Ludmiła Plett: „Czas rozpocząć sąd od domu Bożego”


13

Słowo do pastorów i kaznodziejów


Drodzy przyjaciele! W Księdze proroka Izajasza, 62:6, Bóg przez usta proroka, zwracając się do Swojego ludu, mówi: „Na twoich murach, Jeruzalem, postawiłem stróżów: przez cały dzień i przez całą noc, nigdy nie umilkną. Wy, którzy wyznajecie Pana, nie milczcie!”

W tych słowach zadziwiająco wyraźnie i dokładnie wyrażony jest główny cel powołania pracowników Bożych, niosących ludziom dobrą nowinę i wskazujących im drogę do zbawienia. Każdy prawdziwy głosiciel ewangelii musi być podobny do strażnika, będącego na wieży wartowniczej, czuwającego dzień i noc, ostrzegającego innych o zbliżającym się niebezpieczeństwie. Nierzadko taki człowiek jest prawdziwym utrapieniem dla innych ludzi, gdyż ci, którzy wygodnie się urządzili, żyjąc w grzechu, czują się bardzo niewyraźnie, gdy o tych grzechach mówi się otwarcie i wprost. Oto dlaczego każdy, stojący na mównicy z Biblią w rękach, musi mieć odwagę i śmiałość podczas wypełniania swojej służby. Pastor lub kaznodzieja, drżący przed poglądami ludzi, bojący się głosić Słowo Boże wyraźnie i bezkompromisowo, niegodny jest swojego powołania. Nie my powinniśmy bać się nieprzyjaciela, ale on nas! I dlatego, moi bracia i przyjaciele, współsłudzy na niwie Pańskiej, wstańmy wyprostowani i bądźmy odważnymi bojownikami o Prawdę, wypełniając to, do czego jesteśmy powołani! Jeśli za to zapłacimy nawet życiem, nasza krew przemówi głośniej od wszelkich słów i świadectw, potwierdzając tę Prawdę. To mało wejść na mównicę i stać przed ludźmi. Boży pracownik musi mieć jeszcze o wiele wyższy standard duchowy przed Panem, dla którego ważne nie są nasze słowa, ale nasze czyny i chodzenie. Kaznodzieja podobny jest do świecznika, świecącego dla wszystkich w domu; a też do miasta, zbudowanego na wzgórzu, na które inni mogą spoglądać z dołu do góry. Pastor społeczności i zboru jest stróżem na murach miasta, zbudowanych nie jego własnymi rękami, ale ręką niebiańskiego Budowniczego. Zadaniem sługi Bożego jest, aby niósł innym nie swoje kazanie, ale słowa, włożone w jego serce przez samego Pana; a to znaczy, że takie naczynie musi mieć czułe uszy duchowe, aby ciągle słyszeć to, co Pan chce powiedzieć Swoim dzieciom. Prawdziwy kaznodzieja duchowy, powołany przez Boga do tej służby, powinien nie tyle nauczać, wyjaśniać i kierować, co stojąc na straży, uprzedzać o nadchodzącym niebezpieczeństwie. I gdy do takiego pracownika podchodzą ludzie z najróżniejszymi poglądami, rozumieniem i pojęciem, musi on mieć od Pana zdolność rozróżniania, aby od razu wiedzieć, skąd to pochodzi: czy z ludzkiego umysłu, z dołu — od szatana, czy z nieba — od Boga. Ci, którzy są powołani, aby być duchowymi stróżami ludu Bożego, muszą czuwać dzień i noc!

Żyjemy w takich dniach, które nazwane są przez Boga czasem ostatecznym. I tak, gdy świat zbliża się do swojego końca, obecnie w działaniu jest wiele mocy. Starodawny wąż, który skusił kiedyś Ewę, który wciągnął ludzkość w przepaść grzechu, dalej nieustannie pracuje i w naszych dniach, przy czym jeszcze bardziej podstępnie i chytrze. Oto dlaczego stojący na straży muszą być obecnie szczególnie ostrożni i czujni, pilnując, aby wróg duszy ludzkiej nie uprowadził powierzonych im dusz na zatracenie. Jeżeli diabłu udało się skusić pierwsze dzieci Boże, Adama i Ewę, to może tak samo sprowadzić z drogi prawdy dzisiejsze dzieci Pańskie.

O, moi bracia, współsłudzy na niwie Pańskiej! Weźcie przykład z apostoła Pawła, który był prawdziwym stróżem na murze! Z jaką uwagą obserwował powierzoną mu liczną trzodę! Jak się bał, aby wróg nie zdeprawował i nie skierował ich na drogę zguby! Ileż razy, zwracając się do nich w swoich listach, informował i wyjaśniał im, ostrzegając przed tym lub innym grożącym niebezpieczeństwem! A jeśli i w tamtym czasie pracownik Boży musiał ciągle czuwać, to o ileż więcej musimy my, pastorzy dzisiejszych dni? Przecież ciemne moce piekła atakują nas teraz z jeszcze większą wściekłością, wiedząc, że mało już pozostało ich królowania. Te moce przygotowują świat na przyjście antychrysta, dlatego nie wykluczone, że przeżyjemy wiele tego, czego jeszcze nigdy nie było w ciągu całej historii ludzkości. I jeśli ci, którzy są powołani stać na straży, nie będą mieć zdolności rozróżniania, to sami będą zaślepieni na tyle, że odstąpią od prawdy i zaczną wierzyć kłamstwu.

Do przytoczonego wyżej miejsca Pisma z Księgi proroka Izajasza, 62:6, należy także podtekst, który ma bardzo ważne znaczenie, gdyż objawia głęboki sens, o czym zostało powiedziane wyżej. Tutaj, w 10 wersecie, czytamy: „Przechodźcie, przechodźcie przez bramy, gotujcie drogę ludowi! Torujcie, torujcie ścieżkę, usuwajcie kamienie, podnieście sztandar nad ludami!”

Te słowa skierowane są właśnie do tych, którzy są duchowymi stróżami ludu Bożego i którzy nie mogą milczeć ani w dzień, ani w nocy, przypominając o Panu! Istnieje wiele różnych przekładów Biblii i w każdym z nich ten werset rozlewa swoje cudowne światło, swoiście i na nowo ukazując głębie tego, o czym mówi. Nie będziemy teraz dotykać tej różnorodności, a zajmiemy się analizą tego miejsca Pisma w tej postaci, jak ono tutaj jest napisane.

W przeczytanych słowach można wyodrębnić 5 punktów, które chciałbym omówić w miarę możliwości krótko i każdy oddzielnie.

Pierwszy punkt — „Przechodźcie, przechodźcie przez bramy!”

Drugi punkt — „Gotujcie drogę ludowi!”

Trzeci punkt — „Torujcie ścieżkę!”

Czwarty punkt — „Usuwajcie kamienie!”

Piąty punkt — „Podnieście sztandar nad ludami!”

Tak więc, przeanalizujmy wszystkie te 5 punktów. Liczby w Piśmie mają swoje określone znaczenie. W Objawieniu mówi się o dwóch świadkach. Liczba 3 wskazuje na trójjedynego Boga. Trzy następujące po sobie jedna za drugą szóstki dają nam liczbę 666, charakteryzującą antychrysta, który będzie człowiekiem, trzymającym władzę w miejsce Boga. Liczba 4 charakteryzuje sobą w Biblii cztery krańce ziemi. Liczba 5 przywodzi nam na myśl łaski Boże. Pamiętacie, że Dawid przygotowując się do starcia z Goliatem wziął do swojej torby 5 kamieni i pierwszy z nich okazał się wystarczający, aby zabić tego groźnego olbrzyma. W tym wersecie też przytoczono 5 punktów.

Zaczniemy od pierwszego, który mówi: „Przechodźcie, przechodźcie przez bramy!” Czytając to można pomyśleć, że Bóg zwracając się do Swojego ludu, to znaczy do Izraela, będącego w niewoli, wzywa go, aby wyszedł z niewolnictwa i znów uzyskał wolność. Jednak zgodzicie się, przyjaciele, że to wezwanie może stać się potężnym kazaniem i dla nas, obecnego ludu Bożego, któremu teraz też bardzo trzeba przejść przez bramę i wyjść na przestrzenie Pańskiej wolności! Ciekawe jest to, że słowo „przechodźcie” powtarza się tutaj dwa razy, podkreślając tym ważność tego, co trzeba dokonać. Czytając Słowo Boże, na pewno już zauważyliście takie miejsca, gdzie Jezus zwracając się do ludu, też dwukrotnie powtarzając jedno słowo. Mówił: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam…” i tym podkreślał szczególną ważność oraz znaczenie tego, co mówił.

Drogi przyjacielu! Możliwe, że przez te stronice Pan już poważnie przemówił do twojego serca. Być może, że coś ciągle objawiał twojemu wzrokowi i przypominał to lub tamto. Powiedz, jaka przy tym była twoja reakcja? Czy w odpowiedzi na głos Boży zamknąłeś swoje serce i odsunąłeś się dalej? Ale przecież Pan, zwracając się właśnie do ciebie, natarczywie mówi: „Przechodź, przechodź przez to!” i jeśli nie jesteś gotowy przejść przez to, na co wskazuje ci obecnie Pan, jeśli nie zgadzasz się wykorzystać tej bramy dla swojego uwolnienia, to możesz pozostać w swoim starym, podobnym do brudnej kałuży, grzesznym życiu, żeby, przychodząc kiedyś do swojego końca, w spóźnionym upamiętaniu powiedzieć: „O, jakim byłem głupcem!” Kto wie, być może w tej godzinie Pan wskazywał ci wyjście z tego duchowego miejsca bez wyjścia, a co Mu odpowiedziałeś? Możliwe, że zatrzymała cię myśl: „Nie, nie mogę tego zrobić! Przecież w ten sposób mogę stracić autorytet, pracę, służbę i cały swój zbór! Nie, to niemożliwe!”

Bracie! Ja nie mówię ci, żebyś postępował jak głupiec! Jeśli już trzeba stracić, to niech to będzie ze względu na Pana, a nie z naszej własnej głupoty! Dobrze, jeśli cierpimy za Chrystusa, tylko, niestety, wśród chrześcijan niemało jest takich, którzy cierpią nie tyle za Pana, ile z powodu swojej głupoty. Jeśli chcemy pozyskiwać dusze, to musimy mieć mądrość od Pana. Przez to nie chcę powiedzieć, że mądrość koniecznana jest do tego, żeby pozyskiwać innych, ale że sługa Boży, mający mądrość, już tym pociąga dusze ludzi. Tacy mężowie, tacy pracownicy Pańscy będą jak gwiazdy w Królestwie Niebios.

Pracowniku Boży! Jeżeli Pan w tych dniach rozmawiał z tobą, to ulegając Jego głosowi, przechodź przez bramę, którą On ci wskazał! Nie możesz być spokojny do tej pory, aż przejdziesz przez nią! Śpiesz się, aby uczynić krok na spotkanie Pańskiego wezwania! Przejdź, bez względu na cenę, a otrzymasz nagrodę od Pana! Zgódź się i posłuchaj Jego głosu, a On sam pomoże ci przejść! Nie zwlekajcie, przyjaciele, bo Ojciec niebieski zwracając się przede wszystkim do nas, pracowników, mówi: „Przechodźcie, przechodźcie!” Nie możemy zwlekać, zatrzymywać się, nie możemy wrócić, upodabniając się w tym do bogatego młodzieńca, któremu było zbyt żal rozstawać się ze swoim bogactwem. Czy i dla was nagromadzone przez lata „bogactwo duchowe” jest droższe niż posłuszeństwo Panu i bliskość z Nim?

Kiedy czytamy to bulwersujące wezwanie: „Przechodźcie, przechodźcie!”, to mimo woli przypominają nam się znane nam wszystkim słowa, brzmiące dosłownie jak przykazanie: „Wchodźcie przez ciasną bramę…” I oto ta ciasna brama była dla bogatego młodzieńca tak ciasna, że Jezus ze smutkiem musiał powiedzieć: „Łatwiej wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do Królestwa Niebios” (Mt 19:16–26). Przyjaciele moi, pastorzy i kaznodzieje! Wniknijmy głębiej w duchowy sens tej historii! Co przez to chce powiedzieć nam Pan? Czy i my nie staliśmy się tak duchowo bogaci, że nie jesteśmy zdolni już więcej iść za wezwaniem Pana?

Po to, aby przejść przez ciasną bramę, trzeba złamać swoją pychę, wyniosłe „ja”. Gdy nie złamie się tego „ja”, to niemożliwe jest upokorzenie się, a to znaczy, że niemożliwe jest także pójście za Bożym wezwaniem. Rozumie się, że taka pokora coś kosztuje, ale Pan w łasce Swojej zawsze jest gotów pomóc nam. Dlatego nigdy nie powinniśmy opuszczać swoich rąk, pamiętając słowa Jezusa: „U ludzi to rzecz niemożliwa, ale u Boga wszystko jest możliwe” (Mt 19:26).

„Przechodźcie, przechodźcie przez bramy!” — ciągle powtarza obecnie Pan. Słyszycie ten cichy i delikatny głos? Przejdź przez tę bramę pokory i ty, mój przyjacielu! Nie patrz na swoich kolegów, żonę i dzieci! Nie patrz ani w prawo, ani w lewo, gdyż w naszym ludzkim życiu tak wiele jest rzeczy, do których jesteśmy przywiązani i które zdolne są nas zatrzymać! Nie zatrzymuj się i nie oglądaj się! Śpiesz się, aby jak najszybciej przejść przez ciasną bramę! Śpiesz się!

A teraz przejdziemy do drugiego punktu — „Gotujcie drogę ludowi!” Tutaj mimo woli chce się przypomnieć tego, kto na ziemi był drugim po Jezusie, bo tak określił go sam Pan powiedziawszy, że „nikt z tych, którzy się z niewiast narodzili, nie jest większy od Jana” (Łk 7:28). Tak więc on nie tylko mówił, ale i przygotowywał drogę. My w naszym życiu ziemskim przecież też możemy przystąpić do jakiegoś dzieła nie przygotowawszy na początku wszystkiego, co niezbędne. Kaznodzieja zanim powie kazanie, też powinien do niego się przygotować. Jest prawdą, że są i tacy, którzy tego nie robią. Tak było raz z pewnym kaznodzieją, który postanowił nie przygotowywać się do kazania, opierając się na tym, co jest powiedziane w Psalmach 81:11 i 127:2.

— Nie na próżno jest tam powiedziane — mówił on — że umiłowanemu Swemu Bóg daje i we śnie. Dlatego wierzę, że Pan da mi zrozumienie przez sen, dając jasność tego, o czym będę miał głosić. Jeśli jest napisane „otwórz usta twoje, a Ja napełnię je”, to i ja mogę tak postępować. — I tak, spokojnie położył się spać, a w następną niedzielę rano po wejściu na mównicę w myśli zwrócił się do Boga ze słowami: — Panie, teraz działaj! Mów to, co chcesz, Duchu Święty! — I wtedy Duch Święty rzeczywiście przemówił do niego i powiedział:

— Byłeś zbyt leniwy, Mój synu! — Oczywiście rozumiem, że bywają takie sytuacje, gdy rzeczywiście nie ma czasu na przygotowanie kazania; i dlatego tak ważne jest dla kaznodziei, żeby całe jego życie było przygotowaniem.

Wielu pracowników, mając świadomość, że ich życie mija w pustce duchowej, jęczy w duchu i prosi: „Panie! Przyjdź i do nas! Zacznij wśród nas Twoje dzieło!” Jednak modląc się tak przez wiele miesięcy lub nawet lat, oni niestety nie wsłuchują się w głos wołającego na pustyni, który jak i przedtem, mówi: „Uczyńcie na początku to, co sami musicie zrobić: GOTUJCIE DROGĘ PAŃSKĄ!” (Iz 40:3; Mt 3:3).

— Jakże to? — zdziwią się prawdopodobnie niektórzy. — Czyż Bóg nie może działać niezależnie od ludzi? Czyż On nie jest mocny, żeby dokonać wszystko sam? — Tak, Bóg wszystko może. On nie jest zależny od nikogo i nie pytając o radę postępuje według Swojego zamiaru. Właśnie dlatego w odpowiedzi na nasze modlitwy i prośby o przebudzenie On wyraźnie i konkretnie mówi: „Dobrze. Ale przedtem przygotujcie dla Mnie drogę!”

Jan Chrzciciel, przebywający na pustyni, chrzcił przychodzących do niego zewsząd prostych ludzi, którzy uznając siebie za grzeszników, wyznawali swoje grzechy. Zwracając się zaś do tak zwanych „duchowych” i „sprawiedliwych”, za jakich uważali siebie faryzeusze i saduceusze, mówił bardzo surowo, prawie gniewnie: „Plemię żmijowe… Wydawajcie więc owoc godny upamiętania!” (Mt 3:7–8). Widzicie, kto był przeszkodą na drodze przyjścia Pana? Nie grzesznicy, nie bezbożnicy, ale sami najbardziej pobożni!

Jednak wróćmy do przeczytanego przez nas tekstu z proroka Izajasza. Mówi się tutaj trochę inaczej, a właściwie: „Gotujcie drogę ludowi!” Pomyślcie nad tymi słowami, pracownicy, pastorzy i kaznodzieje! Właśnie my, niosący Słowo Prawdy, musimy przygotować drogę dla naszych społeczności! Rozumiesz to, sługo Boży? Ty, właśnie ty jesteś powołany, aby to zrobić! Nie możesz czekać, żeby zbór przygotował drogę dla siebie, ale ty przygotowuj ją dla niego! Możliwe, że zapytasz, jak to zrobić. Razem poszukajmy odpowiedzi.

W tej samej Księdze Izajasza, 40:3–5, prorok mówi: „Głos się odzywa: Przygotujcie na pustyni drogę Pańską, wyprostujcie na stepie ścieżkę dla Boga naszego! Każda dolina niech będzie podniesiona, a każda góra i pagórek obniżone; co nierówne, niech będzie wyrównane, a strome zbocza niech się staną doliną! I objawi się chwała Pańska, i ujrzy to wszystkie ciało pospołu, gdyż usta Pana to powiedziały”.

Przyjaciele moi, współpracownicy na niwie Bożej! Jeśli chcemy ujrzeć przejaw mocy i chwały Bożej, to niezależnie od tego, podoba się to nam czy nie, musimy być zdolni do przygotowania! Wiedzcie, że Pan dawno już oczekuje tego. On żąda od nas więcej niż my żądamy od siebie. Przebudzenie już dawno zaczęłoby się, jednak go do tej pory nie ma, możliwe że tylko dlatego, iż sprawa zależy od pracowników. Lud Boży oczekuje przebudzenia, a nikt inny tylko właśnie my, pastorzy, musimy przygotować ku temu drogę.

„Przygotujcie drogę! Przygotujcie drogę ludowi Mojemu!” — mówi Pan obecnie i nam, bracia. I jeśli mowa jest o przygotowaniu, to trzeba rozumieć, że na drodze znajdują się jakieś przeszkody, które musimy przezwyciężyć. O, dałby Pan, abyśmy przy tym nie upodobnili się do faryzeuszów, którzy byli przeszkodą na drodze Boga! Oni nie tylko sami nie chcieli przyjąć prawdy, lecz i przeszkadzali tym, którzy dążyli do jej poznania. Pamiętajcie, przyjaciele, że naszym zadaniem jest pozyskiwanie dla Pana nowych dusz i od nas zależy, czy ludzie poznają swojego Zbawiciela, czy też w mroku niewiary odejdą w straszną dla nich wieczność. Dlatego przestańmy mówić o innych, o tłumach, a pomówmy lepiej o sobie. Uwierzcie, że jeżeli my, pracownicy, będziemy mieć czyste życie, pewne chodzenie przed Bogiem i bliską społeczność z Nim, będąc prawdziwie stróżami na murze, wtedy nie będzie nam trudno docierać do ludzkich dusz i pozyskiwać je dla Pana. Nie możemy zapominać, że kiedyś będziemy musieli zdać sprawę Bogu za tych, których nam powierzył. Powiedzcie, co już uczyniliśmy, aby przygotować drogę ludowi Bożemu? Możliwe, że do tej pory nie przeszedł on przez bramę prawdy tylko dlatego, iż my, idący na przedzie, nie poznaliśmy swojej odpowiedzialności przed Bogiem i nie podeszliśmy do niej prawdziwie poważnie. Jesteśmy zdolni być zajęci jakimkolwiek zagadnieniem i problemem, zapominając o najważniejszym — aby przygotować drogę ludowi. Przemyślcie to, przyjaciele! I niech Pan sam przemówi do waszych serc, ukazując ważność i głębię tego. Zaś ja, krótko tylko poruszywszy ten temat, przejdę do następnego.

„Torujcie, torujcie ścieżkę!” Ani jedno pokolenie ludzi, żyjących na ziemi, nie było zdolne zrozumieć znaczenia tych słów tak, jak my to możemy obecnie. Teraz prawie każdy ma wyobrażenie, jak odbywa się budowa szerokiej, wielopasmowej magistrali. Taka szeroka droga musi być prosta i równa, dlatego wzniesienia i pagórki się wyrównuje, a nad wysokimi dolinami przerzuca się wysokie mosty. Tak buduje się tę ogromną i szeroką drogę. W Księdze proroka Izajasza, 35:8, czytamy: „I będzie tam droga bita, nazwana Drogą Świętą… Nawet głupi na niej nie zbłądzi”.

Widzicie, bracia, jak musi wyglądać nasza służba Słowem? Głosząc, musimy to czynić tak, aby najbardziej niedoświadczeni i którzy nie znają Pisma, mogli jasno zrozumieć prawdę, zawartą w naszych słowach. Niestety właśnie tego nam, kaznodziejom brakuje. Wypełniając swoją służbę nie możemy zapominać, że ewangelia buduje i tworzy, dlatego tę samą rolę musi spełniać i nasze kazanie. Niosąc ludziom dobrą nowinę o zbawieniu, równajcie i prostujcie drogę dla Pana! Możliwe, że zapytacie o duchowe znaczenie tego. W życiu każdego człowieka są doliny i góry. W dolinie znajdujemy się wtedy, gdy osłabieni lub rozbici leżymy duchowo na podłodze. Jednak mamy i takie chwile, gdy nasza uskrzydlona dusza się cieszy i raduje, a my duchowo podobni jesteśmy do uczniów Pańskich, których Jezus zaprowadził na górę Tabor. Jak nie byłoby smutne, ale trzeba przyznać, że bardzo często życie duchowe chrześcijanina idzie nierówno, to wznosi się do góry, to opada w dół, i znów do góry, i do dołu. Jest to smutny obraz, który w żaden sposób nie może być normą naszego życia. Duchowo powinniśmy być zawsze na górze. Co by nie stało się: cierpienia, trudności, pokuszenia, choroby i nawet zaglądająca w oczy śmierć — powinniśmy być ponad tym wszystkim. Dość już chodzenia bez mocy i radości w głębokiej dolinie strapienia! Szybciej do góry, na autostradę!

Kto wie, przyjacielu, być może masz inną przyczynę i nie możesz osiągnąć wyżyn Bożych tylko dlatego, że nadąwszy się, jak żaba, sam już stałeś się „wyżyną”. Pamiętaj, że taka „święta napuszoność” jest obrzydliwością w oczach Pana, bo On przeciwstawia się wywyższającym się i pysznym. Przebudzenie nie może zacząć się do tej pory, dopóki takie oto „wyżyny” nie zostaną obniżone i wyrównane. Pewien pastor w Niemczech zapytał mnie kiedyś: „Kiedy możemy oczekiwać początku przebudzenia?” Patrząc na tego człowieka, w którym na kilometr widać było „dostojność duchową”, chciało się powiedzieć:

— Pan oczekuje, kiedy ty upokorzysz się i uniżysz, zrównując się z pozostałymi członkami twojej społeczności. Przecież właśnie twoja wyniosłość jest przeszkodą na drodze przebudzenia! — Powiedzcie, jak długo trzeba jeszcze czekać, żeby pastorzy i kaznodzieje osiągnęli taki stan, aby Bóg mógł ich wykorzystać?

I ty, przyjacielu, który nie jesteś kaznodzieją! Nie myśl, że to ciebie nie dotyczy! Wiedz, że do głoszenia ewangelii Bóg może wykorzystać nawet dziecko. U nas był taki przypadek, gdy po słowach czteroletniego dziecka, nie umiejącego pisać ani czytać, upamiętało się i uwierzyło wielu dorosłych ludzi. Bóg może wykorzystać też większe dziecko i kobietę. Osobiście byłem świadkiem tego, gdy po pięciominutowym świadectwie pewnego chłopca, cały słuchający go tłum pięciuset ludzi nawrócił się do Pana. Później otrzymaliśmy masę listów z tak głębokimi wyznaniami, że czytając je sami wzruszaliśmy się i płakali. Tak więc, każdy musi równać w swoim sercu drogę dla Pana, aby On, gdy przyjdzie, mógł zacząć działać.

Pracownicy Boży! Proście Pana o łaskę, abyście sami pierwsi przeszli przez bramę prawdy, gdyż uczyniwszy to, wyrównacie i przygotujecie w ten sposób drogę ludowi Bożemu!

A teraz pójdźmy dalej i w przeczytanym przez nas tekście rozpatrzmy czwarty punkt — „Usuwajcie kamienie!” Tutaj chciałbym każdemu, kto głosi Słowo Boże, zadać jedno pytanie. Powiedz, drogi bracie, czy byłeś posłuszny temu wezwaniu? Czy zacząłeś usuwać kamienie ze swojego własnego życia, czy jak przedtem leżą tam, gdzie dawno już były? U nas w Południowej Afryce są takie miejsca, w których po burzy na drogach leży mnóstwo kamieni, które to kamienie są nie tylko niebezpieczne dla transportu, ale czynią go niemożliwym. Dlatego wkłada się wszystkie wysiłki w to, żeby jak najszybciej usunąć te kamienie i w ten sposób oczyścić drogę. Rozumiecie, bracia, dlaczego ja o tym mówię? Pan nakazuje nam oczyścić i przygotować dla Niego drogę, a w tym jest też usuwanie kamieni, przy czym przede wszystkim z własnego serca. Czy już to zrozumieliście? Czy też jesteście na tyle święci, że w swoim życiu nie macie „kamieni”?

Kamień jest czymś twardym, tak że natknąwszy się na niego można łatwo się zranić. Kamień jest także czymś martwym, co trzeba oddzielić i odrzucić od żywego. Słyszysz, przyjacielu? Wyrzuć z twojego życia „martwe kamienie”! Albo być może nie wiesz, jak twoje kamienie nazywają się? To pozwól mi wyliczyć chociaż niektóre z nich. Zacznijmy od nieprzebaczenia i mściwości. Pamiętasz, gdy kiedyś ktoś był ci nieprzychylny lub przywitał się z tobą ze zbyt małym szacunkiem? Od tej pory minęło już sporo czasu, a ty dotąd nie możesz tego zapomnieć. Jak uważasz, czy nie jest to tym kamieniem, który leży na drodze i który należałoby już dawno usunąć?

Pewnego męża Bożego zapytano: „Proszę powiedzieć, co powinniśmy zrobić, aby wśród nas zaczęło się przebudzenie?” — na co on nie namyślając się, odpowiedział: „Nauczcie się przebaczać!” Tak więc, moi drodzy, nie możemy oczekiwać odpuszczenia od Pana, jeśli sami nie umiemy przebaczać. Przecież nie na próżno jest napisane, że Bóg odpuści nam na tyle, na ile my odpuszczamy! Możesz setki razy wyznawać przed Panem swoje grzechy, jednak one nie zostaną ci odpuszczone tylko dlatego, że ty sam nie odpuszczasz innym. Przy czym mowa jest tu nie tyle o tych, których kochasz, ale o tych, którzy będąc twoimi wrogami, zadają ci ból. Właśnie im musisz przebaczyć!

A teraz podejdźmy do jeszcze jednego „kamienia”! Powiedz, czy nie kłóciłeś się z kimś? Czy nie mówiłeś kiedykolwiek nieżyczliwych i obraźliwych słów? Czy w swoim sercu nie złościłeś się, udowadniając komuś swoją rację? Czy nie wyrażałeś się tak, aby inni mogli odczuć, z kim mają do czynienia? Czy te kamienie leżą do tej pory na twojej drodze, czy już je usunąłeś?

Albo jeszcze coś takiego: gdy w celu wyznania lub osobistej rozmowy przychodzi do ciebie kobieta-siostra, to czy nie zdarza się z tobą coś takiego, co choćby trochę stawało między tobą a nią? Czy przy tym są czyste twoje myśli, czy splamione pomysłami grzechu? Co rysuje się wtedy w twojej wyobraźni? Jak uważasz, podoba się to Panu, czy są to może te kamienie, od których musisz się uwolnić? Być może sprawa z tym zaszła tak daleko, że ty, uroiwszy sobie, już stałeś się kobieciarzem? Wiedz, że idąc taką drogą skończysz upadkiem i staniesz się pośmiewiskiem dla świata i hańbą dla innych chrześcijan. Bracie, wiesz lepiej ode mnie o swoich schowanych głęboko, zatajonych grzechach. Ty wiesz, jakie kobiety i dziewczyny przeszły przez twoje myśli i serce. Usunąłeś już te kamienie…?

Na pewno dziwisz się i nie rozumiesz, dlaczego do waszej społeczności nie przychodzą nowe dusze. Tylko dlatego, że w twoim sercu i w twoim życiu nie są usunięte wszystkie te „kamienie”! Właśnie to, możliwe, jest główną przyczyną. Mógłbym teraz opowiedzieć wam o wielu kaznodziejach, w służbie których nie było błogosławieństwa do tej pory, dopóki oni nie przyszli i w wyznaniu nie oczyścili się ze swoich grzechów, usuwając tym samym kamienie, leżące jako przeszkoda na drodze Pana. Nikt nie wiedział o ich wyznaniu, gdyż odbywało się to w tajemnicy. Jednak owoc oczyszczenia ukazywał się szybko. Gdy tylko nieczystość duchowa została ujawniona, Duch Pański otrzymawszy swobodę zaczynał znów działać.

Wiele lat temu w Niemczech mieszkał pewien kaznodzieja, który nazywał się Werner Heukelbach. Kiedyś w jego pracy nastąpił taki moment, że przestał zauważać owoce swoich kazań, które wcześniej były zawsze widoczne. Ludzie przestali upamiętywać się i nawracać do Pana, zbór stawał się coraz bardziej zimny duchowo. To trwożyło go, nie dając mu spokoju. I oto, po męczącym rozmyślaniu, zdecydowawszy się, wziął arkusz papieru i w świetle Słowa Bożego przeszedł przez swoje życie. Gdy wyznał wszystko, na co wskazał mu Duch Święty — błogosławieństwa Boże wylały się jeszcze większym strumieniem niż było to wcześniej.

Bracie i siostro, ojcze i matko, synu i córko! O, dałby Pan Swoją łaskę, abyś i ty oczyścił swoje życie tak, żeby ani jeden kamień nie pozostał leżący na drodze Pana! Pamiętaj, że będąc nieposłusznym wezwaniu do oczyszczenia, „igrasz” z samym Bogiem i co siejesz, to żąć będziesz! Przyjdzie dzień, gdy On będzie tak samo „igrać” z tobą. Mam nadzieję, że teraz zrozumiałeś, czym musisz jak najszybciej się zająć. Usuń kamienie i uczyń to, jak można najszybciej!

A teraz piąty i ostatni punkt — „Podnieście sztandar nad ludami!” W przeszłości podniesiony sztandar oznaczał dla żołnierzy wezwanie do zbiórki. W Księdze Izajasza, 11:10, słowem „sztandar” nazwany jest korzeń Isajego, to znaczy Jezus Chrystus. Czy rozumiecie to, przyjaciele? Sam Pan Jezus Chrystus jest naszym sztandarem. Znane jest wam na pewno takie pojęcie — „standard”. Jak myślicie, co można byłoby powiedzieć o chrześcijańskim standardzie? Zgodzicie się, że on teraz nie jest wysoki. Chrześcijanami coraz bardziej się gardzi. Nawet najmarniejszy poganin z drwiną pokazuje na nich palcem. Spróbuj muzułmaninowi powiedzieć o chrześcijaństwie! To nawet obruszy go.

— Co? — wykrzyknie. — Żebym stał się chrześcijaninem? Za nic! Bo moja żona stałaby się tak samo uparta, jak wasze żony, a moje dzieci zaczęłyby „biegać za modą”, jak to robi chrześcijańska młodzież. Nie! Moje córki nie są tak „tanie”, jak wasze. —

Cóż powiesz? Nierzadko to jest rzeczywiście gorzką prawdą. Taka jest nasza charakterystyka, nasz standard. Spójrzcie na naszą młodzież! Popatrzcie na nasze żony! Wpatrzcie się uważnie w żonatych, w zamężne i kawalerów! Czy ich zewnętrzny i wewnętrzny standard duchowy jest wysoki? Niestety, wcale nie! I dlatego, jeśli Pan nie podejmie zdecydowanych środków, wkrótce nie będzie u nas ludzi, którzy będą mieć prawo głosić Słowo Boże. Zapytacie, dlaczego? Dlatego, że nieczystość coraz bardziej wchodzi do środowiska ludu Bożego. Rodzice!! Czy możecie z pełnym przekonaniem powiedzieć, że wasi synowie i córki są czyste i nie są splamione według ciała? Czy jesteście przekonani, że ich ciała i ręce nie mają na sobie śladów grzechu i hańby? A przecież te dzieci są przyszłością chrześcijaństwa!

W pewnym kościele luterańskim po przeprowadzeniu konfirmacji pastor podszedł do matki piętnastoletniej dziewczyny i uprzedzająco powiedział: „Proszę zatroszczyć się o to, żeby pani córka regularnie przyjmowała tabletki antykoncepcyjne”. Te słowa były dla matki-chrześcijanki jak „grom z jasnego nieba”. Jednak, jak się później okazało, pastor ostrzegał nie na próżno. Po jakimś czasie okazało się, że młoda dziewczyna jest w ciąży i musi szybko wyjść za mąż.

Jak nie byłoby to smutne, ale to fakt. Moralny rozkład zdążył już przeniknąć do środowiska chrześcijan. I jeżeli my, nazywający siebie dziećmi Bożymi, nie wykorzenimy z naszych serc pożądliwości ciała, wtedy bicz Pański w postaci AIDS szybko się pokaże i wśród nas. Nie liczcie, proszę, że jest to mimo wszystko rzadka choroba. U nas w Południowej Afryce zupełnie niedawno tylko 4 % mieszkańców było zarażonych chorobą AIDS. Minęło tylko pół roku, a liczba chorych podwoiła się. Po upływie roku ta liczba wzrosła do 16 %. Widzicie, jaka jest szybkość rozprzestrzeniania się! Jak myślicie, dlaczego? — A dlatego, że poziom moralny spada coraz niżej, a ta obrzydliwa fala zalewa sobą i współczesne chrześcijaństwo. Bądźcie pewni, że jeśli tego nie przerwie się, chrześcijanie także zaczną umierać na AIDS, co oczywiście nie przysporzy im chwały.

Tak więc, dokąd nasz standard chrześcijański będzie tak niski? Dokąd będzie hańbione i lżone przez nas imię Chrystusa? Jak długo jeszcze z powodu naszego zachowania bezbożnicy z drwiną pokazywać będą na nas palcami? Jak długo jeszcze nasi kaznodzieje będą przekształcać chrześcijaństwo w coś taniego, płaskiego i prymitywnego? Kiedy w końcu wiara chrześcijańska stanie się droższa od najczystszego i drogocennego złota? Jaki sens ma nasza wiara, jeśli nie potwierdza się posłuszeństwem prawdzie i przestrzeganiem przykazań Pańskich? Czy nie o tym mówił apostoł Paweł, piętnując nieposłuszeństwo i przekonując, że bez uczynków wiara jest martwa? Tak więc podnieśmy nasz standard duchowy, aby poganie, nie znający Boga, znów zaczęli nas szanować! Coraz bliższy jest dzień gniewu Bożego, kiedy zostanie spalona cała nieczystość. Czyż i to jeszcze nie może nas nauczyć rozumu? Dość już brudzenia swoim życiem czystego obrazu Chrystusa! Pewna matka-chrześcijanka powiedziała mi niedawno:

— Ja dziękuję Bogu za tę straszną chorobę AIDS. Przedtem nie mogłam utrzymać swojej córki w domu wieczorami. Teraz zaś dosłownie trzyma się mojej spódnicy. Strach przed chorobą zniszczył w niej wszelki pociąg do chłopców. O, chwała i wdzięczność Bogu za ten bicz! — Tak więc, jak widzicie, gdy kaznodzieje nie decydują się mówić wprost, wtedy zaczyna mówić Bóg. I dlatego śpieszcie się z usuwaniem waszych kamieni, dopóki one same nie przygniotą was!

Drodzy przyjaciele! Na początku naszego tekstu brzmiały nam słowa: „Przechodźcie, przechodźcie przez bramy!” Czy i teraz nie jesteście zdolni zrozumieć, że po prostu nie mamy innego wyjścia? Chcemy tego czy nie, ale musimy przejść przez bramę prawdy, bramę czystości i świętości. Trudne jest to czy nie, ale każdy musi po prostu to uczynić! Tak więc śpiesz się, przyjacielu! Przechodź! Nie oglądaj się! Pan Jezus powiedział kiedyś: „Żaden, który przyłoży rękę do pługa i ogląda się wstecz, nie nadaje się do Królestwa Bożego” (Łk 9:62). Czyżbyś chciał upodobnić się do żony Lota?

Strażnicy, postawieni na murach domu ludu Bożego! Przygotujcie drogę, aby Pan i Jego lud mógł po niej iść! O, dałby Ojciec, żeby droga, wytyczona dla Niego przez was, była prawdziwie szeroką autostradą, przechodzącą przez wysokie miejsca! Usuńcie z niej kamienie, przeszkadzające Duchowi Świętemu swobodnie działać! Wznieście wysoko sztandar chrześcijaństwa! Podnieście niski poziom standardu chrześcijańskiego, aby duży i mały, młody i stary, mężczyzna i kobieta poznali w końcu, że tym wysokim standardem są u was nie tyle pobożne słowa o prawdzie, co wasze czyste i święte, prawdziwie chrześcijańskie życie!

Czy jesteś do tego gotowy, pracowniku? Powiesz na to „tak” czy „nie”? Rozumie się, że masz prawo swobodnego wyboru, ale nie zapomnij, proszę, że nieposłuszeństwo kosztuje o wiele drożej niż posłuszeństwo! Tak więc, przechodź! Przechodź…!