Czas na wielkoduszność i przebaczenie

W związku z licznymi aktualnymi wydarzeniami, rzutującymi na kwestię stosunków polsko-rosyjskich, jak Katyń, śledztwo smoleńskie, wizyta Medwiediewa, dalej w związku z rocznicami wydarzeń na Wybrzeżu i wprowadzenia stanu wojennego, a także w związku z zaproszeniem Wojciecha Jaruzelskiego na spotkanie RBN, nasuwa się pewna ogólniejsza refleksja. Temat ten dotyczy bowiem wszystkich tych spraw i jeszcze wielu innych.

Historia Polski i innych narodów pełna jest przemocy, najazdów, krzywd i zbrodni. Z czasem niektóre konflikty przerodziły się w wielowiekową rywalizację i wrogość. W jakimś sensie nastroje z tym związane stały się częścią narodowej tożsamości. Także i naszej. Tradycyjną wrogość do pewnych nacji mamy nieomal we krwi. Jej kultywowanie uważamy nie tylko za coś dopuszczalnego, lecz także za patriotyczny obowiązek.

Z reguły wydaje się nam, że przebaczenie wchodzi pod uwagę dopiero po wymierzeniu sprawiedliwości. W obliczu doznanych krzywd domagamy się ukarania krzywdzicieli. Moje uwagi o przebaczeniu, zamieszczone w innym artykule, pewien internauta skomentował stwierdzeniem, że przebaczenie bez wymierzenia sprawiedliwości to „frajerski błąd”. Takie przekonanie jest prawie powszechne.

Podejście takie ma to do siebie, że skutecznie „zapewnia” trwałość wszelkich konfliktów. Obie strony rozpamiętują bowiem doznane krzywdy i wymierzają sprawiedliwość po swojemu, wyrządzając przez to nowe krzywdy. Albo trwają w bezsilnym gniewie, który, jak wiadomo, wyniszcza psychikę tych, którzy mu ulegają. Aby przerwać to błędne koło, aby zniszczyć tę spiralę wzajemnych oskarżeń i roszczeń, potrzeba czegoś radykalnego.

Ludzkość dawno już znalazła taki radykalny środek rozwiązywania zadawnionych konfliktów. Znalazła go pod wpływem bardzo wyraźnego i jednoznacznego przesłania Ewangelii. „Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was oczerniają” (Łk 6,27-28). „Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień” (Mt 6,14-15). „Umiłowani, nie wymierzajcie sami sobie sprawiedliwości, lecz pozostawcie to pomście [Bożej]… Jeżeli nieprzyjaciel twój cierpi głód — nakarm go. Jeżeli pragnie — napój go! Tak bowiem czyniąc, węgle żarzące zgromadzisz na jego głowie” (Rz 12,19-20).

Ta radykalna, rewolucyjna taktyka walki ze złem przynosi oszałamiające skutki, lecz niestety przeważnie nie znają ani nie stosują jej nawet ci, którzy uważają się za chrześcijan i powołują się na wartości chrześcijańskie. Co gorsza, to nieraz właśnie oni najgłośniej domagają się „sprawiedliwości”. Odrzucają zdecydowanie wszelkie argumenty wskazujące na złożoność danej sytuacji czy okoliczności łagodzące, co świadczy o tym, że chodzi im nie tyle o sprawiedliwość, co o zwyczajną zemstę.

Jest jednak rzeczą wielce pocieszającą, że te wojownicze nastroje w coraz mniejszym stopniu znajdują ogólną społeczną aprobatę. Widocznie nauki ewangeliczne, zawarte w Piśmie Świętym, o którego czytelnictwo tak gorliwie zabiegał Prymas Tysiąclecia i Papież Polak, wsiąknęły już w znacznym stopniu w świadomość naszych rodaków, dzięki czemu rozpoznajemy, nawet po części intuicyjnie, co jest dobre, a co złe; co prowadzi do rozwiązania konfliktów i umożliwia drogę naprzód, a co zaognia konflikty i zatruwa atmosferę, prowadząc do zastoju.

Tą drogą wielkoduszności i przebaczania trzeba koniecznie iść naprzód, w wielu różnych dziedzinach, począwszy od stosunków osobistych, rodzinnych, sąsiedzkich, pracowniczych, a skończywszy na ogólno-krajowych i międzynarodowych. W przebaczeniu tkwi przeogromny potencjał dobra, który należy wyzwolić. To jest droga godna najszlachetniejszych tradycji naszego narodu i cywilizacji europejskiej, droga, prowadząca w świetlaną przyszłość.

Józef Kajfosz (Kraków 18 grudnia 2010)