George Verwer: „Głód pełni życia chrześcijańskiego”


Rozdział 1

Głód Boga


„Kto mówi, że w Nim mieszka, powinien sam tak postępować, jak On postąpił” (l List Jana 2:6). Jak mamy postępować według wskazówki Jana? Każdy, kto chce nazwać siebie uczniem Jezusa Chrystusa, powinien „…tak postępować, jak On postąpił”. Niewątpliwie jest to Bożym życzeniem, abyśmy tak żyli jak Chrystus. Nie jest to tylko teoria ani po prostu zbiór wyrazów, który można przekręcić, dopasować do swoich poglądów. Podobieństwo do Chrystusa, tak istotne dla naszego świadectwa, musi więc być czymś prawdziwym i praktycznym w naszym życiu.

Czasami ludzie niewierzący bywają mądrzejsi od nas, chrześcijan. To właśnie agnostyk, H. G. Wells w swej „Historii cywilizacji” napisał: „Nie upłynęło wiele czasu od śmierci Jezusa Chrystusa, a już ci, którzy nazywali siebie Jego naśladowcami, odstąpili od praktykowania Jego rewolucyjnych zasad”. Tak, użył właśnie słowa „rewolucyjne”! Kościół obrósł w zewnętrzne struktury i do dziś zajmuje się wiernym odtwarzaniem tradycji, zatracając równocześnie podstawowe zasady Chrystusa. Ten właśnie fakt o mały włos nie pchnął mnie na bezdroża agnostycyzmu.

Dzisiaj coraz więcej możesz spotkać „mówiących” (w odróżnieniu od „czyniących”) chrześcijan. Odwiedzając szkoły biblijne, instytuty i konferencje spotkałem wielu nauczycieli, mówców, wykładowców, zaś bardzo mało naśladowców! To właśnie spostrzegają często ludzie i tracą wtedy złudzenia. Łatwo zauważyć, jak wielu młodych, pochodzących z rodzin chrześcijańskich traci swą wiarę przed osiągnięciem 25 lat. Zastanawiamy się wtedy, co mogło być powodem. „To znak czasów ostatecznych” — mówimy, a nie wiemy, że być może ktoś w kościele żyje nie tak, jak powinien, i że to właśnie zraża do chrześcijaństwa tych młodych, których obserwujemy.

Inni odpowiedzą: „Dobra, treściwa nauka biblijna zaradzi temu problemowi”. Lecz to nie wystarcza! Nigdy jeszcze od początku istnienia Kościoła nie było na świecie tylu chrześcijańskich konferencji, chrześcijańskich audycji radiowych i chrześcijańskich książek, jak dzisiaj. Czy wiesz na przykład, że w języku angielskim istnieje ponad 1000 książek na temat Listów apostoła Pawła? Możesz mieć również świetne studia biblijne nagrane na taśmach magnetofonowych; najlepsi wykładowcy będą mówili w twym domu, gdy tylko naciśniesz przycisk magnetofonu. Tak, lecz co z tego? Mamy wiele okazji, by studiować życie Pawła i słuchać jego nauki, lecz gdzie są apostołowie Pawłowie XX wieku? Gdzie są ludzie tak przygotowani jak on i jego współtowarzysze, gotowi stać się rozbitkami i pognębionymi dla sprawy ewangelii, z ubiczowanymi plecami i perspektywą ukamienowania? Gdzie są tacy ludzie w naszym pokoleniu? Mamy wielu prawdziwych sług Bożych, wielu wielkich kaznodziejów, lecz gdzie są ci, którzy mogliby z apostołem Pawłem powiedzić, że przez trzy lata nie przestawali we dnie i w nocy, ze łzami, napominać ludzi? Takich ludzi trudno znaleźć. Przyczyną zaś tego jest oddzielenie naszej teologii od życia.

Paweł nigdy do tego nie dopuścił. Ponad wszystko chciał służyć Bogu, tak jak i my pragniemy. Tyle, że my mówimy: „zacznę natychmiast służyć Bogu, gdy tylko znajdę moje miejsce w tej służbie”. Wszędzie można znaleźć sfrustrowanych chrześcijan „szukających swego miejsca” w służbie dla Chrystusa. Bóg zaś jest znacznie bardziej zainteresowany tym, abyś Ty znalazł siebie w Chrystusie, niż abyś znalazł swe miejsce w Jego służbie. Nie to jest najważniejszą rzeczą, co robisz lub gdzie idziesz, lecz w czyjej sile chcesz to uczynić! Możesz jechać na Daleki Wschód, a możesz po prostu wyjść na ulicę, by być uczniem Chrystusa. Koniecznie chcesz ewangelizować, być uczniem. To wspaniałe, lecz w czyjej mocy chcesz to uczynić? Spójrzmy na apostoła Pawła i zobaczymy, jak on postępował w tej sprawie. W Dziejach Apostolskich 20:19 czytamy: „I jakom służył Panu z całą pokorą wśród łez i doświadczeń, które na mnie przychodziły z powodu zasadzek Żydów, jakom nie uchylał się od zwiastowania wam wszystkiego co pożyteczne, od nauczania was publicznie i po domach…” Zwróćmy szczególnie uwagę na określenie: „Z całą pokorą…” Paweł nie mówi: „Służąc Bogu wielką akcją, z rozdawaniem literatury i ze sławnymi mówcami, tysiącami ludzi w Turcji lub Indiach”, lecz pisze o pracy „…wśród łez i doświadczeń”. Być uczniem Jezusa Chrystusa — to w pierwszym rzędzie sprawa serca. Dopóki nastawienie naszego serca nie jest właściwe, cała reszta jest błędna. Nasze serca tak jak serce Pawła muszą być przepojone głębokim głodem i pragnieniem Boga.

Głód Boga jest prawdziwym znamieniem ucznia. Poświadcza mi, że jestem rzeczywiście dzieckiem Bożym i że Bóg coś we mnie czyni. To, co ja czynię dla Boga, nie świadczy wcale o tym, że jestem uczniem. Nie świadczy spełnienie wymagań Kazania na Górze, wyznania wiary lub jakichś sloganów, nie świadczy życie pełne wyrzeczeń, spanie na podłodze lub inne podobne sprawy. Rzeczą, która przekonuje mnie, że jestem uczniem Chrystusa, jest stałe pragnienie i pożądanie społeczności z ukrzyżowanym i ukoronowanym Panem Chwały. Czy jest to także twoim pragnieniem? Jeśli tak, to nawet pomimo twoich załamań i niewierności, niezliczonych uchybień, jeśli posiadasz głód Boga, jeśli pragniesz głębokiej społeczności z twoim Stworzycielem, jeśli pragniesz poznawać Go, chodzić z Nim, oddychać Nim — to wkroczyłeś na prawdziwą drogę uczniostwa. Dawid był jednym z ludzi, którzy znali Boga i chodzili z Nim. Cóż Bóg mógł powiedzieć o Dawidzie? Czy mógł np. powiedzieć: „O tak, Dawid chodził w czystości przez całe swoje życie” lub „Dawid był nieporuszonym filarem”? Niestety, tego Bóg o Dawidzie powiedzieć nie mógł. Bóg mówi po prostu, że: „Był on człowiekiem według mego serca”. Jak często można wyczytać w Psalmach, że Dawid stale był głodny Boga! „Serce me pragnie żyjącego Boga” — wołał Dawid. Pomimo upadków, potknięć, schodzenia z drogi, zawsze pragnął i pożądał Boga.

Psalmista śpiewa: „Jako jeleń ryczy do strumieni wód, tak dusza moja woła do Ciebie, o Boże”. Gdybyśmy przeanalizowali historię Kościoła od samego początku, wszędzie odkrylibyśmy prawdę, że znakiem Bożych ludzi, prawdziwych Jego uczniów był głód lepszego poznania JEGO samego i Jego sprawiedliwości. Spójrzmy na tego człowieka według serca Bożego na podstawie Psalmu 34. Jak widzimy, potrafi on wielbić Boga za wszystkie doświadczenia: „Będę błogosławił Pana w każdym czasie, chwała Jego niech będzie zawsze na ustach moich! Dusza moja będzie się chlubić Panem! Niechaj słuchają pokorni i weselą się! Wysławiajcie Pana ze mną! Wywyższajmy wspólnie imię Jego! Szukałem Pana i odpowiedział mi i uchronił mnie od wszystkich obaw moich” (wiersze 2–5). Spójrzmy jeszcze na wiersz 11: „Lwięta cierpią niedostatek i głód, lecz tym, którzy szukają Pana, nie brak żadnego dobra”. Szukać Pana, pragnąć Jego lepszego poznania, stale Go uwielbiać — oto znaki prawdziwych uczniów, naśladowców Jezusa Chrystusa. Jakim jest więc człowiek, który będzie prawdziwie poznawał Boga? Kim jest człowiek, który naprawdę ma bliską społeczność z Nim? To nie ten najmądrzejszy, o najdłuższych modlitwach i potężnym głosie podczas kazań. Także nie ten, który potrafi odpowiedzieć na wszystkie pytania teologiczne. Ani nawet ten, który sprzedał wszystko, co miał, a pieniądze przekazał na sprawę Bożą w porywie „prawdziwego uczniostwa”. Te rzeczy same w sobie nie przybliżają ludzi do Boga. Bóg przychodzi, według Słowa, do tych, którży są skruszonego serca i zbawia tych, którzy są pokornego ducha. Bóg wychodzi naprzeciw tym, którzy znając swe upadki, swą ograniczoność i nieudolność przychodzą z nimi do krzyża, by tam zawołać: „Panie, bądź miłościw mnie grzesznemu”. Odkrycie tej prawdy było dla mnie wielkim pocieszeniem. Czy pamiętamy biblijną historię o dwóch ludziach? Jeden z nich śmiało wyszedł do przodu i zawołał: „Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak ten drugi człowiek”. Prawdopodobnie pomyślał wówczas również o tym, który odszedł, bo miał wiele majętności: „Boże, dziękuję Ci, że nie jestem również jak on! Żaden faryzeusz nie uczyniłby tego!” Może poszedł jeszcze dale i pomyślał o młodym człowieku, który nigdy nie uczestniczył w zjeździe faryzeuszy: „Boże, dziękuję Ci, że i do niego nie jestem podobny!” I dalej modlił się wspaniałymi słowami, które może jeszcze pamiętał ze swych faryzejskich studiów, zgrabnie dobierając zwroty. A inny człowiek w tym czasie, stojąc zaraz przy drzwiach, bijąc się w piersi wołał: „Boże, zmiłuj się nade mną”. Do którego Bóg przybliżył się w tej chwili? Czy do tego wielkiego teologa, rzucającego słowa bez pokrycia? Czy właśnie jego Bóg usprawiedliwił i pobłogosławił? Z pewnością nie! Koncentrując się tylko na swojej sprawiedliwości, nie myślał w ogóle o usprawiedliwieniu ani o błogosławieństwie. Bóg zbliżył się do tego, który przyszedł ze skruszonym sercem i uniżonym duchem. Słyszał jego wołanie: „Boże, widzisz moją słabość i upadki. Widzisz, że jestem bez wartości. Jestem grzesznikiem. Zmiłuj się nade mną”. Człowiek ten pokutował w swym sercu i Bóg go usprawiedliwił. Nie potrafię tego wytłumaczyć. Na szczęście nie muszę. Lecz jest to jeden z powodów, dla których wierzę Biblii. Żaden człowiek nie mógłby tego wymyślić. Jest to sprzeczne z ludzkim punktem widzenia. Ukazuje nam jednak serce Boże.

Wszystkie religie poza chrześcijaństwem oferują pewną równowagę między działaniem i nagrodą. Zrób to, a otrzymasz tamto. Logika ludzka mówi nam, że jeśli będziemy dobrymi uczniami i będziemy żyli zgodnie z zasadami Kazania na Górze, jeśli będziemy brać udział w kampaniach ewangelizacyjnych, rozdawać traktaty wszystkim wokół siebie i dodatkowo jeszcze będziemy czyścić na wysoki połysk buty jednego ze współbraci, by pokazać, jak jesteśmy pokorni, to nie ominie nas nagroda wielkiego błogosławieństwa. Lecz błogosławieństwo rozdzielane jest przez Boga, a nie przez ludzi! Nigdy nie będziesz czyścił komuś butów bez jakichś dodatkowych motywów. Nie będziesz wychodził na ulicę z traktatami bez odrobiny własnej ambicji. Paweł, pisząc do Galacjan, pyta ich: „Rozpoczęliście w Duchu, a teraz na ciele kończycie?” Wielu sobie myśli: „Zostałem zbawiony z łaski, lecz teraz w mym chrześcijańskim życiu sam sobie dam radę”. W tym tkwi poważny błąd! Zbawiony jesteś z łaski i w łasce też musisz służyć. Bóg nie jest blisko tych, którzy przeżywają rozkwit swojej pracy, lecz tych, którzy są skruszonego serca. On zbawia nie tych najbardziej błyskotliwych, lecz tych, którzy są złamanego ducha.

Czy pamiętamy jeszcze Psalm 37 wiersz 4? „Rozkoszuj się Panem, a da ci prośby serca twego!” Powodem, dla którego często nie poznajemy woli Bożej, jest to, że nie rozkoszujemy się Panem lecz innymi rzeczami. Dla tych z nas, którzy są zaangażowani w pracę ewangelizacyjną, istnieje pokuszenie, aby „rozkochać się” w przygodzie świadczenia; możemy się także rozkochać w społeczności z wierzącymi i w zbiorowym entuzjazmie, jaki w niej przeżywamy. Powiem Ci jeszcze jedną rzecz. Jeśli jesteś rozkochany w jakiejś działalności, jaikiejś organizacji lub ruchu dla Pana, prędzej czy później ogarnie cię rozczarowanie. Tak wielu chrześcijan jest skoncentrowanych na działalności tej czy innej organizacji. Nasz Bóg jest jednak zazdrosny! On nie będzie dzielił swej chwały z żadną organizacją, osobą lub ruchem, nawet chrześcijańskim. Staje się to bardzo jasne w kontekście Ew. Jana 5:44, gdzie Jezus mówi swym uczniom: „Jakże możecie wierzyć wy, którzy nawzajem od siebie przyjmujecie chwałę, a nie szukacie chwały, pochodzącej od Tego, który jedynie jest Bogiem?” Pragniemy wierzyć Bogu w wielkich sprawach, w pracy, w sprawach finansowych, nawróceń nowych osób, zwycięskiego życia codziennego. A Bóg mówi: „Jakże możecie wierzyć wy, którzy nawzajem od siebie przyjmujecie chwałę…?” Gdy chcemy siebie postawić we właściwym świetle, albo popieramy działalność jakiegoś ruchu lub organizacji, albo koncentrujemy się na uwypukleniu swoich zasług. Znakiem prawdziwego ucznia jest głód Boga. Pragnie on chwały, która pochodzi nie od ludzi, a z góry. Gdy praca została wykonana, chciałby usłyszeć od Boga: „Dobrze, sługo dobry”. Z dnia na dzień żyje dla Boga i ku Jego chwale, pragnąc Go jak jeleń świeżej wody. „Kochaj się w Panu, a da ci prośby serca twego”. Wydaje mi się, że pomimo naszej słabości jest wielu takich, którzy rzeczywiście pożądają Boga. Pielęgnujcie ten głód. Pozwólcie, by rozwijał się w waszych sercach, gdyż tego pragnie Bóg! Jedną z bardzo wyraźnych rzeczy, zawartych w Słowie, jest Boże pragnienie, by mieć nas całkowicie. Jesteśmy tak zajęci pracą dla Pana, rozwiązując problemy, głosząc Słowo, prowadząc studia biblijne, przygotowując tak wiele spraw, że większość naszej energii jest pochłonięta przez to. Nie powinniśmy dać się do tego stopnia pochłonąć służbie, nawet chrześcijańskiej, aby zatracić spojrzenie na samego Boga. On stoi całkiem blisko, mówiąc: „Moje dziecko, zrób sobie wolne, aby przyjść i porozmawiać ze mną”. Na to odpowiadamy, lekceważąc Go: „Widzisz przecież, jak bardzo jestem teraz zajęty!” Ale Bóg chce nam powiedzieć: „Ucisz się i poznaj, że Ja jestem Bogiem”.

Jedynym sposobem zdobycia mocy i siły, potrzebnej do naszej codziennej działalności, jest uciszenie się przed Bogiem. Dlatego znajdź czas, aby przebywać w Nim, a ujrzysz spełnienie twych pragnień, a twoje uczniostwo stanie się uwielbianiem. Bez tego praca twa będzie bezużyteczna. Naszą dzisiejszą sytuację dobrze przedstawiają słowa A. W. Tozera: „W naszych czasach powszechnej ciemności żarzy się jedno światełko: w ramach konserwatywnego chrześcijaństwa można znaleźć coraz większą liczbę osób, których życie religijne charakteryzuje się wzrastającym głodem samego Boga. Szukają oni gorliwie duchowych rzeczywistości, nie poprzestając na słowach ani na prawidłowym wyjaśnianiu prawdy. Pragną oni samego Boga i nie spoczną, dopóki nie zaczerpną i nie napiją się z głębi studni żywej wody. Jest to jedyny przebłysk przebudzenia, jaki udało mi się zobaczyć na religijnym horyzoncie”.

Tak wiele rzeczy zaślepiło nasze oczy: konferencje teologiczne i powierzchowne religijne praktyki wprowadziły rozdźwięk między teorią poznania, a prawdziwą znajomością Boga. Lecz dopóki jest choć kilku ludzi głodnych Boga, istnieje jeszcze nadzieja! Są oni złączeni jedną myślą, by lepiej poznać Boga. Jest to jedyna rzecz, jaka się liczy, jedyna droga, która nie może być przekręcona przez głupotę i samolubstwo człowieka. Nie chcemy zawierać przymierza z żadną organizacją, lecz tylko z żyjącym Bogiem: Gdy uniżymy się pod krzyżem, poznamy realność Jego mocy i zmartwychwstania. Znakiem uczniów Chrystusa jest przede wszystkim prawdziwy głód Boga. Jezus powiedział: „Błogosławieni, którzy pragną i łakną sprawiedliwości”.