Moje pierwsze „kazania” w 1974 i na początku 1975 roku nie
zawierały dużo treści. Były to głównie świadectwa o działaniu Ducha
Świętego — o tym, jak stał się dla mnie tak realny. Właściwie to w
tych dniach nie wiedziałem zbyt wiele i tak wielu rzeczy miałem się
jeszcze nauczyć.
Jednak w 1975 roku usłyszałem wyraźny głos Ducha Świętego, mówiący mi, że nadszedł czas, by zacząć prowadzenie cotygodniowych spotkań w Toronto. Powiedział: „Idź za mną. Słuchaj Mego głosu, a wielu przyprowadzisz do Chrystusa”.
I tak zacząłem. Na poniedziałkowe wieczory zaplanowaliśmy szereg nabożeństw, które miały się odbywać przez następnych pięć lat. Rozpoczynaliśmy w auli szkoły średniej, ale rzesze zbierających się tam ludzi tak się rosły, że musieliśmy przenieść się do większych pomieszczeń. Przychodziły setki ludzi.
Nabożeństwa były całkowicie prowadzone przez Ducha i zawsze bardzo uważnie słuchałem Jego głosu. Ludzie byli uwalniani z poważnych nałogów. Rodziny ponownie się łączyły. Mieliśmy „ludzi wychodzących do uzdrowień” i słyszeliśmy świadectwa o cudach, lecz zawsze, zawsze efektem tych spotkań było zbawienie zgubionych dusz.
Coś się wówczas zdarzyło. Ludzie zaczęli otrzymywać cuda, uwolnienia, uzdrowienia w miejscach, w których się znajdowali. Nie formowały się żadne kolejki oczekujących na włożenie rąk. Bóg rozpoczął wykonywanie Swego dzieła wzdłuż i wszerz całej sali tak obficie, że nie starczało czasu, by wysłuchać wszystkich świadectw.
Prasa zaczęła zwracać na to uwagę. „Toronto Star”, „Toronto Globe and Mail”, gazety w Kanadzie oraz inne na pierwszych stronach zamieszczały relacje z prowadzonych przez nas „Nabożeństw cudów”.
Na jedno z nich przysłano w grudniu 1976 roku reportera „Globe and Mail”, by w szczegółach opisał to, co się działo. Napisał o uzdrowieniach i świadectwach, a kończąc artykuł zacytował moje słowa: „Nie jestem zainteresowany kreowaniem Benny Hinna. Nie jestem i nigdy nie będę. Jezus jest jedynym, którego należy wywyższyć. Chcemy zdobyć dusze dla Jezusa. Chcę widzieć dusze, dusze, dusze. Ludzie, czy rozumiecie?”
Pod nagłówkiem „Czy wiara w uzdrowienie naprawdę działa?” gazeta „Toronto Star” przedstawiła cztery zbadane przypadki uzdrowień, które dokonały się podczas naszych spotkań. W artykule była mowa o chorym na raka gardła — pracowniku z fabryki General Motors w Oshawie. „W tym tygodniu, po wizycie kontrolnej w klinice, powiedziano mu, że nie ma żadnych oznak występowania nowotworu „złośliwego”.
Opisane zostało również świadectwo kierowcy ciężarówek z Beaveston: „Człowiek, nie uczęszczający do kościoła, od siedmiu lat cierpiący na zator w sercu i lekką rozedmę płuc, został przekonany przez przyjaciół, by wziąć udział w spotkaniu uzdrowieńczym. Stwierdził on — „Po trzech dniach poszedłem do lekarza, który oznajmił mi, że wszystko jest w porządku. Jestem przekonany, że Bóg to dla mnie uczynił”.
A. co na to lekarze? Reporter przytoczył wypowiedź jednego z nich: „Spójrz, na świecie dzieje się więcej rzeczy, niż myślimy”.
Stacje telewizyjne zaczęły filmować to, co Bóg czynił. The
Canadian Broadcasting Corporation (CBC) Global TV, potężna niezależna
stacja w Toronto, Channel 9, robiły z naszych spotkań programy
telewizyjne. Przez półtora roku mieliśmy własny cotygodniowy program
telewizyjny, nadawany w najlepszym czasie antenowym tuż po „60
minutach”.
Opuszczenie wielkiego miasta Toronto, w 1979 roku, nie było dla mnie łatwe. Tam zostałem zbawiony, uzdrowiony i dotknięty przez potężnego Ducha Bożego. Prasa podawała same prawdziwe informacje o cudach, które miały miejsce na naszych spotkaniach. Pomimo tego obiecałem, że pójdę za głosem Ducha Świętego, gdziekolwiek mnie pośle.
Wiedziałem, że On chciał, bym wybudował kościół i ustanowił międzynarodową służbę. Powiedział mi o tym wcześniej, w 1977 roku. Dokładnie pamiętam, gdzie to miało miejsce. Byłem z powrotem w Pittsburghu, a kiedy jechałem taksówką, odbyłem rozmowę z Duchem Świętym na ten temat. O służbie wypowiedział się w ten sposób: „Poruszy świat”.
Zastanawiałem się: „Gdzie to będzie? W Nowym Jorku? Los Angeles?” Ale wiesz, Duch prowadzi cię w zadziwiający sposób.
W lipcu 1978 r. pojechałem do Orlando na Florydzie, by przemówić w zborze pastora Roya Hartherna. Opowiedział mi o swej córce Susanne, która uczęszczała do Evangel College w Springfieid w stanie Missouri. Ponieważ byłem kawalerem, to uważnie się temu przysłuchiwałem.
Kolejny raz przybyłem tam, by spędzić z nimi święta Bożego Narodzenia. Susanne wróciła na ferie do domu. Kiedy ją po raz pierwszy ujrzałem Pan powiedział mi: „oto twoja żona”. Stało się to dokładnie w ten sposób. Usłyszałem ten głos. Ona usłyszała go również.
Musiałem się jednak upewnić, więc zacząłem prosić Boga o „znaki”. Robiłem różne „próby” I każda została potwierdzona. Myślałem: „Czy jest to jedynie zbieg okoliczności? A może Bóg naprawdę chce, bym ożenił się z tą młodą damą?”
W końcu przeprowadziłem ostatni, dość trudny test.
Pierwszego stycznia 1979 roku wracałem samolotem do Orlando z San Jose w Kalifornii, dokąd udałem się w krótką podróż, by przemówić na nabożeństwie w przeddzień Nowego Roku. W samolocie rozmawiałem z Bogiem. Powiedziałem: „Jeśli ona naprawdę ma zostać mają żoną, niech po powrocie odezwie się do mnie tymi słowami: „Upiekłam dla ciebie sernik”. To był najtrudniejszy test, jaki tylko mogłem wymyślić.
Suzanna wyszła po mnie na lotnisko, a pierwszymi słowami, które wydostały się z jej ust były:
„Benny, upiekłam dla ciebie sernik”. Potem dodała: „Nie spodziewaj się zbyt wiele. Jeszcze nigdy przedtem nie robiłam sernika”.
Zaręczyliśmy się przed upływem dwóch tygodni, a pobraliśmy się pod koniec tamtego roku.
W miarę upływu czasu, wszystkie znaki wskazywały na to, że w
Orlando na Florydzie należało rozpocząć światową służbę.
Chrześcijańskie Centrum w Orlando (The Orlando Christian Center)
ruszyło w 1983 z niewielką garstką wierzących. Obecnie każdego
tygodnia zwraca się ono do tysięcy ludzi w kraju, także widzów przed
telewizorami.
Uczciwie mówiąc, kiedy wszedłem w głęboką więź z Duchem, nie miałem pojęcia dokąd mnie poprowadzi. Wiedziałem jedynie, że był tak rzeczywisty i pragnął mej społeczności. Chciał zostać moim nauczycielem i doradcą.
Ale oto, czego się dowiedziałem. Duch Święty nigdy nie będzie wywyższał siebie. On wywyższy Jezusa i odda Mu całą chwałę.
Nauczyłem się także, że Duch nie jest źródłem darów Bożych. On
jest tym, który pomaga ci otrzymać od dawcy, którym jest Bóg Ojciec.
On jest także tym, który pomaga Ci przyjąć Boga Syna jako Pana i
Zbawiciela.
Nawet niewierzący wyczuwa moc Ducha Świętego!
Rozmawiałem z setkami ludzi, o ich przeżyciach towarzyszących nawróceniu i wielu z nich powiedziało mi: „Działo się coś, czego nie potrafiłbym wyjaśnić. Czułem się nieswojo, myśląc o rzeczach, jakie robiłem”. Moc Ducha Świętego przekonała go o tym.
Pan powiedział: „Nie będzie przebywał duch mój w człowieku na zawsze”. (I Mojżeszowa 6:3) Kiedy Duch Święty próbuje dać ci znać, że potrzebujesz Pana, toczy się „zmaganie”. Dlatego właśnie ludzie, zanim zostaną zbawieni, czują się w Bożej obecności tak nieswojo.
Duch jest przecież świadkiem Jezusa! „Gdy przyjdzie Pocieszyciel, którego Ja wam poślę od Ojca, Duch Prawdy, który od Ojca wychodzi, złoży świadectwo o mnie”. (Jana 15:26) Przyprowadzenie ludzi do Chrystusa jest podstawowym celem Ducha Świętego.
Duch udowadnia i przekonuje. Spotkałem ludzi, którzy wyszli ze spotkania ewangelizacyjnego i czuli się dosłownie „zaszczuci” przez Ducha Świętego. Byli nieszczęśliwi w swym grzechu. Ich serca się krajały. Duch nie pozwolił im odetchnąć zanim nie zawarli pokoju z Bogiem przez Jego Syna.
On wkroczy do twego serca i ukaże ci prawdę Pisma Świętego, przekonując cię o słuszności Ewangelii.
A kiedy oddałeś już serce Chrystusowi, On jest ciągle obecny,
pomagając ci świadczyć o Panu. Prorok Micheasz napisał:
„Lecz ja jestem pełen siły,
ducha Pana, prawa i mocy,
aby oznajmić Jakubowi jego przestępstwo,
a Izraelowi jego grzech”. (Micheasza 3:8)
On daje ci moc do mówienia. W rzeczywistości, bezcelowe są próby
głoszenia Słowa Bożego, bez namaszczenia Ducha Świętego nad
tobą.
Kiedy powiesz: „Duchu Święty, pomóż mi poznać Jezusa”. On cię nie rozczaruje. Zawsze chętnie niesie pomoc. Posłuchaj, co mówi psalmista:
„Zakryj oblicze swoje przed grzechami moimi
I zgładź wszystkie winy moje”. (Psalm 51:11)
Zaraz potem, wziąwszy następny oddech powiada: „(…) serce czyste stwórz we mnie, o Boże, a ducha prawego odnów we mnie”, (werset 12) Duch Święty jest chętny.
Za każdym razem, gdy prosisz: „Pomóż mi”, On mówi: „Pomogę”.
Gdy mówisz: „Naucz mnie”, On mówi: „Jestem gotów”.
A kiedy mówisz: „Pomóż mi się modlić”, On mówi: „Zacznijmy”.
On znajduje się w twoim sercu, dając ci pragnienie, by się modlić. On jest tym, który podsyca w tobie głód rozmowy z Ojcem i z Synem. Paweł napisał te ważkie słowa: „Dlatego oznajmiam wam, że nikt przemawiając w Duchu Bożym, nie powie: Niech Jezus będzie przeklęty! I nikt nie może rzec; Jezus jest Panem, chyba tylko w Duchu Świętym”. (I Koryntian 12:3) Gdy śpiewasz „Jezus jest Panem” i czynisz to z serca, dowodzi to, iż Duch Święty przebywa w tobie. Używa cię, by głosić całemu światu, że Jezus Chrystus jest Panem!
Test Ducha zdajesz w chwili, w której wyznajesz śmierć, pogrzebanie i zmartwychwstanie Chrystusa. Pismo Święte mówi: „Po tym poznawajcie Ducha Bożego: Wszelki duch, który wyznaje, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele, z Boga jest. Wszelki zaś duch, który nie wyznaje, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele, nie jest z Boga. Jest to duch antychrysta!” (I Jana 4: 2–3) Mówi on: „Po tym poznajemy ducha prawdy i ducha fałszu” (werset 6).
Twoje zbawienie jest w samym centrum pracy Ducha Świętego. To właśnie On usynawia cię do Bożej rodziny. Paweł pisze: „Bo ci, których Duch Boży prowadzi, są dziećmi Bożymi. Wszak nie wzięliście ducha niewoli, by znowu ulegać bojaźni, lecz wzięliście ducha synostwa, w którym wołamy: Abba, Ojcze!” (Rzymian 8:14–15)
A oto, w jaki sposób to wyrażasz. W Nim „(…) wołamy: Abba,
Ojcze. Ten to Duch świadczy wespół z duchem naszym, że dziećmi Bożymi
jesteśmy. A jeśli dziećmi, to i dziedzicami, dziedzicami Bożymi, a
współdziedzicami Chrystusa, jeśli tylko razem z nim cierpimy, abyśmy
także razem z nim uwielbieni byli”. (wersety 15–17)
Duch spojrzał na ciebie i ujrzał sierotę. Powiedział: „Usynowię cię”. On jest twym Ojcem. Dlaczego? Ponieważ jest Duchem Ojca. Czy pamiętasz może piosenkę Dottie Rambo „Duchu Święty, na tym miejscu witamy Cię”. Dottie została zainspirowana, by napisać: „Wszechmocny Ojciec miłosierdzia i łaski”. Oto, jaki jest Duch.
Niemożliwe, byśmy bez Niego mogli przystąpić do Ojca. Paweł mówi; „Albowiem przez Niego mamy dostęp do Ojca, jedni i drudzy w jednym Duchu”. (Efezjan 2:18) Przez kogo? Poprzez Jezusa tak Żydzi, jak i Grecy mogą w Duchu Świętym przystąpić do Boga.
Ale oto najbardziej ekscytująca część. Biblia mówi, że Duch Święty został ci dany, by być dla ciebie rękojmią życia wiecznego. „W Nim i wy, którzy (…) uwierzyliście w Niego zostaliście zapieczętowani obiecanym Duchem Świętym, który jest rękojmią dziedzictwa naszego, aż nastąpi odkupienie własności Bożej, ku uwielbieniu chwały Jego”. (Efezjan 1:13–14)
Nie ma w związku z tym żadnych wątpliwości. Duch Święty przygotowuje cię na niebo. Jeśli jesteś przekonany, że On mieszka w twym wnętrzu, wówczas nigdy nie wolno ci kwestionować, czy narodziłeś się na nowo. Nie możesz poddawać w wątpliwość faktu, że twym domem jest niebo, jak również tego, że masz życie wieczne. Pozwól, że wyłożę to w ten sposób. Jeśli jutro rano wejdziesz do sklepu i wybierzesz jakieś ubrania i parę butów, lecz nie będziesz miał całej sumy pieniędzy, zapłacisz w gotówce część ceny i powiesz: „Odbiorę to w następnym tygodniu”. Na rachunku widnieje twoje nazwisko i zabierasz kwit do domu. W następnym tygodniu, odbierasz swą własność.
Kiedy Jezus przyszedł i dał ci Ducha Świętego zrobił dokładnie to samo. Jedyną różnicę stanowi fakt, że na Golgocie zapłacił On pełną cenę i oto, co On mówi: „Zapłaciłem za twe życie i zostawiłem ®gotówkęŻ, która potwierdza, że ®kupiłemŻ cię i należysz do mnie”. Posłał On Ducha Świętego. Jeśli Go masz, znajdujesz się w drodze do chwały.
Kiedy Chrystus powróci, podniesie cię z ziemi i zabierze do domu. Warto wydać radosny okrzyk z tego powodu. Jesteś nabytą własnością Pana. Dlatego właśnie możesz powiedzieć szatanowi, prosto w jego ohydną twarz: „Nie ruszaj mnie. Jestem własnością Chrystusa!” I nie bój się mówić Bożego Słowa. Odrzuć go, a ucieknie od ciebie.
Masz Ducha Świętego. Jest to „depozyt” twego dziedzictwa. Dlaczego został On dany jako zapłata z góry? Paweł mówi: „Chrystus wykupił nas od przekleństwa zakonu, stawszy się za nas przekleństwem, gdyż napisano: „Przeklęty każdy, kto zawisł na drzewie”. (Galacjan 3:13) A potem napisał tę cudowna prawdę: „Aby błogosławieństwo Abraham owe przeszło na pogan w Jezusie Chrystusie, my zaś abyśmy obiecanego Ducha otrzymali przez wiarę”. (werset 14)
Ponieważ Chrystus stał się przekleństwem, Duch Święty został dany
zgodnie z obietnicą.
Od momentu, w którym przyjmujesz Jezusa jako Zbawiciela, to Duch Święty daje ci wolę, siłę i pragnienie bycia posłusznym Bogu oraz prowadzenia chrześcijańskiego życia. Bez Niego jest to niemożliwe. Apostoł Piotr mówi: „Skoro dusze wasze uświęciliście przez posłuszeństwo prawdzie ku nieobłudnej miłości bratniej, umiłujcie czystym sercem jedni drugich gorąco”. (I Piotra 1:22)
Powodem, dla którego ludzie — nawet chrześcijanie — upadają, jest to, że polegają oni na własnej sile. Nie możesz być posłusznym Bogu, twierdząc: „Sam to zrobię”. Ileż razy mówiłeś; „Pomodlę się”, lecz tego nie uczyniłeś albo „Poczytam Słowo”, lecz zapomniałeś. Dlaczego? Ponieważ polegałeś na swym rozumie. Polegałeś na ciele, a ono stale cię zawodzi.
Duch da ci siłę, życie i coś jeszcze, co jest równie ważne. Da ci
odpoczynek. Izajasz powiedział:
„Jak bydło, które schodzi w dolinę,
tak ich prowadził Duch Pana do odpoczynku.
Tak wiodłeś swój lud, aby sobie
zapewnić sławne imię”. (Izajasza 63:14)
Wkrótce po tym, jak zacząłem głosić ewangelię, spotkałem Davida DuPlessisa. Nazywano go „Panem Pięćdziesiętnicą”, gdyż mówił o Duchu Świętym wszystkim przywódcom religijnym, jakich spotkał. Był charyzmatykiem, zanim jeszcze ktokolwiek wiedział, co znaczy to słowo.
Na konferencji w Brockville w Ontario, idąc tym samym korytarzem, co ów namaszczony Boży mąż, zebrałem się na odwagę, by go zatrzymać i zadać mu pytanie. Zapytałem go nerwowo: „Dr DuPlessis, jak naprawdę mogę sprawić przyjemność Bogu?”
On, stary człowiek, który jest już teraz z Jezusem, zatrzymał się, położył swą teczkę na ziemię, wskazał na mnie swym palcem, przypierając mnie do ściany. Z całą pewnością nie spodziewałem się tego po wątłym kaznodziei. Przecież powiedziałem jedynie: „Jak mogę sprawić przyjemność Bogu?”, a on „przyszpilił” mnie do ściany. Potem wypowiedział trzy słowa, których nigdy nie zapomniałem. „Nie wysilaj się”. Podniósł swą małą teczkę i poszedł w dół korytarzem. Dogoniłem go i powiedziałem: „Dr DuPlessis, nie rozumiem”.
Odwrócił się spokojnie i rzeki: „Młody człowieku, to nie jest twoja zdolność. To jest Jego zdolność w tobie”.
W tamtej chwili jeszcze prawie nie wiedziałem, o co się modlić,
lecz Duch zaczął odkrywać przede mną prawdę tych słów. Jak mogę
sprawić przyjemność Bogu? Oddając się Mu! Nie wysilając się.
Dokładnie, tak jak powiedział „Pan Pięćdziesiętnica”. Duch Święty
wykona pracę. Nie moja to siła, lecz Jego. W przeciwnym wypadku,
chełpiłbym się swymi własnymi osiągnięciami.
Kiedy ujrzysz Jezusa twarzą w twarz, nie powiesz: „Panie, spójrz, co zrobiłem”. Powiesz natomiast: „Panie, spójrz, co zrobiłeś z tym nędznym człowiekiem”. Zacznij wprowadzać to w życie. Otwórz szeroko swoje ramiona, mówiąc: „Duchu żyjącego Boga, chcę dziś żyć dla Jezusa. Oddaję Ci mój umysł, uczucia, wolę, intelekt, me usta, uszy i oczy — użyj ich na chwałę Boga”.
Kiedy budzę się i modlę tym rodzajem modlitwy, namaszczenie zalewa mnie, jak ocean w porze przypływu. W chwili, kiedy całkowicie Mu się oddaję, Bóg zaczyna przepływać przez mą służbę. Nic innego nie trzeba.
Często zastanawiałem się, dlaczego podczas mych spotkań Duch tak często mną kieruje, by modlić się o uzdrowienie? I zastanawiałem się, dlaczego gdy modlę się o ludzi, oni upadają pod mocą Ducha Świętego? Kiedy jednak patrzę na rezultaty tych spotkań, to widzę, że każdy przejaw działania Ducha ma jedno na celu — przyprowadzenie ludzi do Chrystusa.
Stanowi to demonstrację tego, że Bóg jest żywy, że ciągle się „porusza” w życiu ludzi. Widziałem dosłownie tysiące osób padających pod mocą Ducha i wierzę, że czuli jedynie niewielki dotyk Bożej mocy. Ale pokazuje to straszliwą siłę Wszechmocnego i przyciąga ludzi do Zbawiciela.
Uzdrowienie, czy padanie w Duchu nie zapewnia zbawienia i pójścia do nieba. Istnieją tylko jedne drzwi — Chrystus Pan. Nigdy nie odwracaj swoich oczu od celu, jaki ma Duch na ziemi. Jest On Duchem Ojca i Duchem Syna, prowadzącym ludzi do wyznania, że Chrystus jest Panem.
Podczas pełnienia mej służby, nigdy nie przestałem dziwić się mocy
Ducha Świętego. Jest On delikatny, lecz jakże potężny!
„Trawa usycha, kwiat więdnie,
gdy wiatr Pana powieje nań.
Zaprawdę: Ludzie są trawą!” (Izajasza 40:7)
Duch Święty nie ma słabej osobowości.
Będąc od niedawna chrześcijaninem i sługą Bożym, często obserwowałem pracę Pana, którą wykonywał przez moją osobę. Poddawałem się prowadzeniu i wiedziałem, że to nie ja dotykam ludzkich istnień, lecz Wszechwładny Bóg, przez działanie Swego Ducha. Obserwowałem to wszystko w zdumieniu.
Myślę jednak, że nigdy w życiu nie byłem tak przerażony, jak tego kwietniowego niedzielnego wieczora, w 1975 roku. Znajdowałem się na podium w małym kościele zielonoświątkowym w zachodniej części Toronto, gdy moi rodzice — Costandi i Clemence — pojawili się w drzwiach.
Moje serce nie omal nie przestało bić z wrażenia i poczułem pot na
swym czole. Żaden nocny koszmar nie mógł się z tym równać. Byłem
sparaliżowany — zbyt przestraszony, by się śmiać i zbyt wstrząśnięty,
ażeby płakać.
Głosiłem od pięciu miesięcy, lecz moi rodzice nie mieli o tym pojęcia. Nie mówiłem o tym, gdyż i tak w naszym domu panowało niebywale napięcie. Pomimo tego, rodzice ujrzeli ogłoszenie zamieszczone w gazecie i weszli do tego małego kościoła.
Nie potrafiłem nawet spojrzeć w ich kierunku, lecz w chwili, w której otworzyłem usta, by głosić, namaszczenie Ducha Świętego wypełniło budynek. Było ono tak silne. Słowa zaczęły wypływać ze mnie, jak rzeka. Właściwie przyłapałem się na „słuchaniu”, w jaki sposób Duch kierował tym, co miałem mówić.
Gdy kończyłem swe kazanie, odczułem prowadzenie do usługiwania ludziom, którzy potrzebowali uzdrowienia. Zastanawiałem się: „Co o tym wszystkim myślą mama z tatą?” Wtedy oni wstali i wyszli tylnymi drzwiami.
„Jim — powiedziałem po nabożeństwie — Musisz się modlić!” Jim Poynter znajdował się tego wieczora wraz ze mną na podium i zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji. Nawet myślałem, czy nie spędzić może nocy w jego domu, by uniknąć nieuchronnej konfrontacji.
Jednak zamiast tego, wsiadłem do samochodu i zacząłem jeździć ulicami Toronto. Myślałem: „Jeśli wrócę do domu w środku nocy, rodzice będą już spali”. Było tuż po drugiej, gdy cichutko zaparkowałem samochód przed domem i zgasiłem silnik.
Na czubkach palców wszedłem po schodach, włożyłem klucz do drzwi, otworzyłem je i przeraziłem się tym, co zobaczyłem. Oto na kanapie, przede mną siedzieli moja mama z tatą.
Kiedy zobaczyłem ich wchodzących do kościoła zostałem owładnięty panicznym strachem, ale to, czego doznałem teraz, było jeszcze gorsze. Kolana się pode mną uginały i szukałem miejsca, gdzie mógłbym usiąść.
Mój ojciec przemówił jako pierwszy, a ja słuchałem z niedowierzaniem.
„Synu — powiedział łagodnie — Jak możemy stać się takimi, jak ty?”
Czy rzeczywiście słowa, które usłyszałem zostały wypowiedziane? Czy to ten sam człowiek, który był tak zgorszony z powodu mego nawrócenia? Ten sam ojciec, który kategorycznie zabraniał wymawiania imienia „Jezus” w naszym domu?
„Naprawdę, chcemy wiedzieć — rzekł — Powiedz nam, jak możemy mieć to, co ty masz?”
Spojrzałem na moją drogą matkę i zobaczyłem, że łzy zaczęły spływać po jej pięknych policzkach. W owej chwili nie mogłem pomieścić w sobie radości. Zacząłem płakać. I w ciągu godziny tej niezapomianej nocy, otworzywszy Pismo Święte, poprowadziłem rodziców do zbawiennego poznania Pana Jezusa Chrystusa.
Mój tata rzekł: „Benny, czy wiesz, co mnie przekonało?” Powiedział mi, że kiedy zacząłem głosić, zwrócił się do mojej matki ze słowami; „To nie jest twój syn. Twój syn nie potrafi mówić! Jego Bóg musi być prawdziwy”. On nie wiedział, że zostałem całkowicie uzdrowiony z jąkania się.
Cudowne nawrócenie mych rodziców pozwoliło Panu dosłownie porwać pozostałą część naszej rodziny. Zjawił się Henry i został zbawiony. Mój mały brat Mikę narodził się na nowo. Potem przydarzyło się to Chrisowi. Jeśli słyszałeś kiedyś o zbawieniu całej rodziny, to wydarzyło się właśnie u nas.
Dom Hinnów został przeobrażony w „niebo na ziemi”. Ta zmiana nie
trwała jedynie przez jakiś czas. Była to ciągla praca Ducha Świętego.
Dzisiaj Chris, Wilkie, Henry, Sammy i Mikę są całkowicie zaangażowani
w służbę. Mary oraz Rosę są oddanymi chrześcijanami, żyjącymi dla
Pana. A Benny? No cóż, wiecie, co się z nim stało.
Duch Święty, który dotknął mego życia i przyciągnął moich rodziców do Chrystusa, chce tego samego dla ciebie. Największym dziełem Ducha nie jest wcale wprowadzenie cię w stan niebiańskiego zachwytu na ziemi. To się może zdarzyć, ale Jego głównym celem jest przekonanie o grzechu i przyprowadzenie ludzi do Jezusa.
Być może, czytając tę książkę, powiedziałeś. „To coś dla mnie! Chcę mieć ekscytującą osobistą więź z Duchem Świętym!” Czy jednak jesteś na to przygotowany? Co zdarzyło się tamtej nocy w mojej sypialni nie było pierwszym krokiem. Wszystko zaczęło się znacznie wcześniej. Musisz ustawić rzeczy w kolejności i przejść każdy szczebel na twej duchowej drabinie.
Mój przyjacielu, jeśli jeszcze nigdy nie zaprosiłeś Chrystusa, by wszedł do twojego serca, teraz jest czas. To najważniejszy krok, jaki kiedykolwiek uczynisz. Powiedz, właśnie teraz; „Jezu, wyznaję, iż jestem grzesznikiem. Wierzę, że jesteś Synem Boga i przelałeś za mnie na krzyżu Swą drogocenną krew. Przebacz mi mój grzech. Oczyść me serce z całej nieprawości. Dziękuję ci, że teraz już mam zbawienie. Amen”.
Jeśli wypowiedziałeś tę modlitwę z serca, jesteś gotowy, by rozpocząć nowe życie w Duchu. Każdego dnia, modląc się, czytając Boże Słowo i mówiąc innym o Jego miłości, będziesz czuł ekscytujące Boże prowadzenie.
Doszedłem do wniosku, że jestem całkowicie zależny od Ducha Świętego. On jest wszystkim, co mam. On jest wszystkim, co masz i ty. Jezus obiecał Go chrześcijanom, a Bóg posłał Go, byś miał poznanie, moc wspólnotę i społeczność. On cię namaści, pomoże, pocieszy, da ci odpoczynek, będzie cię prowadził i kierował, pomoże ci się modlić, i otrzymasz od Niego wiele innych rzeczy.
On chce mieć z tobą więź, która na zawsze przemieni twoje życie. Od ciebie jednak zależy, czy skierujesz do Niego swe zaproszenie.
Kiedy jutro wzejdzie słońce, On będzie pragnął usłyszeć, jak
mówisz: „Dzień dobry, Duchu Święty”.
Tytuł oryginału: „Good Morning, Holy Spirit”
Z książki: „Dzień dobry Duchu Święty”
Wydawnictwo „Jezus jest Panem”, Warszawa
Tłumaczyła: Anna Matuszewska