„My zwiastujemy Chrystusa ukrzyżowanego, dla Żydów wprawdzie zgorszenie, a dla pogan głupstwo, natomiast dla powołanych — i Żydów i Greków, zwiastujemy Chrystusa, który jest mocą Bożą i mądrością Bożą” (1Ko 1:23-24).
W powyższym tekście apostoł Paweł podkreśla naczelne znaczenie Chrystusa ukrzyżowanego w zwiastowaniu ewangelicznym. Nie mogą tego zrozumieć ani Żydzi, ani Grecy, lecz dla powołanych Chrystus jest mocą i mądrością. Dlaczego apostoł podkreśla właśnie moc i mądrość? Są to dwa elementy, bezwzględnie konieczne w życiu każdego człowieka. Aby żyć, człowiek potrzebuje mocy względnie siły do pokonywania różnych trudności, przeciwności, oporów, na jakie napotyka, idąc przez ten świat, oraz mądrości do rozstrzygania różnych problemów, podejmowania decyzji, wyboru właściwych rozwiązań w sytuacjach, spotykanych na drodze życia.
Nowo narodzone niemowlę nie posiada praktycznie żadnej mocy ani mądrości. Gdyby zdane było na własną moc i mądrość, utrzymałoby się przy życiu zaledwie przez kilka godzin. Otoczone jest jednak opieką rodziców, którzy dają mu wszystko i troszczą się o wszystko, czego dziecko potrzebuje. Mówiąc językiem przytoczonego tekstu, rodzice są mocą i mądrością dziecka i tylko dzięki temu może ono żyć i rozwijać się.
Wiemy, jak radzi sobie w życiu większość ludzi. Idąc przez świat, korzystają oni wyłącznie z własnej mocy i mądrości. Gdy chodzi o moc, rozwijają w sobie siłę fizyczną, rozwijają zdolność przebijania się przez życie, uczą się różnych chwytów, zabiegów, sposobów. Człowiek, który wykazuje zręczność w takim przebijaniu się i umie dopiąć swego, uchodzi za dobrze przygotowanego do życia. Nieraz słyszy się, że w dzisiejszych czasach trzeba pomagać sobie łokciami, a czasem nawet pięściami, trzeba umieć wykłócić się, bronić swych spraw z tupetem, w razie potrzeby odwoływać się, oddać sprawę do sądu itd. Ludzie, którzy to opanowali, idą naprzód szybciej od innych, zdobywają majątek, robią karierę, zapewniają sobie z łatwością różne rzeczy, których innym brak. Dlatego taka zdolność uważana jest za jeden z walorów człowieka i bywa przedmiotem zazdrości.
Prawdziwi chrześcijanie nie idą taką drogą przez życie. Nie zazdroszczą też tym, którzy tak postępują; nie mają kompleksów, że tego nie potrafią. Nie ćwiczą się w takiej umiejętności ani nie podziwiają buńczucznych. Takie podejście do życia jest bowiem z gruntu sprzeczne z chrześcijaństwem czyli nauką Chrystusa. Jego polecenia brzmią: „Błogosławieni cisi”, „Błogosławieni pokój czyniący”, „Nie sprzeciwiajcie się złemu”, „Miłujcie nieprzyjaciół waszych”, „Jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi”, „Temu, kto chce się z tobą procesować i zabrać ci szatę, zostaw i płaszcz”, „Kto by cię przymuszał, żebyś szedł z nim jedną milę, idź z nim i dwie” (Mt 5). To nie są popularne hasła w dzisiejszym czasie. Czy zatem chrześcijanie narażeni są na odtrącenie, na spychanie z drogi, odsuwanie na boczne tory, na wyzyskiwanie przez innych? Nie, gdyż Chrystus jest dla nich mocą Bożą. Jego moc daleko przewyższa moc łokci i pięści, czy zręcznych intryg. Chrześcijanin to człowiek, który, świadomy swojej słabości, postawił Chrystusa na czele swojego życia i przekazał Mu troskę o nie.
Już w Starym Testamencie Bóg wspaniale wspierał Swą mocą Swoich wiernych. U proroka Micheasza czytamy: „Przed nim pójdzie ten, który będzie łamał szyki. Przełamie opór na przedzie, przejdą przez bramę i wyjdą, a Pan będzie na ich czele” (Mi 2:13). Przez proroka Izajasza Pan wypowiada taką obietnicę: „Ja pójdę przed tobą i wyrównam drogi, wysadzę spiżowe wrota i rozbiję żelazne zawory” (Iz 45:2).
Takie stanowisko to nie teoria, nie utopia, nie jakieś marzenie. Człowiek, który nauczył się chodzić z Bogiem, doznaje mocy Bożej prawie na co dzień. Bóg zaspokaja wszelką potrzebę Swoich dzieci (Flp 4:19). Wiele dzieci Bożych może złożyć świadectwo, że moc ta nigdy ich nie zawiodła. Może zaświadczyć, że Bóg rzeczywiście wysadzał wrota i rozbijał zawory, zarówno w sprawach duchowych, jak i ziemskich. Jego moc oglądać można nie tylko w trudnych przeżyciach i doświadczeniach, lecz także w takich sprawach jak znalezienie partnera w życiu, otrzymanie mieszkania, znalezienie pracy, problemy finansowe, kupno różnych rzeczy, przyjęcie do szkoły czy na studia, zdawanie egzaminów, załatwianie różnych spraw urzędowych i tak dalej. We wszystkich tych sprawach i wielu innych moc Boża jest daleko skuteczniejsza i posiada daleko szerszy zasięg od mocy ludzkiej. Nie tylko bowiem zastępuje moc ludzką, lecz okazuje się przydatna także tam, gdzie wszelka siła człowieka nie zda się na nic. Na co przyda się tupet w obliczu choroby? Na co przydadzą się mięśnie w nieszczęśliwym wypadku? Kogo obroni sąd przed klęską żywiołową? Kogo uchroni cięty język przed wojną? Moc Boża jest nieograniczona. Nasz Pan to „Ten, który otwiera, a nikt nie zamknie i Ten, który zamyka, a nikt nie otworzy” (Obj 3:7). Uczynić Go swoją mocą jest dla człowieka nie tylko korzystne, lecz bezwzględnie konieczne. Prędzej czy później stanie bowiem każdy człowiek przed sytuacją, w której własna jego moc okaże się niewystarczająca. Po co więc łudzić się i odpędzać myśli o tym od siebie?
Tylko Chrystus na czele człowieka zapewnia mu bezpieczeństwo w każdej sytuacji, tak bowiem Bóg postanowił, że Chrystus ukrzyżowany jest mocą Bożą dla wierzących. My nie wiemy, dlaczego właśnie w Chrystusie ukrzyżowanym upodobało się Bogu skumulować taki potężny potencjał, taki olbrzymi zasób mocy, z którego czerpią ludzie już dwadzieścia wieków, a który nie wyczerpał się ani nie wyczerpie. Nie wytłumaczymy, na czym to polega i jak się to dzieje. Dla jednych jest to zgorszeniem, a dla innych głupstwem. Ale my wiemy, że tak jest, ponieważ widzimy skutki! Widzimy tę moc w jej działaniu w życiu własnym i w życiu wielu innych ludzi, i dlatego możemy śmiało czerpać z tego daru Bożego, idąc za przykładem wszystkich tych, którzy czerpali z niego przed nami i czerpią obecnie.
Drugim ważnym elementem, potrzebnym człowiekowi w życiu, jest mądrość. Spośród wielu definicji mądrości przytoczyć możemy taką, że jest to umiejętność poprawnego rozwiązywania trudnych spraw i podejmowania właściwych decyzji w zawiłych sprawach życia. Umiejętności takiej nie daje nauka ani studia. Wiedza, a mądrość to dwie różne rzeczy. Można bowiem wiele wiedzieć, lecz nie umieć właściwie decydować w trudnych sprawach życia. Wielu ludzi u szczytu wiedzy zakończyło życie jak rozbitkowie. Życie stawia ludzi nieraz przed sprawy tak zagmatwane, że wszelka ludzka wiedza okazuje się bezużyteczna. Jeśli nie wcześniej, to na pewno u schyłku życia człowiek stanie przed problemem śmierci, który dla ludzkiej wiedzy jest tylko wielką niewiadomą, przed którą ludzie muszą bezradnie rozłożyć ręce. Każdy człowiek zdąża nieuchronnie do momentu, w którym tak jak u niemowlęcia jego własna moc i mądrość będzie nic nie znaczącym zerem.
Mimo tego, że jest to dla każdego oczywiste, jest wiele takich ludzi, którzy gdy powodzi im się dobrze, nie myślą o tych faktach i idą przez życie pełni optymizmu, spodziewając się, że ich własna mądrość całkowicie im wystarczy. Jest to złudzenie, a ludzie, którzy mu ulegają, są godni pożałowania. Salomon przekazał nam przysłowie: „Gdy widzisz człowieka, mającego się za mędrca, to więcej nadziei jest dla głupca niż dla niego” (Prz 26:12). Oprócz normalnego, potocznego sensu, przysłowie to ma także głęboki sens duchowy. Człowiek głupi może z czasem, choć z wielkim mozołem, jednak czegoś się nauczyć, jednak coś zapamiętać. Natomiast ten, kto uważa się za mędrca, nie dopuszcza do siebie żadnych przestróg, nie pozwala się pouczyć ani strofować i na skutek tego pozostaje stale jednakowo niepoprawny. Kto w życiu z różnych doświadczeń i trudnych przeżyć, w których jego mądrość okazała się niewystarczająca, wyciągnął wniosek, że potrzeba mu więcej mądrości niż posiada, i zwrócił się o nią do Boga, postąpił mądrzej, niż ten, kto pomimo doświadczeń uporczywie trzyma się własnej mądrości. Człowiek bez szaty weselnej w podobieństwie Jezusa, zapytany, jak wszedł na wesele, „oniemiał” (Mt 22:12). Aż do tej chwili zawsze miał co powiedzieć, zawsze umiał dowieść swojej racji, zawsze myślał, że ma słuszność. I ten człowiek był najgłupszy, gdyż najdłużej trwał we własnym uporze, we własnej mądrości. Całe życie nie wystarczyło mu, by się czegoś nauczył, by doszedł do wniosku, że potrzebuje mądrości Bożej.
W ten sam sposób postępują wszyscy ci, którzy nie przekazali swojego życia Bogu. Idą przez świat zarozumiali, radząc sobie jak mogą, za wszystkie powodzenia i sukcesy przypisują zasługę sobie, a winę za wszystkie przykrości i niepowodzenia zwalają na innych, dopóki Bóg nie zmiłuje się nad nimi i nie zapędzi ich w ślepy zaułek, w sytuację bez wyjścia, w której ich mądrość okaże się całkiem bezwartościowa i w której zawołają wreszcie z głębi serca: „Ach, potrzebuję Cię, łaskawy Panie mój!”
Chrześcijanie to ludzie, którzy nauczyli się tej lekcji, że ich mądrość im nie wystarczy, że nie umieją podejmować trafnych decyzji w trudnych sprawach życia. I dlatego robią to, co w tej sytuacji jest najrozsądniejsze: przekazują stery w ręce Tego, który umie. Stawiają na czele swojego życia Chrystusa ukrzyżowanego, który jest mądrością Bożą. Bóg mówi: „Ja Pan, twój Bóg, uczę cię tego, co wyjdzie ci na dobre, prowadzę cię drogą, którą masz iść” (Iz 48:17). Prawdziwi chrześcijanie przeżywają praktycznie, co to znaczy korzystać z mądrości Bożej w różnych kwestiach życia. Patrząc na swoje życie wstecz podziwiają, jak wspaniale prowadził ich Bóg i przyznają, że sami nigdy nie byliby w stanie utorować dla siebie takiej drogi. To daje im też pewność, że i w przyszłości Bóg poprowadzi ich cudownie Swoją mądrością i że Jego mądrość i moc będzie ich bezpiecznie prowadzić także przez śmierć i poza śmierć, do nowej rzeczywistości życia wiecznego z Chrystusem.
Żyjemy w czasie, kiedy komputery stosowane są coraz szerzej nie tylko do liczenia, lecz także do planowania, kierowania produkcją, analiz ekonomicznych, a nawet do podejmowania różnych decyzji. Najnowszy etap rozwoju polega na tym, że buduje się duże ośrodki obliczeniowe, w których zgromadzony jest potężny potencjał i ogromne zbiory danych i informacji, z których korzystać może jednocześnie wiele użytkowników. Budowanie własnych ośrodków przez poszczególne instytucje jest archaizmem, gdyż jest zbyt kosztowne i nieopłacalne — rezultaty są znacznie gorsze. Wystarczy połączyć się z tym potężnym centrum, aby uzyskać dostęp do ogromnych możliwości.
To, co jest najnowszym osiągnięciem nauki, Bóg już dawno przewidział dla Swoich dzieci. Nie potrzeba nam gromadzić żmudnie potrzebnych nam zdolności we własnym zakresie, zdobywać mądrość przez wiele dziesiątków lat, ucząc się mozolnie z własnych pomyłek, błędów i niepowodzeń. Bóg udostępnił nam potężne centrum, „w którym są ukryte wszystkie skarby mądrości i poznania” (Kol 2:3). Wystarczy nam włączyć się, przeciągnąć linię przesyłową, aby móc czerpać z tych nieograniczonych zasobów mądrości i umiejętności, potrzebnych nam do życia.
W tym Bożym centrum nie ma setek tysięcy komórek pamięci, nie ma tam diod, tranzystorów, obwodów scalonych. Jest tam krzyż, na którym wisi Baranek, który gładzi grzechy świata. I ten właśnie fakt jest dla jednych zgorszeniem, a dla innych głupstwem. Zamiast tego chcieliby widzieć w tym centrum stosy grubych tomów rozpraw filozoficznych od starożytnych po nowoczesne, różne myśli myślicieli, mądrość mędrców, nauki naukowców. Bóg jednak pominął to wszystko i umieścił tam Chrystusa ukrzyżowanego.
Nie wiemy, dlaczego Bóg postąpił właśnie tak, a nie inaczej, wiemy jednak, że to Boże centrum działa i że już od dwudziestu wieków mądrość Boża przepływa stąd dla wszystkich skruszonych i uniżonych, którzy tego zapragną. Ja zrobiłbym to inaczej i to by nie działało. Ty zrobiłbyś to inaczej, i to by nie działało. Setki filozofów i myślicieli robiło to inaczej, i to nie działało. Tysiące ekspertów najróżniejszych branż, socjologów, ekonomistów, polityków, psychologów itd. próbuje robić to inaczej, i to wszystko nie działa, to wszystko nie daje właściwych rozwiązań dla problemów człowieka. Bóg zrobił to przez Chrystusa ukrzyżowanego i to działa zawsze niezmiennie i niezawodnie. „Bo głupstwo Boże jest mędrsze niż ludzie, a słabość Boża mocniejsza niż ludzie” (1Ko 1:25). Chrystus ukrzyżowany może i chce być dla każdego mocą Bożą i mądrością Bożą. Nie trzeba wiedzieć, jak to się dzieje. Nie trzeba być fachowcem od elektryczności, radia czy telewizji, aby korzystać z tych urządzeń. Wystarczy tylko umieć się nimi posługiwać. Wystarczy nam związać się z Jezusem Chrystusem, włączyć się do tego Bożego centrum, aby ten życiodajny prąd mocy i mądrości Bożej z góry płynąć mógł przez nasze życie.
To nie jest coś, co należy wiedzieć. To jest coś, co należy
urzeczywistnić.
J. K.