Ludzie, jakich Bóg używa


    Gdy zaś zadęło owych trzysta trąb, Pan sprawił, że jeden raził drugiego w całym obozie i rzucił się obóz do ucieczki…
Sdz 7:22    
    I padł strach na obóz na polu i na wszystkich wojowników. Także ludzi z czatów i łupieżców ogarnął lęk, w dodatku nastąpiło trzęsienie ziemi, które wywołało lęk przed Bogiem.
1Sm 14:15    
    Potem pobiegł Dawid, stanął przy Filistyńczyku, chwycił za jego miecz, wyciągnął go z pochwy, dobił go i uciął mu nim głowę; Filistyńczycy zaś, ujrzawszy, że zginął ich rycerz, pierzchnęli.
1Sm 17:51.    

Gedeon, Jonatan, Dawid to trzej z wielu tzw. bohaterów wiary czyli ludzi, którymi Bóg posługiwał się w szczególny sposób, aby przez nich darować swojemu ludowi wspaniałe zwycięstwa nad dręczącymi go wrogami. Dzisiaj nie toczymy boju „z krwią i z ciałem” (Ef 6:12) — naszymi wrogami nie są armie obcych najeźdźców, ale nasi duchowi wrogowie — „nadziemskie władze w okręgach niebieskich” stanowią zagrożenie nie mniej realne i poważne. Także i dzisiaj potrzebni są ludzie formatu Gedeona, Jonatana i Dawida, aby lud Boży mógł zostać wyzwolony spod tyranii swoich duchowych ciemięzców „ku chwalebnej wolności dzieci Bożych” (Rz 8:21).

W związku z tym powstaje pytanie, jakimi byli ci ludzie i jacy ludzie potrzebni są Bogu dzisiaj, jakie to cechy są nam niezbędne, abyśmy mogli stać się skutecznymi narzędziami w Bożych rękach i przyczynić się do ostatecznego zwycięstwa armii Pana nad Jego i naszym wrogiem szatanem. Przyjrzyjmy się więc na chwilę niektórym ich cechom, które zadecydowały o Bożym wyborze, mając przy tym na uwadze nasze własne zaangażowanie w duchowej walce.

Przede wszystkim, i od tego trzeba zacząć, ludzie ci nie odznaczali się niczym wyjątkowym. Nie byli to żadni tytani, żadni supermeni, żadni herosi. Według kryteriów świeckich byli to ludzie całkiem zwyczajni, w niczym nie wybijający się nad przeciętność. Nie wyróżniali się ani szlachetnym pochodzeniem, ani szczególną kondycją fizyczną, ani błyskotliwością umysłu, ani wykształceniem, ani pozycją społeczną, ani zamożnością. Przypatrując się szczegółom ich życia zauważymy, że poddani byli wszystkim zwyczajnym ludzkim słabościom i ograniczeniom. Często się bali, miewali poważne wątpliwości, nieraz byli bezradni, nie ufali samym sobie, będąc świadomi, że nie mają w sobie nic, co kwalifikowałoby ich do roli bohaterów.

Ta cecha przeciętności, a nawet podprzeciętności okazuje się być bardzo istotna. Bóg bowiem używał takich ludzi nie pomimo tego, iż nie odznaczali się niczym szczególnym, lecz właśnie dlatego. Cechy wybitne w oczach ludzkich z reguły wyraźnie dyskwalifikują ludzi w oczach Bożych, zapewne głównie dlatego, że wiąże się z nimi niezdrowa pewność siebie, poczucie własnej wartości, zarozumiałość i pycha. Widzimy to choćby na przykładzie braci Dawida (1Sm 16:6–13; 1Sm 17:28). Jeśli więc masz w sobie coś, co jest twoim mocnym atutem i sprawia, że uważasz, iż szczególnie nadajesz się do pewnych zadań i że Pan zrobi dobry interes, jeśli ci je powierzy, to najprawdopodobniej ta właśnie cecha jest główną przeszkodą w używaniu cię przez Boga.

W Nowym Testamencie taką zasadę wyboru, którą kieruje się Bóg, widać wyraźnie w słowach apostoła Pawła: „Przypatrzcie się zatem sobie, bracia, kim jesteście według powołania waszego, że niewielu jest między wami mądrych według ciała, niewielu możnych, niewielu wysokiego rodu, ale to, co u świata głupiego, wybrał Bóg, aby zawstydzić mądrych, i to, co u świata słabego, wybrał Bóg, aby zawstydzić to, co mocne, i to, co jest niskiego rodu u świata i co wzgardzone, wybrał Bóg, w ogóle to, co jest niczym, aby to, co jest czymś, unicestwić, aby żaden człowiek nie chełpił się przed obliczem Bożym” (1Ko 1:26–29).

Tę okoliczność, iż Bóg nie wymaga od człowieka żadnej wyjątkowości, możemy uważać za bardzo radosną i zachęcającą. Po prostu każdy z nas nadaje się i może być wybrany i używany przez Boga taki, jaki jest, bez wszelkich szczególnych walorów, bez jakichkolwiek mocnych, unikalnych cech, a często nawet pomimo niektórych poważnych wad, które w oczach ludzkich byłyby nie do zaakceptowania. Jeśli więc nie widzisz w sobie absolutnie niczego, czym mógłbyś Bogu zaimponować, to masz powód do radości, gdyż oznacza to zapewne, że nie ma w tobie żadnych przeszkód, które uniemożliwiałyby Bogu wybrać cię i używać. Twoja przeciętność w oczach ludzi nie stanowi dla Boga absolutnie żadnej przeszkody i żadne twoje ograniczenia w oczach Bożych nie eliminują cię z Jego wyboru.

Przejdźmy teraz do następnej cechy, jaką odznaczali się ludzie, których Bóg używał. Byli to ludzie, którzy słuchali Słowa Bożego i przyjmowali je. Wierzyli wszystkiemu, co mówił Bóg. Jego Słowo było dla nich pokarmem, który spożywali i dzięki któremu rośli duchowo. W czasach Gedeona, Jonatana i Dawida nie było szkolnictwa. Przypominając sobie Boże wspaniałe czyny ludzie ci nie powoływali się na lekcje historii. Znali Boga z edukacji w dzieciństwie w swoich domach, gdyż Bóg zlecił rodzicom nauczanie dzieci i jak widać wywiązywali się oni z tego zadania na ogół dobrze. Dzięki temu Bóg i Jego dzieła były dla Gedeona, Jonatana i Dawida rzeczywistością. Ich „światopogląd”, ich obraz rzeczywistości nie obejmował tylko tego, co widzieli, lecz także to, co niewidzialne. Dzięki temu ich życie nie przebiegało tylko w sferze materialnej, lecz także w sferze duchowej.

Okoliczność ta odgrywała w ich życiu i powołaniu rolę kluczową. To właśnie wyróżniało ich w sposób istotny od otoczenia. Jeśli bowiem w swoich ocenach kierujemy się tylko widzialną częścią rzeczywistości, jesteśmy w obliczu sytuacji z reguły bezradni, bezsilni i skazani na niewolę i tyranię wrogów. Ogół współplemieńców Gedeona, Jonatana i Dawida widział tylko zaborców midiańskich czy filistyńskich i ujarzmienie swojego narodu, a nie widział żadnych środków, które mogłyby temu zaradzić. Tych trzech widziało także to samo, ale widzieli oni nie tylko to. Prócz tego widzieli Boga, który dokonywał cudów w Egipcie (Sdz 6:13), któremu „nietrudno wybawić przez wielu czy przez niewielu” (1Sm 14:6), który wyrywa z mocy lwa, niedźwiedzia i z ręki Filistyńczyka (1Sm 17:36–37,45–47).

To dołączenie faktów niewidzialnych do obrazu faktów widzialnych całkowicie zmienia perspektywę i ocenę sytuacji. To jest istota wiary. W znanym „hymnie na cześć ludzi wiary” trafnie ujęte to zostało w zdaniu, dotyczącym Mojżesza, aczkolwiek dotyczy ono wszystkich takich ludzi: „trzymał się bowiem tego, który jest niewidzialny, jak gdyby go widział” (Hbr 11:27).

Kolejną cechą ludzi, jakich Bóg używał, było gorące umiłowanie Boga i Jego Królestwa. Cecha ta wynika w sposób logiczny z poprzedniej, nie można bowiem akceptować Słowa Bożego i poznawać je, a nie rozkochać się przy tym w Bogu i w Jego charakterze, a także w realizowanych przez Niego planach i w Jego Królestwie. Bóg szuka i używa ludzi, którzy zachwycili się Bogiem i Jego dziełem na tyle, że wszystko inne straciło dla nich znaczenie, których ogarnia pasja służenia Bogu i przyczyniania się do Jego chwały.

Na skutek tego, że dostrzegają także niewidzialną, duchową, Bożą rzeczywistość, nie mogą w żaden sposób pogodzić się z faktami widzialnymi, które jakby zaprzeczają Bożej wszechwładzy i wszechmocy, w których zdaje się, że przeciwnik Boga i Jego ludu odnosi triumfy i wydaje się być panem sytuacji. Ich wnętrze buntuje się przeciwko temu, stan taki wywołuje ich gniew i stanowczy sprzeciw. „Za pozwoleniem, Panie mój!” (Sdz 6:13,15). „Kimże jest ten Filistyńczyk nieobrzezany, że lży szeregi Boga żywego?” (1Sm 17:26). „Tak nie może być! Ja się na to nie godzę! To przeczy oczywistym faktom, które znam i o których wiem! To musi się zmienić!”

Samsonowi mówiono: „Czy nie wiedziałeś, że władają nad nami Filistyńczycy?” (Sdz 15:11). On, jak i oni, dobrze o tym wiedział, ale w odróżnieniu od wszystkich pozostałych on z tym się nie zgadzał. Podczas gdy wszyscy inni rozkładali bezradnie ręce i wzruszali ramionami, pokryci w jaskiniach i drżący przed butnymi zaborcami, ludzie tacy jak Samson, Gedeon, Jonatan czy Dawid, dostrzegając rzeczywistość duchową, wiedzieli, że tak, jak jest, być nie powinno i tak być nie musi. I to kwalifikowało ich do tego, by zostać wybranymi przez Boga do dzieła wyzwolenia Jego ludu.

Aby to jednak mogło nastąpić, potrzebna była jeszcze jedna istotna cecha: gotowość do ponoszenia ofiar. I to ofiar nie byle jakich, lecz do wyrzeczenia się wszystkiego, aż do utraty życia. Według ocen ludzkich ich zrywy były niczym mniej, jak niechybnym narażeniem się na śmierć. Wyruszanie przeciwko wrogom licznym „jak szarańcza” i „jak piasek nad brzegiem morza” (Sdz 7:12) z małym hufcem, we dwójkę lub w pojedynkę było po ludzku szaleństwem. Jednak decydowali się na to, ceniąc Boga, Jego dzieło i interes Jego ludu nad swoje życie. „Ja będę walczył z tym Filistyńczykiem” (1Sm 17:32). „Ja się narażę.” „Ja z tym coś zrobię.” „Jeśli mam zginąć, to zginę!” (Est 4:16) — taka była ich postawa i ona właśnie w sposób istotny przyczyniła się do odniesienia zwycięstwa. Nie była to brawura, lecz bezgraniczne oddanie się i zaufanie Bogu. Decydują się na to ci, którzy „nie umiłowali życia swojego tak, by raczej je obrać niż śmierć” (Obj 12:11).

Na koniec wspomnijmy o jednej jeszcze właściwości tych, których Bóg w taki szczególny sposób używa: Są oni przyobleczeni w szatę pokory i nie przypisują samym sobie żadnego znaczenia ani zasługi, nie dają się też wciągnąć w utarczki z tymi, którzy ich znieważają, oskarżają i zwalczają. A tak jakoś dziwnie się składa, że robią to przede wszystkim ich współbracia, którzy zawdzięczają im swoje wyzwolenie. Samsona związali i wydali w ręce wrogów jego właśni ludzie (Sdz 15:12–13). Przeciwko Gedeonowi wystąpili najpierw jego rodacy, a potem Efraimici (Sdz 6:30; 8:1–3). Jonatana nieomal zgładził jego własny ojciec, król Izraela (1Sm 14: 39,44,45). Na Dawidzie demonstrowali swoją wyższość i bohaterstwo jego właśni bracia (1Sm 17:28), a król Saul nastawał na jego życie przez długie lata.

Po tym omówieniu niektórych cech ludzi, jakich Bóg używa, zwróćmy uwagę na fakt, iż Bóg ma w takich ludziach szczególne upodobanie, poszukuje takich ludzi i gorąco pragnie, by było ich jak najwięcej. Już w Starym Testamencie powiedziane jest, że „Pan wodzi oczyma swymi po całej ziemi, aby wzmacniać tych, którzy szczerym sercem są przy nim” (2Kn 16:9). W Biblii Gdańskiej tekst ten brzmi następująco: „Oczy Pańskie przepatrują wszystką ziemię, aby dokazywał mocy swej przy tych, którzy przy nim stoją sercem doskonałym”. Można nawet powiedzieć, że Bóg jest zafascynowany takimi ludźmi, rozkoszuje się i chlubi się nimi. Kiedy znajdzie kogoś takiego, ogłasza z ulgą i zadowoleniem: „Znalazłem!” „Znalazłem Dawida, syna Jessego, męża według serca mego, który wykona całkowicie wolę moją” (Dz 13:22). Jakże natomiast przygnębiająco brzmi Boża skarga, kiedy Bóg mówi: „Szukałem, lecz nie znalazłem.” „Szukałem wśród nich męża, który by potrafił wznieść mur i przed moim obliczem stanąć w wyłomie, wstawiając się za krajem, abym go nie zniszczył, lecz nie znalazłem” (Ez 22:30).

Jednak zawsze, kiedy ludzie tacy się znaleźli i pozwolili Bogu, by ich użył, zaczynały dziać się rzeczy zdumiewające. Bóg z całą swoją potęgą stawał po stronie takich ludzi i ujawniał swoją wszechmoc. Ktoś powiedział, że Bóg gotów jest przewrócić całe niebo do góry nogami, śpiesząc z pomocą takim ludziom. Często ich wystąpieniu towarzyszyły zjawiska nadnaturalne, zwłaszcza trzęsienie ziemi jako symbol faktu, iż mając takich ludzi, wypełnionych miłością, pełnych wiary i gotowych do ofiar, Bóg może wstrząsnąć rzeczywistością i doprowadzić do niebywałych zmian. W Biblii czytamy o tym: „I cóż powiem jeszcze? Zabrakłoby mi przecież czasu, gdybym miał opowiadać o Gedeonie, Baraku, Samsonie, Jeftem, Dawidzie i Samuelu, i o prorokach, którzy przez wiarę podbili królestwa, zaprowadzili sprawiedliwość, otrzymali obietnice, zamknęli paszcze lwom, zgasili moc ognia, uniknęli ostrza miecza, podźwignęli się z niemocy, stali się mężni na wojnie, zmusili do ucieczki obce wojska…” (Hbr 11:32–34).

W czasach Starego Testamentu ludzie tacy trafiali się bardzo rzadko. Z tej przyczyny Boże plany i zamiary ratunku dla Jego ludu często bardzo długo musiały czekać na swoją realizację. Dlatego Pan Bóg postanowił temu zaradzić, znaleźć rozwiązanie tego problemu. Prorok Izajasz mówi: „Widział też, że nie ma nikogo, i zdumiał się, że nikt nie występuje; a wtedy dopomogło mu jego ramię i wsparła go jego sprawiedliwość” (Iz 59:16). Przez tego samego proroka sam Pan mówi: „Rozglądałem się, lecz nie było pomocnika, zdziwiłem się, że nie było nikogo, kto by mię podparł. Lecz wtedy dopomogło mi moje ramię i wsparła mnie moja zapalczywość” (Iz 63:5). Bożym rozwiązaniem tego największego problemu ludzkości jest Syn Boży Jezus Chrystus, nowy rodzaj człowieka, drugi Adam, w doskonały sposób spełniający wszystkie Boże oczekiwania. Nie tylko umiłował On Słowo Boże, ale sam jest Słowem Bożym. Nie tylko gotowy był ponieść ofiarę, ale „uniżył samego siebie i był posłuszny aż do śmierci, i to do śmierci krzyżowej” (Flp 2:8). Zyskał On pełne Boże upodobanie, gdyż zadowolił Boga w sposób daleko doskonalszy niż Gedeon, Jonatan, Dawid czy ktokolwiek inny z ludzi. Dlatego stał się Panem panów i Królem królów, otrzymał wszelką władzę na niebie i na ziemi.

Ten nowy, bohaterski ród zwycięzców, ludzi na Boże upodobanie, z którymi Bóg „współdziała we wszystkim ku dobremu” (Rz 8:28), istnieje i działa teraz na ziemi. Jezus Chrystus, ów doskonały Boży wzorzec, opuścił czasowo ten świat, lecz zstąpił i wypełnił Jego uczniów Duch Święty, będący nośnikiem Jego charakteru i Jego doskonałego życia na Boże upodobanie. Jako członki Ciała Chrystusowego powołani jesteśmy do kontynuacji Jego życia i Jego misji, do prezentowania i ujawniania na świecie Jego doskonałych cech na Boże upodobanie. I tak jak w Starym Testamencie, a właściwie w jeszcze znacznie większym stopniu Bóg po stronie takich ludzi staje z całą potęgą niebios i wspiera ich w sposób nadnaturalny. Wspomnijmy tylko o dwóch nowotestamentowych przykładach: „A gdy skończyli modlitwę, zatrzęsło się miejsce, na którym byli zebrani, i napełnieni zostali wszyscy Duchem Świętym, i głosili z odwagą Słowo Boże” (Dz 4:31). „Nagle powstało wielkie trzęsienie ziemi, tak że się zachwiały fundamenty więzienia i natychmiast otworzyły się wszystkie drzwi, a więzy wszystkich się rozwiązały” (Dz 16:26). Stało się to w odpowiedzi na postawę niezachwianej wiary i zdecydowania na ofiarę łącznie z narażeniem życia, czyli na te same cechy, które widzieliśmy u Gedeona, Jonatana i Dawida.

Takie same zasady, takie same cechy i takie samo Boże współdziałanie znajdujemy niezliczoną ilość razy także w historii Kościoła w przypadku wielu ludzi, których Bóg w szczególny sposób używał, także w niedalekiej przeszłości lub nawet używa jeszcze dziś. Bóg wzbudzał i nadal chce wzbudzać takich, którzy „stać będą przy Nim sercem doskonałym” i współdziałać jest gotów z nimi w potężny sposób w dziele dobudowania Kościoła do jego postaci docelowej i przygotowania oblubienicy Baranka. Jeśli tylko nasze duchowe oczy są otwarte, dostrzeżemy takich wokół siebie niemało. Przy tym nikt nie musi zniechęcać się i rezygnować, jeśli nie znajduje w sobie takich cech, nie musi narzekać, że trudno, bo taki już jest i na taką miłość do Słowa, taką wiarę, ofiarność i pokorę go nie stać, ponieważ nie chodzi o nasze własne cechy, lecz o Boże życie, które Duch Święty wnosi do serc Bożych dzieci. Nowe Przymierze bowiem to nie nasze wysiłki i zmagania, lecz prawa Boże, wypisane na naszych sercach.

A zatem każdy człowiek na nowo narodzony nosi w sobie potencjał, kwalifikujący go na współczesnego Gedeona, Jonatana czy Dawida. Nie trzeba żadnych heroicznych wysiłków, aby ten potencjał uaktywnić, trzeba tylko za radą apostoła Pawła młodemu Tymoteuszowi „rozniecać na nowo dar łaski Bożej”, udzielony nam w postaci Ducha Świętego, „albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, lecz mocy i miłości, i powściągliwości” (2Tm 1:6–7). Czuj się więc zachęcony do odważnego powstania i zajęcia wyznaczonego ci przez Pana miejsca w wyłomie, aby Jego dzieło tego ważnego, ostatecznego czasu mogło zostać pomyślnie zakończone.

Oczy Pańskie jeszcze dziś przepatrują ziemię i rozbrzmiewa Jego pytanie: „Kogo poślę? I kto tam pójdzie?” (Iz 6:8). Izajasz odpowiedział: „Oto jestem, poślij mnie!” Samuel odpowiedział: „Mów, Panie, bo sługa twój słucha” (1Sm 3:9–10). Saul z Tarsu odpowiedział: „Co mam czynić, Panie?” (Dz 22:10). A jak odpowiesz ty?

J. K.