Józef Kajfosz: „Powstań Polsko!”


11

Przemienione życie


Najróżniejsze są oceny wpływu wiary i przeżyć religijnych na jakość życia człowieka. Ateiści nie widzą takiego wpływu zupełnie lub może widzą nawet wpływ negatywny czyli zmianę na gorsze. Agnostycy nie wiedza, co o tym myśleć, jeśli zaś przyznają istnienie jakiegoś wpływu, to przypisują go czynnikom psychologicznym, emocjonalnym. U wierzących także jest bardzo różnie. Niemało jest takich „wierzących”, którzy od swojej wiary nie oczekują zbyt wiele. Rozwiązania swoich różnych problemów życiowych poszukują nierzadko wszędzie, tylko nie w swojej relacji z Bogiem. I tylko pewna część wierzących świadczy i twierdzi zdecydowanie, że to Bóg w odpowiedzi na ich prośbę zaczął działać w ich życiu, dokonując radykalnych, nieraz dramatycznych zmian i rozwiązując wiele, nieraz po ludzku nierozwiązywalnych problemów.

— Czy potrzeba, abyśmy w tej kwestii tkwili ciągle w niepewności? Czy nie można przeprowadzić obiektywnych badań, które raz na zawsze rozstrzygnęłyby ten problem? — Okazuje się, że to nie takie proste. Może nawet znalazłoby się sporo takich badań, tylko że zależnie od ich wyników byłyby one przyjmowane tylko przez zwolenników jednej odpowiedzi, a odrzucane przez zwolenników drugiej, którzy niewątpliwie zarzuciliby badaczom tendencyjność. Okazuje się bowiem, że ludzkie przesądy bywają silniejsza od faktów. Chodzi jednak o sprawę zbyt poważną i doniosłą, by można ją pozostawiać otwartą w nieskończoność.

Aktualnie istnieje bardzo bogaty materiał, świadczący o tym, że Bóg wysłuchuje modlitwy i ingeruje bardzo konkretnie w ludzkie życie. Proces nawiązania osobistej relacji z osobowym Bogiem, który omawialiśmy w poprzednim rozdziale, zachodzi tak często, że jego opisów można spotkać i prześledzić dowolnie wiele. Istnieją publikacje książkowe, zawierające same takie świadectwa, [89] istnieje pismo „Punkt Zwrotny”, poświęcone wyłącznie ich publikacji, [90] można je także znaleźć w wielu innych czasopismach religijnych. Nieprzebrane mnóstwo świadectw tego typu znajduje się w internecie. Wystarczy do wyszukiwarki wpisać takie hasła jak „świadectwo”, „nawrócenie”, „Jezus”, „uzdrowienie”, „wyzwolenie”, by móc przeczytać całe setki szczegółowych opisów nadnaturalnego Bożego działania w życiu poszczególnych osób i całych rodzin. Znajdują się one w serwisach wielu kościołów, ruchów i wspólnot. Daje to możliwość sprawdzenia tych informacji i nierzadko umożliwia osobisty kontakt z danymi ludźmi.

Przypadki Bożej ingerencji są różnorodne, dostosowane do indywidualnych ludzkich potrzeb, można jednak wyodrębnić pewne ich typowe dziedziny, takie jak:

1. Dojście do osobistej głębokiej wiary w Boże istnienie i w realność zbawienia, do pewności przebaczenia grzechów i życia wiecznego oraz obecności i działania Jezusa Chrystusa i Ducha Świętego w życiu człowieka;

2. Nagłe, radykalne zmiany osobowości, temperamentu, cech charakteru, poglądów i przekonań, przyzwyczajeń i upodobań, oceny różnych zjawisk, stosunku do rzeczywistości, zasad moralnych i trybu życia;

3. Wyzwolenie z uzależnień takich jak skłonność do przeklinania, okłamywania, oszukiwania, kradzieży, porzucenie nałogów takich jak gry hazardowe, rozwiązłość seksualna, palenie papierosów, alkoholizm, narkomania;

4. Odbudowa relacji międzyludzkich, zażegnanie sporów i konfliktów, przebaczenie przewinień i urazów, pojednanie między małżonkami, rodzeństwem, dziećmi a rodzicami, pracownikami a pracodawcami;

5. Uzdrowienie ze schorzeń i chorób wszelkiego rodzaju, fizycznych i psychicznych, także chronicznych i dziedzicznych oraz z kalectwa po wypadkach, nie wyłączając takich, które lekarze uznali za nieuleczalne;

6. Nadnaturalne rozwiązanie problemów materialnych, finansowych, bytowych, związanych ze studiami, pracowniczych, administracyjnych, sądowych, zagmatwanych spraw majątkowych, zarówno osobistych jak i rodzinnych;

7. Trwałe zafascynowanie się treścią Pisma Świętego, wejście w osobiste życie modlitewne, postrzegane jako rozmowa z Bogiem, upodobanie w spotkaniach wspólnoty chrześcijańskiej i gorące pragnienie pomagania potrzebującym i składania innym świadectwa o Chrystusie.

Rzadko zmiany te występują pojedynczo. Z reguły w tym przełomowym okresie, określanym jako „nawrócenie”, „nowe narodzenie”, „Boże dotknięcie”, „przyjęcie Chrystusa”, „napełnienie Duchem Świętym” w życiu człowieka ma miejsce cały ich pakiet. To wszystko dzieje się szybciej lub wolniej, spokojnie lub bardziej burzliwie, a szczegóły są za każdym razem inne, nie ulega jednak wątpliwości, że wszystkie te przeżycia mają wspólny mianownik i cały szereg cech wspólnych. Nie może więc być mowy o jakimś uniesieniu emocjonalnym, chociaż emocje często temu towarzyszą, nie może też być mowy o jakimś rytuale, praktykowanym w jakimś środowisku lub ukształtowanym pod wpływem jakiejś doktryny czy subkultury, lecz mamy niewątpliwie do czynienia ze zjawiskiem, podlegającym ścisłym prawom duchowym.

Zjawisko to najlepiej tłumaczy Pismo Święte, gdyż to właśnie w nim znajdujemy pierwsze i najstarsze „świadectwa” takich przeżyć. [91] To właśnie jego treść pasuje jak ulał do tych zjawisk. Tłumaczy ono warunki zaistnienia tego przeżycia, jego duchową istotę i sens, a także jego przebieg i jego skutki. Nic więc dziwnego, że osoby, których to dotyczy, wchłaniają treść Nowego Testamentu z przejęciem i z entuzjazmem. Między ich przeżyciami a treścią Pisma Świętego istnieje bowiem silna korelacja i wzajemna interakcja. To, co człowiek czyta, nie tylko rozumie, lecz przeżywa całą głębią swojej istoty. I odwrotnie, to, co przeżywa, odkrywa ze zdumieniem zapisane słowo w słowo w Piśmie Świętym, i to w tak precyzyjnym i trafnym ujęciu, że jest tym zafascynowany.

I to jeszcze nie wszystko. Okazuje się, że Pismo Święte dostarcza człowiekowi w tym jego odnowionym stanie wszelkie duchowe zasoby, niezbędne do jego dalszego rozwoju. Nie chodzi tylko o informacje dla intelektu, lecz przede wszystkim o duchowy wpływ. O pokarm, który syci i umożliwia wzrost. [92] Dzięki studiowaniu z modlitwą Pisma Świętego ludzie narodzeni z Ducha dojrzewają do swojej nowej roli — do synostwa Bożego. Biblia jest dla nich Słowem Bożym, czyli z jej kart przemawia do nich ich niebiański Ojciec.

W miarę wsłuchiwania się człowieka nowo narodzonego z Ducha w tę mowę Boga, doznaje on dalszej przemiany i w życiu jego następują kolejne Boże ingerencje i przeobrażenia. Tak więc nadnaturalne Boże działanie nie ogranicza się do okresu tego duchowego przełomu, lecz przełom ten może i powinien być początkiem życia, coraz bardziej obfitującego w takie różnorodne Boże „dotknięcia”. — Skąd o tym wiemy? — A no, po prostu z przypatrywania się życiu naszych braci i sióstr, opisanemu w Piśmie Świętym. Boże nadnaturalne ingerencje były dla nich czymś codziennym i normalnym.

— Ależ najprawdopodobniej te opisy to tylko legendy! A gdyby nawet było w nich trochę prawdy, to przecież żyjemy w zupełnie innych czasach. Czyż można racjonalnego człowieka XXI wieku porównywać z ludźmi z czasów Chrystusa? Przecież nawet liczni teologowie utrzymują, że w międzyczasie „Bóg umarł”! — Pewien uczony przeprowadził kiedyś badanie trzmiela i udowodnił, że budowa jego ciała uniemożliwia mu latanie. Na szczęście trzmiele o tym nie wiedzą i dlatego latają. Słusznie zauważył pewien kardynał, gdy stwierdził, że Bóg z pewnością przeżyje teologów śmierci Boga. Może nie mamy w naszych czasach zbyt wielu teologów śmierci Boga, a przynajmniej o nich wiele nie słychać, mamy natomiast liczne rzesze ludzi, którzy nie są teologami, ale nie zauważają żadnych oznak życia Boga.

Poniżej przytoczymy fragmenty z osobistego świadectwa nawrócenia Josha Mc Dowella. Jest on znanym autorem ponad 70 książek z dziedziny apologetyki, wychowania i poradnictwa rodzinnego. Jako wykładowca uniwersytecki, doktor psychologii, prawa i teologii, przemawiał w ponad 80 krajach do ponad 7 milionów ludzi. Kilkakrotnie był również w Polsce. W maju 2001 r. na konferencji pt. „Wychowanie do miłości”, zorganizowanej przez Ministerstwo Edukacji Narodowej, przemawiał do ponad 1500 osób. W grudniu 2006 roku w katowickim Spodku słuchało go około 6 tysięcy młodych ludzi.

W swoim świadectwie opisuje najpierw, że był sceptykiem, prowadził długie spory z chrześcijanami, których uważał za idiotów. Podjął jednak ich wyzwanie i zaczął studiować Nowy Testament. Doszedł do wniosku, że chrześcijaństwo jest prawdziwe, lecz przyjęcie go uderzało w jego egoizm. W końcu jednak w dniu 19 grudnia 1959 roku, podczas drugiego roku studiów uniwersyteckich, powierzył swoje życie Chrystusowi, modląc się słowami prostej modlitwy, podobnej do zawartej w „Czterech prawach duchowego życia”, o których wspomnieliśmy w poprzednim rozdziale. O skutkach tego kroku mówi:

Po tej modlitwie nic się nie wydarzyło. Dokładnie nic. Nie rozwinęły mi się żadne skrzydła. Po podjęciu tej decyzji poczułem się jeszcze gorzej, wydawało mi się, że jestem chory w środku. „O nie, Mc Dowell, w co ty się dałeś wciągnąć?” — zastanawiałem się. […]

Lecz mogę powiedzieć wam jedno: w przeciągu sześciu miesięcy do półtora roku odkryłem, że moje życie zostało przemienione! Gdy powiedziałem to kiedyś w dyskusji z dziekanem wydziału historycznego pewnego uniwersytetu, ten przerwał mi mówiąc: „Czy próbuje pan nam powiedzieć, że Bóg rzeczywiście w dwudziestym wieku przemie- nił pana życie? Jakie dziedziny?”. Po 45 minutach opisywania przeze mnie zmian, powiedział: „W porządku. Wystarczy”.

Jedną z dziedzin, o których mu powiedziałem, był mój niepokój. Zawsze musiałem być czymś zajęty. Musiałem albo być przy mojej dziewczynie, albo zażarcie dyskutować. Mój umysł był jak trąba powietrzna — szarpany konfliktami tu i tam. Siadałem, aby studiować czy rozmyślać i nie potrafiłem. Lecz w kilka miesięcy po podjęciu tamtej decyzji dla Chrystusa, zaczął pojawiać się w moim umyśle spokój. Nie zrozumcie mnie źle. Tym, co znalazłem w osobowej więzi z Chrystusem, nie był brak konfliktów, lecz zdolność do stawienia im czoła. Nie zamieniłbym tego za nic.

Inną dziedziną, która zaczęła się zmieniać, były moje nerwy. Zwykle, gdy ktoś spojrzał mi prosto w oczy, wściekałem się. Na pierwszym roku studiów omalże nie zabiłem człowieka. Wybuchowość była dla mnie czymś tak normalnym, że nawet nie uświadamiałem sobie potrzeby zmiany w tej kwestii. Pewnego dnia w kryzysowej sytuacji stwierdziłem, że jestem opanowany i wszystko jest w porządku […]

W moim życiu było wiele nienawiści. Nie wyrażało się to otwarcie na zewnątrz, ale kipiało wewnątrz. Byłem w niezgodzie z ludźmi, rzeczami i sprawami. Nie miałem poczucia bezpieczeństwa. Gdy spotykałem kogoś, kto różnił się ode mnie, zawsze czułem się zagrożony.

Człowiekiem, którego nienawidziłem najbardziej, był mój ojciec. Gardziłem nim. Był dla mnie „miejscowym alkoholikiem”. Jeżeli pochodzisz z niewielkiej miejscowości, a jedno z twoich rodziców jest alkoholikiem, to wiesz, o czym mówię. Wszyscy o tym wiedzieli. W szkole koledzy żartowali sobie z wyczynów mego ojca. Nie myśleli, że mnie to boli. Śmiałem się na zewnątrz, lecz płakałem w środku. Widziałem moją matkę zbitą przez niego tak, że nie mogła wstać, leżącą w oborze na gnoju. Kiedy mieli przyjść do nas znajomi, wyprowadzałem mojego ojca i związywałem w oborze, a potem parkowałem samochód za silosem. Znajomym mówiliśmy, że ojciec musiał gdzieś wyjść.

Myślę, że nikt nie mógłby znienawidzić kogoś bardziej, niż ja mego ojca. Ale Bóg zabrał tę moją nienawiść i przemienił ją w miłość. Może w pięć miesięcy po mojej decyzji dla Chrystusa byłem w stanie spojrzeć mojemu ojcu prosto w oczy i powiedzieć: „Tato, kocham cię”, l rzeczywiście tak było, a dla niego — po wcześniejszych moich wyczynach — był to szok. Kiedy przeniosłem się na prywatny uniwersytet, miałem poważny wypadek samochodowy i znalazłem się w domu z unieruchomioną szyją. Nigdy nie zapomnę, jak mój ojciec wszedł do mojego pokoju i zapytał: „Synu, jak możesz kochać takiego ojca jak ja?”. Odpowiedziałem: „Tato, jeszcze sześć miesięcy temu pogardzałem tobą”. Potem podzieliłem się z nim moimi odkryciami o Jezusie Chrystusie: „Pozwoliłem Jezusowi wejść do mojego życia. Tato, nie potrafię tego do końca wyjaśnić, lecz w rezultacie tej więzi z Nim potrafię kochać i akceptować nie tylko ciebie, ale także innych ludzi takimi, jacy są”.

Czterdzieści pięć minut później spotkało mnie jedno z największych wzruszeń mojego życia. Ktoś z mojej własnej rodziny, kto znał mnie tak dobrze, że nie potrafiłbym zamydlić mu oczu, powiedział do mnie: „Synu, jeżeli Bóg może zrobić w moim życiu to, co zrobił w twoim, chcę dać Mu taką możliwość”. A zaraz potem mój ojciec modlił się wraz ze mną i zaufał Chrystusowi. Moje życie przemieniło się w okresie od pół do półtora roku. Życie mojego ojca przemieniło się na moich oczach. Było to tak, jakby ktoś wyciągnął rękę i zapalił światło. Nigdy przedtem ani potem nie widziałem tak nagłej przemiany. Po tym wydarzeniu mój ojciec tylko raz dotknął wódki, podniósł ją jedynie na wysokość ust i to było wszystko.

Doszedłem do jednego wniosku: osobista więź z Jezusem Chrystusem przemienia życie człowieka. Możesz drwić z chrześcijaństwa i wyśmiewać je, ale to działa. Ta sama moc, która wzbudziła Jezusa Chrystusa z martwych, przemienia życie ludzi również dzisiaj. [93]

Radzę więc, nie bądź pochopny i nie narażaj się na śmieszność, twierdząc, że niemożliwy jest autentyczny, sprawdzalny, brzemienny w realne skutki kontakt człowieka z osobowym Bogiem, bo byłbyś podobny do tego niefortunnego badacza budowy trzmiela. Nadnaturalne przejawy Bożego działania są bowiem w naszych czasach rozpowszechnione na całym świecie bardziej niż kiedykolwiek w przeszłości, bez porównania bardziej niż w czasach apostołów, a ich natężenie i częstotliwość stale rośnie.

— Jeśli tak, to dlaczego o tym nie słyszymy? Dlaczego nie pokazują tego w telewizji, dlaczego nie piszą o tym w gazetach, dlaczego nie słychać o tym w innych mediach? — Otóż byłoby przesadą powiedzieć, że nie ma tego wcale. Zdarzają się programy, w których o tym jest mowa, są ludzie, którzy angażują się w propagowanie wiedzy o tym, są liczne publikacje, są piosenkarze i zespoły, których twórczość jest temu poświęcona.

— Ale dlaczego jest tego tak niewiele? Dlaczego nie ma więcej? Dlaczego nie rozbrzmiewa to głośniej? — Przyczyn jest kilka. Po pierwsze, dla mediów nie jest to nic spektakularnego ani sensacyjnego. Atrakcyjniejsze są skandale, konflikty, afery. Po drugie, poruszanie takich tematów może być odebrane jako uprawianie kościelnej propagandy religijnej, czego media świeckie starają się unikać, gdyż spotyka się to z krytyką. A po trzecie, z zaangażowaniem i z entuzjazmem może mówić o tym tylko ktoś, kto sam tego doświadczył, kogo osobiście przeżycie takie stało się udziałem, natomiast dla pozostałych byłoby to czymś niezbyt zrozumiałym, trochę egzotycznym, budzącym niepewność i zdziwienie.

— Czy sytuacja taka może się zmienić? — Z pewnością tak. Duch Święty bardzo pragnie, by nowe, szczęśliwe, wyzwolone i szlachetne życie duchowe było udziałem całego społeczeństwa. Nie nastąpi to jednak z dnia na dzień. Przede wszystkim wszyscy ci z nas, którzy narodzili się już na nowo i dzięki temu poznali i są świadomi istnienia tego niesamowitego potencjału duchowego i moralnego, zdolnego przekształcić oblicze naszej polskiej ziemi, muszą odważnie wkroczyć w swoje powołanie.

Żywi duchowo chrześcijanie są solą dla ziemi i światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze. Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie. [94] Te słowa Pana Jezusa są jasnym, łatwo zrozumiałym programem dla Jego ludu. Czytający Pismo Święte dobrze o tym wiedzą, a jeśli narodzili się na nowo, to również chcą to czynić i są w stanie to czynić.

Nie jest to coś, co trzeba dopiero rozpoczynać. Kościoły, ruchy i wspólnoty, w których głoszona jest żywa Ewangelia o wyzwoleniu z grzechów i przemianie życia dzięki osobistej relacji z Chrystusem, i w których przemiany takie mają miejsce, są na ogół świadome swojego zadania i podejmują odpowiednie działania. Mnożą się liczne inicjatywy i głos ten rozbrzmiewa z roku na rok i z miesiąca na miesiąc coraz donośniej. Jeśli jesteś na nowo narodzonym chrześcijaninem, lecz Duch Święty nie rozpalił jeszcze w twoim sercu gorącego pragnienia, by ten ogień Ewangelii zapłonął w całym naszym Kraju, to poproś Go, by to uczynił i by wskazał ci konkretne miejsce i sposób twojego składania świadectwa i wykonywania posługi.

Niewątpliwie głos Ducha Świętego, rozbrzmiewający dzięki ludziom Odnowy, będzie się wzmagał i stawał słyszalny dla coraz liczniejszych kręgów naszych rodaków. Niewątpliwie nadejdzie moment, że usłyszą go także dziennikarze i ludzie mediów. I nie tylko usłyszą, ale poruszone zostaną ich serca i dojdą do przekonania, że Odnowa taka jest olbrzymią, dziejową szansą na potężne przemiany w naszej Ojczyźnie i że w dodatku jest czymś w pełni możliwym, realnym i wykonalnym. Dopiero wtedy drzwi naprawdę zaczną się otwierać coraz szerzej, kiedy ludzie Odnowy przestaną być postrzegani jako jacyś „nawiedzeni”, o których do końca nie wiadomo, skąd się wzięli i czego chcą, a zaczną być zapraszani, aby świadczyć publicznie o przemianie, jaka się w nich dokonała, i o tym, jak może stać się ona udziałem każdego człowieka.

Głos Bożej prawdy stanie się wtedy słyszany w całym społeczeństwie i docierać będzie na bieżąco do wszystkich ludzi tak, jak miewa to zwykle miejsce w krótkich okresach wokół świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocy lub jak miało to miejsce w czasie śmierci papieża Jana Pawła II. Przesłanie o przemianie życia pod wpływem Ewangelii przestanie być kłopotliwym i niechcianym „tabu”, a stanie się czymś, czego doniosłość i atrakcyjność będzie znana, uznawana i doceniania praktycznie przez wszystkich. Nie będzie to bowiem nudne, jałowe i niestrawne moralizowanie, apelowanie i naleganie, by czynić dobro, połączone z gderaniem i gniewnym napiętnowaniem tych, którzy nie chcą tego robić (czyli nieskuteczne usiłowanie pędzenia owiec przed sobą), lecz będzie to radosną dla wszystkich wieścią, że nie ma już dłużej potrzeby pozostawania w niewoli różnych namiętności, zniewoleń i patologii oraz radosnym świadectwem i zaproszeniem do życia w atmosferze Bożej miłości.

Zmienione życie jednostek, rodzin, społeczeństw lokalnych, narodów. Zmienione nie w wyniku przymusu, drakońskich kar ani surowego ustawodawstwa, zabraniającego robienia złych rzeczy, lecz w wyniku napromieniowania przez słońce Bożej łaski z jego światłem i ciepłem. Ludzie wyzwoleni od strachu i stresów, rodziny zespolone wzajemną miłością, życie społeczne nacechowane wzajemnym szacunkiem, solidarnością i zgodnym współdziałaniem. W każdej dziedzinie życia ład, porządek i niesamowita atmosfera wzajemnej akceptacji i życzliwości.

— Utopia? — Jeśli brać pod uwagę nasze ludzkie środki i możliwości, to niewątpliwie tak. Ale nie o to chodzi. Chodzi o dar, o prezent miłującego Boga dla miłowanych przez Niego stworzeń. Darowany nam i jednocześnie zadany. Jeśli należysz do tych, którzy są tego świadomi i wiedzą, o co chodzi, to nie patrz na przeszkody, tylko z wiarą i oddaniem postępuj tak, aby konsekwentnie przyczyniać się do realizacji tego celu.

Jeśli zaś jest to dla ciebie zaskoczeniem i odnosisz się do tego sceptycznie, bo wydaje ci się to niewykonalne, to przynajmniej zdecyduj się, że nie będziesz przeszkadzać. Nastaw się na odbiór i obserwuj wydarzenia. Duch Święty, posługując się ludźmi Odnowy, będzie usuwał przeszkody. On sobie na pewno z tym poradzi. Dla Boga żadna rzecz nie jest niemożliwa. A kiedy to zobaczysz, kiedy usłyszysz Jego głos, kiedy przez jakieś wydarzenie lub zwiastowanie poruszy Bóg twoje serce, to wykorzystaj tę niepowtarzalną szansę, otwórz się na Jego działanie, powierz Mu swoje życie i włącz się w tę niesamowitą przygodę.

Przypisy

  [89]   Zob. na przykład Zmienione życie, Wydawnictwo Pielgrzym, Łódź.
  [90]   „Punkt Zwrotny”, Chrześcijańska Misja Kobiet, Skoczów.
  [91]   Dzieje Apostolskie 2,36–41; 9,1–30; 16,25–34.
  [92]   Psalm 119,103; Księga Jeremiasza 15,16; 1 List do Koryntian 3,1–3; List do Hebrajczyków 5,12–14; 1 List św. Piotra 2,2.
  [93]   Josh Mc Dowell, Zmartwychwstanie — Czy świadectwa historyczne potwierdzają zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa, Towarzystwo Krzewienia Etyki Chrześcijańskiej, Kraków 1987, s. 128–134.
  [94]   Ewangelia według św. Mateusza 5,13–16.