Głoście te słowa, które darzą życiem

(Dz 5:20)

Czasy, w których żyjemy, cechuje niebywała obfitość słów. Z natężeniem nigdy dawniej nie spotykanym naciera na ludzi i przygniata ich lawina słów, myśli i idei, przekazywanych najróżniejszymi środkami współczesnej techniki. Czy ma sens dodawanie do tej powodzi jeszcze czegoś nowego? Przecież staliśmy się już na słowa prawie nieczuli, opancerzamy się przeciwko nim obojętnością, bo gdybyśmy mieli traktować je wszystkie na serio, stracilibyśmy nasze zmysły.

Ale dlaczego tak jest? Dlaczego docierające do nas słowa nas nudzą, męczą albo nawet oburzają i wywołują w nas obrzydzenie? Przyczyna leży w tym, że ogromna większość słów to słowa nie pasujące do naszych potrzeb i problemów, nie niosące potrzebnej nam pomocy i siły, nie zawierające rozwiązania nurtujących nas zagadnień. Ludzie miotają się w kłopotach, problemach i bezradności i kiedy mówią, dają temu wyraz. Nawet proponując jakieś rozwiązania, nie są przekonani o ich skuteczności, toteż swoimi słowami upowszechniają tylko swoją bezradność.

Tak więc pośród powodzi zalewających nas słów jesteśmy spragnieni i zgłodniali słów ważkich, skutecznych, mocnych — słów, które niosą pomoc, rozwiązują problemy — darzą życiem. Rozumiemy, że słów o takich właściwościach daremnie oczekiwalibyśmy od grzęznących w problemach i bezradności ludzi. Słów takich możemy oczekiwać tylko od Boga.

— Ale czy słów takich, słów o Bogu nie mamy wokół siebie dosyć? Żyjemy przecież w kraju chrześcijańskim i jak na jego położenie geograficzne mówi się w nim i pisze o Bogu wyjątkowo dużo. — Rzeczywiście tak, gdy jednak obserwujemy życie, jakoś bardzo trudno dostrzec owoce tych słów. Jeśli słowa o Bogu darzą życiem, to gdzież jest to życie? Dlaczegóż nurzamy się w grzechach, nałogach, nędzy moralnej, w kłopotach gospodarczych, problemach społecznych? Skoro tak jest, to albo chrześcijaństwo jest złudzeniem, martwą ideologią, niezdolną do rzeczywistego rozwiązania problemów człowieka, albo też popełniamy jakiś fatalny, tragiczny błąd, na skutek którego mimo naszej głębokiej wiary nie jest ona w stanie zaowocować życiem godziwym, szczęśliwym, obfitym i pełnym, jakie Swoim owcom przyrzekł Dobry Pasterz — Jezus (J 10:10,11). Jak jest naprawdę? Gdzie znaleźć odpowiedź na to pytanie? Gdzie szukać klucza do prawdziwego życia?

Widzimy więc, że nie wszystkie słowa o Bogu darzą życiem. Mimo mnóstwa słów o Bogu rozpaczliwie brak nam słów, które darzą życiem. Czy słowa takie istnieją, czy też może poszukiwanie ich jest utopią i marzycielstwem? Fakty opisane w Piśmie Świętym świadczą o tym, że przyrzeczenie Jezusa jest rzeczywistością. Apostołowie szli z Jego rozkazu i słowa ich rzeczywiście darzyły życiem. Życie słuchaczy ulegało całkowitej przemianie. Krępujące ich więzy były zrywane, ludzie ci znajdowali pełne zadowolenie, a nawet ich fizyczne schorzenia i ułomności w cudowny sposób ustępowały. Zwycięski marsz nauki Chrystusa przez ówczesny świat świadczy dobitnie o wspaniałym życiu, jakie znajdowali w niej ówcześni ludzie.

Lecz o potędze życia oferowanego przez Chrystusa świadczy nie tylko Biblia. Świadczą na przestrzeni wszystkich wieków liczne zastępy tych, którzy spełniwszy Boże warunku znajdowali dokładnie to, o czym mówi Biblia — niezmierzone bogactwa nowego życia w Chrystusie. Podobnie i dziś można się przekonać o niezawodności Bożych praw, o aktualności Jego oferty dla człowieka i o wspaniałych skutkach przemiany, jakiej moc Boża dokonuje w człowieku. I dziś żyją ludzie, znający rzeczywistość nowego życia w Bogu z własnego doświadczenia, a prawdziwości ich świadectwa dowodzą widoczne dla wszystkich fakty: Życie przemienione, wyzwolone, szczęśliwe.

Przemiany takie nie zachodzą jednak pod wpływem dowolnych słów o Bogu, lecz tylko pod wpływem słów, które darzą życiem. Kto więc pragnie przemiany swojego życia, winien usilnie poszukiwać takich słów, kto zaś pragnie dzielić się znalezionym w Chrystusie życiem z innymi, winien usilnie dążyć do tego, by jego słowa, tak jak słowa apostołów, posiadały zdolność darzenia innych ludzi życiem. Jak to osiągnąć? Wspomnijmy tutaj krótko o niektórych warunkach, które są do tego niezbędne.

Przede wszystkim, życiem mogą darzyć tylko słowa, pochodzące od samego Boga. Nie mogą darzyć życiem słowa, których źródłem nie jest Bóg, lecz ludzie, ani też nie będą miały tej zdolności słowa, które wprawdzie pochodzą od Boga, ale przepuszczone zostały przez filtr ludzkiej mentalności i pomysłowości i w filtrze tym uległy okrojeniu, zniekształceniu i wypaczeniu do niepoznania lub uzupełnieniu tym, co nie wyszło od Boga. Słowa mające darzyć życiem muszą więc być w całkowitej zgodności z treścią Słowa Bożego — Pisma Świętego — Biblii. Nie wystarczy jednak zgodność z literą Pism, gdyż litera zabija, ale Duch ożywia. Aby głosić prawdziwe Słowo Boże, nie wystarczy głoszenie litery Biblii, lecz jej ducha. Do tego zaś, by móc głosić ducha Biblii, nie wystarcza wiedza intelektualna, studia teologiczne czy opanowanie dogmatyki kościelnej, lecz potrzeba czegoś zupełnie innego i czegoś daleko więcej. Potrzeba autentycznego, osobistego Bożego działania nad człowiekiem, jego narodzenia z Ducha, ożywienia jego zmysłów duchowych i przez to uzyskania osobistej zdolności duchowego poznawania Boga i Jego życia, następnie zaś długiej nauki w szkole Mistrza — cierpliwego siedzenia u Jego stóp i wsłuchiwania się w Jego głos. Tylko osobisty duchowy kontakt z żywym Bogiem, utrzymywany na bieżąco przez długi okres czasu, jest wystarczającym przygotowaniem człowieka do przekazywania Słowa Bożego w mocy Ducha. Nie osiągnie tego człowiek zagoniony, roztrzepany, zaabsorbowany tysiącem zajęć, myśli i spraw, nie znajdujący czasu na ciche chwile społeczności sam na sam z Bogiem, w których następowałoby przestrojenie całej jego osobowości na życiodajną tonację głosu Bożego.

Aby to mogło nastąpić, musi być spełniony jeszcze jeden warunek. Jezus określił go w Swoim podobieństwie o ziarnku pszenicy, które nie może przynieść owocu, jeśli samo nie obumrze (J 12:24-26). Nowe, Boże życie może pojawić się i rozwijać bez przeszkód tylko tam, gdzie nastąpiła śmierć starego. To, co dzieje się z ziarnem pszenicy i to, co stało się z Jezusem Chrystusem, musi stać się z każdym, kto pragnie mieć nieograniczony dostęp do Bożego życia i przekazywać je innym. Nowe życie jest zmartwychwstaniem ze śmierci starego. Dostęp do autentycznej Bożej mocy otwiera ukrzyżowanie z Chrystusem dla świata i zmartwychwstanie dla Królestwa Bożego. Powstawanie do życia z Bogiem następować może tylko tam, gdzie wszystko, co nie jest z Boga, zostało dobrowolnie wydane na śmierć.

Droga życia nie jest więc osnuta żadną tajemnicą. Jeśli mimo wielu słów o Bogu nie następuje przekazanie życia, jest to bolesną stratą, której można uniknąć. Jest czas zaniechać pustej religijnej gadaniny i ruszyć drogą wyraźnie wytyczoną i utorowaną przez Jezusa Chrystusa. Wszyscy, którzy kiedykolwiek tak postąpili, osiągali zawsze zamierzony cel — odkrywali rzeczywiste Boże życie, pełne mocy i wspaniałości. Jeden z tych ludzi: Christopher Blumhardt, określił sytuację takimi słowami: „Już dosyć napatrzyliśmy się na to, co robi diabeł. Teraz zobaczymy, co potrafi Jezus!” A Jezus „potrafi daleko więcej uczynić pomnad to wszystko, o co prosimy, albo o czym myślimy” (Ef 3:20,21), jeśli tylko otworzymy się i pozwolimy działać w nas i przez nas Jego mocy.

J. K.