Józef Kajfosz: „Życie ma sens”



2

Owocne widzenie stworzenia


Daleko wcześniej, zanim istota ludzka urodzona na ten świat spostrzeże samą siebie, dostrzega ona otaczające ją rzeczy materialne. Uczy się poznawać świat, nie znając jeszcze nawet samej siebie. Widok smoczka kojarzy jej się z uczuciem ciepłego, słodkiego, odżywczego płynu, napełniającego usta; widok matczynej twarzy wywołuje błogi uśmiech zadowolenia; dopiero co otwarte oczy i niezgrabne jeszcze paluszki uważnie i wnikliwie badają różowego, plastikowego misia zawieszonego nad łóżeczkiem. To poznawanie otaczającej rzeczywistości, rozpoczęte wkrótce po urodzeniu, kontynuuje człowiek właściwie przez całe życie. Dzięki temu wzrasta jego znajomość świata i praw nim rządzących, która umożliwia mu prowadzenie życia w tym środowisku. Stopniowo człowiek tak przyzwyczaja się do otaczającej go rzeczywistości, że zupełnie przestaje go ona dziwić. Staje się ona nieodłączną częścią jego życia i zupełnie nie jest w stanie wyobrazić sobie rzeczywistości innej.

Jeśli jednak chcemy określić samych siebie, jeśli chcemy znaleźć odpowiedź na postawione fundamentalne pytania dotyczące naszego istnienia, nie możemy robić tego w oderwaniu od tego, co nas otacza. Do pytań dotyczących nas samych musimy więc dodać podobne pytania, dotyczące istniejącego wokół nas świata: Czym on jest? Skąd się wziął? Po co istnieje? Dokąd zmierza?

Pierwsze, co możemy stwierdzić, próbując odpowiedzieć na postawione pytania, jest to, że otaczająca nas rzeczywistość nie zależy od naszej świadomości. Nie ja decyduję, co i jak wokół mnie ma wyglądać, nie od mojej woli zależy, jak zachowują się otaczające mnie przedmioty. Wypada tu zaznaczyć dla ścisłości, że są wprawdzie filozofie utrzymujące, że świat jest tylko tworem ludzkiej świadomości i nie istnieje obiektywnie, ale zajmowanie się nimi trudno uważać za coś więcej, jak tylko swego rodzaju rozrywkę umysłową. Nauka ludzka bada cechy materii i prawa nią rządzące, co już samo jest dowodem, że nie człowiek określa te cechy i nie on stanowi te prawa. Cechy te określone więc zostały w inny sposób i prawa te ustanowione zostały inaczej.

Drugim istotnym faktem jest samo istnienie wspomnianych praw. Dzięki nim materia nie zachowuje się przypadkowo, chaotycznie, w sposób nieprzewidziany, lecz według określonych reguł, w sposób uporządkowany, zrozumiały i możliwy do przewidzenia. Określone przyczyny pociągają za sobą określone skutki. Pozwala to człowiekowi przez poznawanie tych praw przewidywać zachowanie materii, posługiwać się nimi i wykorzystywać je dla swoich celów. Jedynie istnienie tych praw wprowadza ład i porządek, dzięki którym istnieje życie.

Doszliśmy tu do trzeciej istotnej cechy świata materialnego. Prawa, jakie nim rządzą, nie tylko istnieją, lecz w dodatku są sensowne, logiczne, celowe, mądre. Pojedyncze prawa składają się nie na gmatwaninę sprzeczności i antagonizmów, lecz na harmonijny układ, w którym ich współdziałanie umożliwia powstawanie i istnienie mnóstwa form odznaczających się trwałością, celowością, funkcjonalnością i pięknem.

Podane fakty świadczą o tym, że to, co obserwujemy wokół siebie, nie jest bezkształtnym dziełem przypadku, lecz zaplanowanym, misternym tworem intelektu, arcydziełem Istoty obdarzonej mądrością. Zgodnie z takim wnioskiem mamy więc do czynienia ze stworzeniem, z czymś, co powstało w wyniku świadomego działania kogoś, zwanego Stwórcą.

Oczywiście, nie wszyscy ludzie uznają istnienie Stwórcy. Od dawnych czasów ścierają się ze sobą dwie przeciwstawne koncepcje powstania świata: materialistyczna i idealistyczna. Według pierwszej z nich pierwotna jest materia, która istniała najpierw w prymitywnej, chaotycznej postaci, z której drogą ewolucji, w ciągu długich okresów czasu powstawały stopniowo coraz to bardziej złożone formy, aż w końcu wykształtował się człowiek ze swą świadomością i intelektem, jako najwyższa forma rozwoju materii. Według materialistów nie istnieje nic prócz materii, nie ma Stwórcy, a człowiek jest także tylko wysoko rozwiniętą formą materii.

Jakie są braki tej koncepcji? Po pierwsze, nie tłumaczy ona wcale pochodzenia materii. Po drugie, nie tłumaczy ona, dlaczego materią rządzą prawa. Po trzecie, nie wyjaśnia ona, dlaczego prawa te są logiczne i celowe. Po czwarte, nie uzasadnia ona, skąd bierze się możliwość ewolucji. Jeśli bowiem nawet ewolucja od form prostszych do bardziej skomplikowanych rzeczywiście zachodzi, dzieje się tak jedynie dzięki temu, że umożliwiają to prawa rządzące materią. Ale skąd wzięły się prawa mające właśnie taką właściwość, jeśli nie ma Stwórcy i wszystko jest dziełem przypadku?

Materialiści też zadają kłopotliwe pytanie tym, którzy wierzą w stworzenie. Jeśli świat materialny został stworzony, to tym samym wytłumaczone zostało pochodzenie świata. Ale jak wtedy wytłumaczyć pochodzenie Stwórcy? Skąd wziął się intelekt, który stworzył wszechświat?

Nie odpowiemy na to pytanie, lecz możemy wykazać jego bezpodstawność. Podstawowymi kategoriami, którymi opisujemy świat materialny, są przestrzeń i czas. Myśląc tymi kategoriami stawiamy pytania typu: co jest dalej, oraz: co było przedtem. Chodzi o kategorie świata materialnego, świata stworzonego i pytania takie mają zastosowanie tylko do rzeczy stworzonych. Stwórca jako Byt nie stworzony, a więc niematerialny, nie mieści się w kategoriach świata materialnego. Nie jest ograniczony przestrzenią i istnieje poza czasem.

Będąc stworzeniami nie możemy tego zrozumieć, lecz potrafimy zrozumieć, iż pochodzenie Bytu niematerialnego nie da się rozważać i rozstrzygnąć w kategoriach świata materialnego.

Aby móc lepiej ocenić wiarygodność idealistycznej i materialistycznej koncepcji powstania świata, podamy poniżej trzy krótkie rozważania, związane z tym tematem.

W pierwszym z nich przeprowadzimy porównanie skuteczności przypadkowego działania i świadomego działania w uporządkowaniu materii. Według materialistów uporządkowanie to wzrastało powoli na skutek samoistnych, przypadkowych procesów; według idealistów zostało ono wprowadzone przez świadome działanie istoty obdarzonej intelektem. Aby porównać skuteczność tych dwóch sposobów porządkowania materii, przeprowadźmy następujące doświadczenie myślowe. Połóżmy na tacy 20 kostek do gry z oczkami od 1 do 6 na poszczególnych ścianach. Podrzucając kostki na tacy w górę, możemy zmieniać w sposób przypadkowy ich ustawienie. Niech pożądanym, uporządkowanym stanem tego układu będzie stan, w którym wszystkie kostki zwrócone są szóstkami do góry. Podrzucamy tacę i sprawdzamy, czy nastąpił pożądany stan uporządkowania. Jeśli nie, powtarzamy tę operację. Niech jeden rzut wraz ze sprawdzeniem trwa 5 sekund. Po jakim czasie można się spodziewać uporządkowania tego układu złożonego z 20 kostek? Otóż uporządkowanie takie nastąpi średnio raz na 580 milionów lat nieprzerwanego podrzucania tacy. Łatwo się o tym przekonać obliczając liczbę możliwych kombinacji rozmieszczenia oczek, która wynosi sześć do potęgi dwudziestej, i dzieląc przez liczbę podrzutów za rok, która wynosi 12 × 60 × 24 × 365 = 6 307 200.

Tyle czasu wymaga osiągnięcie danego uporządkowania przez przypadek. A jak długo potrwa to przy pomocy świadomego działania intelektu? Wystarczy przyprowadzić do tacy czteroletnie dziecko i polecić mu ustawienie kostek szóstką do góry. Wykona to w ciągu 1–2 minut, czyli około sto bilionów razy szybciej.

Można oczywiście zwiększyć szansę przypadkowej "syntezy" przez zastosowanie wielu tac. Jeśli na przykład zatrudnilibyśmy 580 milionów Chińczyków i każdego wyposażyli w tacę z 20 kostkami, z dużym prawdopodobieństwem któryś z nich otrzymałby pożądany wynik już w ciągu pierwszego roku pracy. Zwiększając jednak nieco złożoność naszego układu przez zwiększenie liczby kostek z 20 do 30, wydłużymy czas potrzebny do przypadkowego uporządkowania ponad 60 milionów razy, podczas gdy czas, potrzebny na uporządkowanie przez świadome działanie, wzrośnie tylko 1,5 raza. Obrazuje to, jak olbrzymia jest różnica pomiędzy przypadkiem a świadomym, celowym działaniem istoty rozumnej.

Rozważmy inny przykład. Literatura "science fiction" opisuje fantastyczne twory techniki przyszłości, względnie techniki supercywilizacji pozaziemskich. Rozważmy dane techniczne samolotu przyszłości do zadań specjalnych, jaki zamówiony został przez pewnego zleceniodawcę w fabryce lotniczej. Zażyczył on sobie, by samolot był bezzałogowy, całkowicie skomputeryzowany. Start bez rozbiegu, z dowolnego punktu płaszczyzny nachylonej pod dowolnym kątem do płaszczyzny poziomej. Lądowanie bez kołowania w dowolnym punkcie płaszczyzny, nachylonej pod dowolnym kątem do płaszczyzny poziomej, a więc także na pionowej ścianie, a nawet na płaszczyźnie poziomej, ale od dołu, "głową w dół". Nawigacja i lądowanie w każdych warunkach, także w zupełnej ciemności bez jakiegokolwiek naprowadzania z ziemi. Programowanie i przeprowadzanie wszelkich zadań całkowicie samoczynne. Działanie bez konieczności jakichkolwiek zabiegów konserwacyjnych, przeglądów czy remontów. Zaopatrywanie w paliwo czy jakiekolwiek inne materiały eksploatacyjne całkowicie samoczynne, ze źródeł ogólnie dostępnych, sterowane przez pokładowy system komputerowy. Co więcej, zakłady lotnicze mają wypuścić tylko prototypy, zaś produkcja dalszych egzemplarzy winna przebiegać przy pomocy urządzeń, zainstalowanych na pokładzie maszyn i sterowanych przez pokładowy system komputerowy, bez konieczności jakichkolwiek dostaw materiałowych i jakiejkolwiek ingerencji z zewnątrz. I wreszcie: ciężar jednej kompletnej maszyny nie może przekraczać 20 miligramów.

— No, czegoś tak nierealnego nie ośmielają się prezentować nawet autorzy fantastyki naukowej.

— Rzeczywiście? Ależ aparaty takie latają w dużych ilościach wokół nas. Zobacz, czy nie wylądował ci czasem na czole lub na szyi, aby pobrać paliwo! Powyższe dane dotyczą naszego zwykłego komara. Czy samolot o takich parametrach jesteś skłonny uznać za dzieło przypadku lub za wynik stopniowego, długotrwałego "doskonalenia się" martwej bryły? Czy nie jest to raczej ponad wszelką wątpliwość misterne dzieło intelektu bez porównania wyższego niż nasz ludzki?

I jeszcze trzeci, ostatni przykład pod rozwagę. Wytwory techniki ludzkiej składają się z różnych elementów konstrukcyjnych. W odbiorniku radiowym jest ich kilkaset, w pojeździe kosmicznym jest ich setki tysięcy. Niektóre mają charakter wielozadaniowy. Jakiś obwód scalony może występować w kalkulatorze kieszonkowym, w telewizorze, samolocie i okręcie podwodnym. Znamy też zestawy konstrukcyjne i układanki dla dzieci i młodych techników, umożliwiające z niewielu rodzajów części różniących się kształtem, wielkością, kolorem itp. zbudowanie różnych prostych zabawek, urządzeń, modeli. Na ogół im większa różnorodność części zestawu, tym większe jego możliwości. Im mniej różnych elementów w zestawie, tym uboższa jest liczba możliwych do zbudowania z niego modeli. Istotne znaczenie ma przy tym pomysłowość konstruktora zestawu. Im bardziej pomysłowo zaprojektowane zostały poszczególne elementy, tym większy będzie zakres urządzeń możliwych do skonstruowania przy użyciu tych elementów.

I teraz pytanie: ile różnych rodzajów elementów konstrukcyjnych musiałby mieć zestaw, aby udało się z niego zbudować prawdziwy, działający zegarek na rękę, odbiornik tranzystorowy, kalkulator, maszynę do szycia, robot kuchenny, telewizor, pralkę automatyczną i zamrażarkę? Nie wiem, jaką liczbę szacunkową podasz w odpowiedzi, ale przypuszczam, że o ile w ogóle dopuszczasz możliwość istnienia takiego zestawu, podasz zapewne liczbę jego elementów dość znaczną. A cóż dopiero, gdyby jeszcze chcieć, aby z zestawu tego można było zbudować również krzak róży, szczupaka, wielbłąda, "Bitwę pod Grunwaldem" Matejki, egzemplarz "Encyklopedii Popularnej PWN", mózg Einsteina, wyspę Madagaskar i planetę Wenus?

— Dość, to przecież same bzdury! Jak można myśleć o budowaniu tego w ogóle z jakiegoś zestawu?

— Otóż właśnie, że nie bzdury. Zestaw taki nie tylko można zaprojektować. On naprawdę istnieje, a jego genialny Konstruktor rozwiązał postawiony przez nas problem nie przy pomocy milionów różnych elementów ani nawet tysięcy. Zestaw, jaki zaprojektował i zbudował, składa się zaledwie z trzech rodzajów elementów konstrukcyjnych. Nazywają się one: elektron, proton i neutron. Fizyka wykazała, że niczego poza pewną liczbą tych trzech rodzajów cząstek nie potrzeba do zbudowania któregokolwiek z wymienionych przedmiotów, jak również jakiegokolwiek innego przedmiotu materialnego. Z tych trzech rodzajów elementów konstrukcyjnych zbudowany jest cały wszechświat. Dla ścisłości trzeba tu dodać, że fizycy wykryli jeszcze inne liczne cząstki, jak mezony, hiperony, neutrina, fotony itp., ale nie stanowią one stałych składników przedmiotów materialnych, lecz pojawiają się tylko na krótko przy oddziaływaniach z sobą różnych cząstek, podobnie jak dźwięk lub iskry pojawiają się przy pocieraniu dwóch kamieni.

Tak więc wszystkie przedmioty materialne zbudowane są zaledwie z trzech różnych rodzajów cegiełek. Czy można sobie wyobrazić bardziej genialne rozwiązanie budowy świata? Do wymienionych już cech: mądrości i piękna, wypada nam dodać trzecią: prostotę. Czy wobec tak oczywistych dowodów działania intelektu można jeszcze traktować poważnie koncepcję samoistnego "udoskonalania się" materii? Przecież atomy, związki chemiczne itd. istnieją nie dlatego, że w ciągu miliardów lat ukształtowały się one z bezkształtnej początkowo masy, lecz na skutek tego, że właściwości tych trzech podstawowych cegiełek materii są takie, że prowadzą samorzutnie do powstania atomów, cząsteczek itd. jako układów stabilnych. Tak więc wszystko, co w świecie materialnym istnieje, wynika bezpośrednio z właściwości tych trzech cząstek: elektronu, protonu i neutronu, i sposobów ich wzajemnego oddziaływania. We właściwościach tych jest zatem zawarte wszystko, co istnieje i może istnieć, i żadna ewolucja nie byłaby możliwa, gdyby te trzy podstawowe składniki materii nie zostały zaprojektowane tak, by możliwe było zbudowanie z nich wszystkich istniejących rzeczy.

Kto nie wierzy, że świat został stworzony, ten twierdzi właściwie, że wszystkie przedmioty materialne, a więc zarówno zegarek, jak i wielbłąd czy Encyklopedia Popularna powstały przez przypadkowe podrzucanie odpowiedniej ilości cząstek elementarnych na dostatecznie dużej tacy. W dodatku człowiek taki twierdzi, że ten wspaniały, istniejący zestaw nie posiada swego projektodawcy, konstruktora ani producenta. Czy można taką teorię traktować poważnie? Żaden człowiek, badający właściwości materii i odkrywający w niej niezmiennie te trzy nieodłączne cechy: mądrość, prostotę i piękno, nie będzie narażał się na śmieszność twierdzeniem, że wszystko to jest dziełem przypadku.

Jaki stąd wynika wniosek? Taki, że patrząc na otaczające nas rzeczy winniśmy widzieć w nich stworzenie, dzieło potężnej i mądrej Istoty. Skoro istnieje stworzenie, musi także istnieć i Stwórca, którego nazywamy Bogiem. Badając stworzenie, badamy zarazem cechy Stwórcy, Jego mądrość i potęgę. Wiedząc zaś, że jesteśmy sami cząstką stworzenia, wiemy zarazem, że i my jesteśmy Jego dziełem, a zatem jest On i naszym Stwórcą. Jeśli do głębi rozważymy i przyjmiemy tę prawdę, wywrze ona istotny wpływ na całe nasze życie. Jeśli bowiem jesteśmy stworzeniami i mamy Stwórcę, to nie jesteśmy ślepą igraszką losu, bezsensownym produktem chaotycznych sił kosmicznych. Jeśli istnieje Stwórca, to wiemy już, skąd pochodzi wszechświat i skąd pochodzimy my sami. Znaleźliśmy więc odpowiedź na pierwsze z pytań o naszą egzystencję. Ale na tym nie koniec. Jeśli bowiem istnieje Stwórca, który nas stworzył, to muszą istnieć również odpowiedzi na pozostałe nasze pytania. Ten, kto nas stworzył, musi przecież wiedzieć, dlaczego i w jakim celu tego dokonał.

"Kiedy w jasną, spokojną, cichą noc
Spoglądam na niebo pełne gwiazd,
Kiedy myślę, czy życie to ma sens,
Ja wołam do Ciebie: Ojcze nasz!"