Józef Kajfosz: „Przed nami cel”



10

Głoszenie ewangelii


Bóg często i różnymi sposobami przemawiał do ludzi odkąd istnieją oni na ziemi.[225] Kiedy wypełnił się Boży czas, przemówił w sposób pełniejszy, doskonalszy, wyraźniejszy niż dotychczas przez swego Syna Jezusa Chrystusa. Niebo miało niezwykle doniosłe przesłanie dla świata, które ciążyło na Bożych ustach — wieść niezwykle ważną, podniosłą i pocieszającą — wieść o bliskości królestwa Bożego i o ratunku czyli zbawieniu człowieka. Specjalny posłaniec — Mesjasz zjawił się, aby objawić ludziom to wszystko, co ciążyło na Bożym sercu i na Bożych ustach. Chodził On głosząc, czyli konfrontując ludzi z faktami im nieznanymi, z nową rzeczywistością, z aktualnym stanem Bożych myśli, Bożych zamierzeń i Bożych czynów względem człowieka.[226] Jego przesłanie okazało się niezwykle skuteczne w przeobrażaniu ludzkich serc, przeobraziło ono świat i przeobraża po dzień dzisiejszy gruntownie wszyskich tych, którzy je usłyszeli, do których ono dotarło. Świat nie posiada żadnej innej informacji, żadnej innej relacji o zbiorze faktów, której znaczenie byłoby porównywalne z tym, co obwieścił światu Bóg przez Jezusa Chrystusa.

Pełna amnestia, pełne pojednanie, pełne wyzwolenie człowieka od nękających go przez niezliczone stulecia ciężarów, schorzeń i skrępowań duchowych, pełne zerwanie z obciążeniami przeszłości, pełne przywrócenie pokoju z Bogiem i synostwa Bożego, niedoścignione w swej wspaniałości obietnice na przyszłość, obejmującą całą wieczność — oto w zwięzłym zarysie zawartość tego, co głosił ludziom Jezus Chrystus. Zobaczenie duchowym wzrokiem tej rzeczywistości, jaka zawarta jest w ewangelii, wprawić musi człowieka w stan szczytowego zdumienia i zachwytu. Tylko duchowo ślepi mogą w konfrontacji z ewangelią pozostawać obojętnymi.

Ci, którzy z ust Jezusa nie tylko słuchali, lecz rzeczywiście usłyszeli ewangelię, którym Bóg otworzył oczy na zawartą w niej rzeczywistość, zostali jej treścią zelektryzowani, całkowicie przeobrażeni, co przejawiło się w tym, że natychmiast opuścili wszystko i poszli za Jezusem.[227] Zostali i przebywali z Nim, pojąc się i sycąc treścią Jego zwiastowania, i będąc Jego uczniami uczyli się tego wszystkiego, co było treścią Jego przesłania. Nie było to przypadkiem, lecz działo się to w ważnym i dokładnie określonym celu. Działo się to po to, aby w swoim czasie mogli oni zostać posłańcami tej samej wieści, misjonarzami tej samej ewangelii, głosicielami tego samego przesłania. Mieli więc być naśladowcami Jezusa, kontynuatorami Jego misji. Jak tylko ich przygotowanie poczyniło niezbędne postępy, zostali oni wysłani w drogę po dwóch, aby robić dokładnie to, co robił sam Chrystus: zwiastować bliskość królestwa Bożego, wzywać do upamiętania i pojednania z Bogiem, i w dowód Bożego uwierzytelnienia czynić dobrze, uzdrawiać chorych, wypędzać demony, oczyszczać trędowatych, wskrzeszać umarłych.[228] Dzięki ich oddaniu już za życia Jezusa dzieło Jego na ziemi miało kontynuatorów.

— Co jednak miało się stać z tą misją po Jego odejściu? Czy rozgłaszanie Bożego radosnego poselstwa miało ustać, kiedy Jezus rozstał się z uczniami i podnosząc się w górę zniknął sprzed ich oczu?

— Nie tylko miało ono być kontynuowane, lecz dzięki Duchowi Świętemu miało się tak dziać ze wzmożoną siłą i w daleko szerszym zakresie. „Idźcie, nauczając”; „będziecie mi świadkami”; „ewangelia ta będzie głoszona”.[229] Misję taką powierzył Jezus wszystkim tym, którzy przyjęli Go i stali się Jego uczniami.

Rzeczywistość i skuteczność tego polecenia Jezusa widoczna jest bardzo wyraźnie w relacjach biblijnych o początkowym okresie Kościoła. „Oni szli i zwiastowali wszędzie”.[230] Dzięki tej postawie młody Kościół rozwinął się w błyskawicznym tempie. Jego członkowie byli światłością świata, solą ziemi, miastem na górze leżącym. Ich zwiastowanie docierało do ludzi, przełamywało ich i pozyskiwało dla królestwa Bożego.

Z pewnością nie działo się to tylko z obowiązku, z racji rozkazu Jezusa, lecz przede wszystkim z wewnętrznej potrzeby. W kim pali się ogień Boży, ten nie utrzyma go w sobie. Takiego pali gorące pragnienie dzielenia się skarbami duchowymi z innymi i będzie poszukiwał wszelkich środków, by to czynić jak najskuteczniej i na jak największą skalę.

Misja zwiastowania ewangelii, rozgłaszania wieści o zbawieniu i królestwie Bożym jest jednym z najważniejszych i najzaszczytniejszych elementów posłannictwa Kościoła. Być świadkami Bożej wspaniałości i Jego dobroci względem człowieka, świadkami nowego narodzenia i nowego życia w mocy Bożej, świadkami Bożych niebiańskich stosunków międzyludzkich i Bożego, niebiańskiego porządku w organizmie ciała Chrystusowego — świadkami w świecie oddalonym od Boga, złym, przewrotnym i nie znającym tych rzeczy — to sprawa niezwykłej wagi. Kościół po to istnieje, aby ogłaszać Bożą chwałę, ujawnioną w Jego dziele zbawienia człowieka, i aby wzywać na miejscu Chrystusa wszystkich ludzi do przyjęcia Chrystusa i Jego dzieła.[231] Wypełnianie tego posłannictwa świadczy o żywotności Kościoła, zaniedbanie go świadczy o głębokim jego schorzeniu. Kościół nie promieniujący Bożą chwałą i wieścią o zbawieniu do swojego ciemnego otoczenia jest zjawiskiem przygnębiającym: świecą nakrytą światłoszczelnym naczyniem, solą zwietrzałą.[232] Zaniedbanie głoszenia przez Kościół ewangelii jest bardzo poważnym znakiem jego odstępstwa. Kościół nie zwiastujący ewangelii wszelkiemu stworzeniu z pewnością nie jest Kościołem zgodnym z biblijnym, Bożym wzorcem.

Trzeba także pdkreślić oczywistą prawdę, że zwiastowanie ewangelii jest niezbędnie konieczne do istnienia Kościoła. Życie ziemskie człowieka jest, jak wiadomo, bardzo krótkotrwałe. Jeśli spuścizna duchowa Kościoła nie jest na bieżąco przekazywana w ręce młodego pokolenia, Kościół starzeje i umiera. Ciągłość jego istnienia wymaga stałego napływu ludzi, zbudzonych do życia duchowego przez ewangelię, wchodzących w posiadanie jego duchowego majątku i przez to zdolnych do przenoszenia tego majątku w przyszłość, a także do jego pomnażania. Jedynie kiedy to ma na bieżąco miejsce, można mówić o normalnym życiu Kościoła. Jeśli tego gdzieś brak, można tam mówić tylko o umieraniu Kościoła.

Lud Boży w czasach biblijnych był szczególnie uczulony na ten proces przekazywania życia. Przejawia się to w Biblii w bardzo wielkim szacunku do rodziny, płodności i obfitości potomstwa. Bezpłodność i bezdzietność jest tam traktowana jako coś niezwykle przykrego, dręczącego i hańbiącego.[233] Bóg jest dawcą i źródłem życia, toteż skrępowanie życia przejawiające się brakiem rozwoju i potomstwa jest czymś bardzo nienormalnym i upokarzającym. Nic dziwnego, że dotknięte tym ciosem kobiety (Rachel, Anna i inne) toczyły usilny bój duchowy, aby za wszelką cenę od tego się uwolnić.

Lecz znacznie jeszcze bardziej upokarzająca jest bezpłodność w sensie duchowym. Kościół, (wspólnota, zbór) winien na wzór tych kobiet toczyć walkę duchową z tym hańbiącym schorzeniem o rozwój, płodność, potomstwo, życie w sensie duchowym, i nie spocząć, jak one, dopóki Bóg nie odejmie jego hańby i nie uczyni go płodnym. Wszelki dorobek duchowy i wszelkie atuty i zdobycze tracą swoją wartość, jeśli nie ma ich komu przekazać. Nie pomoże ukrywanie tego stanu, usprawiedliwianie się okolicznościami, powoływanie się na sukcesy w innych dziedzinach ani przymierzanie się do innych równie bezpłodnych. Uleczenie tej choroby może nastąpić tylko przez powrót do Bożego, biblijnego wzorca, przyznanie się do swojego ubóstwa, szukanie oblicza Bożego, a także uważne przypatrywanie się innym i uczenie się od innych, którzy głoszą ewangelię skutecznie i rozwijają się liczebnie, choćby nawet mieli wiele innych braków.

Nie każde głoszenie ewangelii jest skuteczne. Za kryterium skuteczności nie można uważać tylko, jak często się to robi, wzrostu liczebnego społeczności. Celem głoszenia ewangelii jest pozyskiwanie ludzi dla królestwa Bożego, zanurzanie czyli umieszczanie ich w Chrystusie, wszczepianie ich w Chrystusa i w Jego ciało — Kościół.[234] Ewangelia jest więc względem człowieka skuteczna dopiero wtedy, kiedy doprowadzi go do upamiętania, do przejścia ze śmierci do żywota, z ciemności do światłości, z mocy szatańskiej do Boga, to znaczy, kiedy narodzi się on na nowo i stanie mocno na drodze Bożej. Ewangelizowanie w sensie biblijnym to nie rekrutacja na członków organizacji wyznaniowej ani też pozyskiwanie zwolenników jakiejś określonej doktryny, ani uczestników jakichś określonych praktyk czy zwyczajów. Człowiek nie jest zewangelizowany, dopóki nie stanie się człowiekiem Bożym, obywatelem królestwa Bożego, żywym członkiem Kościoła Chrystusowego w sensie biblijnym, związanym organicznie z ciałem i włączonym na stałe w proces jego duchowego rozwoju i wzrostu.

Celu takiego nie osiąga się w wyniku jakiegoś krótkotrwałego, jednorazowego aktu. Akt taki, związany z zawarciem przymierza człowieka z Bogiem na podstawie własnej decyzji, podjętej pod wpływem głoszonego Słowa, jest niezbędnie konieczny, ale jest on tylko początkiem. Po tym początku nastąpić musi staranna i systematyczna praca duchowa nad nowonarodzonymi, gdyż tylko wtedy mogą oni pozostać przy życiu i rozwijać się. Tak więc praca ewangelizacyjna ma w zasadzie dwa aspekty: doprowadzenie człowieka do pojednania z Bogiem i wprowadzenie go w życie duchowe Kościoła. To pierwsze osiągnąć można poprzez pracę indywidualną: przez składanie świadectwa zwykłych członków Kościoła, przez pracę ewangelizacyjną przygotowanych i wyposażonych pracowników Kościoła, a także przy pomocy środków technicznych: radia, telewizji, filmu, czasopism, książek, taśm z zapisem dźwięku i obrazu, itd. To drugie osiągnąć można w jeden tylko sposób: przez współżycie z żywym, zdrowym duchowo Kościołem, mającym wszystkie cechy biblijne, między innymi te, które omawialiśmy w poprzednich rozdziałach.

Przypatrując się aktualnej sytuacji Kościoła na tym odcinku, zauważyć można liczne fakty bardzo pocieszające i zachęcające, jak również liczne fakty bardzo niepomyślne i przykre. Do radosnych należy to, że dzięki licznym możliwościom jeszcze nigdy w przeszłości ewangelia nie była głoszona tak intensywnie i w takim zakresie, jak obecnie. Do pozytywów należy niewątpliwie i to, że konieczność i znaczenie jej głoszenia są ogólnie rozumiane i uznawane, przez nikogo nie podważane ani nie zwalczane. Pocieszające jest również to, że Kościół jako całość posiada na tym polu znaczne doświadczenie i znaczną umiejętność i że podejmuje w tym kierunku liczne przedsięwzięcia i liczne wysiłki. Jeszcze bardziej radosne jest jednak to, że wysiłki te nie pozostają bez rezultatu, lecz że Słowo Boże dociera do ludzi, w wielkiej liczbie budzi ich do życia i że dzięki temu ma miejsce wzrost liczebny Kościoła.

Trudno jednak nie wspomnieć o drugiej stronie medalu, o rzeczach przykrych i bolesnych. Ewangelia głoszona jest w zasadzie w dwojaki sposób: przez ludzi występujących z ramienia określonych organizacji wyzanniowych oraz przez ludzi podkreślających swoją niezależność i powołujących się na swoje powołanie przez Boga. I jedni, i drudzy pracują w najlepszych intencjach, niemniej praca jednych, jak i drugich posiada liczne braki. Ewangelia organizacji wyznaniowych jest ewangelią denominacyjną, noszącą wszelkie cechy doktryny i praktyki tych organizacji. Mają one na ogół wielki dorobek i wielkie doświadczenie, ale jest to dorobek i doświadczenie ograniczone, cząstkowe, z reguły niezmiernie dalekie od wszechstronności i pełni biblijnego wzorca Bożego. Zarówno istota nawrócenia, jak i istota życia po nawróceniu przedstawiona zostaje w sposób rozpaczliwie spłycony i fragmentaryczny, czego skutkim jest to, że takie właśnie są nawrócenia i takie właśnie jest życie po nich. Zaledwie część, często znikoma, budzi się do autentycznego życia duchowego, a nawet większość z nich po czasie karłowacieje, wprasowana w szablonową formę denominacyjną. Nie chodzi o to, że jest to coś bardzo złego. Są to ludzie wierzący, prowadzący życie na jakimś określonym poziomie moralnym i spełniający praktyki religijne, chodzi jednak o to, że jest to życie niezmiernie dalekie od życia Bożych oczekiwań i Bożej oferty, jakie zaprezentował Jezus Chrystus. Nie ma ono szans prawidłowego rozwoju w skrępowaniu denominacyjnym.

Pewna część pracowników ewangelii, czując Boże powołanie, wyzwala się ze skrępowania denominacyjnego i prowadzi pracę ewangelizacyjną samodzielnie. Pracują oni często w mocy Ducha i osiągają zdumiewające rezultaty. Potężne kampanie, wielotysięczne rzesze nawracających się, programy radiowe i telewizyjne na setkach i tysiącach stacji prawie we wszystkich krajach świata. Jest to znamiennym zjawiskiem naszych czasów, lecz i tu ujawniają się wyraźne braki, wynikające z rozbieżności od wzorca biblijnego. Po pierwsze, nie mając zaplecza Kościoła, pracownik musi się ubiegać o wsparcie finansowe publiczności, co nieraz przyjmuje formy żenujące i upokarzające. Po drugie, ludzi, których prowadzi do nawrócenia, widzi tylko z daleka lub nie widzi wcale, nie może ich nawet dotknąć ani zamienić z nimi słowa. Nie ma też gdzie skierować ich dla wzrostu duchowego. Może tylko poradzić im, aby znaleźli sobie jakiś zdrowy duchowo kościół. I po trzecie, pracownicy tacy, sami pozbawieni organicznych związków i usługi ciała, narażeni są na liczne niebezpieczeństwa. Niektórzy ulegają manii wielkości i swojej wyjątkowości, budują sobie pomniki, wikłają się w przedsięwzięcia i problemy finansowe i z reguły szybko przestają się rozwijać duchowo. Ich usługa po 20 czy 30 latach jest w najlepszym wypadku na tym samym poziomie, co na początku. Choć cenna, ujawnia ona liczne braki z racji ograniczonego zrozumienia każdego człowieka. Ograniczenia te i braki mogłyby zostać usunięte tylko przez współdziałanie i wzajemną obróbkę w ciele, czego jednak są oni pozbawieni.

Największą popularnością cieszy się ewangelia Bożych dobrodziejstw dla człowieka. Ewangeliści prześcigają się w pomysłowości, co jeszcze Bóg może uczynić dla człowieka. Rzadko słyszy się, że przyjęcie Chrystusa jest jedynym ratunkiem od wiecznej zguby, a już zupełnie nieznana jest ewangelia o śmierci starego człowieka i ukrzyżowaniu z Chrystusem dla grzechu, dla świata i dla własnego „ja” jako warunku chodzenia w nowości żywota. Wyniki są oczywiste. Wielka liczba poruszonych wewnętrznie przez ich usługę nie dochodzi ani do pełnego nawrócenia, ani do pełnego życia chrześcijańskiego. Są oczywiście wyjątki, ale w ogólności braki te powodują ogromne straty.

— Czy może być inaczej?

— Twierdzenie, że jakieś braki w Kościele są nie do uniknięcia, jest dowodem trwania w odstępstwie. Droga odnowy polega na odszukaniu, uznaniu i konsekwentnym stosowaniu Bożego wzorca. A wzorzec biblijny wyraźnie świadczy o tym, że żadnego z takich schorzeń w pracy ewangelizacyjnej pierwszego okresu Kościoła nie było.

— Jak to możliwe?

— Przede wszystkim, słudzy ewangelii byli organicznie związani z Kościołem. Dawało to mocną ochronę im samym i mocny fundament ich pracy. Ich związanie z Kościołem nie było jednak połączone z żadnym skrępowaniem ani manipulowaniem ich działalnością przez innych ludzi, gdyż w Kościele działała tylko władza duchowa, a nie władza intytucjonalna. Nikt nie głosił ewangelii w imieniu własnym ani też w imieniu jakiegoś ekskluzywnego towarzystwa, lecz tylko w imieniu Jezusa Chrystusa, jako Jego uczeń, członek Jego ciała. Jeśli ktoś robił to inaczej, został szybko zdemaskowany. Wśród przywódców panowała wspólnota oparta na całkowitej szczerości i uległości prowadzeniu przez Ducha, wolna od jakiegokolwiek manipulowania jednych przez drugich. Paweł nie wydawał swym współpracownikom rozkazów, lecz usilnie prosił.[235] Współpraca była dziełem Bożym, a nie wynikiem dominacji człowieka i jego koncepcji. Pracownicy, dzięki mocnemu związaniu z resztą ciała, mieli potężne wsparcie modlitewne, wszelką niezbędną pomoc i dopływ wszelkich koniecznych środków. Dzięki temu mieli wszystkiego pod dostatkiem. Nie byli zmuszeni żebrać ani nie ulegali pokusom budowania sobie pomników, lecz mogli zgodnie z nakazem Jezusa brać darmo i dawać darmo.[236] Dorobek ich pracy służył w całości dla wzrostu i budowania Kościoła. Nie ograniczali się oni do doprowadzenia ludzi do decyzji, lecz prowadzili intensywne nauczanie.

Nawróceni kierowani byli do społeczności Kościoła, gdzie wrastali w ciało, co zapewniało im prawidłowy i szybki rozwój duchowy. Usługa poszczególnych pracowników uzupełniała się wzajemnie, toteż mimo różnic w osobowościach i zrozumieniu nie głosili indywidualnej ewangelii i nie rekrutowali członków do poszczegónych ugrupowań, lecz respektowali się, uczyli od siebie wzajemnie i prowadzili wiernych do jedności i wzrostu. Zdawali sobie dobrze sprawę, jak okropne skutki powoduje ewangelia partykularna, spłycona i okrojona, przeciwstawiana innym ewangeliom, mającym podobne braki. Dokładali wszelkich starań, by zachować jedność ducha w spójni pokoju i by móc stwierdzić, że nie są winni niczyjej krwi, ponieważ nie uchylali się od zwiastowania całej woli Bożej.[237]

Droga odnowy w dziedzinie głoszenia ewangelii to po prostu działanie, zmierzające do przywrócenia tych wszystkich biblijnych cech Kościołowi. Wspólnota żywego i zdrowego Kościoła traktuje ten element jego pracy nad wyraz poważnie, na równi z pozostałymi, unikając skrajności w jedną i drugą stronę. Jedna skrajność polega na przekonaniu, że należy się przede wszystkim budować duchowo i uświęcać, gdyż jak Kościół będzie w porządku, to ludzie przyjdą sami. Druga skrajność polega na przekonaniu, że ewagelizowanie winno być główną treścią działalności Kościoła, domimującą nad wszystkim innym. Każda z tych postaw zawiera połowę prawdy, lecz obie są szkodliwe na skutek przeoczenia drugiej połowy. Kościół musi budować się duchowo i być w porządku, aby ludzie mogli przychodzić, lecz jednocześnie musi z całym naciskiem głosić ewangelię. Nie można ani zaniedbywać głoszenia ewangelii na rzecz pogłębiania życia duchowego, ani głosić ewangelii kosztem pogłębiania życia duchowego. Droga odnowy to droga nawrotu do prawdy biblijnej jednocześnie we wszystkich jej aspektach. Nie znaczy to, że każdy będzie robił wszystko jednocześnie, lecz że w organicznym współdziałaniu Kościoła jako całości wszystkie te potrzeby zostaną w pełni zaspokojone.

Zdrowy Kościół to Kościół intensywnie głoszący ewangelię zarówno słowami, jak i swym całym życiem, postawą, wyglądem. Ewangelię głoszą nie tylko wybrani i specjalnie wyszkoleni pracownicy, lecz wszyscy członkowie Kościoła. W miarę możliwości są w tym celu wykorzystywane wszelkie dostępne środki techniczne, ale niezależnie od nich ewangelia głoszona jest także z ust do ust, indywidualnie, w codziennym życiu. Członki zdrowego Kościoła wiedzą o tym swoim obowiązku, akceptują go, czują wewnętrzny nacisk i potrzebę składania świadectwa, przygotowują się do tego, zdobywają doświadczenie i robią to. Każdy zdrowy chrześcijanin jest w swym otoczeniu misjonarzem. Każde stanowisko pracy chrześcijanina jest terenem misyjnym. Każdy dom chrześcijański jest placówką misyjną. Członkowie zdrowego Kościoła mają pełną świadomość ogromu bogactwa, jakie przyjęli od Boga i ogromu odpowiedzialności, jaka z tej racji na nich ciąży. Swoje obowiązki w tym zakresie spełniają ochotnie, spontanicznie, jako normalną, oczywistą część składową swojego nowego życia.

Robią to bezinteresownie, własnym kosztem, traktując to jako spłatę części swego długu względem wszystkich ludzi. Ponadto przeznaczają oni regularnie część swoich środków materialnych na potrzeby pracy misyjnej, prowadzonej w sposób zorganizowany przez pracowników, którzy poświęcają się jej całkowicie. Ewangelia głoszona jest darmo.[238] Nie pobiera się żadnych pieniędzy od ludzi, nie należących do Kościoła.

Ważną częścią składową biblijnego głoszenia ewangelii jest dobroczynność i okazywanie miłosierdzia. Ewangelia czynu, polegająca na bezinteresownej pomocy chrześcijan w zaspokojeniu najróżniejszych ludzkich potrzeb, jest najskuteczniejszym środkiem przekonania ludzi i pozyskania ich dla królestwa Bożego.[239] Także i tego elementu nie może brakować w odnawiającym się Kościele. Winien on zostać odnaleziony i przywrócony do pierwotnego stanu.

Na pierwszym miejscu przedmiotem głoszenia ewangelii jest zwykle najbliższe otoczenie, własna miejscowość, własny naród. Rozkaz Chrystusa i wynikające z niego zadania Kościoła obejmują jednak cały świat. Zdrowy Kościół nie może zaniedbywać swojego długu względem „krańców ziemi”.[240] Ewangelia o Królestwie będzie, zgodnie ze zleceniem i zapowiedzią Chrystusa, głoszona po całej ziemi, na świadectwo wszystkim narodom. To zadanie stoi przed Kościołem, kroczącym drogą odnowy. Wiele na tym polu zostało zrobione, ale wiele zostało jeszcze do zrobienia. Niezdobyte dotąd tereny czekają na nogi, tych, którzy opowiadają rzeczy radosne.[241] U Boga nie ma nic niemożliwego.


Przypisy biblijne

[225]   Hbr 1: 1 2
[226]   Łk 4: 17–21     Mt 4: 17     Łk 4: 43     Łk 8: 1
[227]   Mt 4: 19 20     Mt 8: 22     Mk 2: 14     Jn 1: 43
[228]   Mt 10: 5–15     Mk 6: 7–13     Łk 9: 1–6     Łk 10: 1–12
[229]   Mt 28: 18–20     Mk 16: 15–18     Dz 1: 8     Mt 24: 14
[230]   Mk 16: 20     Dz 2: 14     Dz 8: 4 5     Dz 13: 5     Rz 15: 18–21
[231]   2Ko 5: 20     Ef 3: 8–11     Kol 1: 24–29
[232]   Mt 5: 13–16     Mk 4: 21     Mk 9: 50     Łk 8: 16     Łk 14: 34 35
[233]   1Mo 16: 1–4     1Mo 30: 1 2 22     Sdz 13: 2 3     1Sm 1: 2 5 10 16 20
[234]   Rz 6: 3–6     Gal 3: 26–28     1Ko 12: 13
[235]   Flp 4: 3     1Ts 4: 1     1Ts 5: 12     2Ts 2: 1     Hbr 13: 19 20
[236]   Mt 10: 8     1Ko 9: 18     2Ko 11: 7
[237]   Dz 20: 20 26 27     2Tm 4: 1–5     Ef 4: 3
[238]   1Ko 9: 16–18     Mt 10: 8     Dz 20: 33
[239]   Jk 1: 27     Dz 20: 34 35     2Ko 8: 1–8     2Ts 3: 13     1Pt 2: 12
[240]   Dz 1: 8     Mk 16: 15     Mt 28: 19     Rz 15: 18 19
[241]   Iz 52: 7     Rz 10: 14 15     Dz 16: 9 10