Dzień Dziecka i co dalej?

  Audycja nr: 339
Przygotował: Pastor Henryk Zagrodnik
Tekst biblijny: 1 List do Tymoteusza 3:4–5;
List do Kolosan 3:21
Data opublikowania: 27. 05. 2006
Czas odtwarzania: 22:42 min
Rozmiar pliku: 3067 kB
                        Posłuchaj/Pobierz

Na dzień dziecka oczekuje wiele dzieci, ale nie wszystkie są szczęśliwe. Według mnie dzień dziecka powinien być obchodzony każdego dnia. W tych obecnych trudnych czasach, dzieci powinny być pod szczególną opieką rodziców. W dniu dziecka, szczególnie matki obdarowują swoje pociechy łakociami, okazując im swoją miłość. Nikt tak bardzo, jak właśnie dzieci oczekują tej rodzicielskiej miłości. A jak ta sprawa wygląda ze strony praktycznej? Jeszcze nigdy w naszym kraju nie było tak wiele osieroconych dzieci jak jest obecnie, pomimo, że rodzicom dobrze się powodzi a niektórym nawet bardzo dobrze. Dzisiaj dużo spotyka się rodzin, którzy wolą poświęcać się pracy zawodowej aniżeli wychowywaniem własnych dzieci. Chociaż wiele dzieci opływa w wygodzie, to jednak czują się one bardzo osamotnione z powodu braku miłości ze strony rodziców.

Najbardziej jednak niebezpieczną rzeczą staje się, gdy dziecko pozostawione jest samemu sobie; szuka towarzystwa poza domem i tak natrafia na różnych opiekunów. Z doświadczenia wiemy, jakie bywają tego owoce. Jeżeli z miejsca na to nie zareagujemy, to po krótkim czasie może okazać się, że jest już za późno. Bo chociaż dziecku będziemy usiłowali mówić o pewnych zagrożeniach, których nie dostrzega, to i tak wykorzystując nieobecność rodziców, lub brak zainteresowania się nim, będzie szukało towarzystwa dla siebie. Właśnie takie dzieci są najbardziej narażone na zło, które czycha na każdą młodą duszę pozostawioną bez rodzicielskiej opieki. Wśród dzieci spotykamy różne charaktery i nie wszystkie dają się zwieść. Te, które już w młodości potrafią ocenić, co jest dobre a co złe, stają się w przyszłości wartościowymi ludźmi. Natomiast słabsze jednostki, już od młodości staczają się coraz niżej. Wtedy żadne przekonywania nie zdołają już temu zapobiec. I nic dziwnego, że potem, gdy stają się nastolatkami jest tak wiele tragedii, płaczu i narzekań. PAN JEZUS bardzo wysoko oceniał małe dzieci i mówiąc o wierze, wskazywał abyśmy pod tym względem do nich się upodabniali.

Nie trzeba nikogo przekonywać, że rozkład niektórych rodzin zawsze prowadzi do zaniku ciepła rodzinnego a dzieci w prowadzane są na bezdroża. Takie dziecko traci szacunek dla starszych i nie ma do nich zaufania. Szczególnie na nas wierzących leży obowiązek dać światu przykład, aby zahamować rozkład życia rodzinnego. Oczywiście, że nie wszystko od nas zależy. W obecnym czasie grzech cudzołóstwa jest jednym z głównych przyczyn rozbicia małżeńskiego, co bardzo poważnie odbija się na kształtowaniu charakteru dziecka. Ponadto dzieci obracają się nie tylko w rodzicielskim otoczeniu, ale będąc w tym świecie, ich grzeszna natura skłania ich do złego. Z naszej strony powinniśmy uczynić wszystko, co jest w naszej mocy. Nasze oddanie się PANU JEZUSOWI jest jedynym środkiem, aby DUCH Święty pobudził nasze serca do właściwej troski o nasze dzieci.

Człowiek wierzący powinien ciągle zadawać sobie pytanie, jak powinien postępować, aby jego dzieci mogły wyrosnąć na pełnowartościowych ludzi w społeczeństwie. Dobrze, gdy zadajemy sobie takie pytanie. Odpowiedź na nie otrzymujemy dzięki modlitwom i prowadzeniu BOŻEMU. Każde dziecko powinno wyrastać na pożytek społeczeństwa i na chwałę BOGU. Takie dziecko nigdy nie będzie sprawiać kłopotu najbliższym, bo jest cennym nabytkiem i wartością dla społeczeństwa.

Warto wspomnieć jeszcze o innych zagrożeniach, które mogą się wydawać bardzo niewinne a jednak mogą one wpływać na dalszy jego rozwój duchowy. Dzieje się to wtedy, gdy okazujemy dziecku, że jest ono wyjątkowe i czynimy z niego bożyszcza. Nie trzeba nawet długo czekać, że takie dziecko zacznie samo siebie uwielbiać. Kiedy takie dziecko zacznie dorastać staje się trudne w wychowaniu. Początkowo rodzice w swoim zaślepieniu mogą tego nie dostrzegać, ponieważ zawsze będą widzieć w swoim dziecku coś nadzwyczajnego. W tym zachwycie „cudownego dziecka,” nie zdają sobie sprawy jak wielką wyrządzają mu krzywdę. Nie ma chyba nic gorszego jak robić ze swojego dziecka marionetkę, odbierając najcenniejszy skarb i najszczęśliwszy okres w jego życiu, jakim jest prawdziwe dzieciństwo. Kiedy przyzwyczajamy dziecko do udawania i noszenia maski, to staje się ono aktorem, bo odgrywa narzucone mu życie. Początkowo dzieje się to bezwiednie, bo tak każemy mu robić. Jednak z biegiem czasu dziecko zaczyna reagować na zabiegi rodziców, przyzwyczaja się do narzucanej mu roli, albo poprostu zaczyna się bronić. Taki przejaw podwójnej reakcji zawsze prowadzi do wypaczeń charakteru dziecka. Ten rodzaj wypaczeń jest okrutny w skutkach i w dalszym rozwoju psychicznym będzie się mścił na dziecku i na rodzicach.

Los takiego dziecka będzie zależał w dużym stopniu od jego charakteru. Jeśli jego natura będzie uległa, to zacznie wierzyć w swoją genialność i w swe niezwykłe możliwości. I oto tak rodzi się mały zarozumialec. W szkole jest trudne dla otoczenia, bo chce być wyróżniane, chwalone i doceniane. A jeśli tych pochwał w szkole nie otrzymuje tak obficie jak w domu, czuje się pokrzywdzone i uważa, że otoczenie jest dla niego niesprawiedliwe. Wtedy wszyscy są winni, tylko nie ono. We wszystkim, co się stanie z jego strony, zawsze będzie winien kolega, koleżanka czy nauczyciel. Ale rodzice w dalszym ciągu są zdania, że ich dziecko postępuje właściwie. I tak mijają lata i rośnie młody człowiek. W pracy jest niesympatyczny, niezgodny i przykry. A gdy się znajdzie w Zborze, narzuca swoje zdanie i nie znosi sprzeciwów. Najgorsze jest jednak to, że nie potrafi działać wspólnie. Taki człowiek o zwichniętym charakterze i okaleczonej duszy przynosi gorzkie owoce. Skutki uległości mogą oczywiście objawiać się także w inny sposób. Np. jest apatyczne, nic nie robi z własnej chęci, lecz wszystko wykonuje pod dyktando. Nie ma żadnych zainteresowań i nie potrafi dążyć do celu. W zbiorowisku ludzkim czuje się samotne, opuszczone i nieszczęśliwe. Jednym słowem staje się człowiekiem bezwartościowym, który tylko bierze, nie dając nic w zamian.

Kiedy rodzice nie widzą zamierzonego celu u swojego dziecka, wtedy zaczynają stosować metodę kar, które najczęściej są nieprzemyślane. Skutek jest taki, że dziecko zacina się w swoim uporze, staje się nerwowe i wszystko robi na przekór. Od tego momentu dziecko jest karane za najbardziej błache przewinienia. W konsekwencji, aby uniknąć kary, dziecko zaczyna kłamać. Gdy rodzice, z oriętują się, że ich dziecko kłamie, usiłują wykorzenić ten brzydki nawyk i zawrócić je na właściwą drogę. Ale to może już być za późno. Bo to jest mały człowiek z ukształtowaną osobowością i wypaczonym charakterem. Staje się ono nieufne do otoczenia i zawsze widzi podstęp tam, gdzie go nie ma. Bez wiary w ludzi – nie mówiąc już o BOGU, żadne dziecko nie jest wstanie rozwijać się prawidłowo.

W XXI wieku zawrotnego tempa technicznego istnieją jeszcze inne niebezpieczeństwa dla naszych dzieci. Zazwyczaj stawiamy znak równości między miłością a dobrobytem. A to przecież nie jest to samo. Brak nam jest czasu na interesowanie się kłopotami i radościami naszych dzieci. Kiedy dzieci zwierzają się, to słuchamy ich mimochodem lub udajemy, że słuchamy albo kwitujemy słowami: dobrze, dobrze, powiesz mi potem. Zaś w najgorszym wypadku odpowiadamy: nie zawracaj mi głowy! Zawsze dążymy na wyższy szczebel społeczny i zawsze dorabiamy się, a dziecku nie pozostawiamy czasu na nic. Czuje się ono wtedy niepotrzebne i zaczyna szukać tych wartości gdzie indziej.

Idzie i zwierza się tam, gdzie go słuchają. Zaczyna szukać czegoś nowego i nawet się nie spostrzeżemy, jak stanie w szeregach mętów społecznych. Człowiek wykolejony, stracony jest dla społeczeństwa, Zboru i BOGA. A przecież będąc dzieckiem miał wszystko! Czy jednak rzeczywiście miał to, co mu było potrzebne? Rodzice widząc efekty swego zaniedbania powiadają: Przecież troszczyliśmy się o nie, kochaliśmy je...ale jak? Jest takie mądre powiedzenie: „Przed nienawiścią innych można skryć się bezpiecznie w ramionach matki czy ojca. Jedynie tam można szukać pociechy i ukojenia. Natomiast przed nierozsądną miłością rodziców – nie ma ucieczki!” A zatem pozwólmy naszym dzieciom żyć własnym życiem: nieporadnie, z błędami, z pobrudzonymi rękami, z rozbitym nosem, ale po swojemu. Ich urok polega na tym, że są takie, jakie są. Każdy wiek ma swoje prawa i dzieciństwo także je ma. Nie zabierajmy, więc tych praw własnym dzieciom, które przecież kochamy! Dzieciństwo, to podstawa, na której się buduje przyszły człowiek. Uwzględniajmy także potrzeby dziecięcego serca. W wirze życia znajdujmy czas dla naszych dzieci.

Wypośrodkujmy naszą postawę wobec dzieci między dwiema krańcowościami, kiedy to w myśl fałszywie przyjętej zasady nowoczesności pozwalamy dziecku na wszystko, a gdy, kierujemy się względami własnego wygodnictwa – nie pozwalamy mu na nic. Prośmy, zatem PANA JEZUSA o mądrość, o umiejętność w wychowywaniu naszych dzieci. Takie modlitwy BÓG wysłuchuje. Jest takie powiedzenie: „Owocem wojen jest kalectwo ciała, lecz owocem złej miłości jest kalectwo stokroć gorsze – kalectwo moralne.” Taka ofiara nie jest przyjemna BOGU. W naszych rękach spoczywa, więc wielki skarb i jednocześnie wielka odpowiedzialność. Dlatego Ap. Paweł w 1Tym.3,4-5 kieruje słowa, do tych, którym powierzona została opieka duchowa Kościoła pisząc: „...który by własnym domem dobrze zarządzał, dzieci trzymał w posłuszeństwie i wszelkiej uczciwości. Bo jeżeli ktoś nie potrafi własnym domem zarządzać, jakże będzie mógł mieć na pieczy Kościół BOŻY?” Oraz w Liście do Kol.3,21 „Ojcowie, nie rozgoryczajcie dzieci swoich, aby nie upadały na duchu.”

Módlmy się!

Kochany nasz PANIE! Tak bardzo potrzebujemy Twojego kierownictwa w każdej dziedzinie naszego życia. Zaś szczególnie pragniemy CIĘ prosić, abyś darował nam mądrość w wychowywaniu naszych dzieci. Tę serdeczną prośbę zanosimy w Imieniu naszego ZBAWICIELA PANA JEZUSA CHRYSTUSA. Amen.

(85–B1)