Józef Kajfosz: „Przed nami cel”



15

Gospodarka i finanse


Dopóki Kościół jest Kościołem pielgrzymującym na tym świecie, dopóty będzie on miał do czynienia z rzeczami tego świata. Będąc względem niego obce co do natury, muszą być traktowane ze szczególną ostrożnością i nieufnością, niemniej jednak Kościół nie uniknie kontaktu z nimi i korzystania z nich w pewnym zakresie, toteż i ta dziedzina życia Kościoła wymaga uwagi, znajomości i odpowiedniego traktowania. W szczególności, aby żyć na świecie, trzeba jeść i pić, ubierać się i mieć dach nad głową, aby zaś robić to wszystko, trzeba kupować i sprzedawać. Zdania te nie są retorycznym wprowadzeniem do tematyki tego rozdziału, lecz poruszają ważne zależności, które każdy chrześcijanin i Kościół jako całość musi mieć bez przerwy na uwadze. Chodzi o to, że dla chrześcijan zdobywanie rzeczy materialnych jest uzasadnione tylko w niezbędnym zakresie autentycznych potrzeb życia i w tym też tylko zakresie uzasadnione jest kupowanie i sprzedawanie. Jedzenie dla jedzenia, picie dla picia, kupowanie i sprzedawanie dla kupowania i sprzedawania są bowiem życiem według ciała, służbą żywiołom świata, która prowadzi na zatracenie.[306] A zatem i dla Kościoła wynika z tego jednoznaczne i wyraźne kryterium, iż wszelka jego działalność gospodarcza i finansowa uzasadniona jest jedynie w zakresie określonym przez potrzeby duchowych zadań, jakie ma on na ziemi do spełnienia. Stosowanie tej zasady może zaoszczędzić chrześcijanom i Kościołowi mnóstwo przykrości, strat i rozczarowań.

Drugą ważną zasadą związaną z gospodarką i finansami Kościoła jest to, iż źródłem środków na potrzeby działalności i pracy Kościoła są jego żywe członki. Wszelkie finanse Kościoła biorą się z dziesięcin i ofiar ludzi wierzących, dzieci Bożych, świadomych swej odpowiedzialności za losy królestwa Bożego łącznie z jego potrzebami materialnymi. Dawanie na te cele nie jest żadną pochwały godną cnotą, oznaką pobożności czy dojrzałości ani zasługą w oczach Boga, lecz najzwyklejszym, normalnym, naturalnym przejawem nowego zycia, wynikiem narodzenia się do Kólestwa Bożego.[307] Trzeba więc z całym naciskiem podkreślić, że na potrzeby królestwa Bożego zawsze się daje, nie bierze!

— Czyż to nie oczywiste?

— Jest to jak najbardziej oczywiste, ale nie dla wszystkich. Są bowiem tacy, którzy sądzą wręcz przeciwnie, że na potrzeby królestwa Bożego się nie daje, lecz bierze! Słowo Boże wyraźnie stwierdza, że tacy ludzie są spaczeni na umyśle i wyzuci z prawdy.[308] Gdziekolwiek ukształtowały się układy takie, że przynależność do Kościoła albo praca dla królestwa Bożego wiąże się z korzyściami materialnymi, mamy do czynienia z wypaczeniem wchodzącym w zakres odstępstwa, które niebawem przejawić się musi w postaci rozległych spustoszeń życia duchowego. Do Kościoła garną się bowiem wtedy i zyskują w nim wpływy ludzie chciwi na grosz, żądni zysku, których priorytetem są pieniądze, a służba dla Boga tylko środkiem ich zdobywania, najemnicy, pasący samych siebie, w rękach których Kościół duchowo raptownie niszczeje.[309] Było tak często w historii i jest tak dzisiaj wszędzie tam, gdzie szatanowi udało się tak poprzestawiać kurki, że środki materialne zaczęły się wlewać do Kościoła z zewnątrz. Jest to jeden z najskuteczniejszych sposobów moralnego i duchowego rozkładu chrześcijaństwa.

W zdrowym Kościele wszystkim jest zupełnie jasne, że być chrześcijaninem oznacza między innymi hojnie łożyć na dzieło Boże z osobiście zapracowanych środków.[310] I nie tylko dla wszystkich jest to jasne, lecz wszyscy jako rzecz oczywistą to chętnie, systematycznie i gorliwie robią. Poza tym jest to nie tylko skutkiem i oznaką zdrowia Kościoła, lecz jest to także warunkiem i przyczyną zdrowia Kościoła. Po pierwsze, wymaga to ofiarności, która jest dowodem wyrwania się ze zniewolenia i skrępowania mamony, po drugie, zapewnia to obfite błogosławieństwo Boże, gdyż Bóg miłuje ochotnego dawcę, po trzecie, chroni to chrześcijan i Kościół przed popadnięciem w zbytnie uzależnienie od spraw materialnych, przed boleściami i udrękami związanymi z nadmiarem dóbr ziemskich.[311] Niezliczone przypadki z przeszłości i z teraźniejszości wykazują, że Kościół może się utrzymać z tych źródeł, że dziesięciny i ofiary jego członków w pełni wystarczają na pokrycie kosztów wszelkich jego funkcji duchowych i ewangelizacyjnych. Nie wystarczają na przepych i zbytek, a to dlatego, że przepych i zbytek nie ma nic do szukania w Kościele.

Tak więc nie są źródłami przychodów dla Kościoła pieniądze ludzi niewierzących, subwencje władz świeckich, datki bogatych, wspaniałomyślne dary przemysłowców i biznesmenów ani też nie przystoi Kościołowi angażowanie się we własną działalność produkcyjną czy handlową celem zdobycia pieniędzy. Wszystko to są sposoby, które zmieniają charakter Kościoła i spychają go na niewłaściwe, wielce niebezpieczne tory. Dla ludzi interesu, handlarzy i wekslarzy nie ma etatów w Kościele.[312]

Ci, którzy z miłości do Boga i z potrzeby swej odrodzonej osobowości łożą na królestwo Boże, dokonują w istocie rzeczy niezmiernie korzystnej wymiany waluty tego świata na dobra niebiańskie: czynią sobie przyjaciół z mamony niesprawiedliwej, aby przyjęli ich do wiecznych przybytków; skarbią sobie bogactwa, których mól ani rdza nie niszczy i których złodzieje nie kradną.[313] Zgoła odwrotnie robią ci, którzy wartości duchowe: swoje zaangażowanie dla królestwa Bożego sprzedają za dobra tego świata, czyli rzeczy niezniszczalne wymieniają na zniszczalne. „Odbierają zapłatę swoją”, pozbawiając się jej w życiu wiecznym.[314]

Dawanie dziesięciny czyli jednej dziesiątej wszelkich własnych zarobków i dochodów na sprawę Bożą było ważnym Bożym zarządzeniem w okresie Starego Przymierza.[315] Nowy Testament niczego w tym zakresie nie zmienił i zwyczaj ten jest szeroko stosowany wszędzie, gdzie Kościół choć częściowo utrzymuje się przy zdrowiu duchowym. Jest to zasada oparta na dobrowolności, a nie egzekwowany administracyjnie obowiązek. Dzięki temu pierwszemu jej przestrzeganie może być wskaźnikiem zdrowia duchowego jednostki i wspólnot. Gdzie jest ona przymusem, nie może oczywiście spełniać roli takiego wskaźnika. Dotyczy to także wielu innych szczegółów życia chrześcijańskiego. Dziesięcina należy do Boga, jej składanie nie świadczy więc o szczególnie wysokim poziomie duchowym, lecz tylko o zrozumieniu i zaakceptowaniu naszych obowiązków względem Boga. Dziesięcina nie jest jednak ograniczeniem ofiarności chrześcijanina od góry, toteż chrześcijanie mają pełną swobodę dawania wyrazu swej miłości do Boga i zrozumienia potrzeb królestwa Bożego przez składanie ofiar wyższych. Zdrowi chrześcijanie robią to spontanicznie. Ci, których dochody przekraczają znacznie ich potrzeby, składają zwykle ofiary, przekraczające dziesięcinę wielokrotnie.

Jeśli dawanie na dzieło Boże napotyka u chrześcijanina na pewne opory wewnętrzne, świadczą one o niezakończonym procesie przemiany wewnętrznej. Chciwość jest pozostałością starego życia szczególnie dokuczliwą i zniesławiającą. „Zdobi” ona nieraz, niestety, nawet chrześcijan o wieloletnim stażu. Przejawia się jakimś zaniepokojeniem na widok pieniędzy czy dóbr materialnych, niezdolnością odżałowania straty, zakłóceniem pogody ducha na wieść, że coś można było korzystnie nabyć, lecz jest już za późno, że ktoś wyjątkowo korzystnie sprzedał, otrzymał w spadku lub wygrał, częstym zajęciem myśli kalkulacjami i tym podobnymi objawami. Trzeba podjąć z nią walkę duchową, wyznać jako grzech, poddać oczyszczającej mocy krwi Chrystusowej i zacząć chodzić w nowości życia. Sprzedać celowo taniej. Podarować komuś szczególnie ulubiony przedmiot. Odrzucić ofertę szczególnie korzystną, lecz o wątpliwej wartości moralnej. Wyrzec się nabywania przedmiotów pożądanych, lecz nie koniecznych, i tak dalej. Zaowocuje to postępem duchowym i przyniesie, o dziwo, znaczne korzyści, gdyż pobożność jest wielkim zyskiem, jeśli jest połączona z poprzestawaniem na małym.[316]

Zasada ofiarnego dawania na potrzeby Kościoła dotyczy oczywiście wszystkich chrześcijan, w szczególności dotyczy jednak tych, którzy z racji swojego powołania, obdarowania i swojej usługi zajmują wyeksponowane stanowiska w Kościele. Winni oni być wzorem dla innych w zrozumieniu i zaspokajaniu materialnych potrzeb Kościoła. Tam, gdzie Kościół cieszy się zdrowiem, nie ma z tym żadnego problemu. Zupełnie inaczej jest natomiast w odstępstwie. Na wielu miejscach, gdzie Kościół podzielono na ludzi świeckich i duchownych, utarło się przekonanie, że świeccy dają, a duchowni biorą. Co gorsza, za przekonaniem idą czyny, to znaczy, że rzeczywiście tak się dzieje. Duchowni dysponują przychodami Kościoła praktycznie bez żadnych ograniczeń, według własnego uznania, przez nikogo nie rozliczani. Ile przeznaczają na własne potrzeby, zależy wyłącznie od ich predyspozycji moralnych. Idą za tym zazdrość, obmowiska, intrygi, rywalizacja, jątrzenie, wrogość, utarczki. Najkorzystniejsza dla duchownych opinia w związku z ich wystawnym, rozrzutnym, wyższej kasty życiem brzmi, że przecież to są też tylko ludzie. Szczególne zgorszenie budzą w takich układach stosowane przed duchownych sposoby zabiegania o wyższe ofiary i datki, często niewybredne i niesmaczne, a czasem bezwstydne.

Zwolennicy takich stosunków, przeważnie ci, którzy ciągną z nich zyski, powołują się czasem na starotestamentowych lewitów, którzy utrzymywali się z dziesięcin ludu.[317] Pomijają milczeniem fakt, że w Nowym Testamencie nastąpiło przeniesienie kapłaństwa na Jezusa Chrystusa i znikł podział na duchownych i laików w Kościele. Kapłanami Bożymi są jego wszystkie żywe członki.[318]

— Ale są przecież ludzie, którzy w myśl zasad biblijnych żyją z ewangelii, czyli wykonują różne czynności w Kościele za wynagrodzeniem. Czyż nie jest rzeczą oczywistą, że utrzymują się oni z dziesięcin i ofiar członków Kościoła?

— Tak, rzeczywiście jest to Bożym postanowieniem, ale postanowienie to niewiele ma wspólnego z aktualną praktyką na wielu miejscach w Kościele. Reguluje ono zasady utrzymywania się ludzi i będących na ich utrzymaniu członków najbliższej rodziny, których zaangażowanie pracą dla królestwa Bożego wzrosło na tyle, że nie są oni w stanie godzić tej pracy z pracą zarobkową na swe utrzymanie bez szkody dla Kościoła lub dla pracy ewangelizacyjnej. W takim razie mają oni prawo otrzymywania środków do życia od tych, dla których przeznaczona jest ich usługa (w razie usługi dla wierzących) lub od tych, którzy czują się współodpowiedzialni za ich pracę (w razie pracy wśród niewierzących). Nie narusza to w niczym zasady, że bezinteresowna praca dla królestwa Bożego jest podstawowym przywilejem i obowiązkiem każdego chrześcijanina i że taka właśnie praca zdecydowanie dominuje w zdrowym Kościele.[319] Nie ma to nic wspólnego z dzisiejszym częstym mnożeniem płatnych stanowisk kościelnych po to, by móc czerpać z funduszy Kościoła. Kościół z płatnymi kaznodziejami, płatnymi ewangelistami, płatnymi nauczycielami, płatnymi pasterzami, płatnymi śpiewakami, płatnym administratorem, płatnym organistą, płatnym skarbnikiem, płatnym sekretarzem, płatną sprzątaczką i tak dalej, nie może być w żadnym wypadku Kościołem zdrowym.

— Dlaczego?

— Dlatego, że układ taki prowadzi do oczywistego wniosku, że za pracę w Kościele należy się wynagrodzenie, z tego zaś wynika, że robienie czegokolwiek bezinteresownie jest niepotrzebne i nienormalne. Prowadzi to samorzutnie do wznowienia kasty duchowieństwa i do zepchnięcia większości członków Kościoła do roli bezczynnych, biernych, płacących „laików”. Argumentacja, że etatowcy mają więcej czasu i pracują sprawniej, albo że w danym kraju ludzie nie lubią pracować za darmo, uderza swą powierzchownością. Szkody, jakie ponosi w tym systemie Kościół, są daleko wyższe od domniemanych korzyści.

W zdrowym Kościele nie brakuje niczego. Jeśli we wspólnocie liczącej 100 zdolnych do pracy członków każdy z nich poświęci na sprawę królestwa Bożego tylko dziesięcinę swego czasu, czyli 2 godziny 24 minuty dziennie przez 6 dni w tygodniu, to suma tej pracy wyniesie równowartość 34 pełnych etatów! Tak więc nie negując w niczym zasad biblijnych można bez przesady stwierdzić, że Kościół nie ucierpiałby wcale, a raczej zyskał zdecydowanie, gdyby pozbył się większości swoich płatnych etatowców. „Wołowi młócącemu nie zawiążesz gęby” — mówi Słowo Boże,[320] ale mnóstwo wołów, garnących się do młócenia z uwagi na swoje gęby, nie służy dobru Kościoła.

— Tyle czasu! Skądże mógłbym wygospodarować na pracę w Kościele tyle czasu? — lamentuje Płytkiewicz, później zaś przesiedzi ten czas przed telewizorem lub na banalnej paplaninie. Spowodowali to ci, którzy pozbawili go jego przywileju współudziału w usłudze kapłańskiej dla Boga. Jednak nie widzą oni tego ani nie chcą widzieć, gdyż takie układy zapewniają im władzę i pieniądze, czyli aż dwie z tradycyjnych pozycji, na które szatan zwykł łowić przywództwo kościelne. Nierzadko, przynajmniej w niektórych środowiskach wyznaniowych, dołączają do nich w tych układach dwie dalsze: kobiety i alkohol. Dzieło zniszczenia Kościoła jest wtedy zupełne.

— Ale jest przecież rzeczą nieuniknioną, aby pracownicy Kościoła przyjmowali pieniądze, dysponowali nimi i wydatkowali je. Czyż mają to robić w atmosferze, że jest to coś zdrożnego? Czyż mają być narażeni ustawicznie na zazdrość, plotki, podejrzenia, zarzuty, że robią to nieuczciwie?

— Otóż właśnie. Tutaj jest sedno zagadnienia. Nie mają, nie muszą i nie będą, jeśli tylko czynności te wykonywane będą w myśl wskazówek i norm Pisma Świętego. Każda bolączka w łonie Kościoła związana jest w taki czy inny sposób z odstępstwem od Bożej dokumentacji. Uleczenie każdej z nich jest możliwe poprzez nawrót do tej dokumentacji. Jest rzeczą całkowicie zbędną i niepotrzebną, by jakiekolwiek ujemne zjawiska w związku z gospodarką i finansami miały miejsce w Kościele. Zasady przywracające pełne zdrowie w tej dziedzinie są dziecinnie proste.

Pierwszą z nich jest zasada, iż nie jest rzeczą słuszną zaniedbywanie Słowa Bożego dla usługi przy stołach.[321] Oznacza ona, że osoby czynne w usłudze Słowa nie powinne angażować się w sprawy gospodarki i finansów Kościoła. Sprawy te winne być powierzone upatrzonym przez członków Kościoła osobom, cieszącym się zaufaniem i pełnym Ducha Świętego i mądrości, ustanowionym przez starszych Kościoła diakonami.[322] Kościół w Jerozolomie, gdzie pierwotnie składano ofiary u stóp apostołów, bardzo szybko odkrył i usunął związane z tym problemy i zagrożenia, dając przykład całemu chrześcijaństwu.

Są oczywiście przypadki, gdzie usługujący Słowem nie może uniknąć konieczności zajmowania się finansami, szczególnie na polu misyjnym, gdzie jest on praktycznie jedynym reprezentantem Kościoła, lecz zawsze, jak tylko warunki na to pozwalają, należy dążyć do realizacji tej zasady, tzn. do zdjęcia z usługujących Słowem obowiązków gospodarczych i przekazania finansów Kościoła pod zarząd wybranych osób.

Drugą zasadą związaną z gospodarką i finansami Kościoła jest pełne i wyraźne rozgraniczenie pomiędzy własnością Kościoła a własnością osobistą jego członków i pracowników. Dziesięciny i ofiary nie przechodzą więc w żadnym wypadku na własność kogokolwiek w Kościele, lecz przechodzą pod zarząd diakonów, którzy jako szafarze dysponują nimi jako własnością Bożą, z czego rozliczani są przez zgromadzenie członków Kościoła. Jeśli istnieją w Kościele osoby, otrzymujące od Kościoła środki na swe utrzymanie, czy to z tytułu swego stanu cywilnego (wdowy, sieroty), czy z tytułu swej pracy w Kościele, następuje to zawsze w kwotach ustalonych i rozliczalnych. Żaden pieniądz, przedmiot czy nieruchomość nie może więc być jednocześnie własnością Kościoła i osoby prywatnej. Pracownicy Kościoła, przyjmujący dziesięciny i ofiary i rozporządzający nimi w imieniu wspólnoty kościelnej, nie odnoszą więc z tego tytułu żadnych osobistych korzyści, choćby przez ich ręce przechodziły nawet ogromne sumy, gdyż sumy te nie stanowią ich własności. Obchodzą się z nimi jak pracownicy przedsiębiorstwa z powierzonymi im środkami czy pracownicy banku ze znajdującą się w nim gotówką. Popularne gdzie niegdzie przysłowie, że z czym kto pracuje, od tego się ubrudzi, mające oznaczać, że człowiek, mający dostęp do jakichś dóbr, będzie je sobie przywłaszczał, nie ma tu żadnego zastosowania, i myśleć inaczej znaczy być pogrążonym w związce nieprawości. Rozłączność mienia osobistego i społecznego, oczywista i ogólnie stosowana w życiu powszednim, stanowi skuteczną ochronę społeczeństwa od wielu schorzeń. Jej naruszenie jest po prostu sprzeniewierzeniem czyli kradzieżą. Naruszanie zasady rozłączności mienia osobistego i kościelnego jest nie tylko kradzieżą, lecz w dodatku kradzieżą rzeczy świętych. Naruszanie tej rozłączności jest oznaką schorzenia duchowego i prowadzi zawsze do rozległych zniszczeń struktury duchowej Kościoła. Zdrowie Kościoła jest nie do pomyślenia bez przestrzegania tej zasady.

Przestrzeganie powyższej zasady, która w prawidłowo zorganizowanych wspólnotach kościelnych jest oczywistością, natrafia na pewne trudności w warunkach pracy misyjnej, kiedy jeden pracownik Kościoła zarządza zarówno funduszem misyjnym, jak i własnym gospodarstwem domowym, ponadto zaś utrzymuje się a prowadzonej przez siebie pracy misyjnej. Mogłoby się wydawać, że prowadzenie w tych okolicznościach podwójnej rachunkowości jest niepotrzebną formalnością. Że tak nie jest, dowodzą jednak liczni poważni, znaczący i ogólnie znani pracownicy ewangelii, którzy i w tych okolicznościach rozumieli i ściśle przestrzegali zasady rozłączności środków kościelnych i osobistych, nawet do tego stopnia, że czasami ich osobiste finanse znajdowały się chwilowo w kryzysie, mimo że fundusz misyjny w ich własnych rękach obfitował w gotówkę. Doniosłość tej sprawy dla zdrowia Kościoła wymaga, by potraktowali ją poważnie zarówno pracownicy, przyjmujący dziesięcinę i ofiary dla królestwa Bożego, jak i ci, którzy je składają. Ci ostatni winni jasno określić, czy wręczana pracownikowi misyjnemu gotówka przeznaczona jest na fundusz misyjny, czy też na jego potrzeby osobiste.

Najważniejszą zasadą, zapewniającą zdrowie Kościoła w dziedzinie gospodarki i finansów, jest zasada pełnej jawności.[323] Rozumiał ją zbór jerozolimski, rozumiał apostoł Paweł, rozumiało mnóstwo pracowników Kościoła na przestrzeni wieków i w dobie dzisiejszej. Do dziś wiemy, jak ustawione były te sprawy w ich usłudze, skąd brali, komu dawali, jak i przed kim się rozliczali.[324] Formą realizacji tej zasady we wspólnotach jest publikowanie na bieżąco wysokości zebranych kolekt oraz szczegółowe, pełne, rzetelnie opracowane okresowe sprawozdania z działalności finansowej, obejmujące wszystkie rozchody i przychody, dostępne na piśmie do wglądu wszystkich członków wspólnoty. Oczywiście chodzi o rachunkowość pełną, to znaczy obejmującą wszystkie dochody i wydatki, obroty prowadzone w sposób sprawdzalny i kontrolowany, uniemożliwiający popełnianie błędów, nadużycia i nieuzasadnione posądzenia. Formą realizacji tej zasady w nie związanych z wspólnotami towarzystwach i instytucjach misyjnych jest powołanie odpowiednich zespołów zarządzających lub kontrolujących oraz publikowanie ich sprawozdań i rozliczeń gospodarczych i finansowych. Także i pojedyncze osoby, pracujące niezależnie, mogą bez trudu prowadzić swą działalność w zgodności z tą zasadą, poddając z własnej inicjatywy swą rachunkowość misyjną kontroli niezależnych zespołów i publikując materiały sprawozdawcze. Biblijna zasada „niech nie wie lewica, co czyni prawica” dotyczy środków osobistych, przeznaczonych na cele Boże, lecz w żadnym wypadku nie dotyczy środków Kościoła, będących w rozporządzeniu jego pracowników i członków.[325]

— Po co te wszystkie zalecenia?

— Ze względu na cechy natury ludzkiej dziedzina finansów jest niezmiernie czułym punktem, na którym szatan niezwykle często atakuje Kościół i powoduje w nim zniszczenia. Żaden pracownik ani członek Kościoła nie jest przed nimi zabezpieczony automatycznie. Najlepszym zabezpieczeniem jest prowadzenie wszelkich działań gospodarczych i finansowych w jasnym świetle. Pełna jawność w tej dziedzinie jest bardzo skuteczną ochroną Kościoła przed zasadzkami diabelskimi i przed licznymi szkodami najróżniejszego rodzaju. Wszyscy pracownicy Kościoła, dla których interes sprawy Bożej jest priorytetem numer jeden, nie będą mieć żadnych zastrzeżeń co do wymienionych zasad i spontanicznie odczuwać będą potrzebę ich przestrzegania. Sprzeciwiać im się będą i uchylać przed ich przestrzeganiem ci, którzy ze służbą dla Boga wiążą interes własny, którzy ze służby tej czerpią zyski i którzy pod osłoną ciemności dopuszczają się najróżniejszych czynów, na których ujawnienie nie mogą sobie z takich czy innych przyczyn pozwolić.

Wstyd nawet mówić, co dzieje się potajemnie w dziedzinie gospodarki Kościoła.[326] Zna te sprawy historia chrześcijaństwa, wychodzą one na jaw i w naszych czasach. Kościół skorumpowany to Kościół na samym dnie odstępstwa. Nigdy Pan Jezus nie okazał tak nadzwyczajnej stanowczości, jak w przypadku wypędzenia biczem biznesmenów i szachrajów z Kościoła.[327] Nie inaczej postąpiłby dzisiaj. Bez tego nie może być mowy o odnowie w Kościele.

Jako członek ciała Chrystusowego ponosisz współodpowiedzialność za to, co dzieje się z finansami w twojej wspólnocie. Nie bądź podejrzliwy, lecz nie bądź też łatwowierny. Sposób prowadzenia spraw gospodarczych w Kościele jest jednym z czułych wskaźników jego stanu duchowego. Przypatruj się, jak postępują z środkami materialnymi poszczególni pracownicy. Jeśli sługa Słowa przejawia niezwykłą skłonność zajmowania się finansami, jeśli fundusze na królestwo Boże, przedmioty czy budynki kościelne wymieszane są w sposób nieodróżnialny z jego własnymi, jeśli nie ujawnia przychodów, zaciera ślady dokonywanych transakcji, ukrywa stan gospodarki, trzyma w tajemnicy rozliczenia finansowe, nie rozlicza się albo rozlicza w sposób uniemożliwiający kontrolę, „informuje” o finansach w sposób fragmentaryczny, mylący, nie dający żadnego obrazu rzeczywistości, ma prócz oficjalnych funduszy i transakcji jeszcze jakieś „lewe”, lub w inny sposób zdradza, iż pogrążony jest w ciemności, znajduje się on na drodze odstępstwa i szkodzi sobie i Kościołowi. To, co zaczyna się nieraz bardzo niewinnie i podejmowane jest w dobrych intencjach, z braku czujności i pilnowania zasady światłości może stoczyć się w stan okropnej degeneracji. W tych warunkach szatan potrafi pracowników królestwa Bożego zamienić w duchowe szmaty, a podległe im Kościoły w jaskinie zbójców. Jeśli zasada ciemności raz zostanie przyjęta jako dopuszczalna metoda pracy kościelnej, nie ma granic zła, do którego pracownicy i Kościoły mogą się pogrążyć. Dawanie pieniędzy w ręce ludzi, których finanse otoczone są ciemnością, nie jest dawaniem na cele królestwa Bożego, lecz na cele zgoła przeciwne.

Jedną ze sprawdzalnych, rzucających się w oczy oznak zdrowia Kościoła Chrystusowego jest prowadzenie wszelkiej działalności gospodarczej w pełnej światłości.[328] Jest rzeczą zdumiewającą, jak potężny ma to wpływ na wszelkie inne dziedziny życia duchowego. Kościół zdrowy duchowo to Kościół, w którym finanse nie sprawiają żadnych kłopotów, lecz są jednym ze sposobów demonstrowania światu chwały Bożej. Doskonałość prowadzenia gospodarki, nienaganność księgowości, rzetelność rozliczeń, celowość wydatków i inne cechy tej działalności wprawiają postronnych w zdumienie i przekonują ich skutecznie o wyższości praw królestwa Bożego nad trybem postępowania w stosunkach świeckich. Publikacja, zawierająca rzetelne doroczne sprawozdanie finansowe z działalności Kościoła, prowadzonej na sposób Boży, może okazać się lepszym świadectwem dla świata niż dobry traktat ewangelizacyjny.

Jakże to bolesne i przykre, kiedy dziedzina gospodarki i finansów na terenie Kościoła pozostaje domeną szatana, prowadzona jest na sposób księstwa tego świata i cierpi na wszelkie możliwe schorzenia, pochodzące z tego księstwa. W ramach odnowy konieczne jest odzyskanie i tej dziedziny w pełni dla królestwa Bożego. Mamy strzec się psów, mamy strzec się złych robotników, mamy strzec się drapieżnych wilków.[329] Nie jest to rzecz najważniejsza. Pan Jezus przez cały okres swej ziemskiej działalności tolerował skarbnika, który był złodziejem i oszustem.[330] Idący tą drogą, tak jak wszyscy inni pogrążeni w nieprawości lub staczający się do niej, wymagają pomocy i cierpliwej usługi napominania i strofowania, lecz błędem byłoby uważać, że ktoś taki może być w pełni owocnym pracownikiem w królestwie Bożym. Odnowiony Kościół oblubieńczy będzie z pewnością wolny od tej hańbiącej zmazy. Dążmy wytrwale do tego, by stało się to jak najprędzej. Niech gospodarka Kościoła będzie również odblaskiem Bożej chwały.


Przypisy biblijne

[306]   Łk 17: 26–30     Rz 8: 13     Gal 6: 7 8     Flp 3: 18 19
[307]   Mt 6: 1–4     1Ko 16: 2     2Ko 8: 1–5     Flp 4: 15 18     3Jn 1: 7
[308]   Dz 20: 35     1Ko 9: 12 15     2Ko 11: 8–15     1Tm 6: 3–10
[309]   Mt 7: 15     Jn 10: 12 13     Tt 1: 10 11     2Pt 2: 1–3
[310]   1Kn 29: 17 18     Ml 3: 8–12     2Ko 8: 7     2Ko 9: 6–13     Dz 2: 45     Dz 4: 32
[311]   Hbr 13: 5     1Tm 6: 9     Łk 8: 14     Mk 10: 23 24     Jk 5: 1–3
[312]   Mt 21: 12 13     Jn 2: 14–17     Mt 10: 8     Dz 20: 33 34     2Ko 2: 17
[313]   Mt 6: 19–21     Łk 6: 35 36     Łk 12: 33     Łk 16: 1–9
[314]   Mt 6: 1 2 5 16     Łk 16: 25     Jk 1: 11
[315]   3Mo 27: 30–34     5Mo 12: 6–11 2Kn 31: 5–12     Neh 13: 12
[316]   1Tm 6: 6–8     Flp 4: 11 12     Flp 4: 6 7 19     2Ko 6: 10
[317]   Neh 12: 44     4Mo 18: 21–32     5Mo 14: 28 29
[318]   Hbr 4: 14 15     Hbr 5: 5–10     1Pt 2: 9     Obj 1: 6     Obj 5: 10
[319]   Dz 18: 3     1Ko 4: 12     Ef 4: 28     1Ts 2: 9     1Ts 4: 10–12
[320]   5Mo 25: 4     1Tm 5: 17 18     1Ko 9: 7–14     Gal 6: 6
[321]   Dz 6: 1 2     2Tm 2: 3 4
[322]   Dz 6: 3–6     1Tm 3: 8–13
[323]   Jn 3: 20 21     2Ko 4: 2     Ef 5: 8–14     1Tm 5: 24 25
[324]   Dz 4: 34–37     Flp 4: 15 16     2Ko 11: 9     2Ko 8: 19–21
[325]   Mt 6: 3     Mt 27: 37–40     Dz 5: 1–4
[326]   Ef 5: 12     Iz 5: 20     Mi 3: 11     Ez 34: 1–10
[327]   Mk 11: 15–17     Łk 19: 45 46     Jr 7: 11
[328]   Mt 5: 14–16     Rz 13: 12     2Ko 6: 14     1Ts 5: 5     1Jn 1: 5–7
[329]   Flp 3: 2     Mt 7: 15     Dz 20: 29     2Pt 2: 15
[330]   Jn 12: 4–6     Jn 13: 21–29     Dz 1: 16–19