I będą znaki na słońcu, księżycu i
na gwiazdach, a na ziemi lęk bezradnych
narodów, gdy zahuczy morze i fale… A gdy się to zacznie dziać, wyprostujcie się i podnieście głowy swoje, gdyż zbliża się odkupienie wasze. | |
Łk 21:25,28 |
Na oczach całego świata rozegrała się tragedia, jakiej jeszcze nie było. Używając samolotów pełnych pasażerów jako pocisków terroryści zniszczyli dwie wieże World Trade Center i część Pentagonu, zabijając ponad 5000 ludzi i sami przy tym ginąc. Szerzy się strach przed dalszymi atakami terrorystycznymi, także z użyciem broni chemicznej, bakteriologicznej i jądrowej. Rozpoczęła się wojna w Afganistanie. Wielu obserwatorów i komentatorów jest zdania, że to wydarzenie z dnia 11 września 2001 r. było przełomowe dla historii świata. Że świat już nigdy nie będzie taki, jak do tej pory, że minął bezpowrotnie czas beztroskiego optymizmu gdy chodzi o przyszłość.
Przez kilka dziesięcioleci żyliśmy w okresie zimnej wojny — rywalizacji i wyścigu zbrojeń dwóch supermocarstw, kiedy pokój nieraz wisiał na cienkim włosku. Do trzeciej wojny światowej jednak nie doszło, a „żelazna kurtyna” rozpadła się w końcu bez udziału ludzkich rąk. Wtedy pojawił się wielki optymizm, wielka nadzieja na długotrwały „pokój i bezpieczeństwo”. Nadzieja, że jakoś się dogadamy, że przy pomocy „sił pokojowych” powygaszamy jakoś lokalne konflikty takie jak w Bośni, Kosowie czy Irlandii Północnej. Że powolna i wytrwała edukacja tolerancji i poszanowania pozwoli na wprowadzenie powszechnej wolności, demokracji i dobrobytu. Niewątpliwie optymizm taki udzielał się także wielu chrześcijanom. A wydarzenia w dniu 11 września 2001 r. nagle i niespodziewanie przekreśliły te wszystkie nadzieje.
Ludzie na nowo narodzeni, napełnieni Duchem Świętym i naśladujący Chrystusa są z natury rzeczy czynicielami pokoju, sympatyzują więc z wszelkimi inicjatywami, mającymi na celu wprowadzenie pokoju i gotowi są współdziałać w ich realizacji. Jednak cały kontekst Pisma Świętego dobitnie wskazuje na to, że prawdziwy i trwały pokój jest niemożliwy do zrealizowania środkami ludzkimi. Że wszelkie, nawet najofiarniejsze i najszlachetniejsze ludzkie wysiłki są dla osiągnięcia tego celu niewystarczające. I wydarzenia z dnia 11 września 2001 r. są tego demonstracją i potwierdzeniem. Jest to jakby doniosłe Boże „Nie”, wypowiedziane w sposób niezwykle dramatyczny i czytelny dla wszystkich ludzi na całym świecie. Prawdziwy pokój dla świata jest tylko i wyłącznie w ręku Księcia Pokoju — Jezusa Chrystusa i stanie się rzeczywistością dopiero wtedy, kiedy On, Król królów i Pan panów obejmie niepodzielną, suwerenną władzę nad całym światem.
Zanim to nastąpi, czekają jeszcze świat i lud Boży wielkie dramaty, kataklizmy i „bóle rodzenia”, w których zło będzie szaleć z niebywałą siłą, a ta nowa rzeczywistość będzie się kształtować stopniowo, wśród wielkich zmagań. Okres ten nosi potocznie nazwę „czasów ostatecznych” i mówią o nim liczne miejsca Pisma Świętego, z których poznawać możemy w zarysie cechy i znaki rozpoznawcze tego okresu, jak również wskazówki i ostrzeżenia, dzięki którym możemy te czasy rozpoznawać i przechodzić przez nie, unikając licznych zagrożeń i niebezpieczeństw.
W wielu miejscach Pisma Świętego, dotyczących czasów ostatecznych, zauważamy wielki kontrast w postawie ludzi tego świata i ludu Bożego, oczekującego i przygotowującego się na przyjście Chrystusa. W wyżej zacytowanym fragmencie wypowiedzi Pana Jezusa, zapisanej przez ewangelistę Łukasza, cechą charakterystyczną ludzi tego świata jest w tym czasie lęk i bezradność, a także omdlewanie z trwogi (w. 26). Lud Boży natomiast — uczniowie Jezusa Chrystusa, otrzymują tu od swojego Pana i Mistrza wskazówkę, że gdy się to zacznie dziać, powinni wyprostować się i podnieść swoje głowy. Obie te postawy są całkowicie przeciwstawne. Jest to zrozumiałe, gdyż wydarzenia tego czasu dla jednych są zapowiedzią rychłej zguby, dla drugich zaś zwiastunami rychłego dojścia do celu — do spotkania się ze swoim wyczekiwanym Oblubieńcem i wejścia z Nim do życia w wieczności.
Podobny kontrast znajdujemy w wielu innych miejscach Pisma Świętego. Prorok Izajasz, przekazując Słowo Pana, mówi: „Powstań, zajaśnij, gdyż zjawiła się twoja światłość, a chwała Pańska rozbłysła nad tobą. Bo oto ciemność okrywa ziemię i mrok narody, lecz nad tobą zabłyśnie Pan, a jego chwała ukaże się nad tobą” (Iz 60:1–2). Na jednym biegunie mamy tutaj zachętę do powstania i jaśnienia chwałą Pańską, na drugim — ciemność i mrok, które okrywają ziemię i narody. Do kogo skierowana jest ta zachęta? Napis tego fragmentu brzmi: „Przyszła chwała odnowionego Syjonu”. Chodzi więc niewątpliwie o lud Pański. To on ma powstać, zajaśnieć i odzwierciedlać chwałę Pana. Jedno i drugie ma miejsce dokładnie w tym samym czasie.
W proroctwie Daniela mamy dalszy przykład takiego kontrastu, tym razem bardziej konkretny w treści: „A tych, którzy bezbożnie będą postępować wbrew przymierzu, zwiedzie pochlebstwami do odstępstwa, lecz lud tych, którzy znają swojego Boga, umocni się i będą działać. A roztropni wśród ludu doprowadzą wielu do właściwego poznania…” (Dn 11:32–33a). To, co u Izajasza określone zostało jako mrok i ciemność, tutaj nazywa się bezbożnością i odstępstwem, natomiast światłość to po prostu roztropne działanie tych, którzy znają swojego Boga, polegające na doprowadzaniu wielu do właściwego poznania. Także i ten fragment wskazuje na to, że czasy przed powtórnym przyjściem Jezusa Chrystusa charakteryzować będzie z jednej strony ogólne zło w najróżniejszej postaci, równocześnie jednak działać będzie przyobleczony w moc Bożą odnowiony Kościół Boży, przygotowujący się na spotkanie Oblubieńca i zbierający wielkie ostatnie żniwo ogólnoświatowej ewangelizacji. Będzie się to działo wśród prześladowań (w. 33b–35), które jednak nie udaremnią Bożego planu. Boży cel zostanie w całej pełni osiągnięty.
Jeszcze bardziej dobitny w swojej wymowie jest fragment z Apokalipsy, mówiący wprost: „Kto czyni nieprawość, niech nadal czyni nieprawość, a kto brudny, niech nadal się brudzi, lecz kto sprawiedliwy, niech nadal czyni sprawiedliwość, a kto święty, niech nadal się uświęca” (Obj 22:11). W tym samym czasie, kiedy grzech i bezprawie dojdą do szczytu swojej potęgi, lud Boży — oblubienica Jezusa Chrystusa dochodzić będzie do swojej postaci docelowej, nacechowanej sprawiedliwością i świętością. Jest to więc czas ogólnego dojrzewania: kąkolu na spalenie, a pszenicy na zebranie do gumien (Mt 13:24–30,36–43). W tym właśnie trudnym czasie, w którym dojrzewa bezprawie i panuje ciemność, Kościół jako duchowy organizm — Ciało Jezusa Chrystusa dorasta „do wymiarów pełni Chrystusowej” (Ef 4:13).
To nie jakaś niepewna przepowiednia, lecz niepodważalne fakty. Jedno i drugie już się dzieje i proces ten nieustannie się nasila, gdyż czasu pozostało już niewiele. Jesteśmy coraz bliżej celu naszego powołania. Z jednej strony sprawia to, że nasze życie jest coraz bardziej ekscytujące, z drugiej strony jednak wymaga to od nas coraz pełniejszego zaangażowania się po stronie Chrystusa. Zdecydowanie skończył się czas na chrześcijańskie rozrywki, czas bycia chrześcijaninem „na niby”, czas zabawy w kościół. Kto nie zdecyduje się być stuprocentowym naśladowcą Chrystusa, najprawdopodobniej nie ostoi się i zostanie zepchnięty w jakieś zwiedzenie i odstępstwo. Ci natomiast, którzy całym sercem opowiedzą się i trwać będą przy Panu, wchodzić będą coraz głębiej w osobistą społeczność z Panem, zajmą ważne miejsce w służbie dla Niego i pełni radości jaśnieć będą coraz pełniejszym blaskiem Bożej chwały.
Nowy Testament to w pewnym sensie opis lub mapa naszego duchowego dziedzictwa, darowanego nam przez Boga na mocy zwycięstwa Chrystusa. Dowiadujemy się tam, kim jest Chrystus, kim my jesteśmy w Nim, co w Nim zostało nam darowane i do czego w Nim jesteśmy uprawnieni. Są to rzeczy, budzące zachwyt, po ludzku biorąc wręcz niewiarygodne. Dotychczas Kościół Chrystusowy wziął w posiadanie tylko część tego dziedzictwa. Wiele wspaniałych obietnic nie zostało jeszcze zrealizowanych. Wiele wspaniałych terenów tego dziedzictwa nie zostało jeszcze przez nas wziętych w posiadanie. A czasu pozostało niewiele. Dlatego to właśnie teraz jest czas, by podbić i zająć do końca całe dziedzictwo, należne nam w Chrystusie. Właśnie teraz należy wyprzeć z tych terenów nieprzyjaciela, który bezprawnie powstrzymuje lud Boży od ich zajęcia. Właśnie teraz jest czas na pełnię życia w Chrystusie.
W latach siedemdziesiątych ukazała się książeczka George Verwer'a pt. „Głód pełni życia chrześcijańskiego”. Autor wskazywał na to, jak wiele rzeczy jest jeszcze do zdobycia. Wzywał do ukorzenia się przed Bogiem i do podboju tego terenu. Wzywał do dokonania rewolucji w wielu dziedzinach życia: w życiu modlitewnym, w studium biblijnym, w samodyscyplinie, w miłości wzajemnej, w uczciwości i w składaniu świadectwa. Można by wymienić jeszcze dalsze dziedziny. Chociaż książeczka ta była niewątpliwie błogosławieństwem, nie spowodowała większego poruszenia. Być może dlatego, że wyprzedziła ona swój czas. To właśnie teraz na całym świecie brzmi z niebywałą mocą potężne wezwanie Ducha Świętego do takiej rewolucji. To właśnie teraz jej treść wyraża tak bardzo trafnie to, o co zabiega Duch Święty. I to właśnie teraz w życiu wielu dzieci Bożych przebiega taka rewolucja. Zapoznaj się z jej treścią i zrób z niej właściwy użytek! (Książeczka, o której mowa, dostępna jest w całości w serwisie internetowym www.docelu.jezus.pl).
W proroctwie Izajasza znajduje się być może bezpośrednia aluzja do wydarzeń z 11 września 2001 roku. Czytamy tam o „dniu wielkiej rzezi, gdy padną wieże” (Iz 30:25). Ale, co znamienne, te tragiczne słowa otoczone są wieloma wspaniałymi obietnicami. Fragment ten nosi tytuł: „Obietnica łaski dla ludu Bożego”. Są tam zapowiedziane niezmiernie istotne, radosne wydarzenia o duchowym znaczeniu, a czas ich nastania jest bardzo ściśle określony przez podanie znaku rozpoznawczego dnia, w którym nastąpi ich wypełnienie. Te doniosłe obietnice urzeczywistnią się mianowicie „w dniu wielkiej rzezi, gdy padną wieże”. Dzień taki już nastąpił, znamy jego datę i przybliżoną liczbę ofiar tej rzezi, widzieliśmy zdjęcia tych upadających wież i pozostałe po ich upadku rumowisko. Stąd wiemy, że czas wypełnienia się obietnic, związanych z tym dniem, już nastąpił.
— Jakie to są obietnice? — Wymienimy na tym miejscu tylko trzy, resztę pozostawiając czytelnikom Biblii. Po pierwsze: „Na każdej wysokiej górze i na każdym wyniosłym pagórku będą potoki, strumienie wód”. Góry i pagórki to miejsca szczególnie bliskie Bogu. Niewątpliwie symbolizują one te środowiska chrześcijańskie, w których znana i pielęgnowana jest osobista społeczność z Bogiem, w których chrześcijanie znają swojego Boga nie w teorii, lecz z własnego doświadczenia. Zgodnie z tym, co Pan Jezus mówił do Samarytanki (J 4:10–14) i co obwieścił w wielkim dniu święta (J 7:37–39), ludzie tacy są źródłem „potoków, strumieni wód” — duchowej świeżości, przez którą Bóg odnawia i odradza ich otoczenie. Dzieje się to aktualnie na wielu miejscach, i to w coraz szerszym zakresie.
Po drugie: „Pan opatrzy skaleczenie swojego ludu i uleczy zadaną mu ranę”. Wiemy z historii o „wielkim odstępstwie” kościoła (2Ts 2:3) i o kolejnych etapach jego stopniowej duchowej odnowy (Dz 3:19–21). Proces ten musi zostać doprowadzony do końca. Pozostało aż do naszych dni wielkie „skaleczenie”, polegające na zastąpieniu władzy Ducha Świętego przez władzę ludzi, którzy duchowy organizm Kościoła rozbili na liczne organizacje, w których wprowadzili niebiblijne, cielesne porządki. Rana zadana przez to Ciału Chrystusa zostaje teraz uleczona — w świadomości szczerych dzieci Bożych, zdecydowanych podążać bez zastrzeżeń za Chrystusem, mentalność denominacyjna szybko ustępuje miejsca poczuciu jedności Kościoła jako duchowego organizmu, obejmującego wszystkie dzieci Boże, w którym władzę sprawuje Duch Święty poprzez powołanych, wyposażonych i uwierzytelnionych przez Niego apostołów, proroków, ewangelistów, pasterzy i nauczycieli.
Po trzecie: „Światło księżyca będzie jak światło słońca, a światło słońca będzie siedmiokrotne, jak światło siedmiu dni”. Słońcem jest tu niewątpliwie Syn Boży Jezus Chrystus (J 8:12; Ml 3:20; Iz 60:19–20; Obj 21:23) jako źródło niebiańskiej światłości. Jego lud świeci światłem pochodzącym z Chrystusa i odzwierciedla Chrystusa (Mt 5:14–16), czego symbolem jest księżyc, który świeci światłem słonecznym, odbitym od jego powierzchni. Według tej przepowiedni światłość Chrystusowa jest aktualnie siedmiokrotnie silniejsza niż dotychczas, zaś światłość, jaką świeci Jego lud, dorównuje światłości Chrystusa. Jest to możliwe właśnie dzięki uleczeniu owego skaleczenia, które przez wiele wieków zaciemniało i ograniczało zdolność świecenia Kościoła. „Siedem dni” wskazuje zapewne na etapy duchowej odnowy — stopniowego odzyskiwania zagubionych biblijnych prawd. Dzięki pełnej odnowie jaśnieć może teraz cała pełnia Prawdy, odzyskanej na wszystkich tych etapach odnowy, co sprawia, że światło tej Prawdy, którą jest Chrystus, jaśnieje „jak światło siedmiu dni”. W dzisiejszej duchowej rzeczywistości na świecie można wskazać wiele zjawisk i wydarzeń, które potwierdzają, że właśnie tak jest, i na podstawie których śmiało można to powiedzieć.
Czyż nie jest to podniecające? Nie chodzi jednak o to, aby się temu z zachwytem przyglądać, lecz aby wejść w to i uczestniczyć w tym. Inaczej mówiąc, teraz jest czas, aby upokorzyć się przed Bogiem i przejść przez proces osobistej gruntownej odnowy, pozwolić uleczyć się z wszelkich duchowych skaleczeń i ran, napić się obficie z płynących potoków i strumieni, aby móc być ich źródłem dla innych i aby móc jaśnieć jak nigdy dotychczas. A więc wyprostować się i podnieść swoją głowę, zajaśnieć, zdobyć właściwe poznanie i prowadzić do takiego poznania innych.
Jest to możliwe tylko wtedy, jeśli mamy w sobie gorące pragnienie. W przeciwnym razie będziemy tylko z niedowierzaniem obserwować lub może nawet wykrzywiać się i utyskiwać. Co zrobić, aby mieć pragnienie? Omawiany fragment Pisma Świętego zawiera ciekawe słowa: „A woły i osły uprawiające rolę karmić się będą soloną mieszanką, którą się przewiewa łopatą i widłami” (Iz 30:24). Jakie może to mieć znaczenie duchowe? Pewne amerykańskie przysłowie mówi, że konia można przyprowadzić do wodopoju, ale nie można go zmusić, aby pił. Można jednak to osiągnąć, dosypując soli do jego pożywienia, gdyż wtedy będzie miał pragnienie. Wierzę, że „słone” chrześcijaństwo to chrześcijaństwo czynu (Mt 5:13; Mk 9:50). Ta „solona mieszanka” to najprawdopodobniej świadectwa i relacje o tym, czego Pan dokonuje aktualnie na wielu miejscach świata. Dzięki Bogu, że wydarzeń takich i wiadomości o nich mamy pod dostatkiem i jest ich coraz więcej. Jeśli cierpisz na brak pragnienia, to poszukaj sobie takiej słonej odżywki, a jeśli jesteś odpowiedzialny za żywienie innych, to postaraj się o nieco więcej soli, a wtedy będzie rosło pragnienie, co spowoduje, że lepiej wykorzystamy płynące aktualnie obficie potoki i strumienie.
Tak w zarysie wyglądają realia naszej aktualnej sytuacji duchowej. Ciemność wokół nas będzie gęstnieć. Nieprawość i odstępstwo będzie się mnożyć. Świat pogrążał się będzie coraz bardziej w chaosie. Na razie obserwujemy tylko działania ludzkie takie jak korupcja, chwiejność gospodarki, upadek moralny, terroryzm i lokalne konflikty. Nasz tytułowy tekst biblijny i wiele innych miejsc Pisma Świętego mówi jednak o tym, że do tego dojdą niezwykłe zjawiska w przyrodzie, jak znaki na niebie, klęski żywiołowe itp., „gdy zahuczy morze i fale”. Między innymi można się tutaj spodziewać wydarzenia, zapowiadanego od dziesięcioleci zarówno przez proroków i wróżbitów, jak i przez naukowców: oderwania się i zapadnięcia się w morze szerokiego pasa nadbrzeżnego w Kalifornii i katastrofalnych reperkusji tej tragedii na wielu innych miejscach świata.
Ale ani ta katastrofa, o ile nastąpi, ani jakiekolwiek inne nie będą absorbowały ani przerażały dzieci Bożych — ludu Pańskiego, ponieważ nasze powołanie i przeznaczenie jest inne. Będziemy w tym czasie coraz bardziej wyprostowywać się, podnosić swoje głowy, jaśnieć i działać, zbierając ostatnie żniwo i przygotowując się na spotkanie naszego Oblubieńca, Księcia Pokoju, Pana panów i Króla królów — Jezusa Chrystusa. Radując się przy tym, nawet mimo udręk, z tego, że zbliża się nasze odkupienie i że jesteśmy coraz bliżej celu.
J. K.