o treść. Góruje ona nad dziełami wszystkich filozofów bardziej, niż dobra rozprawa habilitacyjna nad gryzmołami pierwszoklasistów. Ponadto jest ona czymś znacznie więcej, niż rozprawą filozoficzną. Zawiera ponadto między innymi praktyczny przepis życia dla prostego człowieka, skuteczny przepis uzdrowienia stosunków międzyludzkich, niezawodny przepis nawiązania osobistego kontaktu z Bogiem, jest ona niewyczerpanym źródłem wiedzy praktycznej, a ponadto przedstawia człowiekowi Tego, który nie tylko mówił prawdę, lecz który sam jest Prawdą, lecz nie tylko Prawdą, lecz także Drogą i Życiem. To arcydzieło jest przy tym celowo napisane tak, że nikt nie zrozumie go bez specjalnego klucza, a klucz ten udostępnia Duch Święty tylko tym, którzy spełnią ściśle określone przez Boga warunki. Kto poszedł tą jedyną niezawodną Drogą, ten znalazł jedyną, absolutną Prawdę i jedyne, nieskończone i szczęśliwe Życie. Ten znalazł rozwiązanie wszystkich problemów i odpowiedź na wszystkie pytania.
Tak było na przestrzeni wszystkich wieków od czasu objawienia człowiekowi tej Prawdy, i tak jest pod dziś dzień. Filozofowie w sposób wysoce uczony, dostępny tylko dla fachowców, wyrażają swoją ignorancję, natomiast Bóg w sposób niezmiernie prosty, dostępny dla każdego człowieka, wyraża prawdziwą mądrość. Kto posiada kolekcję najdroższych klejnotów, nie będzie poszukiwał skarbów w stosach zeschłych liści, liści jesiennych. Kto chce znaleźć mądrość i odpowiedź na dręczące go pytania i problemy nie ma innej drogi, jak tylko uklęknąć w uniżeniu i pokorze przed Tym, „w którym są ukryte wszystkie skarby mądrości i poznania” (Kol. 2:3), i prosić Go o uzdrowienie swego wzroku, a wtedy przestanie chodzić po omacku i będzie mógł razem z wszystkimi jego uczniami grzać się w słońcu mądrości Bożej.
Pan Jezus powiedział: „Wysławiam cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś Te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Zaprawdę, Ojcze, bo tak się Tobie upodobało” (Mt 11:25–26). Tak się Bogu upodobało i nikt na to nic nie poradzi. Mądrzy według świata mogą się o to obrażać i dąsać, albo uważać dzieci Boże za ludzi niespełna rozumu, ale to wszystko nie zmieni rzeczywistości. Faktem jest, że to nie Anaksymenes, Tales, ani Heraklit, lecz Jezus Chrystus już od dwóch tysięcy lat ratuje i wyrywa ludzi z depresji, beznadziejności, rozpaczy, stanów nerwicowych i lękowych, stresów i chorób psychicznych.
To nie nauki Diogenesa, Pitagorasa, ani Parmenidesa, lecz moc Jezusa Chrystusa umożliwia zwycięsko przechodzić ludziom przez ciężkie doświadczenia i próby życia, pokonywać trudności, znosić znój i nieść brzemiona ponad własne siły.
To nie zapewnienie Sokratesa, Platona, ani Arystotelesa, lecz obietnice Jezusa Chrystusa były i są niewyczerpanym źródłem siły, otuchy, cierpliwości i radości dla niezliczonych cierpiących, udręczonych i patrzących w twarz śmierci w ostatnich chwilach doczesnego życia.
To nie wywody Seneki, Plutarcha, ani Lukrecjusza, lecz słowa Jezusa Chrystusa dają ludziom pewną podstawę do uwolnienia się od balastu przeszłości i od lęku o przyszłość i stawiają ich przed jasną i niedwuznaczną perspektywą życia, zarówno doczesnego, jak i wiecznego.
To nie Descartes, Spinoza, ani Leibnitz, lecz Jezus Chrystus zmienia z gruntu życie człowieka, wyrywa go z niewoli nikotyny, alkoholu, marihuany, heroiny itp., z niewoli własnych pożądliwości l namiętności.
To nie słowa Vołtaire'a, Diderota, ani Rousseau'a, lecz słowa Jezusa Chrystusa ratowały i ratują rozbite małżeństwa, porządkują odwrócone stosunki rodzinne, przyprowadzają marnotrawnych synów i córki w ramiona ojców, jednają zwaśnionych i skłóconych, goją wyrządzone krzywdy i rany.
To nie moc imienia Berketeya, Hume’a, ani Bergsona lecz moc imienia Jezusa Chrystusa dźwigała i dźwiga ludzi z nieuleczalnych chorób, uwalniała i uwalnia z opętania demonicznego, a nawet wyrywała i wyrywa z objęć śmierci fizycznej.
To nie Kant, Hegel, ani Freud, lecz Jezus Chrystus od dwudziestu wieków leczy tych, których serca są skruszone, ogłasza jeńcom wyzwolenie i wypuszcza uciśnionych na wolność.
To nie za wiarę w Fichtego, Feuerbacha ani Liebknechta, lecz za wiarę w Jezusa Chrystusa niezliczone tysiące tułały się po górach i pustkowiach, szczwane jak zwierzęta, były prześladowane i eksterminowane, zdane na szyderstwa, wygnanie, szykany i tortury aż na śmierć, nie wyrzekłszy się wiary, ani miłości do Niego.
To nie dzieła Nietzschego, Comte'a, ani Sartre'a, lecz Księga słów Jezusa Chrystusa przetłumaczona została na ponad 1000 języków i narzeczy i rozchwytywana była, tak że doczekała się półtora miliarda egzemplarzy, kupowana była za duże części majątku, przechowywana z narażeniem życia.
To na cześć Jezusa Chrystusa rozbrzmiewa cały świat tysiącami hymnów i pieśni wdzięczności, uwielbienia i adoracji, sławiących Jego osobę i dzieło.
To nie żaden z filozofów ani żaden z ludzi, lecz tylko i wyłącznie Jezus Chrystus, Syn Boga żywego był, jest i będzie rozwiązaniem wszystkich problemów świata i człowieka, i to rozwiązaniem jedynym i rozwiązaniem ostatecznym.
J. K.