Józef Kajfosz: „Przed nami cel”


CZĘŚĆ DRUGA

5

Chodzenie w Słowie


Chrześcijaństwo tym różni się od filozofii i ideologii pochodzenia ludzkiego, że posiada niewzruszony fundament, solidny grunt, będący jego podstawą i z góry określający jego zawartość. Fundamentem tym jest pisane Słowo Boże — Pismo Święte. Nie Bóg go wprawdzie pisał swoim palcem, i trzeba było wielu wieków zmagań duchowych, zanim ukształtowało się ono w dzisiejszej postaci, zbyt wiele jest jednak ważkich argumentów i dowodów, aby mieć jakiekolwiek wątpliwości, że nie jest ono dziełem ludzkim, lecz dziełem Ducha Świętego, a więc dziełem Bożym. Znaleźliby się wprawdzie wśród chrześcijan i tacy, którzy nawet ten fakt gotowi byliby kwestionować, ponieważ jednak od takich trudno oczekiwać konstruktywnego udziału w budowaniu Kościoła, zaś w ogólności Boskie natchnienie Pisma Świętego jest faktem ogólnie uznawanym, więc nie ma potrzeby szerzej się tym zajmować.

Dzięki istnieniu Biblii chrześcijaństwo nie może się rozwijać w dowolnych kierunkach, toczyć się drogą ewolucji do coraz to nowych form i doznawać stopniowych przeobrażeń, tak jak dzieje się z wielu religiami i ideologiami. Ale mimo powszechnego uznawania autorytetu Słowa Bożego niespokojna mentalność ludzka ciągle na nowo próbuje wyłamać się spod jego ram i szybować w przestrzeń bez narzucanych przez Słowo ograniczeń. Liczne tego dowody znaleźlibyśmy w historii teologii chrześcijańskiej, obserwując kierunki szarpiące uporczywie łódź doktryny kościelnej to w jedną, to w drugą stronę.

Jest rzeczą znamienną, że chociaż kierunki takie wyrządziły wiele szkody, żaden z nich nie zdołał utrwalić się na zawsze; po okresie rozkwitu każdy z nich zanikał i w końcu popadał w zapomnienie. Nie ulega wątpliwości, że jest to zasługą Biblii, skazującej z góry wszelkie takie wysiłki na niepowodzenie. Znacznie gorzej przedstawia się sprawa praktyki życia chrześcijańskiego. Na tym odcinku upadła natura ludzka wykreowała formy, które prawie w niczym nie przypominają biblijnego pierwowzoru. Cielesne namiastki nieraz powodowały, że biblijna rzeczywistość została zepchnięta do roli utopii.

— Jak mogło się to stać?

— Wyjaśnienie jest niezmiernie proste. Przestano stosować Biblię w praktyce. Teoretycznie jest ona wzorcem postępowania, lecz w praktyce wielu się nią nie posługuje. Niektóre kraje wprowadziły system metryczny, przyjmując odpowiednie dekrety i uroczyście umieszczając wzorce kilograma i metra w odpowiednich schowkach, ludność jednak dalej używa swoich dawnych miar. Podobnie jest z doktryną chrześcijańską, jeżeli Biblia nie jest narzędziem pomiarowym codziennego i powszechnego użytku. Ponieważ Słowo Boże porusza i ustala wszystkie aspekty życia chrześcijańskiego, więc jego wyparcie z ogólnego stosowania ma zgubny wpływ w niezmiernie szerokim zakresie. Skłońcie chrześcijan do porzucenia Biblii, a niebawem znajdą się oni w powszechnym odstępstwie. Zachęćcie chrześcijan do używania Biblii, a niebawem poczną się pojawiać oznaki odnowy.

Należne miejsce Słowa Bożego w Kościele jest jednym z najważniejszych, kluczowych warunków jego zdrowia duchowego. Zależność poziomu życia chrześcijańskiego od stopnia znajomości i stosowania Słowa Bożego jest widoczna na wielu przykładach z historii Kościoła, jak i z czasów najnowszych. Wszystkie ruchy odnowy rozpoczynały się od Biblii i rozwijały się w miarę korzystania z Biblii. Wszystkie odstępstwa były skutkiem odejścia od Biblii. Nie może być postępów w dziele odnowy bez przywrócenia i utwierdzenia należnego, centralnego miejsca Biblii, zarówno w życiu osobistym, rodzinnym jak i wspólnotowym. To przywrócenie należnego miejsca Biblii nie może być tylko deklaracją, nie mogą to być tylko dobre chęci czy jakieś niezdecydowane akcje, lecz potrzeba reformy niezmiernie gruntownej i dogłębnej. Poniżej scharakteryzujemy krótko właściwe miejsce Słowa Bożego w życiu Kościoła.

Pierwszym warunkiem należnego miejsca Biblii w życiu Kościoła jest to, by była ona dostępna. Jeśli każdy członek Kościoła nie może jej nabyć i mieć do dyspozycji, to nie ma co łudzić się, że będzie ona przez niego na bieżąco używana. Jeśli przywództwo duchowe jakiejś wspólnoty nie podejmuje wysiłku, aby udostępnić Biblię wszystkim jej członkom, to można wątpić w to, czy życzy ono sobie odnowy. Bez Biblii odnowy nie będzie. Wyjątkiem od tej reguły mogą być tylko takie sytuacje, kiedy szerokie udostępnienie ludziom Biblii jest fizyczną niemożliwością. W takich wypadkach Bóg przez szczególne błogosławieństwo może uzupełnić ten brak. Zazwyczaj w takich sytuacjach ludzie dzielą nieliczne egzemplarze na poszczególne kartki, które między sobą wymieniają, przechowują jak największe skarby, uczą się na pamięć, przepisują odręcznie itd., przez co głód Słowa zostaje jednak zaspokojony. Jeśli jednak istnieją możliwości pokrycia zapotrzebowania Słowa, a przywódcy tę sprawę zaniedbują, wystawiają sobie niechlubne świadectwo i obarczają się winą przed Bogiem.

Chrześcijanin bez przynajmniej jednego egzemplarza Pisma Świętego na własny, osobisty użytek to gorzej niż drwal bez siekiery, marynarz bez kompasu, żołnierz bez broni. Nie znaczy to jednak, że sam fakt posiadania egzemplarza Pisma Świętego zapewnia już zdrowie duchowe chrześcijanina. Dalszym oczywistym elementem właściwego miejsca Słowa Bożego w Kościele jest jego powszechne, codzienne używanie, czyli czytanie go, studiowanie i rozważanie jego treści. Nie z nabożną miną i namaszczeniem, jak przy spełnianiu jakiegoś rytuału religijnego, lecz z potrzeby, z konieczności, jak coś, co jest nieodzowną częścią powszedniego życia. Chrześcijanin jest na ziemi na obczyźnie, jest obywatelem niebios i cała jego istota lgnie do niebios. Biorąc do ręki Biblię wie, że jest to przesłanie niebios, że usłyszy z niej głos niebios, głos swego ukochanego Ojca i swojej ukochanej ojczyzny. Jeśli człowiek nie czuje pociągu do Słowa Bożego, a pociągają go głosy ziemi — książki, gazety, czasopisma, radio, telewizja, to zdradza w ten sposób swoją przynależność. Wśród prawdziwych chrześcijan Biblia jest powszechnie czytana i rozważana codziennie.[95]

Czytanie Biblii nie jest czynnością mechaniczną, jakimś obowiązkiem, który trzeba spełnić, lecz wgłębianiem się w nią, nawiązaniem z nią duchowego kontaktu. Wtedy jej treść wnika do głębi istoty ludzkiej i kształtuje ją, przeobraża duchowo, syci i buduje, tak jak pokarm cielesny syci i buduje nasze ciała. Kto w ten sposób spożywa Słowo Boże, zostaje przez nie ukształtowany. Jego osobowość, mentalność, sposoby reagowania i postępowania dopasowywane zostają do Bożej osobowości, mentalności, do Bożych wzorców reagowania i postępowania. Pokarm ten sprawia, że chrześcijanin przestaje być obywatelem nieba jedynie w teorii, a staje się nim coraz bardziej także i w praktyce. Jego zakres zainteresowań, jego spojrzenie, jego postawa — wszystko to przyjmuje cechy niebios. Ludzie, którzy to robią, zostają też ściśle zespoleni z sobą, gdyż łączy ich wspólny świat, wspólne myśli, zainteresowania i dążenia. Ich skala wartości zostaje ukształtowana według skali Bożej. Ci, którzy tego nie robią, pozostają nieprzemienionymi, nieobrobionymi, zupełnie nie dopasowanymi do życia Bożego.

Skutkiem tego, że Słowo Boże kształtuje w ten sposób poszczególne jednostki, w taki sam sposób ukształtowane zostają rodziny i wreszcie cała wspólnota. Atrakcyjnym zajęciem domowym jest codzienne studiowanie i dzielenie się Słowem Bożym w kręgu rodziny. Przekształca to życie rodzinne na wzór Biblii, a poszczególnych członków rodziny zespala z sobą mocną więzią duchową, co zapewnia rodzinie stabilność we wszelkich trudnych przeżyciach i praktycznie nieograniczoną trwałość. Więź ta i trwałość przeniesiona zostaje z rodzin do wspólnoty, stwarzając także i tutaj miłą atmosferę niebios.

Wynikiem codziennego, sytematycznego studiowania Słowa Bożego jest jego znajomość. Po kilkuletnim przebywaniu w atmosferze Słowa Bożego chrześcijanin staje się dość dobrym znawcą treści Biblii, wie o czym mówią poszczególne jej księgi, zna historię Bożych stosunków z ludzkością, dzieje Starego Przymierza, pisma prorockie, życie i dzieło odkupieńcze Jezusa, naukę Jezusa i apostołów, powstanie i pierwszy okres dziejów Kościoła. Potrafi cytować wiele miejsc na pamięć, potrafi bez trudu odszukać co trzeba, potrafi zestawiać i porównywać miejsca o podobnej tematyce. Litość i współczucie budzi chrześcijanin, który obchodzi się z Biblią jak pierwszoklasista z pierwszy raz trzymanym w ręku elementarzem.

Ale ważniejsze jeszcze od znajomości Biblii jest jej zrozumienie. Odstęp czasu, różnice geograficzne i kulturowe sprawiają, że kto zaczyna czytać Biblię, siłą rzeczy natrafia na pewne trudności związane z jej słownictwem, stylem, sposobem formułowania myśli, przykładami itd. Te powierzchowne sprawy utrudniają wniknięcie w myśl Biblii, przesłaniają treść Bożego przekazu dla człowieka. Po pewnym czasie jednak te trudności znikają całkowicie i człowiek coraz lepiej pojmuje istotę Bożych myśli, sens podawanych przykładów, motywy takiego a nie innego postawienia sprawy, sedno Bożego przesłania dla człowieka. W coraz większym stopniu człowiek odbiera niebiańskie życie zawarte w Biblii. Ta znajomość Słowa Bożego oraz rozumienie i przeżywanie jego treści wzbogaca wspólnotę jako całość. Członkowie dzielą się z sobą dokonanymi na terenie Pisma Świętego odkryciami, przez co budują się wzajemnie i utwierdzają w praktyce nowego, duchowego życia.

Wiąże się to z następnym aspektem korzystania z Pisma Świętego — zwiastowaniem Słowa Bożego w Kościele. Od początku była to podstawowa czynność życia Kościoła i dzięki Bogu czynność ta na ogół zachowała się w chrześcijaństwie po dzień dzisiejszy. Inna rzecz, jak wygląda jakość i głębia tego zwiastowania. Chodzi o to, w jakim stopniu zwiastowanie Słowa jest przekazem prawdziwej duchowej treści Słowa. Przekaz taki wysokiej jakości możliwy jest tylko wtedy, jeśli działają czynniki wymienione poprzednio, to znaczy jeśli istnieje dogłębna znajomość Słowa i właściwe zrozumienie Słowa. Jeśli osoby powołane do zwiastowania Słowa nie żyły przez długi czas w atmosferze Słowa, zdobywając przez okres swego dzieciństwa i młodości jego znajomość i zrozumienie, to jest rzeczą prawie niemożliwą, by ich zwiastowanie Słowa mogło osiągnąć należytą głębię tylko w wyniku studiów teologicznych, czy innego przygotowania kaznodziejskiego. Tak więc poziom zwiastowania Słowa wybitnie zależy od ogólnego poziomu znajomości i zrozumienia Słowa we wspólnocie i odwrotnie. Jest rzeczą przykrą słuchanie zwiastowania, pozbawionego głębi, a opartego tylko na wyuczonej znajomości szkolnej, pozbawionego prawdziwego zrozumienia duchowego, a gęsto zaprawionego doktrynami wyznaniowymi i naukami ludzkimi. Takie zwiastowanie może dostarczyć słuchaczom najwyżej jakichś wiadomości intelektualnych lub przeżyć emocjonalnych, lecz nie może obudzić, zbudować ani utwierdzić w nich Bożego życia. Zwiastowanie takie jest charakterystyczne dla odstępstwa. Cechą i impulsem odnowy jest zwiastowanie płynące z głębi ducha ludzi przeobrażonych przez Słowo i zespolonych ze Słowem własnym, osobistym przeżyciem.

W związku ze zwiastowaniem Słowa należy jeszcze poruszyć ważną sprawę jego treści. Zwiastowanie nie jest bowiem mechanicznym jego powtarzaniem, lecz jego wyjaśnianiem, objaśnianiem czyli interpretacją. Wchodzi tu nieuchronnie czynnik ludzki. Słowo miesza się z myślami człowieka. Jeśli jest on głęboko przeobrażony i zespolony ze Słowem, myśli jego nie znieksztacą Słowa, lecz przekażą je wiernie, a nawet wzbogacą dzięki umiejętnemu zestawieniu myśli, użyciu przykładów, porównań itp. Łatwo jednak może się zdarzyć i często się zdarza, że wraz ze Słowem świadomie czy nieświadomie przekazywane są inne treści, mniej lub bardziej odbiegające od prawdy Słowa.

Świadome zniekształcanie Słowa podejmowane bywa w interesach wyznaniowych, prestiżowych czy osobistych, nieświadome natomiast jest po prostu brakiem zrozumienia, brakiem zespolenia ze Słowem. Jest rzeczą oczywistą, że interesy odnowy i zdrowia Kościoła wymagają całkowitego zaprzestania świadomego zniekształcania Słowa i dokładania wszelkich starań i wysiłków, aby także nieświadome zniekształcanie ograniczać do minimum.

Wszelkie zwiastowanie przebiegać winno z ramienia Głowy Kościoła Jezusa Chrystusa, a nie z ramienia władzy instytucji kościelnej. Słowo Boże ma moc obowiązującą, ma skuteczność oddziaływania duchowego, zawiera absolutną prawdę i absolutną mądrość.[96] Słowo ludzkie nie posiada żadnej z tych cech. Dlatego zwiastowanie Kościoła nie może niczego do Słowa dodawać, niczym Słowa uzupełniać. Kościół nie może też głosić myśli ani nauk osnutych na Słowie, wydedukowanych ze Słowa albo wykonstruowanych przy pomocy Słowa, lecz tylko myśli i nauki zawarte w Słowie. Kościół nie może też niczego ujmować ze Słowa, głosić Słowa okrojonego, zubożałego, pozbawionego pewnych składników. Kościół nie może też zastępować jakiejś części Słowa czym innym, czyli prezentować czegoś zamiast Słowa.[97]

Wszelkie nauczanie i zwiastowanie podlega pod autorytet Słowa i jest sprawdzalne przy pomocy Słowa. Niektóre z tych wymogów trudno w praktyce osiągnąć i osiągnięcie ich wymaga nieustannego wysiłku, od tego jednak zależy stan i poziom duchowy Kościoła. Kościół głoszący dodatki do Słowa, głoszący dogmaty zamiast Słowa i nauki wykoncypowane ze Słowa to Kościół na drodze odstępstwa. Walka o czystość zwiastowania jest podstawową częścią dzieła odnowy, gdyż każdy brak w zwiastowaniu Słowa przejawia się w rezultacie jako brak w praktyce życia. Najróżniejsze formy odstępstwa i najróżniejsze zniekształcenia i wypaczenia w wyglądzie i praktyce wspólnot chrześcijańskich na przestrzeni wieków i obecnie mają zawsze swój odpowiednik i swoje źródło w zniekształconym zwiastowaniu Słowa.

Nie ulega wątpliwości, że wyrywkowo, fragmentarycznie rozumiemy wiele ze Słowa, pełne zdrowie Kościoła wymaga jednak, byśmy rozumieli całość. Jest to zadanie ponad ludzkie siły, może tego jednak dokonać Duch Święty, gdyż właśnie Jego zadaniem jest wprowadzanie wiernych we wszelką prawdę.[98] Dlatego komu sprawa odnowy leży na sercu, winien dokładać wszelkich starań, by własne zrozumienie, własne koncepcje i własne interpretacje Słowa poddać pod oczyszczające działanie Ducha, pozwolić się wprowadzać we wszelką prawdę.

Jest rzeczą zdumiewającą, jak bezkrytyczni są ludzie w swoim zaufaniu do własnej nieomylności. Z obawy przed fałszywymi naukami potrafią tak kurczowo trzymać się fałszywych nauk, że przez całe życie nic nie jest w stanie skłonić ich do zastanowienia się na trzeźwo nad daną sprawą. Widząc taką nieugiętość, godną lepszej sprawy, trudno oprzeć się wrażeniu, że chodzi tu o wpływy demoniczne. Komu jak nie szatanowi może najbardziej zależeć na tym, aby dzieci Boże nie wyzbyły się błędów i nie doszły do jedności zrozumienia Słowa, a przez nią do zgodności działania?

— Co? Ja mam się mylić? Ja mam czegoś nie rozumieć? Niemożliwe! Wszyscy, lecz z pewnością nie ja!

— Przyjacielu, a czy to twoje doskonałe zrozumienie Słowa doprowadziło cię do doskonałości Bożego życia i do objawienia się w tobie Bożej chwały? Bądźmy bezkrytyczni wobec Słowa Bożego, a nie względem siebie. W interesie odnowy bądźmy gotowi sprawdzić jeszcze setki razy, czy czasem nie ulegamy złudzeniu, a racji nie ma ktoś, kogo dotychczas tradycyjnie lekceważyliśmy. Może on nie posiadać całej prawdy, może mieć w sumie więcej braków niż my, nie wyklucza to jednak możliwości, że posiada on zrozumienie czegoś cennego, co dotychczas uchodziło naszej uwagi. Narażamy się na znaczne straty, wykluczając z góry taką możliwość.

Oprócz zwiastowania Słowa obowiązkiem Kościoła jest także jego nauczanie. Nauczanie zakłada czynny współudział słuchaczy, systematyczność, odrabianie lekcji i zadań, a nawet sprawdziany i egzaminy. Ludzie uczą się pilnie wielu rzeczy o znacznie mniejszym znaczeniu i wartości niż znaczenie i wartość Słowa Bożego, dlatego nauka jego jest jak najbardziej uzasadniona.

Szczególnie potrzebne jest nauczanie dzieci i młodzieży, co wiąże się z upływem czasu i nieuniknioną „zmianą warty”. Za 20 czy 25 lat zabraknie dzisiejszej generacji i jeśli Chrystus jeszcze odwlecze swoje przyjście, miejsce jej zajmą dzisiejsze dzieci i młodzież. Poziom duchowy Kościoła będzie wtedy zależał od tego, ile oni dzisiaj spożyją, na czym oni dzisiaj się wypielęgnują, czego oni dzisiaj się nauczą. Słowo jest najlepszą w nich inwestycją, najlepszym dla nich startem do życia i najskuteczniejszym zabezpieczeniem ich przyszłości.

Obowiązek ich wychowywania w Słowie spoczywa nie tylko na pracownikach Kościoła, lecz w pierwszym rzędzie na domu rodzinnym. Lekcje religii mogą przekazać pewne wiadomości, ale nie nauczą życia. Życia trzeba uczyć się praktycznie, widząc je i uczestnicząc w nim. Jeśli dzieci w domu nie zasiadają z rodzicami do czytania Słowa, nie widzą rodziców uginających kolana w modlitwie, nie dostrzegają w domu chrześcijańskiego postępowania i nie oddychają tutaj atmosferą miłości, pogody ducha i pokoju, to także i ich domy będą w przyszłości pozbawione tego wszystkiego. Nauczanie Słowa nie polega bowiem na przekazywaniu tylko jego teorii, lecz przede wszystkim praktyki, czyli na nauczaniu zgodnego ze Słowem i opartego na Słowie życia.

W tym aspekcie należy także widzieć nauczanie we wspólnocie. Nie są nim tylko zorganizowane lekcje, lecz proste obcowanie z sobą, przypatrywanie się sobie, dzielenie się doświadczeniami, uwagami i radami. Starsi uczą młodszych, bardziej doświadczeni uczą mniej doświadczonych. Być uczonym i uczyć się jest rzeczą pożądaną i atrakcyjną. Aby mogło to przebiegać w obfitości i skutecznie, potrzebni są wyposażeni duchowo nauczyciele Słowa. Ich wychowaniu należy poświęcić należytą uwagę, a ich pracę otoczyć należy szacunkiem.

Właściwa rola Słowa w Kościele oznacza także szacunek dla Słowa. Nie jako przedmiotu kultu, ale jako rzeczy o wyjątkowo wysokiej wartości. Szacunek taki wynika nie z nakazów ani dogmatów, lecz ze świadomości ogromnego znaczenia Słowa w życiu człowieka. Chrześcijanin wychowany na Słowie wie, ile Słowu zawdzięcza, jak bardzo Słowo uszlachetniło jego środowisko, podniosło poziom jego życia, ile zyskał chodząc Bożą drogą, jakich uniknął strat zważając na jego przestrogi, jaką wspaniałą wskazuje mu przyszłość. Będąc tego świadomy chrześcijanin jest miłośnikiem Słowa, kocha je i ceni jak coś niezwykle wartościowego i cennego. Ten szacunek i miłość do Słowa jest także charakterystyczny dla wspólnoty jako całości. Wartość i zacność Słowa jest w niej ogólnie uznawana. Jest ono wspólnym dobrem, z którego wszyscy obficie i w różnoraki sposób korzystają.

W Kościele, w którym Słowo Boże zajmuje właściwe, należne mu miejsce, istnieje także autorytet Słowa.

— Co to takiego?

— To, że ktoś cieszy się autorytetem oznacza, że jego zdanie jest cenione, że w razie problemu, kwestii spornej czy wątpliwej pragniemy wiedzieć, co on o tym myśli, co on zaleca czy doradza. Słysząc różne zdania obieramy bez wahania to z nich, które pochodzi ze źródła, cieszącego się największym autorytetem.

To samo dotyczy Słowa Bożego. Jego autorytet polega na tym, że ogólnie nikt nie ma wątpliwości co do tego, że opinia tego Słowa jest ze wszystkich opinii najtrafniejsza i najcenniejsza. Słowo posiada autorytet, jeśli przy najróżniejszym wyborze wariantów ludzie bez wahania decydują się na wariant zalecany przez Słowo, mając pewność, że jest to wariant najlepszy. Kościół żyje pod autorytetem Słowa, jeśli w rzeczach powszednich i znanych droga wytyczona przez Słowo utarła się na tyle, że jest obierana bez żadnego namysłu czy zastanawiania się. Słowo cieszy się w Kościele autorytetem, jeśli w sprawach wyjątkowych i nietypowych członkowie Kościoła odruchowo, bez chwili wahania przystępują do ich rozwiązania przez odszukanie tego rozwiązania w Słowie. Kościół żyje w autorytecie Słowa, jeżeli we wszelkich sprawach spornych i różnicach zdań przez nikogo nie kwestionowanym sposobem ich rozstrzygnięcia jest przyjęcie orzeczenia Słowa.

Tego rodzaju autorytet Słowa w Kościele nie dotyczy jedynie władz kościelnych, lecz dotyczy życia całej wspólnoty. Nie jest to nic przesadnego. Oznacza to po prostu tylko tyle, że Bóg został przez swój lud zrozumiany i zaakceptowany. Co jak co, ale to nie może zawierać nic przesadnego. Przesadne może się to wydawać jedynie, jeśli posługiwać się miarą, którą ludzie stosują w odstępstwie. Miara taka uważa za normalny stan, w którym Słowo Boże i jego treść idą swoją drogą, a życie praktyczne swoją, przy czym drogi te zupełnie się rozmijają. Droga odnowy to posługiwanie się tylko Bożą miarą, a Boża miara to nic innego, jak tylko autorytet Słowa.

Najistotniejszą cechą Kościoła wiernego i zdrowego jest posłuszeństwo względem Słowa. Oznacza to, że wskazówki i rozwiązania Słowa są akceptowane, respektowane i wykonywane także i we wszystkich tych przypadkach, kiedy z jakichkolwiek przyczyn ludziom wydaje się, że są one niekorzystne lub że istnieją rozwiązania korzystniejsze. Nie znaczy to, że człowiek ma postępować wbrew logice, także i na swoją niekorzyść, lecz znaczy, iż powinien wiedzieć, że jego logika nie może się równać z logiką Bożą i że trzymanie się drogi Bożej jest dla niego bezwzględnie najkorzystniejsze, i że kiedykolwiek dochodzi do wniosku innego, ulega złudzeniu i mylnej ocenie sytuacji.

Dla ludzi, dla których własny rozum jest najwyższą instancją, której musi się podporządkować także i Słowo Boże, stanowisko takie będzie niedorzecznością, lecz każdy systematyczny czytelnik Biblii wie, że właśnie takiego stanowiska względem siebie i swojego Słowa Bóg wymaga.[99] Stanie na takim stanowisku nie jest więc niczym nadzwyczajnym, lecz prostą postawą ufności, przekazaniem życia Bogu, poddaniem własnej woli woli Bożej, co jest normalną, nieodzowną cechą uczniostwa i przynależności do królestwa Bożego.

Jeśli dla kogoś wymaganie takie brzmi jak nowość, to jest to wyraźnym dowodem odstępstwa w nim samym, a może i w środowisku, w którym się znajduje. Jeśli wymaganie całkowitego posłuszeństwa względem Słowa wywołuje w tobie jakąś wewnętrzną rozterkę, to wiedz, że jest to oznaką, iż życie twoje nie spoczęło dotąd całkowicie w rękach Bożych. Te opory i sprzeciwy stanowią właśnie tę barierę, która oddziela cię od ściślejszej społeczności z Bogiem, są murem, który odgradza cię od pełnej odnowy, są przeszkodą dla pełnego objawienia się nowego życia i Bożej chwały w tobie i przez ciebie.

Dotyczy to zarówno jednostek, jak i wspólnot chrześcijańskich. Warstwa sprzeciwu względem Słowa, warstwa uchylania się od drogi wytyczonej przez Słowo jest właśnie tą warstwą, która oddziela Kościół od jego przeznaczenia, która pozbawia go blasku nowego życia i Bożej chwały. W Kościele dochowującym wierności Słowu nie może pod żadnym pozorem zaistnieć sytuacja, w której rozwiązanie podyktowane Słowem zostanie uchylone, a przyjęte zostanie rozwiązanie inne. W Kościele odstępczym opracowano cały szereg sprytnych środków uchylania ważności Słowa, a wprowadzania koncepcji ludzkich.[100] Ułatwia to znakomicie brak autorytetu Słowa, brak zrozumienia Słowa, brak znajomości Słowa. Dlatego zwolennicy odstępstwa starają się ludzi trzymać z dala od Słowa, zabrać im Słowo, zastąpić je namiastkami, zagmatwać, wykręcić, podważyć, ponieważ nienawidzą Słowa i boją się go.

Lecz wszystkie te wysiłki są daremne, gdyż Słowo to potęga. Za Słowem stoi Bóg. Przyjacielu, rodzino, wspólnoto, Kościele, dla własnego dobra i dla sprawy Bożej trzymaj się Słowa, czytaj Słowo, ucz się Słowa, szanuj Słowo, miłuj Słowo, bądź posłuszny Słowu, walcz o Słowo! Kościół złożony z członków, w których mieszka Słowo Boże w obfitości, to Kościół zdrowy, ożywiony, kroczący drogą odnowy do wytyczonego mu przez Boga celu.[101]

— Czy to da się osiągnąć? Czy to nie czysta utopia?

— Dla ludzi przywykłych do odstępstwa i posługujących się miarą odstępstwa będzie to utopia, lecz według miary Bożej jest to normalna rzeczywistość. Tak było zawsze i wszędzie, gdzie Kościół wchodził na drogę odnowy. Taki jest biblijny wzorzec, gdy chodzi o stosunek chrześcijan do Słowa Bożego, który w historii Kościoła powtarzał się za każdym razem, kiedy Bóg dochodził do głosu.[102] Prawdą jednak jest, że tej części Bożych planów Kościoła nie da się w pełni zrealizować oddzielnie, niezależnie od innych części Bożej dokumentacji. Potrzebne są inne elementy, inne środki podtrzymywania Bożego życia i ich wzajemne współdziałanie. Będziemy o tym mówić w następnych rozdziałach.


Przypisy biblijne

  [95]   Dz 17: 11     5Mo 6: 6–9     Joz 1: 8     1Tm 4: 13     Dz 5: 42
  [96]   2Ko 5: 20     Hbr 4: 12     Ps 119: 89     Iz 34: 16     Obj 1: 3
  [97]   Mt 5: 19     Jr 23: 29–32     Obj 22: 18 19     Mt 15: 9
  [98]   Jn 14: 26     Jn 16: 13     1Jn 2: 27     1Ko 2: 12 13
  [99]   Prz 3: 5     Iz 66: 2     2Mo 19: 5 6     Iz 1: 19 20     2Ts 1: 6–9
[100]   Mk 7: 6–13     Ef 4: 14     Kol 2: 8     2Pt 2: 1–3
[101]   Łk 11: 28     1Jn 2: 14     Ef 6: 14–17     Kol 3: 16
[102]   2Mo 24: 7 8     2Kr 23: 2 3     Neh 8: 1–12     Obj 3: 7 8